Dodany: 01.04.2009 00:28|Autor: miłośniczka

Czytatnik: Te oraz inne szpargały

1 osoba poleca ten tekst.

Oszołomienia książką czynniki pierwsze


Rzadko, ale bywa jednak.

Sięgasz po książkę, rozsiadasz się wygodnie w fotelu i – odpływasz… Ale odpływasz z dziwną świadomością, z mieszanką niechęci i oczarowania. Czemu niechęć? Czemu jakieś początki smutku, zadumy, melancholii? …Bo, jak świadomość końca wszystkiego na świecie, co jest dobre, ładne, wartościowe, oszałamiająco pachnie czy zachwycająco smakuje – i książka ma swój koniec.

Oj, jak denerwuje mnie, kiedy nie potrafię się do końca wyłączyć, nie mogę zabić tej podobnej natrętnej musze myśli, że oto zostaje mi coraz mniej i coraz mniej stron. Z każdym przeczytanym słowem, zdaniem, akapitem.

W książce można rozsmakować się tak samo, jak w czerwonym półwytrawnym winie. Słowa mają swoje „optymalne” sąsiedztwo. Optymalne sąsiedztwo polega na tym, że nie jest możliwym przemieścić go gdzie indziej, zmienić składni bez uczucia rozczarowania, gdy patrzy się na wynik takiego eksperymentu. Zresztą, po co? Natchnienie czasami określa się jako dotyk skrzydeł anioła czy siedzącą na ramieniu muzę. Jeżeli jej tam dobrze, to po co ją strącać, czy przestawiać na drugie ramię - skoro nic nie waży…

Podobnie historie. Bywają takie, które wypijasz do ostatniej kropli, wysysasz schnący wolno kieliszek, oblizujesz wargi, starając się jak najdłużej zachować ten smak. Są ekskluzywne. Ekskluzywnych łakoci nie pochłania się w minucie, starając się wepchnąć w pełne już usta kolejną drogą czekoladkę. Często takową, choć maleńką, gryzie się po kawałeczku, maleńkim, maleńkim… aż w końcu zaczyna topić się w palcach i wszystko ci już jedno – łykasz, bo inaczej zostanie ci tylko umycie rąk.

Pewnie ktoś zaraz zerknie mi przez ramię i powie, że to bujda. Że książka jest z papieru i po przeczytaniu strony nie zostaje z niej popiół, wciąż jest białą, zapisaną czarną czcionką stroniczką. A ja myślę, że z naprawdę dobrą książką jest tak, jak z drogocennym łakociem. A i owszem, chcesz jej więcej, jak najwięcej, wciąż – ale widząc, że pudełko pustoszeje, czekoladkę zjadasz bardzo, bardzo długo. Zjadasz. Zamykasz oczy. Ssiesz, pozwalasz kubkom smakowym rozłożyć smak na czynniki pierwsze. Przewracasz stronę za stroną, coraz częściej zamykając oczy, rejestrując w idealnej ciszy bądź przy idealnej muzyce gesty, słowa, mimikę bohaterów, wyobrażając sobie tembr głosu, temperaturę dłoni, kolor otworzonych szeroko oczu. Zapach tego lasu, tego stawu, dźwięk tej upadającej szklanki czy tej podjeżdżającej karety, wszystko jest właśnie TYM, TĄ, wszystko jest jedyne, niepowtarzalne, nawet rozłożone na najmniejsze składniki…

Czy w książce można się po prostu zakochać? Mnie to uczucie przypomina pierwsze fazy ekscytacji drugą osobą. Czy nie próbujemy „wykorzystać każdej chwili”, choćby był nią ułamek sekundy?...

Ach, kocham. Kocham czytać. A TAKICH książek – oby powstawało więcej. Czego sobie i Wam życzę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2315
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Faustyn 27.04.2009 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzadko, ale bywa jednak. ... | miłośniczka
aż się dziwię, że nikt jeszcze nie skomentował...

Ja już tak mam, że ja książki niestety połykam, i nie delektuję się nimi zbyt długo. Ale ze słodyczami mam tak samo - lizaki, cukierki, czekoladę, wszystko gryzę i młócę w mgnieniu oka... W sumie o ile o słodyczach marudziło mi wiele osób, to o książkach powiedział mi tydzień temu kolega. Jechaliśmy na pielgrzymkę maturzystów do Częstochowy i w autokarze przeczytałem całe Morderstwo w Orient Expresie (Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary)) (Christie Agatha (pseud. Westmacott Mary)), po czym automatycznie wziąłem się za Barack Obama: Czarnoskóry Kennedy (Marschall Christoph von) (Marschall Christoph von), co kolega skwitował ogromnym zdumieniem, że nie rozważam jakoś treści książki, którą przeczytałem.

Szczerze powiedziawszy, nie wiem, co miałbym rozważać, bo widziałem już ekranizację "Morderstwa..." wcześniej i wiedziałem, jak się skończy i tak dalej, więc po prostu wypełniłem (moim zdaniem) obowiązek bibliofila, by przeczytać coś, czego adaptację filmową się widziało/chce się widzieć... i jako że obowiązek uznałem za wypełniony, ruszyłem dalej, z kolejną książką w dłoni...
Użytkownik: miłośniczka 24.07.2009 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: aż się dziwię, że nikt je... | Faustyn
Widzisz. Bo to nie do końca tak, że wszystkie książki się jakoś szczególnie rozważa. Czwórkowe i niżej - nie. Piątkowe - czasami (no, może nawet i często). Ale te szóstki, TE szóstki? Ja z takimi szóstkami zasypiam, budzę się, myję zęby, jem śniadanie, a gdy jeszcze potem włączę jakąś nastrojową muzykę... nie da się inaczej! Takie książki dla mnie są jak narkotyk. Za bardzo przywiązuję się do bohaterów, żeby to potem zostawić, ot tak, i rzucić się na nową książkę jak jakieś wampirzysko. Owszem, kocham czytać, ale niekiedy nie mogę po prostu, i już. :-) Czułabym się tak, jakbym... jakbym dopiero pożegnała ukochanego przyjaciela i z myślą, że już go nie zobaczę, umówiła się z kolejnym na wino, wieczór przy filmach i siup - spać. No nie da się, nie da... :-)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: