Dodany: 28.02.2014 21:32|Autor: kj

Gdzie diabeł listy pisze…


Książka Randy’ego Alcorna podsuwa czytelnikowi pewną myśl o naturze boskich stworzeń i prawidłowościach, które nimi rządzą. Anioł, jak wiadomo, nigdy nie upadnie, nie popełni grzechu. Z kolei diabeł nigdy nie wzniesie się na wyżyny czynienia dobra. Natomiast treścią życia człowieka jest ciągłe upadanie i próby podniesienia się. Odnoszę wrażenie, że właśnie o tym jest mowa w „Listach Lorda Foulgrina”.

Treść tej powieści w dużej mierze sprowadza się do opisu odwiecznych zmagań dobra ze złem. W czasie trwania owych zmagań w pełnej krasie ukazuje się nam niecna sztuka kuszenia człowieka przez mroczne moce. Autor posłużył się dwoma rodzajami narracji, stąd akcja toczy się dwutorowo.

Pierwsza forma narracji to opis losów Jordana Fletchera, z pozoru zupełnie przeciętnego człowieka. Jordan jest czołowym sprzedawcą i świeżo awansowanym wiceprezesem w dużej firmie. Tkwi w nieudanym związku małżeńskim, nie interesuje się swoimi dorastającymi dziećmi i często fantazjuje o swojej podwładnej – uroczej sekretarce imieniem Patty. Między innymi także o życiowe decyzje Jordana toczyć się tu będzie walka. A stawką będzie los jego duszy.

Drugą formą są właśnie tytułowe listy Lorda Foulgrina, określającego samego siebie jako prawą rękę Szatana. Pisze on do swojego ucznia, a konkretnie podlegającego mu demona Squaltainta, który potajemnie działa na Ziemi, chytrze zabiegając o dusze śmiertelnych. Lord Foulgrin instruuje go i szkoli w przebiegłych posunięciach. Jego retoryka przywodzi na myśl kogoś w rodzaju korespondencyjnego mentora bądź osobistego trenera. W tej zawoalowanej formie autor książki, Randy Alcorn przemyca prawdy dotyczące kwestii wiary chrześcijańskiej, wolności wyznania, a także religijnych dogmatów.

W powieści stykamy się z dualistycznym przedstawieniem świata i rozdarciem człowieka między sprzecznymi wartościami. Tam, gdzie są wiara, dobro i prawda, bardzo łatwo odnajdziemy ich negatywy w postaci zwątpienia, zła oraz fałszu. Stanowią one fundament dla fabuły. A w centrum zamysłu autora znajduje się człowiek, który powinien dokonać określonego wyboru. Rzeczywistość jest przestrzenią walki o wolę i postępowanie głównego bohatera. W „Listach...” jest to potraktowane dosłownie. Alcorn ukazuje uniwersum powieści jako miejsce, w którym faktycznie, nie metaforycznie, istnieje piekło i niebo. Diabły i anioły są prawie namacalnymi istotami, korzystającymi np. z mocy telekinezy. Przedstawia czytelnikowi byty, które piszą listy oraz składają raporty ze swoich osiągnięć na padole ziemskim.

Bardzo ciekawym zabiegiem jest ukazanie piekła jako instytucji. Przypomina ono zbiurokratyzowaną firmę, którą się konkretnie zarządza, a nawet prowadzi się przebiegłą strategię pozyskiwania ludzkich bytów na rzecz ogólnie pojętego zła. Co więcej, w powieści nawet piekło ucieka się do chwytów marketingowych. Przyznam, że całkiem dobrze się to wszystko czyta. A pewne fragmenty i terminy w korespondencji Lorda Foulgrina do jego podwładnych przypominają poradnik dla handlowca. Według autora piekło wypełnia swoją rolę realizując plan działania, i wdraża go etapami – krok po kroku. Obserwujemy więc, jak złe moce nakłaniają się wzajemnie do przestrzegania tzw. sześćdziesięciu sześciu praw Foulgrina. Przyglądamy się skostniałej hierarchii stanowisk u demonów. Dowiadujemy się też, że złe moce są w posiadaniu biur polujących na ludzkie dusze, akademii kształcenia, a nawet wydziału propagandy.

„Listy Lorda Foulgrina” to dość specyficzna powieść, w części korespondencyjnej miejscami niemal teologiczno-filozoficzna. Mimochodem, ale jednak pojawiają się tu odniesienia do fragmentów Biblii oraz prezentowane są wzorce przykładnego praktykowania wiary chrześcijańskiej. Nie każdy musi to lubić. Mnie chwilami męczyło. Jednak przyznam, że po książkę sięgnęłam przypadkiem, nie zdawszy sobie wcześniej sprawy z tematyki, jaką porusza. Cóż, mój błąd. Myślę jednak, że wszystkim amatorom wątków religijnych oraz tematów anielsko-diabelskich we współczesnej prozie pozycja ta bardzo może się spodobać.

Pisząc recenzję należy podkreślić, że inspiracją dla tej powieści są „Listy starego diabła do młodego” C.S. Lewisa, dlatego znajdziemy tu wiele analogii i śmiałych zapożyczeń. Randy Alcorn wyraźnie nawiązuje do tej wydanej w latach 40. XX wieku książki. Niektórzy mogliby posądzić go o kopiowanie treści i pomysłów. Z drugiej strony amatorom dzieła C.S. Lewisa może nawet odpowiadać sięgnięcie po starą formę i jej uwspółcześnienie. Ocenę „Listów Lorda Foulgrina” pod tym kątem zostawiam indywidualnym decyzjom czytelników. Każdy powinien sam osądzić, czy akceptuje odświeżone spojrzenie na starszą literaturę, czy też zdecyduje się pozostać wiernym klasyce.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 714
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: