Dodany: 17.03.2009 18:37|Autor: jarom
Łomatko!
Przeczytałem. I utrudziłem się wielce. Powiem więcej - wielce jestem rozczarowany. Ostatnia z części "trylogii o Reynevanie" napisana jest schematycznie, bez właściwego Sapkowskiemu poczucia humoru i wyraźnie z obowiązku. Przedostatni rozdział zaczyna się słowami: "Skończyłem. I utrudziłem się wielce". Niestety owo utrudzenie autora znać juz od pierwszych stron "Światłości wiekuistej" i błyskawicznie udziela się czytelnikowi.
Schemat narracyjny jest oczywisty, jak prezydencka oczywista-oczywistość (to oczywiście wasz prezydent, bo przecież nie mój). Pozytywni jednoznacznie - bo innych tu nie ma - muszą zginąć i giną na tych stronach powieści, na których powinni. Również źli zostają zabici na ogół na czas.
Bohaterowie "Wiedzmina" bywali wielowymiarowi. Mieli jakieś wątpliwości, zmieniali się pod wpływem okoliczności. Postacie z otoczenia Reynevana są równie płaskie jak papier, na którym je opisano.
Sapkowski sam najwyraźniej czuje, ze dryfuje. Ucieka się do niezawodnej, jego zdaniem, magii. Tyle że w tym wypadku to już nie magia! To kuglarstwo najzwyklejsze. Jakieś czary się tu coraz częściej odbywają, jakaś alchemia nawet. Tyle że wyciągana z kapelusza, naciągana i niczemu niesłużąca. Słabe toto wszystko i wątłe. Suspensu żadnego. Zwrotów akcji tyle, co kot napłakał, a i te - gdy się pojawią, obrażają naiwnością inteligencję przeciętnego idioty.
Wartość dodana - czyli historyczne bogactwo opowieści? Imponować może naiwnym pensjonarkom. Bo wiedza, ta rzetelna, przez Sapkowskiego zgromadzona nie wykracza poza jedną wizytę w przyzwoitej bibliotece i mapę drogową Dolnego Śląska (najlepiej z lat 30. XX wieku).
Za 44 złote, które trzeba zapłacić za tę książkę, lepiej kupić sobie butelkę Baujolais Nouveau (ca 33 zł) a resztę odłożyć na lepsze czasy i lepszą literaturę.
A tegoroczne Baujolais Nouveau można uznać za wyjątkowo udane. W odróżnieniu oczywiście. W odróżnieniu.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.