Dodany: 25.02.2014 07:12|Autor: anek7

Książka: Nomen Omen
Kisiel Marta

1 osoba poleca ten tekst.

Nazwisko zobowiązuje?


Odkąd dwa i pół roku temu pochłonęłam niemal jednym tchem "Dożywocie", czekałam z utęsknieniem (podobnie jak cała rzesza fanów Lichotki) na kolejną książkę Marty Kisiel. Wreszcie w ostatnich tygodniach moje oczekiwanie dobiegło końca, a w domowej biblioteczce zagościł "Nomen Omen" tej autorki. Przyznam się, że po cichu liczyłam na kontynuację poprzedniej powieści, ale szybko okazało się, że to zupełnie inna historia.

Salomea Klementyna Przygoda nie ma łatwego życia - wyrosła nad miarę dwudziestopięciolatka, z ognistorudym warkoczem i okropnym imieniem, na dodatek prześladowana przez najbliższych. Jej rodzice są ludźmi na wskroś otwartymi na świat i nie uznają żadnych ograniczeń, w związku z czym mamusia uszczęśliwia całe miasteczko opowieściami o najintymniejszych sekretach córki oraz pochwałami jej rzekomo wybujałego erotyzmu. Salomea ma brata zwanego Niedasiem, który z kolei jest oczkiem w głowie ich ojca - pan Paweł Przygoda widzi w potomku (dosyć przeciętnym, jeśli chodzi o intelekt) geniusza na miarę Newtona, Einsteina i Skłodowskiej-Curie razem wziętych. Jedynie babcia Izydora rozumie wnuczkę i jest dla niej ostoją.

Salka postanawia coś zmienić w swoim życiu, a przede wszystkim wyjechać gdzieś, gdzie nikt jej nie zna. Przypadkiem trafia się możliwość pracy we Wrocławiu i uszczęśliwiona dziewczyna szybko z niej korzysta. Koleżanka ze szkolnych lat załatwia jej również pokój u pewnej staruszki - i tak Salomea trafia do mieszkania Matyldy Bolesnej. Na pierwszy rzut oka widać, że gospodyni nie jest przeciętną osobą, w domu dzieją się dziwne rzeczy, w telefonie słychać głosy, radio nie odbiera żadnego programu, a kiedy na dodatek Niedaś (który, wyrzucony z akademika, wprowadza się do siostry) próbuje utopić Salkę w Odrze, już wiadomo, że dziewczyna wpakowała się w jakąś niesamowitą historię. Klucza do rozwiązania zagadki trzeba szukać w czasach, kiedy Wrocław był jeszcze niemieckim Breslau...

Po raz kolejny Marcie Kisiel udało się stworzyć wciągającą, pełną humoru i błyskotliwą powieść. Nieprzeciętni bohaterowie (moją faworytką jest papuga...), akcja pędząca na złamanie karku, humor słowny i sytuacyjny to jej główne atuty.

Ale jest w "Nomen Omen" coś jeszcze - obrazy ostatnich chwil twierdzy Breslau, martyrologia jej mieszkańców, gorzka ocena ludzi, którzy z racji swych uprawnień decydowali o powojennych losach miasta i o tym, kto może w nim mieszkać, a kto musi je opuścić. Marta Kisiel udowodniła, że potrafi prosto, a zarazem przejmująco pisać o rzeczach ważnych i poważnych, jak choćby odpowiedzialność za podejmowane decyzje, bo każda, zdawałoby się, najmniej ważna ingerencja w losy pojedynczego człowieka może wywołać nieprzewidziane skutki dla ogółu.

Czytając "Nomen Omen" siłą rzeczy porównywałam go do "Dożywocia" - liczyłam na niepohamowane wybuchy śmiechu i świetną zabawę. Zabawa rzeczywiście była przednia, śmiechu jednak trochę mniej. Ale myślę, że gdybym musiała jednoznacznie powiedzieć, którą z powieści Marty Kisiel uważam za lepszą, chyba (przy całej mojej wielkiej sympatii dla Licha i spółki) wybrałabym "Nomen Omen" - to powieść dojrzalsza, o bardziej przemyślaną kompozycji, podczas gdy "Dożywocie" jest raczej zbiorem opowiadań z tymi samymi bohaterami.

Serdecznie zachęcam wszystkich do zapoznania się z mieszkańcami domu przy ulicy Lipowej 5 we Wrocławiu; a mnie pozostaje teraz czekać na kolejną powieść pani Marty. Oby ukazała się wcześniej niż za kolejne cztery lata...


[Tekst opublikowałam na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1672
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: alva 25.02.2014 12:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Odkąd dwa i pół roku temu... | anek7
*retorycznie* No i po co ja czytam recenzje na Biblionetce? Książka oczywiście do schowka - aż dziw, że jeszcze jej tam nie ma, "Dożywocie" podczytuję sobie od czasu do czasu, na depresję okołopracową i chandrę okołożyciową jest jak znalazł. Tylko że trochę się obawiałam, jak to będzie w przypadku "książki po debiucie" - ale Twoja recenzja rozwiała wszelkie wątpliwości:)
Teraz poczekam, może ktoś puści "Nomen omen" jako wędrowniczkę..? A jeśli nie, no to cóż, w ekspresowym tempie przeczytam złoża z własnej półki i wybiorę się do księgarni:)
Użytkownik: BlackFalcon 24.03.2014 16:38 napisał(a):
Odpowiedź na: *retorycznie* No i po co ... | alva
Dzisiaj zakupiłam tą książkę tylko z tego powodu, że napisała ją Marta Kisiel :). Po prostu zobaczyłam nazwisko autorki i stwierdziłam, że muszę ją mieć :). Co to "Dożywocie" robi z ludźmi ;D. Recenzję napiszę, jak tylko książkę przeczytam.
Użytkownik: Jabłonka 24.03.2014 16:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Odkąd dwa i pół roku temu... | anek7
Oj :( a ja przeczytałam i się zawiodłam :( strasznie wszystko jakieś takie wymuszone, wcale nie śmieszne... ale czytajcie, czytajcie - ja muszę sobie czasem pomarudzić :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: