Dodany: 09.04.2009 15:55|Autor: czytelnik1967

Miłość? Wszędobylska pani...


Wakacyjna miłość... Wszędzie można spotkać miłość, zwłaszcza wakacyjną. Z takiego założenia wyszedł wydawca tego zbioru opowiadań. Plaża, sklep, jezioro, góry, centrum Warszawy...

12 opowiadań; 12 autorów; 12 sposobów na miłość.

Stefan Chwin - "Wiedeńska miłość Stanisława W." Stanisław W., kupiec spod Pałacu Kultury i Nauki, jedzie do Wiednia. Spotyka tam zimną, wyrafinowaną, bardzo zmysłową i oczytaną kobietę. Ma na imię Izabella. W Warszawie znajomość rozkwita. Izabella jest podła, manipuluje Stanisławem. Stanisław poświęca handel dla książek - chce dorównać Izabelli. Oczywiście dla znawców tematu jest już wszystko jasne - Stefan Chwin sparodiował na kilkunastu stronach Lalkę Bolesława Prusa. Czy próba udała się? Trudna to chyba rzecz - na dwudziestu stronach oddać klimat Prusa. Mogę jedynie powiedzieć, że pointa jest inna niż u pana Głowackiego, ale równie zaskakująca i... otwierająca drogę do pewnych spekulacji. Oczywiście spekulacji literackich, nie - finansowych.

Irek Gryn proponuje opowieść o młodym człowieku, który spotkał dawną kochankę. Kochanka szykuje mu niespodziankę. "Nieborak" to prosta, z zacięciem diabolicznym kompozycja, która na pewno spodoba się widzom programu Ewy Drzyzgi "Na każdy temat" - właśnie na każdy temat rozmawiają byli-obecni kochankowie. Co z tych rozmów "wyszło"? Jak już wspomniałem - kochanka szykuje dla "nieboraka" coś specjalnego. Opowiadanie jest napisane z werwą, tak jakbyśmy kręcili dobry film. Jedno z lepszych opowiadań tego tomu.

Inga Iwasiów opisuje typową (?) sytuację wakacyjną - kurort wczasowy, ona spotyka jego, on proponuje spacer, pierwszy pocałunek itd. itd. Można powiedzieć, nihil novi pod słońcem wakacji - no, może jedno rzeczywiście wyróżnia to opowiadania od temu podobnych - otóż ona jest w opozycji do władz, on jest milicjantem (akcja rozgrywa się w Polsce przed 1989 rokiem). Po pocałunku były następne spacery, następne pocałunki. I nic więcej, życie zatoczyło krąg od wakacji do wakacji, już bez miłości, już bez jedynego, jedynej. Czyżby? A może coś jednak... Opowiadanie nie zachwyca ani pomysłem, ani konstrukcją, która jest typowa dla nowelistyki - nurt myśli głównej bohaterki. Widać od razu, że opowiadanie jest pisane "na zamówienie", a nie z potrzeby serca.

Bohater Małgorzaty Kalicińskiej ("Second hand") to pięćdziesięcioletni mężczyzna w trakcie rozwodu. Przyjaciel doradza mu "klin klinem", ale bohater jest przecież nieśmiały, sam mówi o sobie - jełop. Jednak - w końcu - i on kogoś poznaje. Okoliczności poznania i co z tego "wyszło" - to temat opowiadania, które napisała kobieta, a przecież bohaterem, i jednocześnie narratorem, jest mężczyzna. Mogę więc przy okazji zapytać - czy uchodzi pisarzom wchodzić w skórę drugiej płci? Tak - jeśli próba jest udana. Małgorzata Kalicińska zdała ten egzamin... Tak myślę, powiem więcej - pointa tego opowiadania sugeruje, że Autorka ma wielkie poczucie humoru na temat... kobiet. Bardzo ciekawe rozwiązanie kłopotów głównego bohatera proponuje Kalicińska.

Bohater Krystyny Kofty ("Wakacje pana Tuliszki") to samotny zegarmistrz, który z racji swego zawodu ma poczucie mijającego czasu. Opiekują się nim - a jest to przecież dorosły mężczyzna! - dwie impulsywne ciotki. Siostrzeniec próbuje buntować się, wygląda to dość zabawnie, groteskowo, ale cóż, ciotki nie dają za wygraną. Tuliszce udaje się poznać kobietę, ale jest nieśmiały i pełen obaw. A jednak znajomość z tą kobietą - ma ona córkę - przetrwa.... mimo pewnych spraw, sytuacji, skojarzeń, o których nie chciałbym mówić, aby nie psuć lektury tego opowiadania. Krystyna Kofta proponuje przewrotną opowieść o pokonywaniu barier, stereotypów - tyle mogę powiedzieć. Napisane z humorem, z dystansem do życia i... kobiet. Warto przeczytać "Wakacje pana Tuliszki", warto przekonać się, jak można ciepło i lekko napisać niebanalną opowieść o miłości, która jest opowieścią o naszych sąsiadach.

"Wielki świtaniec białczański" Wojciecha Kuczoka to podróż młodego człowieka w świat seksu i pierwszej porażki. Młody ów człowiek wybrał się był w podróż z przypadkowymi osobami, o przypadkowym pochodzeniu. Cel podróży - świtaniec tytułowy. Brzmi zagadkowo? Niech każdy sam przeczyta... Dla niżej podpisanego jest to najmniej udane opowiadanie z tomu - mam wręcz wrażenie, że jest to fragment większej całości (nie podejmuję się odpowiedzi, jaka to powieść Kuczoka - chyba powieść? - nie znam twórczości tego pisarza). Prawdopodobnie chciał Kuczok przybliżyć czytelnikowi gwarę góralską, obyczaje i... świat seksu, jak już mówiłem. Czy się udało? Wątpię... Zbyt przegadane - na mój gust. I tyla, panocku!

Orfeusz spojrzał do tyłu i stracił Eurydykę. Postąpił wbrew rozkazom bogów. Miłość okazała się silniejsza. Jacek Melchior przywołuje mit śródziemnomorski w swym opowiadaniu. Jego "Orfeusz" jest napisany zgrabną metaforą, zgrabnym językiem. Bohaterka opowiadania ma narzeczonego i ma nadzieję na wspólną przyszłość z tym człowiekiem. Spotyka jednak innego mężczyznę, który ją zniewala intelektualnie - właśnie on opowiada dziewczynie mit o Orfeuszu - a dopiero wtedy seksualnie. Bohaterka ma kłopot... Mogę powiedzieć jedynie, że nie jest to kłopot intelektualny. Powiedziałem, że opowieść jest zgrabna - tak, owszem... ale czegoś mi brak. Być może wyrazistej pointy, być może bardziej wyrafinowanego odniesienia do mitologii. Nie znaczy to jednak, że odrzucam to opowiadanie, nie - polecam, być może ja nie dostrzegam tego, co Autor chciał przekazać?

"Jeziora" Anny Nasiłowskiej to próba dotarcia do wnętrza kobiety zakochanej nie w tym mężczyźnie, co trzeba, mówiąc prościej - główna bohaterka ma romans "na boku". Tytułowe jeziora to symbol lustra, a właściwie systemu luster, w którym bohaterka chce przejrzeć się. Jest to dosyć skomplikowane dla mnie, mężczyzny, ale cóż - Nasiłowska jest stuprocentową kobietą i zapewne chciała oddać duszę innej kobiety nie tylko poprzez słowa, ale także poprzez obrazy. Obrazy są jednolite, delikatne, a zarazem realne. Komplikacje są natury płciowej. W czasie pisania tego komentarza przyszło mi na myśl, że przydałby się tutaj, przy okazji "Jezior", wykład antropologii współczesnej kobiety à la Manuela Gretkowska, coś na kształt "Na dnie morza" - a może opowiadanie Anny Nasiłowskiej jest takim wykładem? W zasadzie romans ten nie jest opowiedziany, on jest przeżyty na tych kilku stronach. To jak? - mamy wykład czy też nie mamy wykładu? Niech czytelnik oceni.

"Karaibski romans" Marii Nurowskiej nie dzieje się na egzotycznych wyspach. Bohaterka tego opowiadania mieszka w Warszawie, ale dostała list, właśnie z Karaibów. List od mężczyzny... Wiedziona ciekawością, może trochę nudą, odpisuje. Mężczyzna nie pozostaje dłużny i pisze kolejny list - tak zaczyna się ten "romans" korespondencyjny. Maria Nurowska w dobie komputerów każe swoim bohaterom uprawiać listowną korespondencję; no cóż, pomysł może banalny, a może nie - kwestia gustu. Pointa też w zasadzie do "wytrzymania". Płynnie napisane - nie można tu mieć zastrzeżeń. Fajna, z humorem opowieść.

Jerzy Pilch napisał "Pięciopiętrowy blok na brzegu morza". Zaczyna się typowo - pan poznaje panią, są wakacje - typowa sceneria do romansu. W pewnej chwili akcja jednak załamuje się i mamy... Tu jednak przerwę, żeby nie psuć zabawy. Tak, zabawy - Pilch potrafi bawić, i co ciekawe, bez kropli alkoholu (na stronach opowiadania, nie - w trakcie pisania, niestety znane są powszechnie kłopoty Autora). Niby stereotypy odnawia (nie mogę zdradzić - jakie, żeby nie psuć pointy), ale.... jest w tym doza ciepła, taka nuta filozoficznego zadumania (cały Pilch!), nuta karmy buddyjskiej (!). W tle - bardzo sugestywnie opisane - morze. Tylko dlaczego te przekleństwa, panie Jerzy? Bohaterowie opowiadania, niestety, operują nimi. Nie lubię tej cechy w literaturze.

Ewa Siarkiewicz i jej "Szósty żywot Feniksa" - to propozycja dla kobiet zniewolonych przez teściowe i maminsynkowatych mężów. Główna bohaterka, Luiza, ma dość wtrącania się przez matkę jej ukochanego męża. Starsza pani, można rzec, jest wszędzie - w kuchni, przy wychowywaniu dzieci (wnuków), przy zamianie mebli, a nawet w sypialni. Właśnie - Luiza jest atrakcyjną kobietą, jednak nie potrafi tego udowodnić mężowi - teściowa przeszkadza. Należy ci się urlop - tak radzi najlepsza przyjaciółka. Co się wydarzyło na urlopie - to treść opowiadania. Ewa Drzyzga - tyle powiem - miała takich spraw w swoim programie setki, może tysiące.... Nie jest to złe opowiadanie, nie jest także jakąś rewelacją. Pokazana kobieta to stereotyp matki-Polki... Brak mi w tym opowiadaniu przeciwwagi - co mianowicie robił mąż, gdy żona była na wakacjach? Prawdopodobnie tytuł ma sugerować - chodzi o mitologię starożytną i mit o ptaku, który powstał z popiołów... Tyle mogę powiedzieć.

Joanna Szczepkowska jest świetną aktorką, ale także dobrą pisarką. Udowodniła to opowiadaniem "Punkty w przestrzeni". Spotkanie z profesorem matematyki i jego uczennicą odmieni na chwilę bieg wydarzeń w życiu narratorki. Między profesorem a jego uczennicą jest ( niewątpliwie) chemia, ale oni nie dostrzegają tego, co inni widzą. Narratorka, którą jest niewątpliwie sama Joanna Szczepkowska, podpowiada, pokazuje, namawia.... I już, już doszłoby do "porozumienia", gdyby... Nie zdradzę dalszego biegu wydarzeń, jest to pyszna zabawa, inteligentnie poprowadzona. Znam panią Joannę z "Garderoby damskiej", serialu telewizyjnego - jeśli można tak powiedzieć - z lat minionych, ale pani Joanna nic nie straciła z humoru, werwy, poczucia obowiązku wobec słowa. Dziękuję bardzo za to opowiadanie.

Miłość? Jest wszędobylska - świadczy o tym ten tom opowiadań. Warto przeczytać, aby się przekonać - miłość jest wszędzie. I jeszcze jedno - czy to wypadkowa polskiej literatury? Jeśli tak (mam obawy, że nie wszyscy znani tu są), to nasza literatura ma się jednak dobrze. Jeśli nie - tym bardziej polecam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1455
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: