Dodany: 08.03.2014 16:01|Autor: misiak297

Książka: Amatorki
Jelinek Elfriede

3 osoby polecają ten tekst.

"kobiety wychodzą często za mąż lub giną w inny sposób"[1]


[w cytatach zamieszczonych w recenzji zachowuję oryginalną pisownię]


Czy austriacką pisarkę Elfriede Jelinek - uhonorowaną Nagrodą Nobla w 2004 roku - trzeba jeszcze komuś przedstawiać? Owszem! Sądzę, że wiele czytelników zna ją tylko z nazwiska i nie chce sięgać po jej książki, uznawane za trudne, ciężkie, a w najlepszym wypadku "specyficzne". Oczywiście, nie ma co ukrywać, to nie jest lekka literatura. Jelinek to jedna z tych bezkompromisowych autorek, które za nic mają komfort czytelnika. Mówiąc wprost: można odnieść wrażenie, że podczas lektury jej powieści metaforycznie raz za razem dostaje się w twarz. Świat opisany przez nią jest koszmarny, ludzie nieszczęśliwi, a często również ograniczeni i podli. Trudno pozostać obojętnym, nie czuć bólu, wstrętu czy obrzydzenia, przewracając kolejne strony. A jednak w tej, zdawałoby się, odbitej w krzywym zwierciadle rzeczywistości jest wiele prawdy. I w gruncie rzeczy to chyba boli najbardziej.

Oryginalny tytuł omawianej tu książki brzmi: "Die Liebbaberinnen", co dosłownie oznacza "miłośniczki". Obie bohaterki, których historie poprowadzone są równolegle, tęsknią za miłością. Dorastająca na wsi nastoletnia Paula chce wielkiej, prawdziwej miłości. Nieco starszej od Pauli szwaczce Bridgitte obce są romantyczne złudzenia - ona miłość rozumie jako dające stabilizację małżeństwo (dlatego za wszelką cenę próbuje zatrzymać przy sobie Heinza, przedsiębiorcę-elektromontera "z przyszłością". Heinz jej nie kocha, a ona nie kocha jego (wręcz go nienawidzi) Niemniej jednak ten młody mężczyzna jest jej zwyczajnie potrzebny. Oto jak przedstawia się filozofia Bridgitte (w poniższym cytacie jej imię zdegradowane zostało do początkowej litery):

"na razie b. nie ma nic poza nazwiskiem, z biegiem historii dostanie nazwisko od heinza. to jest ważniejsze niż pieniądze i posiadanie, to dopiero przyniesie pieniądze i posiadanie. (...) heinz w tym szczególnym wypadku oznacza życie. prawdziwe życie nie tylko oznacza heinza, ono nim naprawdę jest. poza heinzem nie ma nic, coś, co byłoby lepsze od heinza, jest dla bridgitte absolutnie nieosiągalne. czegoś, co byłoby gorsze od heinza, bridgitte mieć nie chce. brigitte rozpaczliwie broni się rękami i nogami przed degradacją. degradacja oznacza utratę heinza. (...) brigitte nie potrafi ze swojego życia zrobić czegoś lepszego, to lepsze ma przyjść z życia heinza"[2].

Z kolei Paula została wychowana w świecie, w którym kobieta zajmuje ściśle określoną pozycję. Najczęściej jest sprzedawczynią lub pomocnicą w sklepie i zza lady wygląda przyszłego męża. Małżeństwo zmienia sprzedawczynię w gospodynię, ale nie jest początkiem szczęścia, bo:

"dla kobiety to kres życia i początek rodzenia dzieci. kiedy mężczyźni pięknie mężnieją i zaczynają się starzeć, i raczą się alkoholem, który ma ich wzmocnić i uchronić przed rakiem, to ich żony całymi latami są w agonii, czasem tak długo, że nawet są obecne przy agonii własnych córek, z czasem nienawidzą córek i chcą jak najszybciej zobaczyć również ich śmierć, którą same kiedyś przeżyły, dlatego: córki trzeba wydawać za mąż"[3].

Paula z początku chce czegoś więcej od życia, dlatego szkoli się na krawcową. Jednak, zauroczona ograniczonym i pustym Erichem, dość szybko porzuca swoje ambicje, wkracza na wydeptaną przez kolejne pokolenia kobiet ścieżkę i koncentruje się na zdobyciu ukochanego mężczyzny - podobnie jak Brigitte. Obie niejako podążają tą samą drogą, aż do finału... Czy spełnią swoje zamierzenia? I czy to rzeczywiście będzie równocześnie spełnieniem ich marzeń?

W "Amatorkach" Elfiriede Jelinek wykorzystuje konwencję romansu, aby odrzeć miłość ze wszystkiego, co wzniosłe i romantyczne. Tu małżeństwo stanowi transakcję, kobieta zaś staje się towarem, który musi zostać dobrze sprzedany - zarówno Brigitte, jak i Paula mają tego świadomość. Bezlitosne? Brutalne? Cóż, często prawdziwe. Nasze otoczenie pełne jest takich Brigitt i Pauli, wystarczy dobrze się rozejrzeć.

Lektura "Amatorek" przynosi wiele czytelniczego bólu - a jednak warto się z tą powieścią zmierzyć. I nie ma co się bać niecodziennej formy, do konsekwentnego braku wielkich liter łatwo się przyzwyczaić, tym bardziej że Jelinek posługuje się językiem z prawdziwą maestrią. Jej ironia nie tylko tnie jak nóż, ale przede wszystkim zdumiewa trafnością.

I jeszcze raz zachęcę opornych: nie bójcie się sięgać po utwory Jelinek - wy, którzy z pełną świadomością zaczytujecie się powieściami Majgull Axelsson, Joyce Carol Oates czy Alice Munro. Tematy w twórczości tych autorek często się pokrywają, choć każda z nich realizuje je w nieco inny artystycznie sposób. Dajcie również szansę austriackiej noblistce - "Amatorki" będą świetne na początek tej bolesnej, ale niezwykłej przygody.


---
[1] Elfiriede Jelinek, "Amatorki", przeł. Anna Majkiewicz, Joanna Ziemska, wyd. W.A.B. 2005, s. 6.
[2] Tamże, s. 10-12.
[3] Tamże, s. 17.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1092
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: