Dodany: 17.03.2009 18:30|Autor: Anna 46

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

Kontrkonkurs dla Jean


Jak to? Nikt jeszcze nie męczy naszej Organizatorki-Debiutantki?

Najwyższa pora to zmienić.

Taki smakowity fragmencik na początek:

B. Pomógł pani M. wejść na stopnie, zaprowadził ją do przedziału i pobiegł dopilnować, żeby bagażowy załadował nasze manatki. J. usadowiła panią M. na ławce, podała jej lornetkę i haft, znalazła jej chusteczkę i szal, po czym dygnęła i wyszła z wagonu.
- Dokąd ona idzie? - zapytałem V., patrząc, jak J. biegnie peronem na koniec pociągu.
- Do drugiej klasy - wyjaśniła V. - Służba nie podróżuje z pracodawcami.
- Jak oni sobie radzą bez służących?
- Nie muszą - odparła, podkasała spódnicę i weszła na stopnie.
Rzeczywiście nie musieli. B. wrócił zaraz po zakończeniu załadunku, żeby przynieść pani M. pled i zapytać, czy jeszcze czegoś potrzebuje.
- Poduszki - oznajmiła. - Te kolejowe ławki sa bardzo niewygodne.
- Tak, jaśnie pani - powiedział B. i wybiegł galopem. Wrócił po minucie, zdyszany i rozczochrany, niosąc brokatową poduszkę.
- Pociąg z Reading ma korytarz, jaśnie pani - wysapał - ale w tym są tylko oddzielne wagony. Przyjdę jednak usłużyć pani na każdej stacji.

Wyświetleń: 7296
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 22
Użytkownik: Jean89 17.03.2009 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to? Nikt jeszcze nie ... | Anna 46
Jak mogłaś Aniu? :D Hmm na razie nie wiem, alee pomyślę o tym później, jak wrócę do domu ;)
Użytkownik: Anna 46 20.03.2009 14:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak mogłaś Aniu? :D Hmm n... | Jean89
Ekhem... ekhem... nie chciałabym Cię, uchowajcie wszystkie bogi Dysku, popędzać; przypominam, że dusiołek czeka i mu smutno. :-)
Użytkownik: JoannazKociewia 17.03.2009 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to? Nikt jeszcze nie ... | Anna 46
Też mam coś dla Jean:

2
Pogryzając cząstki pomarańczy, X patrzył, jak sługa zapala świece w porcelanowych miskach.
- Czy chciałbyś wrócić do domu? - zapytał impulsywnie.
Y popatrzył na niego rybim wzrokiem.
- Nie wiem, paniczu.
- Dlaczego? Tu jest nudno! Tu jest strasznie. - Chłopiec ze złością walnął pięścią w podgłówek. - Czemu ty jesteś taki... taki obojętny?! Czemu jest ci wszystko jedno?!
Y bez pośpiechu zapalił ostatnią świecę i wrzucił draskę do żeliwnego piecyka, gdzie żarzyły się węgle.
- Mam służyć paniczowi, takie są moje obowiązki. To, co bym wolał, nie liczy się.
- A jakbym ci kazał stanąć na głowie i recytować wiersze? - warknął "panicz".
- Znam niewiele wierszy na pamięć, paniczu, ale chyba mógłbym je czytać - odrzekł sługa spokojnie.

3
Igrek: Doprowadzili mnie do ostatniej furii.
Iksa: O mój biedny mężusiu! Jakim sposobem, najdroższy?
Y: Ta szelma, twoja Antosia, robi się z każdym dniem zuchwalsza.
X: Nie podniecaj sie tylko.
Y: Doprowadziła mnie do wściekłości.
X: Spokojnie, syneczku.
Y: Przez godzinę przekomarzała się ze mną.
X: Tylko łagodnie.
Y: Miała tę bezczelność, aby mi w oczy powiedzieć, że nie jestem chory.
X: A to zuchwała dziewczyna!
Y: Wiesz przecież, moje serce, ile w tym jest prawdy.
X: Tak, serce moje, nie miała cienia słusznosci.
Y: Moja kochana, ta łotrzyca wpędzi mnie do grobu.
X: No, no, no, no!
Y: Ona jest przyczyną, że wydzielam z siebie tyle żółci.
X: Nie gryź się tak.
Y: Nie wiem, ile razy cię prosiłem, abyś ją wygnała z domu.
X: Mój Boże! Syneczku mój, nie ma na świecie sługi, ani pokojówki, która by nie miała swoich przywar. Niekiedy musi się cierpieć ich wady, przez wzgląd na ich przymioty. Ta jest zręczna, staranna, pilna, przede wszystkim wierna; a sam wiesz, jak teraz trzeba być ostrożnym z ludźmi, których się wpuszcza do domu. (...)
Użytkownik: Jean89 17.03.2009 22:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Też mam coś dla Jean: ... | JoannazKociewia
2 znam na pewno, ale mój mały rozumek już dziś nie funkcjonuje ;)
Użytkownik: JoannazKociewia 18.03.2009 01:25 napisał(a):
Odpowiedź na: 2 znam na pewno, ale mój ... | Jean89
2 nie oceniłaś. 3 - oceniłaś inną książkę autora. Przyznaję, że nie sprawdziłam Twoich ocen przed wybraniem fragmentów. Ale przecież oceny nie świadczą, że się czegoś nie zna albo że nie da się tego odgadnąć, prawda? Powodzenia :)
Użytkownik: JoannazKociewia 20.03.2009 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: 2 znam na pewno, ale mój ... | Jean89
Gdzieś w tym wątku prosisz o mataczenia. Mówisz - masz:
2. X mógłby zaoszczędzić swemu słudze pracy przy zapalaniu świec i to nawet nie wstając z łóżka. Ale mało prawdopodobne, by nieznośnemu smarkaczowi to przyszło do głowy.
3. Zwróć uwagę, jakie słowa służącej rozwścieczyły Igreka.
Powodzenia!
Użytkownik: beatrixCenci 17.03.2009 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to? Nikt jeszcze nie ... | Anna 46
I ja też! I ja też! :))

4. Służący, imieniem Pork, smoliście czarny, pełen godności i biegły w tajnikach męskiej elegancji, był rezultatem całonocnej partii pokera z plantatorem z Wyspy Św. Szymona, który odwagą w bluffowaniu nie ustępował Geraldowi, natomiast nie dorównywał mu w wytrzymałości na nowoorleański rum. Mimo, że poprzedni właściciel Porka ofiarowywał za niego później podwójną cenę, Gerald uparcie odmawiał odstąpienia służącego, ponieważ posiadanie pierwszego niewolnika i w dodatku „najlepszego z lokajów na całym wybrzeżu” było pierwszym krokiem w kierunku spełnienia jego najgorętszych życzeń. Gerald chciał stać się właścicielem niewolników i obszarnikiem.

5. - Gracjo! - zawołała pani F.
NIe spodziewałam się doprawdy, żeby jakaś Gracja odpowiedziała, tak tragiczny, tak nadnaturalny wydał mi się ten śmiech; i gdyby nie to, że było samo południe, że ani pora dnia, ani otoczenie nie sprzyjały zabobonnym nastrojom, byłabym się przelękła. Pokazało się wszakże, że byłam niemądra, dziwiąc się tak bardzo i snując niejasne przypuszczenia. Najbliższe drzwi otworzyły się i wyszła służąca - kobieta trzydziestoletnia, a może starsza, przysadzista, krępa, ruda, nieładna; trudno by sobie wyobrazić zjawisko mniej romantyczne, mniej przypominające ducha.
- Za wiele hałasu, Gracjo - upomniała pani F. - Pamiętaj, co zapowiedziane.
Gracja ukłoniła się milcząc i wróciła do pokoju.
- Jest to osoba, którą wzięliśmy do szycia i do pomocy Lei, pokojowej - mówiła dalej wdowa. - Nie jest ona zupełnie bez zarzutu pod pewnym względem, ale na ogół nieźle się sprawia.

6. A. wracała w świetliste poranki, jak Pomona z ognia dnia rozżagwionego, wysypując z koszyka barwną urodę słońca - lśniące, pełne wody pod przejrzystą skórką czereśnie, tajemnicze, czarne wiśnie, których woń przekraczała to, co ziszczało się w smaku; morele, w których miąższu złotym był rdzeń długich popołudni; a obok tej czystej poezji owoców wyładowywała nabrzmiałe siłą i pożywnością płaty mięsa z klawiaturą żeber cielęcych, wodorosty jarzyn, niby zabite głowonogi i meduzy - surowy materiał obiadu o smaku jeszcze nie uformowanym i jałowym, wegetatywne i telluryczne ingrediencje obiadu o zapachu dzikim i polnym.

7. Mariette zaczęła szczegółowo opowiadać, co wiedziała o małej posługaczce. Okazało się, że to małe, przez wszystkich opuszczone biedactwo przyjęto niedawno do służby jako pomywaczkę kuchenną - choć było raczej wszystkim innym niż pomywaczką. Była to istna dziewczyna do wszystkiego; czyściła buty, szorowała podłogę, myła okna, nosiła węgiel na górę, uprzątała popiół z kominków. Liczyła już sobie lat czternaście, ale sądząc z jej wątłej postaci i drobnego wzrostu, nikt by jej nie dał powyżej dwunastu. Usposobienie miała tak bojaźliwe, że ilekroć ktoś ją zagadnął, jej biedne, wytrzeszczone oczy zdawały się wyskakiwać z oczodołów. Marietta bardzo współczuła jej doli.

8. X była bardzo ładną, żywą i roztropną dziewczyną. Ale widocznie dziś było w niej coś nadzwyczajnego, bo ledwo weszła do izby czeladnej, zebrane tam służebne zaczęły jej dogadywać i dokuczać. Gospodyni nazwała ją nieznośnym, zarozumiałym dziewczyniskiem. Pierwszą garderobianą oburzyło jej uczesanie. X powinna rozumieć, że uczciwej i przyzwoitej służącej nie przystoi wplatać we włosy kwiatów ani wstążek. Kucharka (na dworze królewskim była oprócz kucharza także i kucharka) wzruszyła tylko pogardliwie ramionami i burknęła, że nie rozumie, jak ktoś może zwracać uwagę na tak pospolite i niepozorne stworzenie. Za to mężczyźni zebrani w izbie byli wręcz odmiennego zdania.
Użytkownik: Jean89 18.03.2009 14:44 napisał(a):
Odpowiedź na: I ja też! I ja też! :)) ... | beatrixCenci
No wreszcie mnie oświeciło choć troszeczkę ;)

4. Margaret Mitchell "Przeminęło z wiatrem"
5. Emily Bronte "Dziwne losy Jane Eyre"
7. F. H. Burnett "Mała księżniczka"

Nawiasem mówiąc wszystkie trzy miałam zamiar umieścić w moim konkursie ;)
Użytkownik: beatrixCenci 18.03.2009 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: No wreszcie mnie oświecił... | Jean89
Oczywiście zgadza się.
Pozostałe dwie też znasz. :))
Użytkownik: beatrixCenci 05.04.2009 13:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście zgadza się. ... | beatrixCenci
6 - opisuje Adelę ze "Sklepów cynamonowych" Schulza.
8 - efekt magicznej poprawy urody pokojówki-królewny Rózi w "Pierścieniu i róży" Thackeraya.
Użytkownik: Sznajper 20.03.2009 15:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to? Nikt jeszcze nie ... | Anna 46
9. W gablotach i na wewnętrznych ścianach tego prywatnego gabinetu wyeksponowana była bogata kolekcja kości mamuciej i cziernarodków. Mijnheer Iertheim pokazywał kiedyś jednego: grudkę tungetytu zebraną przez soroki z powierzchni ziemi, wczesny odprysk od głównej masy upadłej nad Podkamienną. Była to najcenniejsza forma tungetytu, ponieważ jego wartości nie liczono tu wyłącznie wedle wagi, ale przede wszystkiem - według kształtu i kompozycji. Cziernarodki przypominające figurki ludzkie i zwierzęce szamani Burjatów uważali za najpotężniejsze talizmany. Istniały też choładowniki poliminerałowe: tungetytu wżyłowanego w kwarc, w granit, koślawe cziernarodki piaskowcowe i temu podobne. Kolekcja hrabiego Szulca musiała wartać grubo ponad sto tysięcy rubli. Podziwiało się eksponaty, spacerując wolno wzdłuż szaf i stelaży zaszklonych. Kilka cziernarodków robiło wyjątkowo duże wrażenie, trudno było się oprzeć przekonaniu, iż jakimś cudem zostały z tungetytu odlane przez inarodczego artystę - w kształt kobiety w stanie błogosławionym, mamuta, człowieka klęczącego, człowieka z jeleniemi rogami... Przypomniały się zlepieńce-zmrożeńce szalonego Piegnara. Się wzdrygnęło się.
Użytkownik: JoannazKociewia 20.03.2009 17:52 napisał(a):
Odpowiedź na: 9. W gablotach i na wewnę... | Sznajper
Świetny fragment wybrałeś. Jakiś słownik by się przydał :)
Ale czy to napewno kontrzagadka do konkursu Jean o służących? Czy do poprzedniego konkursu o kolekcjach?
Użytkownik: janmamut 20.03.2009 18:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny fragment wybrałeś... | JoannazKociewia
...albo wcześniejszego konkursu o mamucie... ;-)

Użytkownik: hburdon 20.03.2009 19:38 napisał(a):
Odpowiedź na: ...albo wcześniejszego ko... | janmamut
A tak w ogóle to ja znam ten fragment. ;)
Użytkownik: Czajka 20.03.2009 19:47 napisał(a):
Odpowiedź na: A tak w ogóle to ja znam ... | hburdon
Się to się zna, nawet jak się nie czytało się. :)
Użytkownik: Sznajper 20.03.2009 21:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetny fragment wybrałeś... | JoannazKociewia
:D Rzeczywiście.
Jakoś mi się obydwa konkursy w jeden połączyły. Coś o kolekcjonowaniu służących chyba ;)

9. W restauracyjnym zastało się już tylko dwoje pasażerów; siadło się w przeciwległym kącie. Steward z nieprzeniknioną miną podał menu. Twarze służby zawsze mają podobny wyraz, są to maski wieloznacznej obojętności: czegokolwiek w nich szukasz, cokolwiek lękasz się lub masz nadzieję w nich ujrzeć - to właśnie ujrzysz.
Użytkownik: Jean89 20.03.2009 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to? Nikt jeszcze nie ... | Anna 46
Swoją drogą to ja poproszę o mataczenia jakieś! ;))) To nie w porządku, że mam zgadywać bez :D
Użytkownik: Sherlock 26.03.2009 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to? Nikt jeszcze nie ... | Anna 46
10.

Dozorca stanął we drzwiach proboszczowego mieszkania, ledwie przekroczywszy próg i za nic w świecie, jak uparty osioł, nie chce postąpić ani kroku. Proboszcz więc siada na drewnianym stołku naprzeciw niego, rękę oparł na sosnowym blacie stołu i mówi:
— Wezwałem was tutaj, bo wiecie, że musimy się rozstać.
— Nic nie wiem, proszę księdza proboszcza — odpowiada niespodziewanie hardo, ale na końcu głos mu się wyraźnie załamał. Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale naraz zamilkł.
— Co? Nie mówiliśmy o tym nigdy? — napomina surowo proboszcz, a dozorca nieustępliwie milczy.
— No, powiedzcie sami, Franciszku, czyśmy nie mówili — przypomina tym razem łagodnie.
— A to już było u samego Jaśnie Ekscelencji książęcia arcybiskupa.
Na te słowa proboszcz aż zawrzał gniewem. Uderza dłonią w stół i woła cały purpurowy w gniewie:
— Myślicie, że co jest Jego Ekscelencja?! Nie dla was jest Jego Ekscelencja! Dla was jestem ja! I nie za wysoko wam do Jego Ekscelencji?! I Jego Ekscelencja tak samo myśli, jak ja — więc co? — zakończył łagodniejszym głosem.
Stróż milczy, więc proboszcz uważa za konieczne tłumaczyć mu dalej:
— Waszą sprawę kazał mi właśnie załatwić z wami najdostojniejszy książę arcybiskup i jeszcze powiedział, że do tego nie ma nic, bo ja jestem waszym proboszczem. I ja muszę dbać, żeby wszystko było jak potrzeba.
— A to przecież, proszę księdza prałata prepozyta, ksiądz prepozyt jak i inni księża prałaci, księża kanonicy, a nawet księża wikarzy byli ze mnie zawsze zadowoleni, bo dobrze służyłem i służę tej świętej katedrze i chciałem do samej śmierci...
— Tego wam nie zaprzeczam i sam będę Boga prosił, żeby was wynagrodził za to sowicie, bo dobrze Bogu służycie rękami. Ale na darmo wam już gadałem, że Kościół święty w dzisiejszych czasach, kiedy wszyscy bezbożnicy na niego czyhają, nie może się dobrowolnie narażać na najmniejszy nawet zarzut, który by mogli komuniści podnieść przeciw niemu. Wy to wiecie. Oni tylko czekają na to. Kościół musi być bez skazy — a wy wiecie, co tu ludzie mówią o was i o mnie przez was — zakończył ostrym wyrzutem. — Może nie wiecie?! — krzyknął na stróża.
— Nie słucham ludzkich plotek i ludzkich obelżywości i Jaśnie Ekscelencja też nie słuchał.
— Mówiłem wam już — zdenerwował się proboszcz — że ja z wami załatwiam! Nie ksiądz arcybiskup! Zrozumieliście? Do pałacu już wchodzić nie będziecie, bo was tam ksiądz arcybiskup najczcigodniejszy nie kazał wpuszczać. Więc mnie tu odpowiadajcie! Więc pytam się was jeszcze raz ostatni: dokąd wasza córka będzie żyła na wiarę, w dodatku z niedowiarkiem?! Ludzie plują na to, i słusznie! I jeszcze pluć powinni na mnie, że pod dachem świętym was chowam! Grzech jawnogrzesznicy utajam! I komu, jak nie mnie, najwięcej wstydu za was?
Powstając z krzesła, kończy sprawę z pośpiechem:
— Już mi nic nie będziecie gadać na ten temat, a jak mi do pojutrza wieczora nie przyjdzie ten bezbożnik i nie będzie prosił na kolanach o przebaczenie boskie, to do pierwszego kwietnia już was tu nie będzie — zakończył swoje, ale jeszcze dodał, żeby w sumieniu swoim być czysty, że nie za szybko pozbywa się człowieka, co choć odpowiedzialny za grzech swoich dzieci, to przecie Bogu dobrze służy — upomina tedy proboszcz ostrzegawczo:
— A jak pójdziecie ode mnie z listem wilczym, to nie wiem, czy wam w Płotwie dobrze będzie, bo ludzie patrzą i widzą, i źle takiemu między ludźmi, co go Kościół odepchnie. Oj, źle.
Przemierza wolnym krokiem odległość od stołka do drzwi, przy których stoi z pochyloną głową milczący, pełen winy starzec odziany w elegancki czarny surdut angielski, w szare spodnie flanelowe i półbuty sznurowane, a wszystko darowane mu przez księdza proboszcza z okazji Bożego Narodzenia.
Wyzbyty całkiem złości na widok prawdziwie bożej pokory, ksiądz proboszcz, podszedłszy do stróża, unosi swą dłoń, ale stary zamiast pochwycić tę dłoń dobroczynną, podnosi zwierzęcy wzrok na proboszcza i pyta szorstko:
— A z domu też mnie ksiądz proboszcz wypędza?
Sroka zawahał się, tknięty tym głosem tak obco zabrzmiałym. Choć oczywiste, że wymówiwszy pracę, wymawia służbowe mieszkanie na zapleczu probostwa, odpowiada:
— Nie. Dachu nad głową wam jeszcze nie wymawiam, bo byście powiedzieli, że nie mam chrześcijańskiej miłości, ale — tu znowu, poruszywszy krzaczastymi brwiami, zagrzmiał — niech mi tylko nie przyjdzie ten niedowiarek, to pogadamy inaczej.
I jakby mało było tego argumentu, proboszcz odsapnąwszy woła z duchem, jakby już widząc się wołającym z ambony:
— I dziecka im nie ochrzczę, i o karę Boską będę prosił. Powtórzcie im. I cała Płotwa będzie pluła, bo tu ludzie pobożni!
Na te słowa stróż bezszelestnie otwiera drzwi i ze spuszczoną głową milcząco odchodzi.
A wyszedłszy, jeszcze jednak zawraca i nerwowo miętosząc coś w kieszeni surduta, rzecze:
— Proszę księdza prałata prepozyta, mojego dobrodzieja, ona powiedziała, że jak ją ksiądz proboszcz wyklnie, to się zabije.
— Bardzo dobrze. Bo wzorowy katolik woli umrzeć niż grzeszyć.
A stary, pochyliwszy się do ręki proboszcza, rzekł cicho:
— Sam ją zabiję, jak nie będzie chciała przyjść z tem przeklętnikiem.
I wyszedł. A choć nie pochwalił Pana Boga wychodząc, przecież uczuciowy kapłan rozczulił się szczerze, a kierując oczy na Cudowną Paryłowską, szepnął w duchu: Wstaw się za nim, Matuchno, by Pan Jezus mu wszystko darował... — jeszcze raz westchnął i zaciął usta, bo choć człowiek przez swą słabość ulega uczuciom, to jednak wypalić je trzeba żelazem, jeśli stają w poprzek wymaganiom religijnym — jak uczy święty Filip.
Użytkownik: Anna 46 28.03.2009 12:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak to? Nikt jeszcze nie ... | Anna 46
To podaję rozwiązanie mojego dusiołka; bez punktów karnych dla Jean :-) Dosyć miałaś pracy przy emilach konkursowych.
Connie Willis "Nie licząc psa" - polecam bardzo!
Użytkownik: Jean89 28.03.2009 12:54 napisał(a):
Odpowiedź na: To podaję rozwiązanie moj... | Anna 46
Dusiołki mnie niestety pokonały, przykro mi bardzo ;)
Użytkownik: JoannazKociewia 28.03.2009 13:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Dusiołki mnie niestety po... | Jean89
Rozwiązanie moich zagadek:
2. Ewa Białołęcka "Naznaczeni błękitem"
3. Molier "Chory z urojenia"
Jakieś pechowe fragmenty wybrałam. ;)
Użytkownik: Jean89 28.03.2009 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Rozwiązanie moich zagadek... | JoannazKociewia
No tak niczego nie znam, to dlatego ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: