Do „Mojego życia z Mozartem” zasiadłam wieczorową porą i odłożyłam natychmiast; jedenasta w nocy raczej nie sprzyja słuchaniu muzyki .
Nazajutrz, rankiem, wedle jedenastej zasiadłam, wpadłam i nie wstałam, póki nie skończyłam.
Książeczka niepozorna, malutka, na jedno dopołudnie/popołudnie/wieczór.
Autor w formie listów rozmawia z Mozartem o swoich smutkach, problemach, tragediach wręcz, ale i radościach, olśnieniach – życiowych zakrętach i zwyczajnie; o tym, jak muzyka Wolfganga Amadeusza wpłynęła i wpływa na życie Autora.
Bardzo to osobiste jest i dlatego bardzo do mnie przemawia. Uwielbienie dla Mozarta wyziera z każdego zdania w książce, dla jego muzyki i geniuszu.
Dołączona do książki płyta (oczywiście z utworami Mozarta), pomaga tym, którzy Mozarta nie znają, bądź znają „tak sobie”. Jako, że Mozarta kocham i trochę znam, już siłą rozpędu po lekturze włączyłam „Czarodziejski flet” – jedno z ulubionych Schmitta. A swoją droga, tylko taki geniusz jak Wolfgang Amadeusz mógł zrobić z kiepskiego libretta takie cacuszko ponadczasowe, które w 1791 roku zachwyciło „ludowych widzów” podmiejskiego Freihaustheater i zachwyca do dziś.
Nie ma „ludzia”, który by nie słyszał czegokolwiek Mozarta. Tak mniemam. Fragmenty Eine kleine Nachtmusik potrafi zanucić, bądź zagwizdać każdy. Wielu ma swoje najukochańsze „kawałki mozartowskie”. Moje pokrywają się tylko częściowo z tymi na płycie. Nic to! Wszystkie są ukochane, tylko niektóre bardziej.
Wolfgang Amadeusz Mozart – dziecko, zdominowane przez ojca; dziecko, które nie miało dzieciństwa, cudowny małolat do podziwiania, maszynka do robienia pieniędzy. I może dlatego (Amadeus - film Miloša Formana ) jako mężczyzna był skory do wygłupów, żartów i kalamburów nie najwyższego lotu. Chociaż w książce
Wyznania Konstancji Mozart (
Duquesnoy Isabelle)
wygląda to trochę inaczej; ciekawych odsyłam.
„ Powiedzieć ’kocham Mozarta’ to stanąć nago i przyznać, że moi bliźni mogą jeszcze odkryć w głębi swej duszy dziecko, zadowolenie i radość. Powiedzieć ‘kocham Mozarta’ to krzyczeć, że chce się nam śmiać, bawić, turlać w trawie, całować niebo i pieścić róże. Mozart to witalność, szybkie nogi, bijące serce, uszy pełne dźwięków, słońce, które kładzie nam na ramieniu swą ciepłą dłoń, to len koszuli, która muska nasza pierś, to cud życia.
Dajesz nam lekcje szczęścia, przywracając rzeczom ich smak, z każdej chwili wydobywając słodycz truskawki lub mandarynki. Mała Muzyka Nocy? Nie, Wielka Muzyka Światła. Radośnie zamieniasz nasze życie w pochwalny śpiew, w którym jest miejsce nawet na ból i cierpienie, albowiem być szczęśliwym nie oznacza bronić się przed nieszczęściem, ale je akceptować. (…)
A kiedy mówię Mozart, to nie wypowiadam jedynie Twojego nazwiska, mam na myśli niebo, chmury, uśmiech dziecka, oczy kota, twarze ludzi, których uwielbiam. Twoje nazwisko staje się zaszyfrowanym kodem do tego wszystkiego, co godne jest uczucia, podziwu, zadziwienia, do tego, co nas porusza i chwyta za serce, do całego piękna świata.”*
Prawda. :-)
Jakim człowiekiem był Wolfgang Amadeusz, co zrobił, czego nie zrobił – nieważne!
Za samo Agnus Dei z Mszy Koronacyjnej C-dur KW 317 - Najwyższy Kompozytor dawno, dawno temu odpuścił mu wszystko!
----------------
* Eric-Emmanuel Schmitt „Moje życie z Mozartem”, Wydawnictwo Znak, Kraków 2008, str. 110-111
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.