Dodany: 08.04.2009 13:10|Autor: LordRuthven

70% Piekary


Kiedy do książki "Płomień i krzyż" Piekara dopisał kilka informacji, które pokazywały czytelnikowi, że akcja całego cyklu równie dobrze mogłaby się toczyć w rzeczywistym świecie, zastanawiałem się, czemu miał służyć ten zabieg. Poprzednie cztery tomy opowiadań o inkwizytorze Mordimerze jakoś obyły się bez zakotwiczania ich w rzeczywistym świecie. Dlaczego "Płomień i krzyż" był wyjątkiem? Odpowiedzią jest "Charakternik" - Piekarę po prostu do historii ciągnęło :).

Napisał wobec tego książkę, której akcja dzieje się w rzeczywistym świecie, do którego pomalutku zaczynają wkradać się elementy typowe dla gatunku fantasy - znajome? Dołóżmy do tego wstępy do rozdziałów à la Kubuś Puchatek - nic nie dzwoni? Ha! Pewnie, że dzwoni - Sapkowski się kłania wraz ze swoją trylogią husycką. Tam było podobnie: rzeczywisty świat, rzeczywisty czas i fantasy wdzierająca się w to wszystko z siłą czarnych jeźdźców krzyczących "Adsumus!".

Co mamy w "Charakterniku"? Mamy panów Myszkowskiego, Szczurowickiego i Żytowickiego, a każdy z nich inny. Pierwszy raczej nie rzuca słów na wiatr, drugi sprawia wrażenie jakby nadrabiał zaległości tego pierwszego, dodając od siebie sporo sarkazmu, trzeci to typowy gruby szlachcic pełen odwagi, miłości do Boga, a jednocześnie najbardziej niestały z bohaterów, miotający się ciągle między "nie" a "tak". Problem imć Żytowieckiego polega na tym, iż raz dołączywszy do kompanii panów Myszkowskiego i Szczurowickiego, nie może się od niej odłączyć - przeszkadza mu w tym złośliwy los zsyłający objawienia przeróżnej maści (od wisielca, przez anioła, po Matkę Boską we własne osobie - cokolwiek mniej skromnej niż ta znana chociażby z Lourdes). Mamy też ociupinkę śmierci, sporo dobrej stylizacji językowej, dwie chętne dzierlatki (nie mylić z ptakiem) i... to by było na tyle.

Piekara chyba zapomniał, że dobra książka fantasy to taka, gdzie się dużo dzieje, a w "Charakterniku" dzieje się może nie mało, ale w żadnym wypadku nie tak dużo, jak by się chciało - pozostaje niedosyt. Mało jest zwrotów akcji (są jakieś w ogóle?), wszystko jest opowiedziane powoli, z punktu A do punktu B bez przeszkód i zawirowań, bez dodatkowych postaci, które podróż przez kolejne stronice książki umilą i uczynią bardziej nieprzewidywalną.

Who is who i o co w ogóle chodzi dowiadujemy się oczywiście pod koniec przygody. I przyznać trzeba, że jest to dla Piekary już typowe - oj, nie lubi on Jezuska i Pani Bozi, nie lubi :).

Nawiązując do słów Jacka Komudy: "Gdybym żył w tamtych czasach, sam zaciągnąłbym się do kompanii charakternika Myszkowskiego". No cóż... Myszkowski miał te zalety, że był cichy, niegłupi i potrafił dać w mordę nieprzyjacielowi, ale jego wielką wadą był pan Szczurowicki, który niczym pies plątał się ciągle przy swym panu i ujadał nieznośnie. Kto lubi jamniki, może by wytrzymał. Ja bym nie zdzierżył.

Podsumowując: czytać czy nie czytać? Czytać, ale nie podniecać się przed tym przesadnie, bo można się niepotrzebnie rozczarować.


PS. Fabryka Słów standardowo okrasiła "Charakternika" taką okładką, że wstyd książkę postawić na półce. Panowie graficy, to, że jest kolorowo, aż w oczy szczypie, nie znaczy, że jest dobrze! Chyba już czas, aby Fabryka zaczęła wydawać fantasy w formie bardziej dojrzałej (patrz: "Diuna" wydawana przez Rebis, nowe wydania książek Jacka Dukaja).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2397
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: raubritter 16.02.2010 16:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Kiedy do książki "Płomień... | LordRuthven
Przeczytawszy tą książkę też odnoszę wrażenie, że jest po prostu za krótka i zbyt mało w niej niespodziewanych zwrotów akcji... choć i tak uważam ją za książkę dobrą.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: