Dodany: 04.04.2009 00:52|Autor: net.a.a
Serce zachłanne na życie!
Gdzieś na dnie mojej szafy, razem ze sto lat temu pisanymi pamiętnikami, leży stary zeszyt - a w nim wiersze, skrupulatnie przepisywane z wypożyczanych z biblioteki tomików poezji. Wiersze są różne, ale najwięcej autorstwa Haliny Poświatowskiej. Nigdy nie miałam i nie mam żadnego z jej tomików na własność, nastolatką będąc nie miałam za co ich nabyć, a z wiekiem fascynacja poezją została wyparta przez prozę. To przepisywanie miało jednak w sobie jakąś szczególną magię i do teraz rozczula mnie widok tych starych zapisków...
"Opowieści dla przyjaciela" nie czytałam w tamtych czasach, a przecież wydana została po raz pierwszy tak dawno temu, jeszcze za życia poetki. Może nie było jej w mojej bibliotece, a może po prostu był to czas wierszy, może musiałam do niej dorosnąć.
9 maja 2009 roku Halina Poświatowska skończyłaby 74 lata. Mogła jeszcze żyć, tyle wspaniałych rzeczy mogła jeszcze dla nas napisać... los jednak zdecydował inaczej, a pod koniec życia Haśka (bo tak o niej mówiono) za namową matki postanowiła napisać tę autobiograficzną opowieść...
"Będę mówić, przyjacielu. Najchętniej milczałabym, ale milczenie nie jest żadnym rozwiązaniem, milczenie nie wyjaśnia nic. A ja usiłuję wciąż na nowo wyjaśnić sobie i tobie, że to, co uczyniłam, nie było zdradą. Nawet wtedy, gdy zapragnęłam umrzeć, nie popełniłam zdrady i nie zawiodłam twojej wiary we mnie. I dlatego, przyjacielu, przeciw twojemu milczeniu będę się bronić słowami. (...) Zdarzenia, o których chcę ci opowiedzieć, znasz równie dobrze jak ja, moje słowa mają być tylko drogowskazem, który powiedzie cię w znajomym kierunku. Daj rękę, pójdziemy wstecz po naszych wspólnych śladach, pozwól, że poprowadzę cię raz jeszcze"[1].
Początek historii, o dzieciństwie z chorobą czającą się ciągle obok, przepełniał mnie smutkiem i nostalgią. Początkowo niezdiagnozowana wada serca nie pozostawiała złudzeń. A cóż warte jest dzieciństwo, gdy nie wolno biegać i skakać, gdy z rówieśnikami nie można pójść do szkoły, gdy ograniczać trzeba nawet książki, bo serce za słabe jest, by zbyt mocno je ekscytować? Dzieciństwo i młodość Halinki upływały więc w czterech ścianach domu i bardzo często w szpitalach i sanatoriach. Słabe, wyrywające się z piersi serce szybko znalazło sprzymierzeńca w drugim sercu, równie słabym. Byli nieugięci, mimo że wszyscy byli przeciwni, a lekarze nie dawali szans na tę miłość. Czy już wiedzieli, jak niewiele mają czasu? Zaledwie dwa lata trwało małżeństwo. W wieku niespełna 21 lat Halina została wdową. Będzie cierpieć i życie po raz kolejny wyda jej się niesprawiedliwe, jednak ogromna determinacja nie pozwoli jej zamknąć drzwi przed miłością. I będzie jeszcze kochać, może nie tak, jak za pierwszym razem, ale miłość zawsze będzie jej przywracać wiarę.
"Odnaleźliśmy się w tym samym gorącym pragnieniu, aby odwrócić wytknięty bieg zdarzeń, aby zaprzeczyć światu, który skazał nas na chorobę i przedwczesną śmierć. Nie byliśmy już sam na sam z buntem, z cierpieniem, potęgowanym bolesną kontemplacją. W miłości mieliśmy znaleźć siłę, która wprawdzie nie powróciła nam zdrowia, ale uleczyła naszą chorą wiarę. Wierzyliśmy, że jeśli tylko zechcemy, potrafimy być zdrowi"[2].
Przywrócona do życia za sprawą operacji w Stanach Zjednoczonych, której przeprowadzenie samo w sobie było cudem, ale i efektem bezinteresownego zaangażowania wielu osób, postanawia nie tracić ani dnia. Powiem wam, zadziwiająca jest postawa tej dziewczyny, zadziwiająca jest walka o możliwość pozostania za granicą, walka o stypendium i determinacja w zdobywaniu wiedzy, a właściwie w dosłownym połykaniu jej pełnymi garściami. Zero ustępstw i brak kompromisów, i złość na wszystkich próbujących powstrzymać ją słowami, że jeszcze jest zbyt słaba, że dojście do pełni zdrowia wymaga czasu. Złość, która z czasem łagodnieje na rzecz spokojnego przekonywania.
"Przeszedłeś ze mną wszystkie szpitale. Opowiedziałam ci o moim bólu i o mojej nowo urodzonej nadziei. Jest jeszcze bardzo młoda. Twoje proroctwa przyjmuje ze sceptycznym uśmiechem. Miej dla niej wielką wyrozumiałość - żyje tak krótko. Nie żądaj, żeby była już rozsądna i już przewidująca. Nie każ jej się oglądać wstecz. Pozwól jej się rozglądać dokoła i pozwól jej wybiegać w przyszłość - pozwól jej biec. Powietrzem także można się upić. Ona jest pijana swobodnym, szerokim oddechem"[3].
~~~~~~
"Czym są pożegnania, przyjacielu? Jeszcze raz obejmuję spojrzeniem ściany, kolorowe kawałki płótna, wystające grzbiety książek na półce. Myślę poprzez narastający w uszach szum. Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc"[4].
Dziś już wiemy, że pamięć o Halinie Poświatowskiej nie odeszła razem z jej ciałem. I słowo daję, musiałaby mnie dopaść całkowita amnezja, żebym była w stanie zapomnieć! Zachwycona jestem tą opowieścią! Zachwycona stylem i budową zdań, które układają się tak często jak poezja. I z trudem udaje mi się powstrzymać, by nie potraktować tej notki jak starego zeszytu z wierszami i nie wpisać tu wszystkich fragmentów, które mnie zaczarowały. Opowieść wypełniona kolorowymi zakładkami zajmuje od dziś ważne miejsce na regale, takie na wyciągnięcie ręki, abym w dowolnej chwili mogła do niej wrócić.
---
[1] Halina Poświatowska, "Opowieść dla przyjaciela", Wydawnictwo Literackie, 2000, s. 7-8.
[2] Tamże, s. 115.
[3] Tamże, s. 147.
[4] Tamże, s. 123.
[tekst zamieściłam wcześniej na stronie mojego bloga]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.