Dodany: 07.03.2014 13:38|Autor: jackulus

Tajemnice kobiecego poczucia własnej wartości


Dla tych, którzy czytali coś z serii o „Dzikim sercu”, nazwisko autorów będzie najlepszą wskazówką, jaki klimat ma ta pozycja. A ów klimat to tradycyjne widzenie i rozumienie ról każdej z płci – dla ułatwienia dodam, że chodzi o mężczyznę i kobietę. To również wiele cytatów i odwołań do Biblii i nauki z niej wynikającej. Na kartach książki autorzy podejmują rozważania o tradycyjnym, aby nie powiedzieć biblijnym, widzeniu naszych ról w życiu, co jest w dzisiejszych czasach niezwykle trudnym wyzwaniem. Trudnym dlatego, że w dobie modyfikowania lub porzucania wszelkich wzorców w celu uczynienia życia wygodniejszym, podobne podejście niezwykle łatwo zdezawuować, ośmieszyć, nazwać przestarzałym i nieadekwatnym do rzeczywistości. Cóż prostszego niż stwierdzenie, że wszystko, co nawiązuje do konserwatywnego postrzegania obu płci, jest przeżytkiem i z definicji w dzisiejszych czasach nieprawdą? Od razu jednak dodam, że podejście obojga autorów i duch całej książki nie mają nic wspólnego z próbą przekonywania do np. zalet patriarchatu, gdyby kogoś z potencjalnych czytelników słowo „tradycyjny” prowadziło w kierunku podobnych skojarzeń. Te osoby, które zetknęły się już z książkami J. Eldredge'a wiedzą doskonale, że jego interpretacja Biblii chwilami istotnie różni się od typowego, dosyć stereotypowego wyobrażenia. Ale do rzeczy.

Tęsknoty kobiecej duszy

„Urzekająca” – tym terminem podsumowana została istota kobiecości. Jak ogólnie wiadomo, zdefiniowanie i opisanie kobiecości to dosyć trudne zadanie. W książce nacisk położony został na kilka wybranych aspektów. Pierwszy z nich to relacyjna natura kobiet, którym życie bez związków, znajomości, bycia razem i dzielenia się rzeczywistością z innymi ludźmi wydaje się nie do wyobrażenia. W tej naturze zawarta jest również gwałtowność, przejawiająca się determinacją, z jaką kobieta potrafi zachować się w przypadku zagrożenia życia swoich najbliższych, czy siłą i odwagą w bronieniu swojego domu, który jest symbolem wspólnoty i więzi z najbliższymi. Drugi aspekt to niezastępowalność kobiety, czyli waga tego, co wnosi ona sobą do funkcjonowania świata. I nie chodzi tu bynajmniej o możliwość rodzenia dzieci, która dosyć istotnie odróżnia kobietę od mężczyzny. Równość płci nie oznacza ich identyczności i dosłownej zastępowalności. Absolutnie szczególne miejsce w opisie kobiecości zajmuje piękno jako cecha zdecydowanie wyróżniająca kobietę i mająca w jej życiu fundamentalne znaczenie. Autorka wymienia wiele praktycznych ról, które piękno ma do odegrania w naszej rzeczywistości; szczegóły pozostawię już dla tych, którzy sięgną po książkę. Właśnie piękno, a dokładniej bycie lub niebycie piękną, jest motywem przewodnim i napędem lub utrapieniem w życiu kobiety. Dla porządku dodam tylko, że nie chodzi jedynie o wygląd.

Ze wspomnianymi aspektami kobiecości wiążą się tęsknoty kobiecego serca. Autorzy wymieniają trzy podstawowe: przeżycie romansu – korespondujące z potrzebą istnienia w związkach z innymi ludźmi; odegranie ważnej roli w wielkiej przygodzie – nawiązujące do niezastępowalności i ważności; dążenie do ujawnienia wewnętrznego i zewnętrznego piękna.

Co się dzieje, kiedy piękno pozostaje zamknięte?

Wszystko to stanowi tło dla podstawowego wątku, jakim jest analiza przyczyn tak wielu problemów kobiet, tak powszechnego zagubienia, kłopotów z zawarciem trwałych i satysfakcjonujących związków i braku zadowolenia z życia. W ogromnym skrócie można powiedzieć, że głównym powodem jest zapomnienie o wyżej wymienionych tęsknotach, zamknięcie serca i tego, co fatycznie w nim się znajduje. Przyczyn takiego stanu rzeczy jest już więcej, a główne to doświadczenia dzieciństwa i rany zadane przez rodziców – mające specyficzne znaczenie i okaleczające w szczególny sposób. Aby nie opowiedzieć za dużo, odwołam się jedynie do pytania uznawanego przez autorów za najważniejsze w życiu kobiety. Jest ono związane z wątpliwością: czy rzeczywiście mam w sobie piękno? Czy mam co odkryć i pokazać światu? Albo w skrócie: Czy jestem (wystarczająco) piękna?

„Mała dziewczynka chce uzyskać odpowiedź na pytanie: czy jestem śliczna? Rozkloszowane spódnice, przebieranki, pragnienie, by być piękną i zauważaną – to jest to, o co w tym przypadku chodzi. My też szukamy odpowiedzi na nasze pytanie. Pamiętam, że jako pięciolatka wdrapywałam się na stolik do kawy w salonie moich dziadków i śpiewałam na cały głos. Chciałam zwrócić uwagę – szczególnie uwagę taty. Chciałam być urzekająca. Wszystkie chciałyśmy. Ale dla wielu z nas odpowiedzią na nasze pytanie było: »Nie, nie ma w tobie nic urzekającego«. Zejdź ze stolika do kawy. Prawie wszystko, co kobieta robi w swoim dorosłym życiu, jest napędzane przez pragnienie, żeby być piękną, być niezastąpioną, by odpowiedzią na jej pytanie było »tak!«”[1].

Odpowiedź na to pytanie, a wcześniej ocenę jego prawdziwości zostawiam każdej z czytelniczek. Jako mężczyzna nie mogę tego poczuć i ocenić. Mogę jedynie w otaczającej mnie rzeczywistości zarejestrować wiele faktów, które wagę wspomnianej wątpliwości wydają się potwierdzać. Że wymienię choćby wyposażenie łazienki, z jakiej korzysta typowa kobieta, ilość czasu, jaką spędzana przed lustrem, zanim wyjdzie z domu, zawartość pism kategoryzowanych jako kobiece, przypadłość każdej szafy, która starzejąc się traci na objętości itd., itd.

Jakie mogą być konsekwencje poczucia, że nie jestem piękna? Że nie mogę swojego piękna pokazać i nim zachwycić? Jest ich wiele. Ta podstawowa prowadzi do wniosku, iż nie jestem wystarczająco dobra, i w efekcie powoduje utratę poczucia własnej wartości. Wiele autodestrukcyjnych działań, które mogą być następstwem dojścia do takiej konkluzji, jest już jedynie konsekwencją; warto wspomnieć o kilku typowych sposobach „pocieszania się”, jak zakupy, objadanie się, fantazjowanie – najprostsza forma ucieczki od trudnej rzeczywistości w świat TV, książek, czasopism.

Jak zatem kobiecą duszę otworzyć i wyleczyć?

Choć w książce wiele jest odwołań do Boga, w tej kwestii cudu nie ma – wypada powrócić do źródła. Aby sytuacja uległa zmianie, otrzymane i czasem wiele lat pielęgnowane rany trzeba wyleczyć. Autorzy proponują romans z Bogiem, czyli leczenie drogą wiary i modlitwy, sprawdzoną przez nich samych i wiele podążających za ich wskazówkami osób. Nie jest ona ani prosta, ani krótka, ale prostej i krótkiej drogi nie ma. Są jedynie używki i przyjemności, które dają chwilowe zapomnienie o prawdziwym problemie, o czym była mowa wcześniej. Mam świadomość, że zaproponowana w książce droga jest dostępna tylko dla ludzi wierzących, których liczebność maleje w coraz bardziej zateizowanym społeczeństwie – to już moja uwaga. Co zrobić, jeśli wierzącą nie jestem? Takie pytanie nie zostało w książce postawione, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby spróbować na nie odpowiedzieć. Nasuwają się dwie możliwości: pierwsza z nich to spróbować na ścieżkę wiary wejść – co dla wielu kobiet może być powrotem, a nie czymś zupełnie nowym. Dla innych pozostaje bardziej współczesna metoda leczenia duchowych ran nabytych w dzieciństwie, czyli jakaś forma psychoterapii. Żadna z tych dróg nie jest prosta, tak samo jak rozwiązanie zaproponowane bezpośrednio w książce. Taka jest jednak natura problemów hamujących nasz rozwój i możliwość doświadczania pełni życia oraz pełnego korzystania ze szczególnych cech, którymi została obdarzona każda z płci.

I jeszcze słowo skierowane do mężczyzn. Jak wspomniałem na wstępie – uważam, że warto poświęcić czas na lekturę tej książki. Dzięki niej dostajemy szansę przyjrzenia się subtelnościom i specyfice kobiecej natury. A już zupełnie bezcenna wydaje się dla tych z nas, którzy mają lub będą mieli córki. Specjalnie dla nich podaję ten cytat:

„Pamiętacie rozkloszowane spódnice? Wirowałyśmy przed naszymi ojcami. Chciałyśmy wiedzieć: »Tatusiu, czy jestem ładna? Czy ci się podobam?«. To od ojców dowiadujemy się, że jesteśmy zachwycające, że jesteśmy wyjątkowe… albo że nie jesteśmy. Jakość relacji pomiędzy ojcem i córką ma ogromny wpływ na duszę dziewczynki – na dobre i na złe. Liczne badania wykazały, że kobiety, które miały bliski i ciepły związek ze swoimi ojcami, które otrzymały od nich w dzieciństwie pewność siebie, radość i aprobatę, mniej cierpią w wyniku zaburzeń łaknienia lub depresji i »rozwijają w sobie silne poczucie tożsamości i pozytywne poczucie wartości własnej« (Margo Maine, »Tęsknota za ojcem«)”[2].

Podsumowanie

Główną zaletą książki, o czym pisałem już na początku, jest próba przedstawienia niezwykle istotnych aspektów kobiecości, które z różnych powodów są obecnie marginalizowane, negowane, bagatelizowane czy wręcz ośmieszane. Mam niekiedy wrażenie, że należy wykazać się odwagą i być politycznie niepoprawnym, aby o nich głośno mówić. Być może miałbym więcej wyrozumiałości dla nowoczesnego rozumienia świata oraz męskich i kobiecych ról, gdyby żyło się dzięki niemu lepiej. Tak jednak nie jest. Dzisiejsza rzeczywistość jest pełna zagubienia, a spełnienia i satysfakcji coraz trudniej doświadczyć. Być może zatem warto zatrzymać się i z uwagą spojrzeć za siebie? Właśnie w tym aspekcie, zatrzymania i refleksji, największym potencjalnym zyskiem z lektury „Urzekającej” jest szansa na samodzielne sprawdzenie, czy i jakie struny zadrgają gdzieś głęboko w odpowiedzi na poruszone kwestie. Pod warunkiem, że czytelniczkę czy czytelnika stać będzie na zatrzymanie się nieodrzucanie tego, co chcą przekazać autorzy, np. ze względu na biblijne czy religijne konotacje. Gdyby ktoś pytał o słabszą stronę tej pozycji, dla mnie było to powtarzanie niektórych kwestii oraz zbyt naciągane w kilku przypadkach interpretacje biblijnych cytatów.

Niniejszy komentarz chciałbym jeszcze dopełnić uwagą z zawodowego punktu widzenia. Po raz kolejny, poprzez różnorakie podejścia i ujęcia problemu, ludzie z wielkim praktycznym doświadczeniem – a takimi są autorzy „Urzekającej” – starają się przekazać informację o tym, jaką wagę dla każdego z nas ma poczucie własnej wartości. Stanowi ono bazę dla poszukiwania i przeżywania szczęścia w ciągu całego życia, która może zostać nadwyrężona lub zniszczona w niesprzyjających warunkach naszego dzieciństwa. Unikatowe w „Urzekającej” jest zaakcentowanie wagi, jaką w procesie budowania poczucia własnej wartości u kobiet odgrywa zwrócenie uwagi na ich piękno. Wiedza o tym ma absolutnie kluczowe znaczenie dla nas – ojców. Konieczna jest świadomość (patrz cytat powyżej), że nasze córki odbicia dla swojego piękna będą od samego początku szukały w naszych oczach, i że w dużej mierze od naszej reakcji i postępowania zależeć będzie ich wewnętrzna siła już jako dorosłych kobiet, podatność na opinie i krytykę innych ludzi, ewentualną skłonność do wchodzenia w rolę ofiary, a generalnie – „szczęście” lub jego brak w relacjach z mężczyznami.


---
[1] John Eldredge, Stasi Eldredge, "Urzekająca", wyd. Oficyna Wydawnicza "Logos", 2005, s. 55.
[2] Tamże, s. 70.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6806
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: olina 07.03.2014 23:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Dla tych, którzy czytali ... | jackulus
Wspaniała recenzja! Tak właśnie odebrałam „Urzekającą”! :) „Egzegeza” fragmentów Biblii także wydała mi się chwilami przesadzona, ale mały to był mankament. Może on natomiast odstraszyć od lektury niektórych niewierzących (koleżanka oddała mi książkę nie przeczytawszy nawet rozdziału). A szkoda, bo "Urzekająca" momentami wzrusza, a momentami zaskakuje.

Opowiadanie Stasi o jej przeżyciach nie tylko z dzieciństwa po prostu mnie zmroziło. Ile krzywdy może wyrządzić ojciec, nawet nie w pełni świadomie! Trzeba mieć prawo jazdy, żeby prowadzić samochód, pozwolenia na psy niektórych ras, prawo wykonywania zawodu, licencje na prawie wszystko, ale żeby zabrać się za wychowywanie dziecka, nie potrzeba żadnych kwalifikacji (dotyczy raczej rodziców biologicznych, nie adopcyjnych).

W którejś z tych kompatybilnych książek Eldredge’ów, o ile pamiętam, jest też o tym, że mężczyźni szukają w kobietach piękna, a kobiety w mężczyznach siły i odwagi. I tak jak mężczyznom może nie zależeć na powierzchownej urodzie, podobnie kobietom nie musi chodzić o siłę fizyczną. To, że ktoś nie przykłada wagi do wyglądu, nie musi znaczyć, że zaniedbuje piękno lub brak mu pewności siebie. Można nie nakładać makijażu, nie lubić kupować ubrań i butów, żałować czasu na pisma kobiece, a potrzebę piękna w sobie mieć.

Dzięki lekturze „Urzekającej” zaczęłam dostrzegać małe znaki, które cieszą, jak to, co znalazła Stasi na plaży. Ciężki dzień, wracam do domu, a tu na przejściu przepuszcza mnie ktoś, kto słucha w aucie na cały regulator… jednej z moich ulubionych piosenek. Przypadek? Nie sądzę :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: