Dodany: 27.03.2014 22:48|Autor: jolietjakeblues

Książka: Pochowajcie mnie pod podłogą
Sanajew Paweł

2 osoby polecają ten tekst.

Baba


Dramat bardzo gorzki, lecz z dobrym zakończeniem, które niestety nie rozprasza jednak do końca mroku czterech koszmarnych lat z życia dwóch osób. Może trzech?

Na scenie pojawia się rosyjski chłopiec – ośmiolatek, bo w prologu, codzie, wstępie, uwerturze twierdzi, że chodzi do drugiej klasy. Dramat składa się z jedenastu scen. Każda liczy mniej więcej od dziesięciu do trzydziestu stron maszynopisu. Nie ma didaskaliów, bo zamienione zostały na relację narratora w pierwszej osobie. To tenże chłopiec. Dialogi zapisane jak w powieści. Czytamy więc powieść, ale przed oczami mamy utwór sceniczny. Za chłopcem scenografia się zmienia, lecz dostrzegamy tylko niektóre szczegóły. Nie jest ich wiele. Człowiek odpowiedzialny za światła odpowiednio operuje reflektorami i stosownie do fragmentu opowieści snutej przez bohatera kieruje reflektory to na ten, to na inny detal. Musi być czujny, bo ośmiolatek, jak każde dziecko przecież, zapamiętuje – wydaje się, że bez ładu i składu – tylko fragmenty mieszkania, miasta, miejsc, gdzie bywał. Wszakże gdy bierze do ręki jakąś ukochaną rzecz lub koncentruje się na znienawidzonej, trwa to czas dłuższy, a czytelnicy (widzowie) przedmiot oglądają przez pryzmat opowiadanej historii. Kształt, barwę widzą w słowach drugoklasisty. Bo opis pełen jest uczuć i emocji.

Chłopiec to szczeniak przeklęty, gówniarz, hycel, Tatar, śmierdzący, cuchnący, podły gnój, gówno niewdzięczne, drań, ścierwo, zupełny kretyn, łajdak, bałwan, gad, gówniarz przeklęty, kaleka, nikczemnik, szubrawiec, tępak, dziwadło, czyli kotek, kochanie, Saszeńka. Tak, Sasza, syn Oleńki, wnuk Niny Antonowny i Sienieczki, pasierb karła-krwiopijcy, pokraki półtorametrowej, bratanek nieżyjącego Aloszy.

Nasze poczucie tragiczności nie wynika z samej opowieści, lecz z tego, że Sasza przypomina sobie okres między czwartym a ósmym rokiem życia i go relacjonuje. Owo uczucie dopada nas już na pierwszej stronie pierwszego rozdziału. Chwyta za serce. Jednak bronimy się. Szukamy wytłumaczenia. Próbujemy stworzyć jakieś pozory. Być może oczekujemy nagłej zmiany za stronę, dwie, dziesięć. Daremnie. Epitety odnoszące się do świata zagraconych pokoju i kuchni, w którymś momencie znakomicie opisanych tym dziecięcym stylem, odzwierciedlającym swoiste postrzeganie, przesuwanie wzroku, koncentrowanie się to na tym, to na tamtym, nabierają mocy, ich liczba wzrasta co stronę, dotyczą coraz większej liczby osób, rozprzestrzeniają się z Saszeńki na Sienieczkę, z Sienieczki na Oleńkę, z Oleńki na pokrakę półtorametrową. A potem to już i na sąsiadów, lekarzy, znajomych – w zależności od tego, kto i w którym momencie jest traktowany jak wróg niosący zagrożenie, krzywdę, przeciwstawiający się jedynej słusznej koncepcji życia, wychowania, gospodarowania. Otóż właśnie, ci wszyscy obsypywani epitetami i przekleństwami, niezwykle soczystymi, oryginalnymi, cudownie przetłumaczonymi z rosyjskiego na polski (tak, znamy przecież „job twaju mat'”), próbują zamachnąć się na skrzętnie wypracowany, stworzony z nieludzkim trudem dla męża, córki i wnuka raj. I próbują zerwać jabłko z drzewa poznania, żeby stoczyć się do piekła. Tylko dlaczego ciągnąć tam muszą za sobą Ninę Antonowne? Dlaczego ją doprowadzają do nerwicy, chorób wszelkich, szaleństwa? Ona się przecież stara, wypruwa żyły, żeby nakarmić Sienieczkę i czuwać nad zdrowiem Saszeńki, który jest chory, słabowity i nierozumny. A Sieńka ma dość. Wyjeżdża z domu z radością. Oddycha wówczas. Ucieka na ryby z przyjacielem. Pewnego dnia zaś ma po prostu odwagę ukarać żonę. Na chwilę pojawia się w nim męstwo. Tak, bo to męstwo, nie odwaga. Staje się mężczyzną wyrywającym się spod dominacji żony, która pełni w domu, w rodzinie rolę samca alfa. Rzuca, jak Dulski, parę słów, trzaska drzwiami. Lecz z godziny na godzinę traci animusz i poddaje się w końcu. Opuszczają go siły, wypuszcza gałąź, której się trzymał, żeby wyleźć z bagna. Znowu tonie, macki mieszkającej w topieli ośmiornicy oplątują go, trzymają, czasami głaszcząc i pieszcząc, częściej karząc bólem, szczypaniem, parzeniem, powolnym truciem.

Saszeńka nie jest biernym obserwatorem. Jest całej sytuacji głównym bohaterem, a zarazem narratorem pierwszoosobowym tudzież wszystkowiedzącym. Ta ostatnia rola, jeżeli pamięć mnie nie myli, dostaje mu się tylko raz, właśnie wówczas, gdy dziadek wychodzi ze złością z mieszkania. Nie, chyba także wtedy, gdy mama Saszy rozmawia z Tolą. W każdym razie uważam narrację bez obecności bohatera w sytuacji przez niego omawianej za potknięcie, choć wymuszone decyzją pisarza o prowadzeniu takiej, a nie innej fabuły. Trochę razi po prostu.

Saszeńka, taki gnój od Kuczoka, siedzi w bagnie w objęciach ośmiornicy-wiedźmy i wydaje mu się, że to stan naturalny. Za normalne, ba! stosowne uważa przekleństwa, krzyki, awantury, naukę z babą, to, że jest głupi i chorowity, ciąganie go po lekarzach, a także inne historie tudzież, delikatnie to ujmując, niedogodności, które tworzą jego dziecięcy świat. Świat, który przez swój tragizm zniewolenia psychicznego i traumatyczne konsekwencje aż się prosi o porównanie do opresji wyzucia z człowieczeństwa muzułmana Primo Leviego. Bo Sasza wyzuty zostaje z dzieciństwa. Relacjonując życie z Niną Antonowną wspomina też wydarzenia, które są dla niego świętem. Spotkania z mamą. Sanajew jest w tym okrutny. Dawkuje promyki nadziei, równocześnie odmierzając okrucieństwo. Jaka to wielka umiejętność. Z jednej strony czytelnik jest przekonany o niezmienności sytuacji zastanej na początku powieści, z drugiej – cierpi na nadzieję, jak na jakąś chorobę, że w końcu dziecko trafi na zawsze w ramiona matki. A czy trafi?

„Albo mama prosi, żeby jej babcia oddała futro, a babcia krzyczy: »Masz tu, Oleńka, swoje futro!« – odwraca się i ściąga zielone majtki, szokując mnie czymś biało-różowym i przeogromnym.
– Co ty, dupę przy dziecku pokazujesz, wstydu nie masz! – woła mama.
– Nic strasznego, to dupa jego babci, a nie jakiejś kurwy, co wymieniła dziecko na karła! – odpowiada jej z krzykiem babcia”*.

Wyobraźnia Niny Antonowny jest przerażająca, jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, że ona sama traktuje ją jak rzeczywistość. Obsesje, paranoje, poczucie zagrożenia, przekonanie o tym, że wszystko wie najlepiej, że bez niej pozostali by sobie nie poradzili, że tylko ona ma rację. Ona namaszcza ludzi z zewnątrz, wskazuje, kto jest dobry, kto zły. Ona wydaje opinie o sytuacjach, miejscach. A co najgorsze, jest święcie przekonana, że robi to dla nich. Dla wnuka (dba o niego najlepiej, bez jej pomocy by umarł), dla córki (Oleńka odwróciła się od niej, wyparła się matki), dla męża (stary pierdziel). Jest to wzajemne uzależnienie, uwikłanie podobne do tych, jakie istnieje między alkoholikiem a trzeźwym współmałżonkiem czy chorym psychicznie a jego bliskimi. Więzi są o wiele mocniejsze niż w rodzinach o zdrowych relacjach. Tyle że tragiczne. Podkreśla to wszystko ostateczny monolog Niny Antonowny. Jej Wielka Improwizacja, wspaniała aria, która pewnie dałaby babie kolejne zwycięstwo nad rodziną, gdyby zdecydowanie i bez złudzeń, acz podstępnie, nie przerwała jej pokraka półtorametrowa, czyli człowiek z zewnątrz. Sanajew jakby od niechcenia, bez zbędnych fajerwerków, przemyca prawdę znaną, ale wielką, znakomicie wpasowując ją w fabułę, tak że czytelnik się nawet nie zorientuje. Takie chore relacje może przerwać tylko ktoś, kto sam nie jest w nie uwikłany. Proste? A żeby byłoby jeszcze prościej: dlaczego nie umiemy tego przenieść na inne związki, niekoniecznie rodzinne? Na przykład na polityczne lokalne koterie?

Kpina ujawniona na końcu powieści jest smutna niezwykle. Ale nie literacka. Zaczerpnięta z życia. A może właśnie rzecz w tym, że to literatura jest życiem? Ja taki krążący ciągle nad rodzinnymi głowami cień znam… I sądzę, że wielu innych również.


---
* Paweł Sanajew, „Pochowajcie mnie pod podłogą”, przeł. Izabela Korybut-Daszkiewicz, Państwowy Instytut Wydawniczy, 2009, str. 172.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 672
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: