Dodany: 24.02.2014 18:32|Autor: misiak297

Czytelniczko, bądź zbolałym kurczątkiem


[w recenzji odwołuję się do fabuły i zakończenia "Pulpecji"]


Jeżycjada Małgorzaty Musierowicz to jeden z najpopularniejszych współczesnych polskich cykli powieściowych. Obecnie liczy sobie dziewiętnaście tomów i wcale nie traci na popularności. Coraz to nowi czytelnicy zaglądają na Jeżyce, a ci, którzy już znają Borejków, często powracają do przeczytanych tomów. I tylko z zachwytami bywa różnie. Zdarza się tak, że ponowna wizyta na Roosevelta 5, w pełnym ciepła mieszkanku życzliwych Borejków, odbija się paskudną czytelniczą czkawką. Tak było i w moim przypadku - "Pulpecją", ósmym tomem, jako nastolatek byłem zachwycony. Dziś uważam, że to powieść zaledwie ponadprzeciętna - dlaczego?

Jak to w Jeżycjadzie bywa, i ta część, z Patrycją jako główną bohaterką, jest po okładki zanurzona w ciekawym kulturowym sosie. Na przykład "Ida sierpniowa" nawiązywała do "Dziwnych losów Jane Eyre" Charlotte Brontë, "Brulion Bebe Be" do "Dziadów" Mickiewicza, a wszystkie niemal tomy trawestowały baśń o Kopciuszku. W "Pulpecji" - to uwspółcześniony mit o bezkompromisowej biegaczce Atlancie; przebijała ona włócznią zalotników nieumiejących jej doścignąć. Aż trafił się niejaki Hippomenes, który ją przechytrzył, rzucając w biegu na ziemię złote jabłka. Ciekawość przeważyła: Atlanta podnosiła jabłka, a przez to przegrała wyścig i musiała oddać rękę zwycięzcy.

Podobnie jest w przypadku pogodnej, pewnej siebie Patrycji, która na brak adoratorów nie może narzekać. Jednak odtrąca jednego po drugim - dystyngowanego Marcelka, nachalnego Wojtka, zarozumiałego Jacunia. Jej serce zdobywa Baltona; dawny uroczy łobuz z "Szóstej klepki" i pociągający zawadiaka z "Noelki" nareszcie awansował do pierwszoplanowej roli. Florian Górski - bo tak naprawdę nazywa się Baltona - jest jedną z najciekawszych męskich postaci w Jeżycjadzie. A jednocześnie bohaterem, któremu Musierowicz zrobiła największą literacką krzywdę. Ale o tym później.

Patrycja w pewnym sensie odstaje od Borejków - kocha swoich bliskich, a jednocześnie marzy o odcięciu pępowiny. Z dystansem patrzy na starsze siostry, które już powychodziły za mąż (przypomnę: "Pulpecja" zaczyna się ślubem Idy, a przed Gabrysią, po cichu wciąż opłakującą wiarołomnego Pyziaka, otwiera się szansa na udany związek z Grzegorzem), ma bowiem inne aspiracje. Chce być kobietą biznesu, nosić żakiety w pepitkę, bluzki koszulowe i szpilki od Diora. Patrycja poszukuje samej siebie - jej cicha wojna z rodzicami, jak wyzna jednej z sióstr, jest właściwie walką o własną tożsamość.

Baltona to człowiek właściwie dla niej stworzony - co przyzna chyba każdy czytelnik. Nonkonformistyczny, niezależny, przebojowy, odrobinkę wulgarny, szybko zdobywa serce dziewczyny (choć ona długo nie chce sobie tego uświadomić). Jedyne, co nie pasuje w tej postaci, to umiłowanie łaciny (ale przecież Bobcio na wstępie musi zjednać sobie Borejków, być rozpoznanym jako "swojak"). Oczywiście czytelnik kibicuje tej parze tym bardziej, że inni adoratorzy Patrycji wzbudzają antypatię. Jest to wielki mankament powieści. Musierowicz oczywiście musi wskazać, kogo można lubić, a kogo nie - tyle że jest w tym nieprzekonująca, a wręcz śmieszna. Nagle okazuje się, że zmanierowany Marcelek jest wariatem nieudolnie uprowadzającym oporną ukochaną. Oczywiście, jakżeby inaczej, oblubienica zostaje odbita w boju przez Prawdziwego Mężczyznę (proszę wybaczyć to określenie pochodzące z jeżycjadowej retoryki) i przegnany w diabły.

Na marginesie dodam, że podobnie sprawa ma się z Pyziakiem, złym duchem poznańskiej sagi, który z tomu na tom okazuje się coraz gorszy i zupełnie niewart świętej Gabrysi (w "Pulpecji" dowiadujemy się, że nie chciał ślubu kościelnego, żeby sobie nie nakładać nieznośnych dodatkowych więzów). Zresztą podobnie jest w przypadku bohaterów, których według Musierowicz lubić należy - Gaba z fajnej dziewczyny w "Pulpecji" przepoczwarza się w niestrawną Matkę Polkę, co to boleje nad tym, że ośmieliła się poświęcić parę myśli samej sobie, zamiast - jak zwykle - zajmować się rodziną.

Patrycja i Florian są bohaterami ciekawymi, z ikrą, niejednoznacznymi pod względem psychologicznym - być może dlatego ich love story przeważnie się broni. Piszę "przeważnie", bo uduchowiona scena nad wodą (właściwie kluczowa dla powieści) jest mdła i nijaka. Nie, nie mówię, że oboje powinni w szale zedrzeć z siebie ubrania i zacząć oddawać się niezwykłym igraszkom godnym Christiana Greya i jego lubej. Jednak buzujące między nimi napięcie erotyczne wygasa nagle wtedy, gdy właśnie miałoby prawo się rozpalić. No, ale jak wiadomo, Borejkówny mają swoje zasady, siebie oddają po ślubie i nawet jeśli to do nich zupełnie nie pasuje (vide: Patrycja czy Laura), zdejmują pas cnoty razem z welonem.

Gdyby ta nieoczekiwana "grzeczność" pełnych temperamentu bohaterów była jedynym mankamentem "Pulpecji", można by stwierdzić, że to w sumie dobra powieść. Niestety, tak nie jest. Wszystko psuje, oczywiście, wiecznie żywy konflikt - co innego pisze Musierowicz, co innego widzi czytelnik. Borejkowie - otwarci, ciepli, w których towarzystwie każdy czuje się dobrze - nie dostrzegają dramatu Patrycji. Więcej: są po prostu na ten dramat ślepi (poza empatyczną Natalią). Nawet Gaba, czuła na problemy każdej istoty żywej, będąca uniwersalnym jeżycjadowym pogotowiem ratunkowym, poda siostrze pomocną dłoń dość późno (gdy Patrycja zdąży już oblać maturę). Słuchając reakcji Borejków na wieść o tym, że Pulpa zawaliła egzaminy, ma się ochotę potrząsnąć nimi i wrzasnąć: "coście robili, kiedy miała problemy? Gdzieście mieli oczy? Rzucaliście te swoje łacińskie sentencje, skandowaliście zgodnym rodzinnym chórem monotonne »Owidiusz«, a ta biedna dziewczyna siedziała obok i się zadręczała!".

Wydaje mi się, że właśnie nachalnie wpychany wszystkim światopogląd Musierowicz często pogrąża Jeżycjadę. To światopogląd, który czytelniczki i bohaterowie muszą dzielić z autorką - jeśli jest inaczej, bohater od razu jest tym złym. I Pulpecja, która chciała zachować niezależność (a z niezależnym Baltoną na pewno by się jej to udało), w końcu wraca na "jedyną właściwą" drogę. Zdaje maturę, bierze przykładny ślub, sprawdza się jako oddana żona i matka. Tak, Musierowicz odbiera Patrycji wszelkie barwy, literacko kastruje też Floriana, stawiając go obok bezbarwnego Grzegorza Stryby czy Marka Pałysa. Może oddam tu głos Tomaszowi Piątkowi:

"Najsmutniejszą rzeczą jest chyba ewolucja Florka Baltony i jego żony Patrycji. Na początku lat 90. [czyli w »Pulpecji«] licealista Florek, miłośnik filmów Jarmuscha, założył własną »kwiaciarnię rockową« i było to sympatyczne: jego prywatny biznes wnosił ożywienie do postkomunistycznej szarzyzny. Teraz Florek jest właścicielem sporej, zupełnie nie-rockowej firmy, szacownym badylarzo-kwiaciarzem – i w związku z tym zgłupiał zupełnie. Zapuścił wąsy (czemu?!) i zachwyca się wojami Mieszka I czy też Bolesława Chrobrego (czemu?!). (...) Jeszcze gorzej powiodło się jego żonie, Patrycji. Z niezależnej i odważnej dziewczyny stała się tępą, tłustą i kompletnie nijaką krową"[1].

Jeszcze gorzej niż propagowanie konkretnego modelu życia wypadają jednoznaczne odautorskie komentarze - może się od nich włos na głowie zjeżyć. Poniżej morał wieńczący ślub Idy, którą podczas uroczystości nie raz (a nawet powiedziałbym: zbyt wiele razy) ratował z rozmaitych opresji Marek Pałys, przykład Prawdziwego Mężczyzny:

"W trudnej sytuacji życiowej nie masz lepszego sposobu na znalezienie ratunku, niż zwrócić się do Prawdziwego Mężczyzny w tonacji zbolałego kurczątka. Szczebiotliwe i żałosne dźwięki pobudzają natychmiast odruch opiekuńczy będący, jak wiadomo, najpiękniejszą z cech charakteru Prawdziwego Mężczyzny. Odruch ten, w połączeniu z naturalnym pragnieniem dominacji, oraz instynktem łowieckim (tym motorem, bądź co bądź, postępu) może zdziałać cuda"[2].

Aż strach, że coś takiego mogą czytać współczesne nastolatki, prawda? Bo co w istocie mówi Musierowicz? "Czytelniczko, bądź żałosnym kurczaczkiem, rób z siebie słodką, niezaradną idiotkę, a na pewno złapiesz na lep swego czaru Prawdziwego Mężczyznę, czyli silnego, dominującego i władczego, ale opiekuńczego - bo tylko taki jest przecież Prawdziwy, pamiętaj, reszta to jedynie marne podróby". Może mi ktoś zarzucić, że przesadzam, ale czy tak jest rzeczywiście? Dobrze pamiętam komentarz jednej z biblionetkowiczek pod czytatką dotyczącą "McDusi", z którego wynikało, że Ignacy Grzegorz to taki nie za bardzo chłopak, bo ośmiela się pisać wiersze, a brutalny Józinek jest prawdziwie męski.

Nie, "Pulpecja" nie jest dobrą powieścią, choć nie brakuje w niej świetnie napisanych scen, wyrazistych bohaterów czy bogatego kontekstu kulturowego. Nie wiem, czy polecić tę książkę - wszak po jej lekturze zarezerwowany dla Jeżycjady entuzjazm może zamienić się w złość.

Zdecydujcie sami.


---
[1] Tomasz Piątek, "McDuszno", internetowe wydanie "Krytyki Politycznej" 18.01.2013, dostęp 24.02.2014.
[2] Małgorzata Musierowicz, "Pulpecja", wyd. Akapit Press, 2001, s. 29.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 11462
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 29
Użytkownik: aleutka 25.02.2014 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: [w recenzji odwołuję się ... | misiak297
Znowu mnie to uderza - to co przez niektorych odbierane jest jako niekonsekwencja w tworzeniu Portretu Idealnej Rodziny we Wnetrzu (ze niby maja byc idealni a tu prosze, czytelnik widzi co innego - nie zauwazyli problemow Patrycji) ja odbieram jako swiadoma konstrukcje ze Borejkowie NIE SA kreowani na idealnych. Mila otwarcie przyznaje, ze zawiedli Patrycje - od dawna miala problemy a oni tego nie zauwazyli. Uzywanie tego jako zarzutu, kiedy sie rownoczesnie ubolewa ze konstrukcja jest malo realistyczna w swoim idealizmie jest dla mnie troche niekonsekwentne.

Po raz kolejny ubolewam, ze w jezyku polskim nie ma szerszej i bardziej dokladnej klasyfikacji, wszystko laduje w koszu z literatura mlodziezowa - powiesci dla mlodszych dziewczynek i osiemnastolatek w tej samej kategorii. Jezycjade czytaja juz dziewczynki dziesiecioletnie, a niekiedy mlodsze. I to jest jedna z glownych grup docelowych. Nie bardzo sobie wyobrazam, jak mialoby wygladac bardziej doslowne opisanie namietnie erotycznego elementu w powiesci z definicji przeznaczonej dla tej grupy. Moze jestem beznadziejnie staroswiecka, ale pamietam ze w tym wieku pocalunki byly dla mojej wyobrazni cala pozywka dalej nie szlam (i nie chcialam jeszcze isc). Owszem bylam jak to sie mowi uswiadomiona, ale nie bylam zainteresowana. Wiec ten opis naglego, hipnotycznego spojrzenia i pocalunku, ktory "trwal i trwal i nie konczyl sie wcale" byl dla mnie wystarczajaco sugestywny. (w kolejnym tomie jest wrecz sugestia, ze Pulpa i Florek byli tak pochlonieci soba, ze Pulpa zapomniala, iz ma uwazac na Pyze i Tygryska....) Nawet w najbardziej zmyslowej ze wszystkich powiesci Jezycjadowych czyli Nutrii i Nerwusie rzeczy te sa raczej zasugerowane niz opisane (pamietam scene kiedy Filip ujmuje dlonie Natalii i nagle zadne z nich nie potrafi cofnac reki). I powtorze - nie wiem jak inaczej mogloby to wygladac i czego innego mialabym oczekiwac w takiej a nie innej powiesci dla takiej a nie innej grupy wiekowej.

I nie rozumiem doprawdy, bo nawet kiedy czytalam Pulpecje po raz pierwszy ten fragment o Prawdziwym Mezczyznie byl dla mnie jednym z najzabawniejszych. I mialam wrazenie ze taka byla intencja autorki, ze przymruzenie oka bylo w to wpisane. Wiec misiaku nie musisz sie obawiac o demoralizacje mlodziutkich panienek przez prezentowanie im przestarzalych wzorcow. Te panienki miewaja poczucie humoru i umieja oceniac krytycznie.
Użytkownik: misiak297 25.02.2014 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Znowu mnie to uderza - to... | aleutka
Pisząc o scenie erotycznej między Florianem a Patrycją, nie miałem na myśli opisu "od lat 18". Przypomina mi się Iwaszkiewicz, który w swoich opowiadaniach rzadko stosował dosłowną erotykę, a tymczasem w jego opowiadaniach aż kipi od erotyzmu.

Jednak co do zacytowanego przeze mnie fragmentu - to nie jest dla mnie zabawne. Z łatwością mogę sobie wyobrazić, że ktoś to weźmie na serio, w końcu te powieści czegoś uczą, a sama powiedziałaś, że sięgają po nie już dziesięciolatki. Ale ja w ogóle reaguję na takie idiotyzmy pokroju Prawdziwy Mężczyzna jak byk na czerwoną płachtę. Zresztą tak jak napisałem w recenzji - na forum niedawno a propos Jeżycjady pojawił się komentarz o Ignasiu Grzegorzu, który nie jest za bardzo chłopakiem (czyt. Prawdziwym Mężczyzną), bo pisze wiersze i jest egzaltowany. Będę się upierał, że tego typu morały są po prostu szkodliwe.

Ten ślub Idy calutki jest dla mnie w ogóle żenujący. Cztery razy Marek przychodzi Idzie z pomocą, ach ten nasz Prawdziwy Mężczyzna, saperkę weźmie, drogę odśnieży, wciśnie welon na głowę, a kiedy trzeba to nawet wespnie się po rynnie, okno wybije i wpuści weselników. A morał z tego taki, że dzieweczko bądź głupim kurczaczkiem... No litości!

Nie, nie mówię, że ślub Idy powinien przebiegać bez zakłóceń. Jednak trochę za dużo tych wpadek.
Użytkownik: aleutka 25.02.2014 13:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Pisząc o scenie erotyczne... | misiak297
Iwaszkiewicz napisal opowiadania PRZEZNACZONE DLA DZIECI W WIEKU WCZESNOSZKOLNYM ktore to opowiadania kipialy erotyzmem? Nic o tym nie wiedzialam. Wlasnie zestawianie Jezycjady z oczekiwaniami jakie czlowiek ma wobec literatury dla doroslych jest lekkim naduzyciem i o tym pisalam. Musierowicz pisze dla dziesieciolatek wiec za bardzo kipiec nie moze. W przypadku Natalii pozwala na podwyzszenie temperatury bo Natalia jest starsza niz to przecietne Jezycjadowe 16-17 lat i mozna zasugerowac wiecej. Ale nadal trzeba SUGEROWAC a nie kipiec.

A o slubie Idy to w ogole cala historia jest. Marek jest idealizowany w pewien specyficzny sposob wskutek pewnych wydarzen, o ktorych Musierowicz opowiadala. Otoz odezwal sie do niej kiedys chlopak sparalizowany i unieruchomiony w lozku, ktory oswiadczyl jej sie listownie o reke Idy Borejko, bo Ida, jak to ujal, zawsze stanowila jego ideal kobiety. (To bylo dluuuuugo przed McDusia....). Musierowicz byla tak rozbawiona, ze postanowila wydac Ide za Marka wlasnie. Prawdziwy Marek byl tym podobno bardzo podekscytowany i rozbawiony, pisal do niej ze czul sie jakby naprawde bral slub z Borejkowna. Prosil, aby Palysowie zawsze byli szczesliwi no i wymyslil sobie Marka, jako bardzo przystojnego bruneta, wysportowanego i fizycznie zdolnego do wielu wyczynow dla prawdziwego Marka niedostepnych. Stad rzeczywiscie w przypadku Marka Palysa czesto jest podkreslana jego wlasnie sprawnosc i umiejetnosc przyjscia z pomoca fizycznie. Byc moze to nagromadzenie wpadek temu wlasnie ma sluzyc :) Dla mnie slub Idy ma w sobie element farsowy, swiadome przeszarzowanie w niektorych aspektach aby osiagnac efekt komiczny.

Moim zdaniem, jesli ktokolwiek wyczyta z McDusi, ze Ignacy jest niemeski a Jozinek to ideal napakowany testosteronem wyczyta tam cos, czego Musierowicz nie zamierzyla. Ignas jest wlasnie pokazany jako ktos, kto potrafi w razie potrzeby przyjsc z pomoca i obronic przed napascia (nadal brzydzac sie przemoca, bo jedno drugiego nie wyklucza) a Jozinek jako dosc ograniczony, niezreczny typ. Owszem, wysportowany, przywalic potrafi ale wiecej nie bardzo. I to jest sugerowane juz we wczesniejszych tomach - kiedy kuzyn budzi w Ignasiu sprzeczne uczucia, bo nasz poeta czuje, ze pod pewnymi wzgledami moze byc od Jozinka lepszy, ale nadal nie potrafi przezwyciezyc swojego dzieciecego jeszcze nastawienia. Dojrzal do tego w McDusi.
Użytkownik: misiak297 25.02.2014 15:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Iwaszkiewicz napisal opow... | aleutka
No dobrze, zejdźmy z Iwaszkiewicza, zostańmy w tym samym kręgu. Inne popularne pisarki tworzące dla młodzieży - Marta Fox czy Ewa Nowak - nie tabuizują seksu, nie uciekają od tego tematu. A przecież nie trzeba opisywać wszystkiego z detalami, wystarczyłaby jakaś aluzja czytelna dla nieco starszego czytelnika, jakieś delikatne podkreślenie cielesności, właśnie jak piszesz, zasugerowanie... Szkoda, naprawdę szkoda.

Tak, znam genezę ślubu Idy. I nie mam nic przeciwko temu, że Marek Pałys (który potem - jak większość jeżycjadowych mężczyzn - znika z cyklu) jest wysportowany. Jednak to nagromadzenie sytuacji "wpadkowych", w których Marek przychodzi z pomocą jest nieprzekonujące. Bierze saperkę i odgarnia śnieg, dwa razy podtrzymuje Idę, wciska jej na głowę welon, a potem wspina się po rynnie. Ratunku. Moim zdaniem welon idzie mogła założyć spokojne Gabrysia albo Mila. Wystarczyłoby zostawić scenę z rynną. Tu nagromadzenie tego typu zdarzeń zwyczajnie zgrzyta, a w połączeniu z cytatem... bez komentarza.

Ależ ja się zgadzam w zupełności z Tobą - wcale nie uważam, że Musierowicz chciała pokazać w McDusi "niemęskiego" Ignasia i Józinka "ideała". Akurat obie te postaci są świetnie zbudowane, zwłaszcza w ostatnim tomie. Natomiast chodzi mi o to, że to jest tego samego rodzaju postrzeganie Prawdziwych Mężczyzn (i deklasowanie innych, niby z jakiej racji?). I będę się upierał, że takie komentarze Musierowicz w powieści, która z założenia ma mieć charakter wychowawczy, nie powinny się pojawiać. Szkodzą, po prostu szkodzą.
Użytkownik: aleutka 25.02.2014 23:17 napisał(a):
Odpowiedź na: No dobrze, zejdźmy z Iwas... | misiak297
No nie wiem. Dawno juz nie jestem mlodym dziewczeciem i moje dziecinstwo bez komputera i Internetu wspolczesnym dziewczynkom moze sie wydac dziwne. Ale z drugiej strony pamietam kiedy tym dziewczeciem bylam, ze sposob w jaki Musierowicz sugerowala cielesnosc bardzo mi odpowiadal i byl calkowicie wystarczajacy. A juz wtedy bywaly ksiazki, ktore jak to ujmujesz nie tabuizowaly seksu. Moj Boze pamietam je tez. I wlasne zazenowanie kiedy je czytalam. Byla taka jedna w formie listow jakiejs nastolatki do siostry i doprawdy przypominala raczej podrecznik "jak byc napalona" (ach te porady starszej siostry, lacznie z przesylaniem srodka antykoncepcyjnego poczta i zapewnianiem, ze masturbacja nie jest zla....) Mozna by pomyslec, ze nastolatki plci obojga mysla TYLKO o seksie. Naprawde juz wolalam sugestywnosc Musierowicz. Albo Siesickiej. Ona tez tylko sugerowala. O biologii i innych uwarunkowaniach moglam sobie poczytac w ksiazkach stricte informacyjnych.

Dlaczego nie ma byc miejsca na romantyczna zmyslowosc Musierowicz (z elementem basniowym) OBOK tych pozbawionych tabu, realistycznych, niekiedy wrecz turpistycznych? Wbrew pozorom nie tylko te naturalistyczne sa potrzebne. Oferta musi byc roznorodna a nie wylacznie klops mielony. Lepiej miec szeroki wybor wzorcow. A mam wrazenie, ze jedynym dozwolonym modelem staje sie ten wyzwolony z pet i okowow wszelkiej dyskrecji.

O Jozinku/Ignasiu mowilam wylacznie w kontekscie tego co komentowales wczesniej - ze dla kogos Ignacy to nie do konca chlopak bo egzaltowany. Wyczytanie czegos takiego jest moim zdaniem sprzeczne z intencja autorki, wiec nie mozna tego uzywac jako zarzutu wobec niej.
Użytkownik: misiak297 25.02.2014 16:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Iwaszkiewicz napisal opow... | aleutka
A w post scriptum dodam jeszcze, że ogromnie mnie wkurza niekonsekwencja Musierowicz. Po prostu czytam się i zastanawiam: "Albo ty, autorko/bohaterko, wierzysz w to, co mówisz, albo ja zwariowałem". Przykład z "Pulpecji" - Mila rozmyślająca o nieudanym małżeństwie Gabrysi:


"Nigdy by do tego [małżeństwa Gaby z Pyziakiem] nie doszło, gdyby Ignacy był na miejscu. Z pewnością przejrzałby Pyziaka na wylot, gdyby tak lepiej go poznał i zrozumiał, że ten podstępny uwodziciel udawał tylko zainteresowanie Herodotem".

Przejrzał na wylot? Ten sam Ignacy, który buja sobie wśród swoich antycznych myślicieli i programowo odgradza się od otaczającego go oceanu kobiecości? Ten sam Ignacy, który w Pulpecji nie zauważa w ogóle Marcelka, bo ten nie ma szczęścia nosić imienia z antycznym rodowodem.

To jest po prostu bzdura.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.02.2014 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: A w post scriptum dodam j... | misiak297
Hehehe... właśnie zastanawiałam się, dlaczego Ignacy nie zauważa Marcelka, POMIMO, że nosi on imię z antycznym rodowodem (Marceli pochodzi od rzymskiego Marcellusa i niemożliwe, żeby tego Ignacy nie wiedział!).
Użytkownik: aleutka 25.02.2014 23:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Hehehe... właśnie zastana... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie jest wcale pewne, czy Patrycja przedstawila Marcelka Ignacemu. Nie zmienia to faktu, ze naprawde bylo mi chlopczyny zal. Jest na jednej polce z Ewa Jedwabinska - wyraznie mozna wyczuc, ze Musierowicz go nie lubi.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.02.2014 07:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jest wcale pewne, czy... | aleutka
Ja miałam wrażenie, że tak - wtedy, kiedy on po nią przyszedł, elegancko odstawiony - tam jest taki moment, że Ignacego interesowali tylko goście, którzy znali łacinę względnie mieli imiona łacińskiego pochodzenia, więc zaszurał kapciami i zaszył się w kącie (cytuję z pamięci). Ale faktycznie nie ma dosłownie powiedziane, że Patrycja mówi: "tatusiu, to jest Marcel".
Użytkownik: aleutka 25.02.2014 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: A w post scriptum dodam j... | misiak297
A to mnie w ogole rozbawilo. Bo pamietam ze te mysli Mili sa przedstawione niejako "obok" mysli Ignacego, ktory, patrzac na Ide wymieniajaca sluby z tym... jak mu tam... Aureliuszem? Nie, Markiem.... sam przed soba przyznaje sie, ze zaden z wielbicieli corek nie trafil do jego serca tak, jak ten wyrodny milosnik starozytnych, czyli Janusz.

Ignacy wydaje sie nieobecny bo oderwany od prozy rzeczywistosci. Pod tym wzgledem rzeczywiscie nie mozna na niego liczyc. Ale z drugiej strony wyraznie jest powiedziane, ze czytal corkom glosno, ze zabieral je na spacery, ze po czterech corkach ma wprawe w opiece nad niemowletami (wiec mozna go spokojnie zostawic z Ziutkiem na przyklad). On mogl, sama swoja roztargniona obecnoscia zapewniac poczucie bezpieczenstwa a te wszystkie starozytne cytaty dawaly sile do zmagania sie z rzeczywistoscia. Wbrew pozorom one, te cytaty, nie sa oderwane od tej rzeczywistosci, ale rownoczesnie potrafia ja ustawic we wlasciwej perspektywie. Zlodzieje prywatni koncza w wiezieniach a zlodzieje grosza publicznego w zlocie i purpurze. Swiat sie tak naprawde nie zmienia i wcale nie jest zawsze miejscem przyjemnym, ale to nie znaczy, ze musimy sie do niego dostosowywac. Wiec na swoj sposob ZAPEWNIAL corkom bezpieczenstwo bujajac wsrod antycznych myslicieli. Ukoronowaniem tego typu obecnosci jest Ignacy spieszacy na pomoc Gabrieli w szpitalu. To jemu udaje sie naprawde ja podniesc na duchu. I wcale nie musi byc w tym celu Prawdziwym Mezczyzna;) Kiedy go zabraklo w stanie wojennym ziemia musiala sie usunac kobietom Borejko spod nog. Pomijajac realne obawy o zdrowie i zycie Ignacego brzydota rzeczywistosci mogla je po prostu przytloczyc, bo jak wiemy skumulowalo sie wiele problemow. Mila mogla czuc, ze to wszystko ja przerasta i po prostu tesknic - a wiec takze idealizowac. Gdyby Ignacy tu byl... I to jej zostalo po prostu. To mi sie wydaje zupelnie naturalne psychologicznie, nawet jesli Mila calkowicie sie myli w ocenie, bo rzeczywiscie Ignacy ze swoja samokrytyka ma chyba wiecej racji. No ale chyba nikt nie sugeruje ze Mila ma byc nieomylna? Nie jest idealna - znowu. Zdarza jej sie popelniac bledy w ocenie :)

To jeden z wielu przypadkow kiedy zdarza sie Mili i Ignacemu myslec "rownolegle" - ale dochodzic do innych wnioskow. Ogromnie mnie rozbawil fragment ktorejs najnowszej powiesci. Mila wspomina jak Ignacy oswiadczyl jej sie w fotoplastikonie. Ignacy w tym samym czasie przywoluje wspomnienie o tym, jak oswiadczyla mu sie mlodziutka Mila (w fotoplastikonie...)
Użytkownik: Pingwinek 25.02.2014 16:24 napisał(a):
Odpowiedź na: [w recenzji odwołuję się ... | misiak297
Wymieniona w recenzji biblionetkowiczka podtrzymuje swój komentarz sprzed blisko półtora roku :-)

(Inna sprawa, że w moim odczuciu przesadzasz - i to mocno.)

Ale to rzecz gustu, a serce nie sługa :-)

A "Pulpecję" uwielbiam - jedna z najlepszych części "Jeżycjady"... Młodzi Patrycja i Baltona... Ach, jakąż miałabym ochotę na kolejną powtórkę!
Użytkownik: misiak297 25.02.2014 16:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Wymieniona w recenzji bib... | Pingwinek
:) Z tego co pamiętam, doszliśmy do sprostowania: po prostu nie są w Twoim typie mężczyźni ciamajdowaci i romantyczni. I dobrze, nie muszą:) A to brzmi już inaczej niż "[Ignaś]to nie za bardzo chłopak".

Jeśli powtórzysz sobie "Pulpecję" liczę na to, że skonfrontujemy swoje wrażenia:)
Użytkownik: Pingwinek 26.02.2014 15:42 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Z tego co pamiętam, do... | misiak297
:-)))

Ja to "Pulpecję" czytałam już dwa razy. W okresie wczesnogimnazjalnym, a potem mniej więcej w połowie studiów licencjackich - czyli 5 lat temu. I to wtedy tak mnie ta książka urzekła. Ale już od dłuższego czasu mam ochotę na kolejną powtórkę całej "Jeżycjady", więc prędzej czy później to nastąpi. Jednak nie wcześniej niż w wakacje...
Użytkownik: porcelanka 25.02.2014 17:12 napisał(a):
Odpowiedź na: [w recenzji odwołuję się ... | misiak297
Misiaku „Pulpecja” to jedna z moich najukochańszych części Jeżycjady, którą darzę ogromnym sentymentem. W związku z tym stanowczo protestuję:) Przywołany fragment ma dla mnie wydźwięk ironiczny – przecież u Musierowicz próżno szukać „Prawdziwych Mężczyzn”. W ogóle cały ślub Idy ma kontekst komiczny począwszy od poszukiwań butów w „Noelce” na weselu przy niegrzejących kaloryferach skończywszy.

Gdzieś już chyba pisałam – Musierowicz przyjęła pewna konwencję i jej konsekwentnie się trzyma pomijając erotyzm. Zresztą w pewnym sensie sama się tłumaczy słowami Ignacego w „Języku Trolli”, który udowadnia Fryderykowi, że pewne tematy pozostają u Borejków tabu nieprzypadkowo.

„No, ale jak wiadomo, Borejkówny mają swoje zasady, siebie oddają po ślubie i nawet jak to do nich zupełnie nie pasuje (vide: Patrycja czy Laura), zdejmują pas cnoty razem z welonem.” - ubawiłam się setnie, niezwykle trafna uwaga;) Chociaż nie zapominajmy o Róży;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.02.2014 19:24 napisał(a):
Odpowiedź na: [w recenzji odwołuję się ... | misiak297
Zdaje się, że powtórzę 90% cudzych myśli - wybaczcie, Aleutko i Porcelanko - ale nie mogę pozostać obojętna na te zarzuty.
Primo:
<<czytelnik kibicuje tej parze tym bardziej, że inni adoratorzy Patrycji wzbudzają antypatię. Jest to wielki mankament powieści. Musierowicz oczywiście musi wskazać, kogo można lubić, a kogo nie - tyle że jest w tym nieprzekonująca, a wręcz śmieszna>>
Dlaczego mankament i co w tym jest nieprzekonującego? Że kilku po kolei adoratorów wykazuje się cechami, które dziewczynie nie odpowiadają (nawet mnie się to za młodu zdarzyło, choć aż takiego powodzenia, jak Borejkówny, nie miałam), a gdy w końcu trafia się taki, który jej odpowiada, ona go nie odrzuca?
Secundo:
<<Pyziakiem, złym duchem poznańskiej sagi, który z tomu na tom okazuje się coraz gorszy i zupełnie niewart świętej Gabrysi>>
Pyziak od początku przedstawiony jest jako flirciarz i lekkoduch. Fakt, że zostawiona przez niego (dwukrotnie) Gaba stawia na pierwszym planie córki, a nie siebie, nie czyni z niej <<niestrawnej matki Polki>> - to jest normalna reakcja kobiety, która musi sama wychować dzieci. Zresztą jej skłonność do bycia odpowiedzialną za młodsze siostry widać od samego początku, czyli od "Kwiatu kalafiora" - taki charakter.
Tertio:
<< Borejkówny mają swoje zasady, siebie oddają po ślubie i nawet jeśli to do nich zupełnie nie pasuje (vide: Patrycja czy Laura), zdejmują pas cnoty razem z welonem>>
Pomijając Różę i Gabrysię. Tylko dwie na sześć, no, po prostu dramat! Zero nowoczesności!
Quarto:
<<Borejkowie - otwarci, ciepli, w których towarzystwie każdy czuje się dobrze - nie dostrzegają dramatu Patrycji>>
No i to jest kardynalny dowód na to, że autorka ich nie idealizuje. Gdyby nie robili błędów, byłoby źle, bo wszystko robiliby dobrze, ale jeśli popełniają błąd, jest też źle, bo popełnili błąd? Klasyczny przykład sytuacji "jak ktoś chce psa uderzyć, zawsze kij znajdzie".
Quinto:
taka sama wewnętrzna sprzeczność dotyczy <<bezbarwnego (...) Marka Pałysa>> i <<nagromadzenie sytuacji "wpadkowych", w których Marek przychodzi z pomocą jest nieprzekonujące. Bierze saperkę i odgarnia śnieg, dwa razy podtrzymuje Idę, wciska jej na głowę welon, a potem wspina się po rynnie>>
Bezbarwny - źle, a jak wykrzesał z siebie odrobinę barwności, zresztą w sytuacji wyjątkowej, też źle.
Sexto:
<<Z niezależnej i odważnej dziewczyny stała się tępą, tłustą i kompletnie nijaką krową>>
Z całym szacunkiem, ale dla mnie wypowiedź kogoś, kto potrafi sympatyczną, choć może rzeczywiście nieszczególnie błyskotliwą i nieszczególnie zgrabną kobietę - nawet fikcyjną - nazwać tłustą krową, nie jest żadnym argumentem.
Septo:
<<"W trudnej sytuacji życiowej nie masz lepszego sposobu na znalezienie ratunku, niż zwrócić się do Prawdziwego Mężczyzny w tonacji zbolałego kurczątka. Szczebiotliwe i żałosne dźwięki pobudzają natychmiast odruch opiekuńczy będący, jak wiadomo, najpiękniejszą z cech charakteru Prawdziwego Mężczyzny. Odruch ten, w połączeniu z naturalnym pragnieniem dominacji, oraz instynktem łowieckim (tym motorem, bądź co bądź, postępu) może zdziałać cuda">>
Rany koguta, przecież z tego fragmentu aż bije ironia, Musierowicz systematycznie żartuje sobie ze wszystkich swoich bohaterów, z jednych bardziej, z drugich mniej, i to jest właśnie przykład!
Użytkownik: misiak297 25.02.2014 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdaje się, że powtórzę 90... | dot59Opiekun BiblioNETki
Och, to woda na mój recenzencki młyn:)

1 Wiesz, z tymi adoratorami to jest tak ostentacyjne, że wkurzające. Czy tam jedynym "w porządku" musiał być tylko Baltona, żeby czytelnik broń Boże nie odczuł sympatii dla kogoś innego? Weźmy Marcelka - opisany tak, że polubić go raczej nie sposób zwłaszcza w zestawieniu z Baltoną. I tu mnie Musierowicz pozytywnie zaskoczyła - wzgardzony Marcelek proponuje Patrycji w toku powieści pomoc matematyczną. Oczywiście zaraz wychodzi, że ma w tym swój interes. Mało tego! Później Musierowicz robi z niego wariata, porywającego nieudolnie Patrycję. Ostatecznie Marcelek oczywiście zostaje pokonany w boju przez Floriana, a ten drugi zgarnia damę.

2 Ależ nie chodzi o to, że Gabrysia postawiła na pierwszym planie córki, bo to jest zrozumiałe (tak samo jak myślenie o tym, jak Pyza i Tygrys zareagują na Grzegorza). Znów się kłania sposób opisu: "Teraz Gabriela znalazła się sama w domu (...) Gabrysia zdała sobie sprawę, jak niezwykle rzadko trafiają jej się takie chwile. (...) kiedyż to zdarzyło jej się tak posiedzieć w ciszy i samotności i smakować i smakować spokój, napawać się nim, cieszyć każdą jego chwilą? Nie usiedziała długo. Wyrzuty sumienia ("Boże, ja nic nie robię!") poderwały ją na nogi, a głowa natychmiast wypełniła się domowymi zmartwieniami. Ojciec ostatnio zaczął mówić o śmierci coraz częściej [mija osiemnaście lat, a Ignacy na szczęście wciąż jest wśród żywych. Swoją drogą Dmuchawiec czuł nadchodzący kres swoich dni w "Opium w rosole", czyli bodaj w 1983 roku, a zmarł w "McDusi" chyba 2009 - ale to takie uwagi na marginesie zupełnie]. Mamie trzeba kupić maść na ten zakrzep na nodze, bo sama ciągle zapomina". itd. itp. No, bo przecież to jest takie straszne, jak kobieta ma chwilę dla siebie. Przecież kobieta musi pracować, myśleć o rodzinie, a ani chwili o sobie, bo jak nie myśli o sobie, to ją wyrzuty sumienia zeżrą. No rany!

A propos Pyziaka - naczelny czarny charakter całego cyklu. Mam wrażenie, że gdyby Musierowicz mogła, to by go oskarżyła o całe zło świata. Ok, zostawił Gabrysię, cierpiała przez niego. Samo to jest wystarczająco wymowne. A Musierowicz jeszcze dokopuje - nagle się okazuje, że ten okrutnik nawet nie chciał ślubu kościelnego (czyli: prawdziwe małżeństwo połączyło Gabrysię dopiero z Grzegorzem), a w którymś z kolejnych tomów okaże się, że Gabrysia i tak była w ciąży (nie kupuję tej informacji - dla mnie to kolejny wymyślony dowód na to, że to małżeństwo było od początku poronione - Gaba jest jak zwykle bez zarzutu i po prostu była zmuszona wydać się za tego wstrętnego Pyziaka. Dokopmy Pyziaczkowi jeszcze, bo taki niedobry).

3 Dla mnie jedyną odstającą od tej normy jest Róża (dlaczego nie Gabrysia, wyjaśniłem już wyżej). A jednak prawa biologii są takie, że pożądanie seksualne się w jakimś tam okresie przedmałżeńskim budzi. I oczywiście nie każę bohaterkom Jeżycjady teraz kicać do alkowy z pierwszym lepszym. Nie. Między nimi a ich chłopakami mogłoby być po prostu więcej jakiejś delikatnie zaznaczonej cielesności, niekoniecznie współżycia. Tak jak napisała wyżej Porcelanka, Musierowicz programowo nie pisze o tych sprawach i nie wychodzi to przekonująco. Zwłaszcza w przypadku kogoś z takim temperamentem jak Patrycja i Baltona. Seks jest do tego stopnia tabuizowany, że dochodzi do jakiś kuriozalnych sytuacji - oto szczęśliwy pan młody w swoją noc poślubną zamiast zająć się żoną gra z siostrzenicami w makao przy milczącej aprobacie otoczenia. Znów rodzina na wierzchu, a seks pod dywanem.

5 Och, nie, absolutnie. Tu nie ma żadnej sprzeczności. Po prostu rysując portret Marka, Musierowicz trochę przesadziła z nagromadzeniem tych przypadków. A niech nawet wziął tę saperkę, od biedny niech się nawet wspina po rynnie. Ale już wcisnąć welon na głowę Idusi mógł kto inny. Niestety ten fragment wygląda tak, jakby Musierowicz chciała pokazać w paru akapitach, jaki to Marek jest cudowny. Za dużo grzybów w barszcz, powtórzę. A potem oczywiście Marek zniknie, będzie dekoracją dla swojej żony. Podobnie jak Grzegorz, podobnie jak Baltona, podobnie jak Filip (ten to dopiero odstawał - tak, wiem, że za tym zniknięciem stoi Miłosz. Ale może lepiej było wyrzucić Filipa niż "wykastrować" go podobnie jak Floriana).

6 Oczywiście, Piątek jest dosyć kategoryczny w słowach, ale spróbuję go obronić. Nie uważam, żeby Patrycja była kimś mało błyskotliwym, a jej tusza została przedstawiona jako atut, Pulpa się nią nie przejmowała. Bardzo dobrze. Natomiast pamiętam wrażenie, jakie zostawił we mnie opis Patrycji bodaj z "Czarnej polewki" (chyba oczami Ignasia). Wydawało mi się, jakby właśnie fajna, niezależna dziewczyna zrobiła się pusta i nijaka. No ale też Musierowicz umieszcza ją w epizodzikach - trudno wyrobić sobie właściwą ocenę na podstawie paru zdań.

7 Pewnie ironia, ale dla mnie to nie jest zabawne, może dlatego, że jeżę się na wszelkie sformułowania w stylu "Prawdziwy Mężczyzna" czy "zbolałe kurczątko". I łatwo mogę sobie wyobrazić nastolatkę, która ironii w tym wcale nie odczyta. Zwłaszcza że ten cytat stanowi jakby zwieńczenie całej sekwencji z Markiem-superherosem, co to się popisuje, podczas gdy jego żona stoi jak malowana lala i uśmiecha się słodziutko.

Użytkownik: ka.ja 25.02.2014 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, to woda na mój recen... | misiak297
Misiaku, ja mam wrażenie, że Ty Borejków organicznie nie znosisz za wszystko. Czytam kolejno wszystkie Twoje recenzje jeżycjadowe i naprawdę mam wrażenie, że na mocy jakiegoś kumoterskiego układu Musierowicz dla mnie napisała inne, lepsze książki.

Gabę uwielbiam, rozpoznaję w niej najbliższe mi kobiety i to, co Ty jej wytykasz, dla mnie jest zaletą. Mnie też tak wychowywano - tyle jesteś warta, ile z ciebie dobra dla innych, twoi bliscy są ważniejsi niż ty, nie siedź i nie myśl o sobie, bo to cię do niczego nie doprowadzi, bierz się do działania. Świat byłby o wiele lepszy, gdyby Gab było więcej.

Raz się czepiasz, że Borejkowie to zbiór cnót i chodzące ideały, a raz, że wredni, antypatyczni i nie dostrzegają cierpienia. Nie wiem, skąd Ci się wziął pomysł, że Borejkowie są tacy idealni. Że ludzie do nich lgną? A ludzie lgną tylko do ideałów? Mama Borejko to despotka - Musierowicz wyraźnie o tym pisze. Ignacy Borejko jest kompletnie oderwany od rzeczywistości i buja w obłokach. Ida to narwaniec i histeryczka. Ignaś - przemądrzalec i ciamajda. Natalia - poetyczna łamaga. Każdy ma swój zestaw zalet i wad, ani to ideały, ani potwory. Nie są też karykaturalni, choć Musierowicz rysuje ich grubą kreską, jak swoje ilustracje.

To są książki dla młodzieży - nie oczekuj po nich wyrafinowanej głębi psychologicznej i subtelności godnej Dostojewskiego. Bohaterowie są pozytywni i negatywni, przy tym opisani z dużym poczuciem humoru. Owszem, ich zachowania bywają przerysowane - te monologi Idy do Józinka czy wygłupy Bernarda to istna karykatura, scena balkonowa z Markiem-superbohaterem też jest w tym stylu.

I jeszcze raz, to są książki dla młodzieży. Młodzieży, która i tak bezustannie zalewana jest erotyką czy tego chce, czy nie. U Musierowicz może sobie ta młodzież poczytać o tym, że może być inaczej. Że faktycznie rodzina może być na wierzchu, a seks pod dywanem, kołdrą czy pod czymś tam. Osobiście jestem zdania, że seks to przereklamowana wydmuszka, która zwłaszcza w formie pisanej jest nudna jak flaki z olejem. Czasem partyjka makao może być lepsza ;)
Użytkownik: misiak297 25.02.2014 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, ja mam wrażenie,... | ka.ja
Och nie, to nie jest tak, że ja Borejków nie znoszę:) Mój dawny zachwyt przy powtórnej lekturze przemienia się w dystans. A zresztą nie jest tak źle "Kwiat kalafiora" i "Idę sierpniową" oceniłem tak samo jak dawniej, "Opium w rosole" nieznacznie niżej. Oberwało się za to "Noelce" i "Pulpecji".

Ja również bardzo lubię Gabę, natomiast nie wiem kiedy ona z sympatycznej dziewczyny takiej do tańca i do różańca przemieniła się w jakąś taką Matkę Polkę co to programowo w ogóle nie myśli o sobie (nawet kiedy aktualnie nie ma nic do roboty - vide: powyższy cytat). Oderwanie od rodziny, chwilowa samotność nie jest niczym złym, świat się nie zawali, jeśli Gaba i jej podobne kobiety na chwilę zostaną ze sobą. A Musierowicz przedstawia to tak, jakby było to jakieś zło konieczne (te wyrzuty sumienia).

Wiesz, może po prostu nastoletni Misiak był kimś innym - przypuszczam, że jak wiele innych czytelników lgnął na Roosevelta w poszukiwaniu ciepła, świata, w którym rodzina jest po prostu silna, wspiera się i lubi ze sobą przebywać. Być może to ten nastoletni Misiak myślał, że Borejkowie to ideały. A nagle dorosły Misiak czuje jakby dostawał przez łeb i karci tego biednego nastoletniego: "Ślepy byłeś?".

Użytkownik: aleutka 27.02.2014 09:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, ja mam wrażenie,... | ka.ja
Ja tylko w kwestii Gaby, bo zgadzam sie z misiakiem. To jest wlasnie ten element archetypu matki Polki ktorego najbardziej nie znosze a Gaba go uosabia w stu procentach. Myslenie o sobie, dbanie o siebie - jest fe i egoistyczne. ZAWSZE najpierw zrob cos dla innych. Mnie najbardziej utkwil w pamieci fragment (nie pamietam, ktory to byl tom) kiedy Gaba jest chora. Lekarz zabronil jej chodzic, bo komplikacje z zakrzepem moga byc smiertelnie niebezpieczne. Co robi Gaba? Zamiast spokojnie delegowac zadania i wreszcie moc sobie poczytac bez zadnych skrupulow, albo zajac sie nie wiem - dzierganiem, jesli jej rece nie potrafia byc bezczynne - ona zrywa sie i sprzata. Bo oczywiscie swiat sie zawali, jesli dom nie bedzie posprzatany, a postawienie siebie na pierwszym miejscu jest fe - nawet w takiej sytuacji. Uwazam ze w realnym zyciu takie kobiety bywaja naprawde nieznosne - uwazaja, ze nikt nie zrobi nic tak dobrze jak one (w domu sa corki Gabrysi,a poza tym Mila, Natalia i Pulpa w tym czasie. W oczach Gaby najwyrazniej zadna z nich nie nadaje sie na zastepstwo do sprzatania...), bardzo czesto kobiety te emanuja taka cierpietnicza aura pod haslem "ja sie poswiecam a nikt tego nie docenia..." Brrr. Oczywiscie tego Musierowicz Gabie nie zrobi, ale mnie sie zawsze tlucze w tle. Nie potrafie sobie przypomniec chwili kiedy Gabrysia juz jako dorosla kobieta robi cos dla wlasnej radosci bez poczucia winy. Owszem chodzi do teatru z Grzegorzem i czyta przed snem - i to wszystko. W ciagu dnia jest robotem dla ktorego nie licza sie wlasne potrzeby. Dopiero w McDusi dowiadujemy sie ze Gaba czesto wraca do domu odrobine dluzsza droga - zeby sie nacieszyc drzewami i moc po prostu biec. Naprawde mi ulzylo, ale przydaloby sie tego wiecej.
Użytkownik: misiak297 30.05.2014 22:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tylko w kwestii Gaby, ... | aleutka
Aleutko, znalazłem w "Nutrii i Nerwusie" fragment, o którym wspominasz. Oto on:

"Miałaś nie chodzić - przestraszyła się Natalia. Gabę wciąż nosiło po domu, jakby nie rozumiała, że jest poważnie chora i że ten zakrzep może się naprawdę urwać w każdej chwili i spowodować jej natychmiastowy zgon. (...)
- E, tam - rzuciła beztrosko Gabriela, która nigdy nie wierzyła, że może być naprawdę chora. - Przecież to już dawno się zagoiło.
Dziwnie było na nią patrzeć, na tę zawsze szybką, wysportowaną i energiczną Gabrysię, jak teraz siada bokiem, krzywiąc się z bólu".

Czy ten kawałek miał pokazać, jaka to Gaba jest heroiczna? Nawet mimo zagrożenia życia jest aniołem rodziny? Cóż, wyszło, że jest nieodpowiedzialna.
Użytkownik: aleutka 31.05.2014 21:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Aleutko, znalazłem w "Nut... | misiak297
To nie do konca ten fragment o ktory mi chodzilo (ale ten tez pasuje). Byl taki natomiast, kiedy Gaba, sama w domu z tym zakrzepem w nodze wbrew zakazom lekarza i bodaj nawet Mili zrywa sie i sprzata w domu bo musi COS ROBIC. Moim zdaniem to wrecz nerwicowe, takie poczucie winy kiedy mozna sobie posiedziec i nacieszyc sie nicnierobieniem. Przeciez wszyscy rozumieja, ze Gaba nie leni sie z niedbalstwa, jej zdrowie powinno w tej sytuacji miec absolutny priorytet, takze dla niej. Ale to poczucie winy (Boze, ja nic nie robie!) jest straszna sila i czesto jest bardzo wbijane do glowy, najczesciej - stereotypowo - kobietom obawiam sie. Gaba musialaby chyba na raka jakiegos zachorowac, zeby siebie zwolnic z tej nieustajacej wachty. (W momencie kiedy ktos wraca Gaba oczywiscie udaje, ze grzecznie odpoczywala). Nie mialabym pretensji gdyby bylo to po prostu przedstawione jako element charakterystyki, bo bywaja przeciez takie kobiety, ale mam wrazenie ze Musierowicz przedstawia to jako olbrzymia zalete - spojrzcie, jaka ta Gaba malo egoistyczna, w ogole nie mysli o sobie....
Użytkownik: Szeba 02.06.2014 19:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Aleutko, znalazłem w "Nut... | misiak297
I tak to jest z fragmentami wyciętymi z całości ;)

Dawniej też miałam wbite w głowę, że ta głupia nieodpowiedzialna Gaba robi z siebię Matkę Polkę cierpiętnicę na kuropodobny miły Musierowicz styl, bo wyczytałam tak na jednym bardzo profesjonalnym fanowskim forum.

Ale teraz, kiedy czytam zacytowany fragment, a sama trochę jestem po chorobie, to widzę tu Gabę, do której po prostu nie dociera, że ona, ta wiecznie młoda, silna i zdrowa, ta opoka sama w sobie i dla siebie, nagle sama potrzebuje pomocy i opieki, choruje, starzeje się, że latka lecą i po prostu pora zwolnić. Ale to wszystko jako zupełnie ludzkie doświadczenie, a nie zaraz związane z rolami płciowymi, rodzinnymi, czy społecznymi. Czy tak by interpretować nie można też?
Użytkownik: aleutka 02.06.2014 20:01 napisał(a):
Odpowiedź na: I tak to jest z fragmenta... | Szeba
TEz tak dlugo myslalam. Ze Gaba tak ma, ze to przerost dzielnosci po prostu. I z tym nie mialabym problemu (jako elementem charakterystyki postaci). Ale pomijajac fakt, ze kobiety czesto sa uczone, ze ich wlasne zdrowie jest mniej wazne niz rodzina i dom (co juz jest plciowe rodzinne i spoleczne) nie moge sie oprzec wrazeniu, ze Musierowicz gloryfikuje taka postawe. I to nie jest dobre. Mam wrazenie, ze polskie kobiety musza sie nauczyc, iz dbanie o siebie nie jest tozsame z poblazaniem sobie i nie jest grzechem egoizmu. (Ostatecznie nawet Biblia mowi, ze mamy kochac blizniego swego JAK SIEBIE SAMEGO) Czesto kiedy czytam na przyklad opowiesci kobiet ktore walczyly z rakiem pojawia sie ten motyw. (Wlasnie dlatego wspomnialam o tym wczesniej). Ze one po raz pierwszy zostaly niejako ZMUSZONE, zeby odpuscic. Ze musialy odpowiedziec na pytanie, co jest dla nich dobre, czego ich cialo potrzebuje, czego one same chca - i czesto mialy problemy ze stwierdzeniem tak oczywistych rzeczy. Bo zawsze automatycznie najpierw myslaly o innych :( Ze za to sa chorobie paradoksalnie wdzieczne - zobaczyly ze dom sie nie zawali od niepozmywanych naczyn, a rodzina czesto potrafi (i chce!) sie nimi zaopiekowac tak jak one opiekuja sie rodzina. Gaba wciaz jeszcze ma te lekcje do odrobienia, mam wrazenie.
Użytkownik: Szeba 02.06.2014 20:28 napisał(a):
Odpowiedź na: TEz tak dlugo myslalam. Z... | aleutka
Ok, jest w tym coś, nie mówię, że nie, choć bardziej skłaniam się teraz do innej teorii ;)
Jeśli tak, to mówi nam to trochę nie tyle o tych kobietach, co o ich rodzinach, obecnych i tych, w których się wychowały. Znam dziewczyny, które padną na twarz, ale zrobią, bo wiedzą, że jak nie zrobią, to po prostu zrobione nie będzie. Tu pojawia się czasem zarzut o rodzaj zaborczości, tj. że taka wszystko wiedząca perfekcyjna Zosia Samosia nie dopuszcza nikogo w domu do głosu, czynu i możliwości, owszem, błędu, że to nieludzka Hydra. Tak źle i tak niedobrze.

Co do Musierowicz - może sama jest ofiarą takiego ukształtowania świata i światów wewnętrznych, i wciąż tak to widzi? Może żyje jeszcze w tamtym, "starym" świecie?
Użytkownik: aleutka 02.06.2014 23:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Ok, jest w tym coś, nie m... | Szeba
No ja uwazam, ze przede wszystkim te kobiety sa za to odpowiedzialne. W sporej czesci na pewno. Nie sa niedoswiadczonymi mlodkami, mialy wiele lat na przemyslenia, ich wybory sa ich a nie ich rodzin. Moga ksztaltowac i zmieniac swoja postawe bardziej swiadomie. Nie mowie, ze to latwe, czesto zbyt trudne na samotna zmiane, czasem wymaga szoku. Ale taka postawa mowi przede wszystkim o tych kobietach.

Mozna oczywiscie analizowac przyczyny tego stanu rzeczy i dojsc - takze w przypadku Gabrysi - do wniosku, ze to wplyw rodziny i wydarzen z wczesnej mlodosci. Ostatecznie Gabrysia zostala de facto pania domu odpowiedzialna za trzy mlodsze siostry kiedy miala zaledwie szesnascie lat i musiala sie z tym psychicznie uporac sama. Owszem ciotka Felicja stanela w jej obronie przed Ignacym (Koniec polrocza sie zbliza a ty chcesz z dziecka zrobic sluzaca!!) ale nie bylo jej na miejscu aby interweniowac bardziej bezposrednio, a Mila pisala raczej zbiorcze listy. Co wiecej mamy wskazowki ze Mila byla wlasnie taka despotyczna pania domu, uwazajaca ze wszystko zrobi najlepiej i dzielnie odkurzajaca choc ewidentnie zle sie czula.(Nie miala nawet cierpliwosci, aby nauczyc corki gotowac o ile pamietam. Bardzo to lubila, uwazala, ze to rodzaj tworczosci artystycznej i w zwiazku z tym dziewczynki - wiadomo ze na poczatku pelne najlepszych checi ale raczej przeszkadzajace niz pomagajace - nie mialy dostepu do kuchni. Gaba byla najbardziej wyedukowana, bo umiala ugotowac bodaj kisiel i jajka na twardo). A potem w sposob naturalny - kiedy Gaba udowodnila, ze potrafi - zostala mianowana na nastepczynie. Jest symptomatyczne, ze przejela sposob myslenia Mili w tej kwestii - ostatecznie Mila takze lekcewazyla swoje zdrowie dla dobra rodziny (leczyla sie sama stosujac kleiki i zupki...) co ja doprowadzilo do interwencji chirurgicznej ratujacej zycie.

Ale nawet przy takiej analizie, nawet jesli mowi to cos o rodzinie w ktorej Gaba sie wychowala - mowi to przede wszystkim o Gabie i jej wyborach. Ustalenie przyczyny swoja droga, a zaradzenie zlu zalezy od Gaby wlasnie. Od dawna nie ma juz szesnastu lat.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.02.2014 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, to woda na mój recen... | misiak297
1. No widzisz, a mnie to nie zaskakuje, wręcz przeciwnie, jest dla mnie naturalne.

2. Bo Gabrysia - jeszcze raz podkreślam - po prostu taka jest. I nie dlatego, że jest kobietą (bo kobietą jest też Ida, Natalia, Patrycja, które na coś podobnego nie cierpią), tylko dlatego, że jest Gabrysią. Można to poczytywać za wadę samej postaci, ale nie za tendencyjność autorki. Po prostu pokazuje różne ludzkie typy. Także Józefinę, która ma głęboko i daleko dom i dzieci, bo musi robić karierę. Także mamę Żakową i jej córki, które cały czas działają na zasadzie "jakoś to będzie", i przy tym są diabelnie sympatyczne.
I nie wiem, dlaczego nie kupujesz stopniowego odsłaniania tajemnic małżeństwa Gaby - byłbyś przekonany, gdyby to wszystko jeszcze przed ucieczką Janusza zostało wyłożone kawę na ławę?

3. I znowu się nie dziwię. Bo ja podzielam zdanie Ignacego z "Języka Trolli" - "(...)nasza satysfakcja nie manifestuje się na co dzień bezustannym wypowiadaniem słowa „seks” (...) Media nadużywają dzisiaj twojego ulubionego słowa, zaspokajając gusta masowej publiczności, co jak zwykle przekłada się na czysty zysk. Lecz życie płciowe, wbrew powszechnej opinii prostaków, nie jest jedynym ani nawet najważniejszym celem naszego bytowania na tym globie".
A jeśli nawet jest, to nie trzeba o tym trąbić na prawo i lewo.

5. A wcale że nie wygląda to przesadnie - w końcu Marek niewiele miał okazji, żeby się wykazać, no to chociaż w dniu ślubu się popisał.

6. I znowu będzie "ja,ja", ale ja naprawdę znam wiele kobiet, które przed zamążpójściem były bardziej energiczne, ambitniejsze, miały szersze zainteresowania. Mężczyzn zresztą też. Może to nie jest bardzo częsta sytuacja, ale na pewno nie nietypowa.
A Piątek wyraził się po chamsku i tego nic nie zmieni.

7. Myślisz, że nikt nie dojrzy tej ironii, widząc, że na co dzień jest zupełnie inaczej - że wiotka Idusia to herod-baba, a "Prawdziwy Mężczyzna" Marek nie został całkowitym pantoflarzem tylko dlatego, że albo był na dyżurze, albo spał po dyżurze?

Użytkownik: zagadka 08.03.2014 18:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Och, to woda na mój recen... | misiak297
"Pewnie ironia, ale dla mnie to nie jest zabawne, może dlatego, że jeżę się na wszelkie sformułowania w stylu "Prawdziwy Mężczyzna" czy "zbolałe kurczątko". I łatwo mogę sobie wyobrazić nastolatkę, która ironii w tym wcale nie odczyta. Zwłaszcza że ten cytat stanowi jakby zwieńczenie całej sekwencji z Markiem-superherosem, co to się popisuje, podczas gdy jego żona stoi jak malowana lala i uśmiecha się słodziutko."

To, co uważamy za lepszą literaturę, ma to do siebie, że może zostać przez osobę o niedostatecznym poziomie inteligencji nie zrozumiane lub zrozumiane opacznie i, niestety, nic nie jesteśmy w stanie na to poradzić. Nie można oskarżać autora o to, że zakłada u czytelników pewien poziom umysłowy. Gdyby Musierowicz pisała tak, żeby przypadkiem jakaś głupia nastolatka nie wyciągnęła błędnych wniosków z jej powieści, to przecież nie dałoby się tego czytać i to nie tylko my dorośli nie bylibyśmy w stanie tego przełknąć, ale pewnie też spora część nastoletnich czytelniczek "Jeżycjady".
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.02.2014 21:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdaje się, że powtórzę 90... | dot59Opiekun BiblioNETki
Najpierw zwrócę uwagę sama sobie, że miało być "septimo", a nie "septo". Chyba muszę wrócić do Jeżycjady, żeby mnie Borejkowie zmobilizowali do powtórki z łaciny!
Użytkownik: lutek01 30.12.2016 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: [w recenzji odwołuję się ... | misiak297
Dla mnie pozycja mocno średnia, na czwórkę, ale na tzw. szelkach. Opowieść trochę zbyt statyczna i jakby cały czas o tym samym (dramaty nastolatki), nie ma jakiejś konkretnej historii (jak np. w Noelce), wszystko osnute jest na westchnieniach i weltschmerzach Pulpy. Nawet nie wiemy, dlaczego ona się tak właściwie do tej matury nie uczyła (nie przez Baltonę, bo ten pojawia się, gdy Pulpa już ma problemy z uczeniem się). Charakterystyczna dla Musierowicz polaryzacja światów - Borejkowie z rodziną i znajomymi (czyt. łacina, odrzucenie konsumpcjonizmu i wstręt do bogactwa) kontra reszta świata. Ignacy Borejko denerwuje strasznie (nie znoszę typa, no nie cierpię!). Całość ratuje to, że jest tu jednak dobrze uchwycona natura problemów okresu dojrzewania no i humor - scena jasełkowa wyborna!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: