Dodany: 26.03.2014 19:05|Autor: modem2

Książki i okolice> Książki w ogóle

Smutny los książek...


http://ksiazki.onet.pl/spadek-czytelnictwa-w-polsce-dlaczego-nie-czytamy/dmyrz
Wyświetleń: 10605
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 57
Użytkownik: fnord23 30.03.2014 01:36 napisał(a):
Odpowiedź na: http://ksiazki.onet.pl/sp... | modem2
Tak mi się skojarzyło ;)

"Trzydzieści pięć lat pracuję przy starym papierze i to jest moja love story. Trzydzieści pięć lat prasuję stary papier i książki, trzydzieści pięć lat tytłam się w literach, wskutek czego upodobniłem się do leksykonów, których przez ten czas sprasowałem pewnie ze trzydzieści kwintali (...). Tak oto w jeden miesiąc prasuję przeciętnie dwadzieścia kwintali książek, ale by nabrać sił do tej mej zbożnej pracy, w ciągu tych trzydziestu pięciu lat wypiłem tyle piwa, że z tego zleżakowanego trunku byłby pięćdziesięciometrowy basen pływacki, byłyby całe zestawy sadzów na wigilijne karpie. Tak oto wbrew własnej woli zmądrzałem i teraz stwierdzam, że mój mózg to sprasowane w hydraulicznej prasie myśli, paczki pomysłów, tajną skrytką Kopciuszka jest moja głowa, na której wygorzały włosy, i wiem, że jeszcze piękniejsze musiały być czasy, kiedy wszelka myśl zapisana była tylko w ludzkiej pamięci, wtedy, gdyby ktoś chciał sprasować książki, musiałby prasować ludzkie głowy, ale i to na nic by się zdało (...)".

Bohumil Hrabal, "Zbyt głośna samotność"
Użytkownik: Książeczka 82 03.04.2014 08:17 napisał(a):
Odpowiedź na: http://ksiazki.onet.pl/sp... | modem2
Jest to smutne co się dzieje z książkami, a przecież można powiedzieć ,że książki to świątynia wiedzy, która niestety jest wypierana przez inną "świątynię" czyli komputer.
Taki los czeka książki nie przez to, że społeczeństwo polskie nie chce czytać, ale przez to, że książki są wypierane przez E-BOOKI, przez możliwość wydrukowania sobie książki w PDF-ie i całe mnóstwo innych bzdur.
Powoli stajemy się społeczeństwem analfabetów.
Ja uwielbiam książki i nigdy jej nie zamienię na nic innego.
Użytkownik: Jose 03.04.2014 08:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest to smutne co się dzi... | Książeczka 82
Nie rozumiem.
Czy jeżeli czytam e-booki albo drukuję sobie książki w PDF-ie to znaczy, że stanę się analfabetą? Kiedy tylko mogę wybieram fizyczne wydania, ale jeżeli mam wybierać między nie czytaniem a czytaniem w wersji cyfrowej, to wybieram to drugie.
Zrozumiałbym argument, że psuję rynek, ale że stanę się analfabetą?
Użytkownik: Eida 03.04.2014 09:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Jest to smutne co się dzi... | Książeczka 82
Nie rozumiem takiego podejścia. Przecież książki nie są wypierane przez ebooki. Ebook to inna forma książki - treść książki jest identyczna niezależnie od tego, czy czytam ją na czytniku, telefonie, w tradycyjnej formie, czy jeszcze na innym urządzeniu. Co to ma wspólnego z analfabetyzmem?

Mnie najbardziej smuci sama końcówka artykułu: "Dlaczego niesprzedanych egzemplarzy nie można oddać bibliotece czy fundacji? (...) Dla wydawcy biblioteka to klient jak każdy inny. Dlaczego oddawać mu coś za darmo?"

Czyli lepiej oddać na przemiał, niż przekazać bibliotece :(
Użytkownik: agatatera 03.04.2014 10:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie rozumiem takiego pode... | Eida
Tak, lepiej, bo od darowizn płaci się niezłe podatki :>
Użytkownik: Eida 03.04.2014 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, lepiej, bo od darowi... | agatatera
Wiem - kiedy czytałam artykuł przypomniała mi się ta słynna historia piekarza sprzed lat...
Mówiąc, że to smutne, mam na myśli szerszą perspektywę (czyt.: w jakim kraju/świecie my żyjemy!)
Użytkownik: Rbit 03.04.2014 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem - kiedy czytałam art... | Eida
Tego piekarza, który mając sklep otwarty od 6 rano, pierwszą sprzedaż pieczywa ewidencjonował na kasie fiskalnej o 10? Który swoje oszustwa zakrywał medialnie krzykiem o darowiznach, które miały w jego sprawie marginalne finansowo znaczenie? Myślę że to zły przykład.

Wszystko można prawidłowo zorganizować. Wydawnictwo zamiast darować mogłoby sprzedawać książki po promocyjnej cenie np. 1 zł. Należy się jednak zastanowić, czy biblioteki, a właściwie ich czytelnicy, byłyby zainteresowane lekturami które przez lata nie znalazły nabywców, nawet na stoiskach z tanią książką. Na dodatek może dojść do tego, że aby zwolnić miejsce na półkach, czy w magazynie dla tych nieczytanych nowości, brakuje się (niszczy lub "uwalnia") będącą w dobrym stanie i czytaną klasykę (obserwuję takie zjawisko w mojej bibliotece powiatowej).
Użytkownik: Eida 03.04.2014 13:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Tego piekarza, który mają... | Rbit
A widzisz, dokładnych kulisów tej historii o piekarzu nie znałam, bo nie zagłębiałam się w szczegóły. Pamiętam ją tylko z doniesień medialnych. Dzięki za info.

"Należy się jednak zastanowić, czy biblioteki, a właściwie ich czytelnicy, byłyby zainteresowane lekturami które przez lata nie znalazły nabywców..."
To jest ciekawe pytanie. Może być przecież też tak, że książki nie dotarły do nabywców np. w wyniku słabych nakładów na reklamę.
W artykule, który zapoczątkował tę dyskusję, pada przykład Stanisława Kopera, którego książki początkowo zalegały na półkach, a obecnie cieszą się dużą popularnością. Wiem też, że podobnie było z "Pawiem królowej" Doroty Masłowskiej. Kiedyś w Trójce słuchałam rozmowy z wydawcą, który opowiadał, że część nakładu została wykorzystana do... wygłuszania ścian jakiegoś studia nagraniowego. Więc tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo.
Użytkownik: Frider 03.04.2014 09:04 napisał(a):
Odpowiedź na: http://ksiazki.onet.pl/sp... | modem2
Nie uważam, że los książek jest smutny, czy też, że przytoczony artykuł mówi o czymś złym. Oczywiste jest, że przed laty czytelnictwo książek było większe, ale wynikało to z jednego, głównego powodu- dostępność innych rozrywek była mniejsza. Jeszcze ze 30 lat temu nie istniał komputer, w telewizji były dwa programy na krzyż, z czego jeden przez kilka godzin dziennie, kino było rzadkim luksusem w dużych miastach ( w małych miastach i wsiach funkcjonowało kino obwoźne na wielkich płachtach materiału). To wcale nie jest taka odległa przeszłość. Postęp technologiczny ( a co za tym idzie dostępność do rozrywek) jest olbrzymi, biorąc pod uwagę nikłość czasu w którym wystąpił. I tutaj nasuwa się uwaga- pomimo tak zróżnicowanej, bogatej konkurencji książki wychodzą obronną ręką z tej bitwy. Wciąż stanowią jedną z najczęściej wybieranych rozrywek i ich rynek jest stabilnym, pewnym punktem sprzedaży. 30 lat temu pod choinką żelaznym punktem była książka ( bo co można było innego kupić- ewentualnie jeszcze „adidasy podhale”), obecnie pod choinką można znaleźć przeróżne inne rzeczy, ale z reguły między innymi także książkę. Księgarni w budynkach jest chyba nieco mniej (wydaje mi się, że najwięcej było ich w latach 90-tych), ale dostępność książek przez internet, ilość księgarni i komisów książkowych w sieci jest przeogromna. Bardzo ważnym elementem zdobywania książek stała się sprzedaż używanych książek- teraz bardzo często szukamy książek odsprzedawanych, za które płacimy ułamek ceny książki nowej. Przed erą internetu taki handel praktycznie nie istniał, poza kiermaszami książek.
Następna sprawa to los niesprzedanych książek. Z artykułu możemy się dowiedzieć, że książki takie zostają pocięte, zbelowane i trafiają do papierni. Czyli w domyśle, kiedyś zostają zamienione na inne książki. To nic złego ani smutnego, po prostu książki, które się nie sprawdziły dadzą szansę na zaistnienie innym książkom, być może bardziej wartościowym dla czytelników. Zwykłe prawo rynku- mniej pożądane zostaje wyparte przez nowe, może wartościowsze, a może po prostu bardziej modne. Autor ubolewa, że książki nie sprzedane nie trafiają do np. bibliotek czy fundacji. A mi się wydaje, że może to i dobrze, bo w innym przypadku biblioteki zostałyby maksymalnie zapchane książkami, które dla nikogo nie stanowiłyby pokusy i latami zalegałyby na półkach zabierając miejsce. Po co? Tytuły rzadsze, ale komuś potrzebne, z reguły są możliwe do zdobycia dzięki sieci internetowej.
I na koniec jeszcze jedna optymistyczna uwaga- pod artykułem jest link do następnego artykułu:
http://ksiazki.onet.pl/wiadomosci/pojedynek-tradycyjne-ksiazki-czy-ebooki/19dd8
Nie chodzi mi tutaj o wspomniany pojedynek tradycji z e-papierem, ale o stwierdzenie, że książki wciąż wybiera 62% młodzieży (spośród ankietowanych), Książki z miażdżącą przewagą wyprzedziły w rankingu najbardziej pożądane materialne dobra kultury: filmy (48%), gazety i magazyny (47%), płyty CD (32%) oraz gry wideo (31%). I to jest po prostu fenomenalne, epickie i legendarne: książki, stare dobre książki, „kasują” bez problemu takich mocarzy jak gry komputerowe, czy filmy 3D. Warto także zwrócić uwagę na wysoką pozycję czasopism. To wszystko świadczy o tym, że póki my żyjemy...
Użytkownik: Panterka 11.04.2014 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie uważam, że los książe... | Frider
Podać książkę temu panu! ;-)
Dokładnie to chciałam napisać - książka zmielona nie oznacza, że to okrucieństwo i że społeczeństwo nie czyta.
Społeczeństwo nie kupuje. Bo drogo. Bo wolą wersję elektroniczną albo skorzystają z biblioteki. Przyznam, że ja kupuję rzadko i to właśnie głównie na wyprzedażach czy buszując w takich koszach z tanią książką.
Nie chcę kupować czegoś, co przeczytam raz i wystarczy - czyli znakomitą większość literatury pięknej. Kupuję pozycje naukowe lub popularno-naukowe, do których zaglądam często i z upodobaniem.
Literatura piękna sama do mnie przychodzi - mam do tego biblioteki, tzw. "strefy wolnej książki" (zostawiasz książkę - bierzesz książkę), kiermasze, gdzie wymieniam książkę za książkę czy też książki wycofane z biblioteki (ostatnio trafiłam trzy z serii ceramowskiej mmmm). Mimo tego, że nie kupuję, książki czekają na swoją kolej latami (i nie dlatego, że czytam mało) i żadna statystyka nie przekona mnie, że czytam mniej niż 3 książki rocznie!
Użytkownik: Frider 11.04.2014 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Podać książkę temu panu! ... | Panterka
Książka za zdrowie tej pani! ;-)
Użytkownik: Książeczka 82 03.04.2014 10:36 napisał(a):
Odpowiedź na: http://ksiazki.onet.pl/sp... | modem2
Oczywiście, że ma, bo jeśli dla własnej wygody będziemy wybierać e-booka to w końcu zapomnimy jak się czyta i po co są książki.
Technika i wygoda idzie do przodu w zatrważającym tempie. Nie ma nic lepszego jak wieczór z dobrą i interesującą książką na kolanach i nie mam na myśli tekstu wydrukowanego z komputera, czy płyty włożonej do odtwarzacza.
Drugą rzeczą jest to, że ceny książek są koszmarnie wysokie i może też dlatego tak chętnie sięgamy po tańszą wersję książki, czyli tekst z pdf-u.
Użytkownik: ka.ja 03.04.2014 10:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że ma, bo jeś... | Książeczka 82
Chyba mylisz e-booki z audiobookami. E-booki się normalnie czyta, tyle że nie z papieru, a z ekranu - te same litery na takim samym tle. Potrzebna jest do tego ta sama umiejętność, jak do czytania papierowej książki - nic więcej i nic mniej.
Użytkownik: Paulina* 03.04.2014 12:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba mylisz e-booki z au... | ka.ja
Zdarza się ;). Ja np. kompletnie się nie znam na urządzeniach mobilnych, chociaż nie mam jeszcze trzydziestki.
Użytkownik: ka.ja 03.04.2014 13:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdarza się ;). Ja np. kom... | Paulina*
Wystarczy zapytać.

Czytnik to urządzenie specjalnie przeznaczone do czytania książek, często ma możliwość łaczenia się z internetem, ale w bardzo ograniczony sposób, więc nie jest rodzajem przenośnego komputera. Zazwyczaj czytniki korzystają z technologii, która pozwala upodobnić ekran do papieru - nie świecą własnym światłem, wzrok nie męczy się bardziej niż przy zwykłej książce. Książki w wersji elektronicznej do czytania z ekranu czytnika to e-booki. PDF to jeden z formatów pliku nadającego się do odtworzenia czytnikiem, ale mało wygodny w obsłudze, czasem odporny na próby powiększania lub zmniejszania czcionki. Książki elektroniczne można odtwarzać także przy pomocy telefonu, tabletu albo komputera. Treść nie ulega żadnej zmianie, nie jest ani uproszczona, ani okrojona. Zauważyłam, że starsze osoby bardzo chętnie korzystają z czytników, ponieważ możliwość powiększania czcionki bardzo ułatwia czytanie, kiedy wzrok słabnie; dziewięćdziesięcioletnia mama mojej koleżanki nachwalić się go nie może.

Audiobooki to książki czytane przez lektora. Z mojego punktu widzenia zapoznawanie się z lekturą w ten sposób jest znacznie trudniejsze niż samodzielne czytanie. Zbyt łatwo się rozpraszam, tracę wątek, szybciej się męczę, wcale więc nie powiedziałabym, że zamiana książek na nagrania to takie lenistwo i ułatwianie sobie życia.
Użytkownik: Paulina* 03.04.2014 14:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Wystarczy zapytać. Cz... | ka.ja
Miałam na myśli urządzenia z ostatnich 10 lat - i-phony, i-pody, i-pady, bluetoothy...
Użytkownik: agatatera 03.04.2014 10:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że ma, bo jeś... | Książeczka 82
Książka nie równa się treść, książka równa się forma? Ty tak na poważnie, czy trollujesz? :>
Użytkownik: Książeczka 82 03.04.2014 15:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka nie równa się tre... | agatatera
A czymże jest książka? Czy tylko terścią? Ja jednak sądzę, że na książkę składa się papier, okładka itp:
E-book, audiobook to nie książki, to tylko treść książki zapisana w formie elektronicznej, lub mówionej.
Może to i ułatwia, ale niebezpiecznie zagraża tradycyjnej książce.
Użytkownik: ka.ja 03.04.2014 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: A czymże jest książka? Cz... | Książeczka 82
Rozumując w ten sposób, można zacząć żałować, że druk zamordował piękne manuskrypty i że od kiedy książki wychodzą masowo, czytanie to już nie jest to samo, co przyjemność obcowania z przepisanym ręcznie i ręcznie ozdobionym tekstem.
Książka to jest treść. To jest zawartość. To jest myśl, wątek, język, struktura. Współczesny czytnik nie sprawdzi się tylko w przypadku albumów ze zdjęciami, cała reszta literatury może spokojnie korzystać z formy elektronicznej. Można się opierać postępowi, obrażać na niego i perorować nad czarem zapachu zakurzonych, welinowych okładek, ale dla mnie wybór jest prosty - mogę czytać tyle, ile udźwignę w walizce, czyli 10 razy mniej niż zazwyczaj czytam, albo zaufać technologii i przekonać się, że różnicy nie ma. Swoją drogą - żeby osądzać książki elektroniczne, należałoby się uprzednio z nimi zapoznać, przeczytać coś z ekranu i samodzielnie sprawdzić, czy wrażenia są gorszej jakości.
Użytkownik: agatatera 03.04.2014 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumując w ten sposób, m... | ka.ja
Hahahaha, to samo chciałam napisać, że może popłaczmy sobie nad skórą, papirusem, glinianymi tabliczkami... ;)

A tak na serio - jak dla mnie typowe trollowanie i "wkręcanie" innych, więc na tym skończę dyskusję.
Użytkownik: Rumpleteazer 03.04.2014 17:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumując w ten sposób, m... | ka.ja
Ja jak wyjeżdzam na wakację albo na jakiś wyjazd(rozumiem ze po to ta walizka) to nie zabieram w ogóle ksiażek,no moze jedną ale najczęściej i tak lezy plackiem. Dziwi mnie ta potrzeba brania 40 książek na urlop i twierdzenie ,ze teraz mam czytnik to moge wziąść nawet 150 i nie muszę dzwigać".
Czytałam i na tablecie i na czytniku i w obu przypadkach męczy mi sie wzrok.Czcionka jest nadal za mała (jesli chce ja zostawic oryginalną)ale jak powiekszam to cala kartka nie miesci mi sie na ekranie a to mnie wkurza. Zreszta to nie jest to samo,ksiażka to ksiażka ,ale jezeli sie czyta hurtowo,byle co , jaies czytadła na które szkoda pieniedzy to okej,ale nie wyobrazam sobie czytac nedzników ,żródła czy gre w klasy na czytniku ,to profanacja.

Po drugie są osoby (tak jak ja) które nie potrafią czytac w miejscach publicznych -na ulicy,w tranwajach,pociagach czy gdziekolwiek- wiec taki czytnik wielu ludziom to wsio ryba ,bo do domu niepotrzebny
Użytkownik: ka.ja 03.04.2014 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jak wyjeżdzam na wakac... | Rumpleteazer
Trochę wyżej pisałam, że w Polsce bywam bardzo rzadko, mieszkam za granicą i nie mam dostępu do polskich bibliotek czy księgarni (czasem w spożywczym można kupić jakieś bestsellery, Graye czy coś w tym stylu, ale to żadna pociecha).

Jak to Ci się kartka nie mieści? Czytnik dopasowuje tekst do ekranu. Chyba, że korzystasz z plików pdf pochodzących ze skanera, to wtedy faktycznie. Książki legalne, kupowane u źródła są przygotowane tak, żeby dało się powiększać tekst aż do naprawdę wielkich wołów.

Z przyjemnością poprofanuję sobie literaturę dziś wieczorem. Może "W strone Swanna"? To dobre do profanacji.
Użytkownik: Eida 03.04.2014 20:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jak wyjeżdzam na wakac... | Rumpleteazer
"ale jezeli sie czyta hurtowo,byle co , jaies czytadła na które szkoda pieniedzy to okej"

Nie rozumiem, dlaczego zakładasz, że jak ktoś czyta dużo, to na pewno musi to być byle co. Zajrzyj sobie kiedyś do zestawień miesięcznych co niektórych biblionetkowiczów, albo wspomnień z miesiąca na forum, a przekonasz się, że da się czytać duże ilości książek i niekoniecznie muszą to być romansidła i pseudoporadniki.
Użytkownik: zapominajka* 03.04.2014 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jak wyjeżdzam na wakac... | Rumpleteazer
"Nędzników" przeczytałam właśnie na czytniku, i niezmiennie jestem nimi oczarowana. Choć faktem jest, że w autobusie się za nich nie brałam ;) to jednak na czytanie książki papierowej bym się nie zdecydowała ze względu na ograniczoną możliwość odwiedzenia biblioteki. Wypożyczenie czterech tomów nie wchodziło w grę, a pożyczanie po jednym, czy dwóch tomach groziło zbyt dużym odstępem czasowym i niemożnością powrotu do poprzednich tomów.

Nie mówię NIE książkom papierowym, ale krytykowanie czytnika z powodu braku kartek jest dla mnie niezrozumiałe. Czasem technika działa jednak na naszą korzyść;)
Użytkownik: Suara 10.04.2014 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumując w ten sposób, m... | ka.ja
Otóz to, zgadzam się w 100%. Książki to treść...
Forma ma drugorzędne znaczenie, choć ja nie znoszę audiobook'ów ( czy jak się to tam pisze)bo zbyt szybko sie dekoncentruję.
Użytkownik: imogena 11.04.2014 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóz to, zgadzam się w 10... | Suara
Co do audiobooków, to akurat przypadek szczególny, bo tu forma może mocno wpływać na odbiór treści. Aktor / lektor swoją interpretacją może wiele namieszać. Ciekawostka: słyszałam, że niewidomi zdecydowanie wolą słuchać książek czytanych nie przez aktorów, a przez "zwyczajnych" lektorów, właśnie z powyższych względów.

(A napisałaś prawie dobrze - tylko apostrof tym audiobookom niepotrzebny) :)
Użytkownik: Panterka 11.04.2014 17:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozumując w ten sposób, m... | ka.ja
W pewnym stopniu zgadzam się z Książeczką. Książka - to również okładka, papier, czcionka. Jednak rozgraniczam książkę tradycyjną od elektronicznej - to są dwa różne światy, a do tego z tego elektronicznego świata korzystam bardzo sporadycznie i z lekką niechęcią (uraz do pdfów).
Ale tradycyjnie wydana książka musi uwzględniać również gusta estetyczne czytelnika. Nie byłam nigdy w stanie przeczytać książki z serii KIK - odpychała mnie okładka. Nie przeczytałam również własnego egzemplarza "Dziwnych losów Jane Eyre", gdyż była to książka klejona, która rozpadła się na pojedyncze kartki przy pierwszym otwarciu...
A do wersji elektronicznej kusi mnie opcja, o której pisała Ka.ja - mogę zabrać stos książek na wakacje w czymś wielkości smartfona. Oraz fakt, że mogę powiększać czcionkę, bo ślepa się robię...
Reasumując - obie formy są atrakcyjne i raczej nie zauważyłam, żeby przeszkadzały sobie nawzajem.
Użytkownik: Pingwinek 11.06.2017 00:15 napisał(a):
Odpowiedź na: W pewnym stopniu zgadzam ... | Panterka
A ja mam ogromny sentyment do okropnie klejonych lektur z opracowaniem (marnym, nie ukrywam!) z Zielonej Sowy. To moje pierwsze książki kupowane za własne pieniądze, na początku liceum. Z niektórych kartki sypią się dosłownie jedna za drugą. Pewnie, dziś zainwestowałabym w porządne egzemplarze, ale stało się inaczej. Nawet mojej ukochanej "Lalki" nie wyobrażam sobie czytać w innym wydaniu <3
Jeżeli chodzi o zabieranie książek na wakacje - obawiam się, znając siebie, że w wersji elektronicznej ostatecznie nie przeczytałabym nic... Teraz właściwie nigdzie nie podróżuję, lecz w przeszłości zazwyczaj pakowałam do walizki kilka/kilkanaście tytułów (choćby kosztem części ubrań czy kosmetyków). Nie zdarzyło się, bym przeczytała je wszystkie, jednak bardzo lubię mieć wybór :-) (to tak jak w domu - kilkaset nówek na półkach "do przeczytania" i, chociaż czuję się "nieco" przytłoczona, radość z selekcji ^^). Nawet na trwającą zaledwie tydzień i wyjątkowo intensywną pielgrzymkę do Ziemi Świętej przed paru laty zabrałam chyba z 10 sztuk (i pochłonęłam, głównie do poduszki, ponad połowę!) :D
Użytkownik: Pingwinek 11.06.2017 00:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A czymże jest książka? Cz... | Książeczka 82
Dla mnie też książka to nie sama treść ale i forma. Zwłaszcza gdy jest moją własnością... Najczęściej to swoje książki zapamiętuję najlepiej, z bibliotecznymi bywa różnie, a e-booki (po które sięgam rzadko - jak już nie mam innego wyboru... zresztą i tak zwykle drukuję i daję do zbindowania, by umieścić na półce) potrafią zupełnie ulecieć z pamięci. Audiobooka nie miałam jeszcze w ręku (i oby tak pozostało - odczytywanie tekstu przez osobę trzecią zbyt kojarzy mi się z widowiskiem teatralnym - też sztuka, ale to już jednak inny utwór, bo w moją relację z autorem wpycha się jeszcze ktoś). Staram się nie myśleć kategoriami "liczy się tylko książka tradycyjna" ani nie dzielić/oceniać/stygmatyzować żadnej grupy czytelników, jestem również w stanie uwierzyć w to, że książki inne niż papierowe pełnią ważną funkcję, aczkolwiek dla mnie to absolutna ostateczność.
Użytkownik: Eida 03.04.2014 11:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, że ma, bo jeś... | Książeczka 82
;-D Czy naprawdę myślisz że litery na czytniku wyglądają inaczej niż te w książce? I że czyta się je w inny sposób?
Ebooki czyta się na czytniku (względnie tablecie, choć dla mnie to mniej wygodna opcja), a nie drukuje się ich z komputera. W przeważającej większości nie są to również PDF-y. Natomiast płyta włożona do odtwarzacza to audiobook, a nie ebook. Audiobooków się słucha, a ebooki się czyta.
Uwielbiam wypowiedzi w stylu "nie znam się, ale się wypowiem".
Użytkownik: marylka84 03.04.2014 11:38 napisał(a):
Odpowiedź na: ;-D Czy naprawdę myślisz ... | Eida
Książka to jednak książka. Chyba jestem staroświecki ale jednak żadne e-booki ani audiobooki za mną nie przemawiają. W moim dzieciństwie nie było ani internetu ani komputerów praktycznie a wieczorami czytało się książki.
Użytkownik: Eida 03.04.2014 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka to jednak książka... | marylka84
Tylko że czytania książki elektronicznej na czytniku nijak nie da się porównać z czytaniem z komputera.
Choć jestem w stanie zrozumieć osobiste preferencje i sentyment do tradycyjnych, papierowych książek. Ale twierdzenie, że czytanie ebooków spowoduje, że zapomnę jak i po co się czyta, że doprowadzi do analfabetyzmu (wcześniejsza wypowiedź Książeczki82) uważam za kuriozalne.
Użytkownik: zapominajka* 03.04.2014 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko że czytania książki... | Eida
A ja naiwna myślałam, że czytnik jest dla mnie wybawieniem:) Ilość książek przeczytanych dzięki czytnikowi wzrosła trzykrotnie w związku z tym, że mam natychmiastowy dostęp do niemal każdego tytułu bez wychodzenia z domu. Wcześniej "ograniczałam się" do korzystania z bibliotek, ale ze względu na godziny pracy nie byłam tam tak częstym gościem jak bym chciała, natomiast kupno własnych egzemplarzy nie wchodziło (i nadal nie wchodzi) w grę z powodu absolutnego braku miejsca. Rozumiem, że w tym momencie czytnik powinnam wyrzucić i wrócić do błogiego nicnieczytania ;)

Dodam jeszcze, że należę do tej grupy osób, które wszelkie nowinki techniczne obchodzą szerokim łukiem, a czytnik dostałam w prezencie od męża, ponieważ ostrzył sobie ząbki na kilka publikacji niedostępnych w bibliotece (o braku możliwości zakupu już pisałam) i baaardzo się zdziwił gdy się okazało, że jeśli chce coś przeczytać musi zaopatrzyć się we własny sprzęt:)
Użytkownik: Eida 03.04.2014 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja naiwna myślałam, że ... | zapominajka*
"A ja naiwna myślałam, że czytnik jest dla mnie wybawieniem:) Ilość książek przeczytanych dzięki czytnikowi wzrosła trzykrotnie w związku z tym, że mam natychmiastowy dostęp do niemal każdego tytułu bez wychodzenia z domu. "

U mnie jest podobnie. Dzięki temu, że czytnik mam zawsze w torebce mogę wykorzystać na czytanie każdą wolną minutę. Chociażby wczoraj - stojąc w bardzo długiej kolejce do kasy w supermarkecie ;-)
Mój czytnik to też prezent od mojej Drugiej Połówki - podarował mi go, by zatrzymać lawinowe tempo w jakim w naszym mieszkaniu pojawiały się nowe książki (nie do końca to się udało, bo nadal nie wszystko się u was w tej formie wydaje, poza tym, są jeszcze spotkania biblionetkowe, ale połowiczny sukces jest ;-)).
Użytkownik: Rumpleteazer 03.04.2014 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: "A ja naiwna myślałam, że... | Eida
Moja Drug Połówka tez mi dała taki czytnik (na szczescie nie kupił,wygrał dla mnie)ale na szczescie obydwoje z niego korzystamy i nie lezy odłogiem :)

Własnie o to chodzi, w moim przypadku (podkreslam w moim) takie czytanie byle gdzie w supermarkecie, w poczekalni u lekarza, w ubikacji u lekarza ,w tranwaju,autobusie , w swojej ubikacji czy w kolejce na poczcie czy czekajac az sie ugotuja woda na herbate itp. blablabla nie ma sensu i takie czytanie hurtowo aby"zaliczyc" w przypadkowych miejscach to nie dla mnie (i dla wielu ludzi).
Mówie tak ,bo ktokolwiek mi wykłada zalety czytnika mówi to co Ty. "Zawsze mam przy sobie w torebce i moge czytac w kazdej chwili"
Ja to rozumiem -posciagać sobie 200 ksiażek w róznych formatach(mam nadzieje ,ze sciagałąs te trzykroc książek legalnie,za pieniadze ;P a nie z neta za darmola ) i czytac czytac ,czytac .... by miec z głowy jako przeczytane.Ale nie wszyscy tak lubią .Jak tkos lubi takie czytadła to moze tak ,ale lepsza literatura wymaga skupienia wiec nie wyobrazam sobie czytania w supermarkecie.Ale to tylko moje zdanie.Bo nie chodzi o to zeby przeczytac duzo ,zbierac skupiska ksiązke czy to na pólkach czy to na czytnikach- tylko cos z nich wynieść.
Użytkownik: Eida 03.04.2014 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja Drug Połówka tez mi ... | Rumpleteazer
Zgadzam się - czytanie to nie wyścigi i nie powinno się iść w ilość, tylko w jakość. Pewnie że np. rozprawy filozoficzne nie są najlepszą lekturą do trzęsącego się autobusu, czy poczekalni u fryzjera, ale powieść, czy książka popularnonaukowa już prędzej. To też jest zaleta czytnika, o której wspomniała już tutaj chyba Kaja, że zawsze masz ze sobą nie jedna książkę, a całą biblioteczkę książek i możesz czytać akurat to, na co masz w danej chwili ochotę.
A ja bardzo nie lubię marnować czasu w kolejkach, poczekalniach, itd. i wolę sobie przez ten czas poczytać coś sensownego, niż tak po prostu siedzieć, czy wertować głupie magazyny.
Użytkownik: zapominajka* 03.04.2014 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja Drug Połówka tez mi ... | Rumpleteazer
U mnie jest ten problem, że jedyny czas jaki mam na czytanie to właśnie w czasie drogi do pracy w środkach komunikacji miejskiej. No i czasem kilka minut wyrwanych wieczorem przed snem. Ze względu na ten brak czasu wybieram jakość, nie ilość, ale to czy będzie to czytane z czytnika, czy też będę w tym czasie obcować z książką nie ma dla mnie żadnego znaczenia, wrażenia co do treści nie zmieniają się.

A ponieważ nie mam aż tyle pieniędzy, ani nie lubię kolekcjonować tytułów dla samej satysfakcji ich posiadania, na czytniku trzymam tylko te książki, które w danym momencie mnie interesują.

Użytkownik: aleutka 11.04.2014 19:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Moja Drug Połówka tez mi ... | Rumpleteazer
Och rozmarzylam sie. Dla mnie mozliwosc czytania przez godzine jednym ciagiem jest na razie nieosiagalnym luksusem. Czytam po kawalku, z doskoku, gdzie moge. Wbrew pozorom mozna sie wtedy skoncentrowac i duzo zapamietac. Nie ma to nic wspolnego z czytaniem hurtowym lub zaliczaniem. To znowu jakis taki wariant dyskusji na temat ze nie da sie czytac szybko i uwaznie, ze jak ktos czyta duzo i szybko to znaczy ze zalicza na akord i na pewno nic nie zapamietuje i tylko o wyscig mu chodzi. Ze naprawde to mozna tylko panie dzieju sie delektowac powolutku. Ze tylko wtedy cos sie wyniesie. Ze tylko - nie wiem - czytanie z nabozenstwem w fotelu, ktory gwarantuje skupienie sie liczy i jest wartosciowe, a kazdy kto czyta w kolejce do kasy czyta tylko po to byc miec ksazke z glowy przeczytana. Na szczescie tak nie jest, a to podejscie jest dla mnie jakies takie protekcjonalne.
Użytkownik: lady P. 03.04.2014 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka to jednak książka... | marylka84
Ja też jestem staroświecka i zupełnie nie mam cierpliwości do elektroniki. Wystarczy, ze od czasu do czasu psuje mi się komputer lub komórka. A jakby tak zepsuł się czytnik?? Np. na 10 stron przed końcem pasjonującego kryminału? ;)
Użytkownik: agatatera 03.04.2014 12:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też jestem staroświeck... | lady P.
Mam czytnik 3 lata i ani razu nie miałam z nim nawet chwilowego problemu. Żeby inne urządzenia tak funkcjonowały, to byłabym przeszczęśliwa. W ogóle nie odczuwam, że to niby elektronika... :D
Użytkownik: lady P. 03.04.2014 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam czytnik 3 lata i ani ... | agatatera
"Żeby inne urządzenia tak funkcjonowały, to byłabym przeszczęśliwa."

O, dokładnie tak! Tzn. o trwałości czytników niewiele wiem, ale np. w komputerze twardy dysk padł mi po pół roku, mp3 i komórka zepsuły się tuż po gwarancji, a o drukarce to już w ogóle nie będę wspominać. ;)
Użytkownik: Eida 03.04.2014 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam czytnik 3 lata i ani ... | agatatera
Dokładnie. Z takim nastawieniem wypadałoby niczego nowego nie kupować, bo przecież każda rzecz może się zepsuć - i co wtedy? ;-)
Użytkownik: lady P. 03.04.2014 13:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Dokładnie. Z takim nastaw... | Eida
To nie tak. Komórki nie da się zastąpić telefonem na korbkę, bez komputera nie będę miała dostępu do Internetu i Biblionetki. A bez czytnika da się czytać. :)
Użytkownik: ka.ja 03.04.2014 14:11 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie tak. Komórki nie d... | lady P.
Owszem, ale jedynie pod warunkiem, że masz łatwy dostęp do polskich księgarni albo bibliotek. Jeżdżę do Polski raz, dwa razy w roku, a czytam co najmniej 100 książek rocznie - nie znam takiego atlety, który by udźwignął walizkę z taką ilością papieru. Przesyłka kosztowałaby mnie majątek. Bez czytnika da się żyć, ale smutne byłoby to życie, dokładnie tak smutne, jak życie bez książek.

W przypadku bardzo grubych książek też nie ma to jak czytnik. Spróbuj zabrać na spacer 800 stron antologii reportażu. A ja nosiłam, i to oba tomy, w damskiej torebuni.
Użytkownik: lady P. 04.04.2014 09:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem, ale jedynie pod w... | ka.ja
Jasne! Jeśli byłabym na Twoim miejscu, to też szybko zaopatrzyłabym się w czytnik. Nie twierdziłam bynajmniej, że czytnik nigdy i nikomu się nie przydaje. ;)
Użytkownik: Eida 03.04.2014 14:42 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie tak. Komórki nie d... | lady P.
Jasne. Bez odkurzacza też da się sprzątać, bez zmywarki - zmywać naczynia, bez samochodu - podróżować. Ale posiadanie tych rzeczy jest wygodną alternatywą. I z czytnikiem jest podobnie.
Użytkownik: lady P. 04.04.2014 09:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jasne. Bez odkurzacza też... | Eida
Ależ oczywiście, że czytnik może być udogodnieniem, wcale nie twierdzę, że jest inaczej. Ale nie dla wszystkich - wszystko zależy od indywidualnych potrzeb. Wypowiadałam się wyłącznie w swoim imieniu, czyli z perspektywy osoby, która ma dostęp do przyzwoicie zaopatrzonej biblioteki, a na półkach wciąż miejsce na kolejne książki. No i mam też swoje małe dziwactwa: lubię wąchać książki (również w trakcie czytania), czuć papier pod palcami. ;) Dla mnie czytnik wcale nie byłby wygodną alternatywą.
Użytkownik: Eida 04.04.2014 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ oczywiście, że czytn... | lady P.
Wiem, że chodzi tutaj o osobiste preferencje i nikt nikogo siłą tutaj nie przekona. Nigdy nie miałam zamiaru na siłę przekonywać nikogo do czytników. Osobiście uważam, że czytanie samo w sobie jest wartościowe, niezależnie od tego, jaką formę się wybierze. Dlatego właśnie zabrałam głos w tym wątku - żeby skomentować wpis sugerujący, że czytanie ebooków prowadzi do analfabetyzmu, a potem już samo się potoczyło ;-) Generalnie uważam, że wszystkie dyskusje na temat wyższości książki nad czytnikiem (czy odwrotnie), są pozbawione sensu. Niech każdy czyta tak, jak mu wygodnie.

Odniosłam się do Twojej poprzedniej wypowiedzi: "Wystarczy, ze od czasu do czasu psuje mi się komputer lub komórka. A jakby tak zepsuł się czytnik?? Np. na 10 stron przed końcem pasjonującego kryminału?"

Zrozumiałam ją tak, że argumentem przeciwko kupieniu czytnika miałaby być obawa, że czytnik się może popsuć. Wydało mi się to po prostu dość mało racjonalne, bo świat w którym żyjemy jest wręcz naszpikowany elektroniką i tak naprawdę każda rzecz może się popsuć (zresztą, po co w ogóle nastawiać się negatywnie i od razu zakładać, że coś może pójść nie tak?), stąd moje odniesienie do tego odkurzacza, czy samochodu. Gdyby przed sięgnięciem po nowinki techniczne miał nas powstrzymywać strach przed awarią, to nie rozpowszechniałyby się przecież tak szybko. Ale być może źle Cię zrozumiałam.
Użytkownik: lady P. 04.04.2014 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiem, że chodzi tutaj o o... | Eida
To miał być tylko argument dodatkowy, który pewnie przestałby mieć jakiekolwiek znaczenie, gdybym tego czytnika rzeczywiście potrzebowała. :) W sensie: a po co mi potencjalnie awaryjny sprzęt, skoro mam pod ręką bezawaryjną książkę. ;)

A co do tego analfabetyzmu: wydaje mi się, że czytniki mogą wręcz mieć odwrotny wpływ niż sugeruje Książeczka82: dla wielu osób są tak wygodne w użyciu, że może chętniej i częściej sięgną po książkę.
Użytkownik: Pingwinek 11.06.2017 00:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ oczywiście, że czytn... | lady P.
Urocze dziwactwa ;-). Ja też uwielbiam zapach książek (tylko swoich!) i papier pod palcami. I nie wyobrażam sobie używania czytnika (choć, przyznaję, w życiu nie miałam z nim do czynienia), podobnie jak nie przyzwyczaiłam się do korzystania z odtwarzacza mp3, telefon komórkowy zaś posiadam bardzo (bardzo!) "tradycyjny", że tak powiem ;-). Ale jest chyba właśnie tak, jak piszesz: kwestia indywidualnych potrzeb. Wolałabym widywać w środkach komunikacji miejskiej więcej osób z normalnymi książkami (jednak nie narzekam, wciąż widuję sporo) niż z urządzeniami do czytania e-booków, tak jak i generalnie preferuję wizyty w domach z imponującymi biblioteczkami (sama do takiej zmierzam), staroświecka ze mnie pod tym względem istota... Lecz postęp techniczny wydaje się nieunikniony i skoro ma na celu pomoc pewnej grupie czytających - dlaczego nie?
Użytkownik: sikoreczka123 03.04.2014 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też jestem staroświeck... | lady P.
Kupując e-book z księgarni internetowej zawsze można go ściągnąć ponownie i doczytać na komputerze lub telefonie. Analogicznie książkę można gdzieś zgubić, zapomnieć jej zabrać np. na 10 stron przed końcem ;. Jak wiadomo wszystko ma swoje wady i zalety i każdy wybiera to co lubi.
Użytkownik: lady P. 03.04.2014 12:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Kupując e-book z księgarn... | sikoreczka123
O, dzięki, dobrze wiedzieć, bo może kiedyś będę chciała/musiała się unowocześnić. ;)
Użytkownik: Pingwinek 11.06.2017 20:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też jestem staroświeck... | lady P.
Książka tradycyjna też może, niestety, zawieść. Mnie podczas lektury "Kodu Leonarda da Vinci" (własny egzemplarz, prosto ze sklepu) w listopadzie'2012 przytrafiło się coś strasznego. Czytałam sobie miło, wciągnęłam się jak nic, w jeden wieczór poszło 200 stron i nagle - co? W środku mojej nowej książki brakuje 16 stron!!! Patrzę, oczom nie wierzę, no ale - nie ma. I tak szykowałam się już powoli do łazienki, bo robiłam się śpiąca, była 3.15 nad ranem, ale wkurzyłam się konkretnie. Ostatecznie dodrukowałam sobie ubytek, jednak nie obyło się bez nerwów.

(A tak na marginesie... Czasy czytanych po nocach książek, wróćcie!)
Użytkownik: Pingwinek 02.09.2018 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka tradycyjna też mo... | Pingwinek
(I znów czytam po nocach... Ale lepiej by było, gdyby dobra wyglądała jednak normalnie.)
Użytkownik: Pingwinek 06.04.2020 04:12 napisał(a):
Odpowiedź na: (I znów czytam po nocach.... | Pingwinek
Oczywiście "doba" - a nie "dobra". Chyba przez ten zaburzony rytm dobowy (ostatnio dzielnie walczę o poprawę, ta noc to tylko wyjątek :P) przepuszczam więcej błędziorów ;/
Użytkownik: agatatera 03.04.2014 12:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka to jednak książka... | marylka84
"W moim dzieciństwie nie było ani internetu ani komputerów praktycznie a wieczorami czytało się książki."

Ten argument mnie nie przekonuje. Jeżeli w dzieciństwie mym pranie robiłoby się w rzece, to co, nie przerzucę się na pralkę? Albo jak kiedyś słuchałam winyli, to nie zmienię formy, bo tak było w dzieciństwie?

Pewnie, to Twój wybór, ale czy spróbowałaś chociaż i zobaczyłaś, co to jest i jak się to "je"? :)
Użytkownik: koralinanna 03.04.2014 14:06 napisał(a):
Odpowiedź na: http://ksiazki.onet.pl/sp... | modem2
Ja myślę że przyczyną są ceny książek. Żeby kupić jedna książkę większość musi pracować od 4 do 8 godzin.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: