Dodany: 17.03.2009 10:58|Autor: p.a.
Morderca mierzył wysoko...
Gdy po raz pierwszy wziąłem tę książkę do ręki, miałem nadzieję na coś w rodzaju "Morderstwa w Orient Expressie" w wersji w powietrzu. Ostatecznie samolot nie różni się aż tak bardzo od pociągu, przynajmniej jako miejsce potencjalnej zbrodni. Jednakże już po lekturze pierwszego rozdziału wiedziałem, że mam do czynienia z książką o zupełnie innym charakterze. Dlaczego? Otóż morderstwo zostaje popełnione już w tym właśnie rozdziale.
Ofiarą jest niejaka Madame Giselle. Zawód - lichwiarka. Przynajmniej od czasów "Zbrodni i kary" wiadomo, że ryzyko zawodowe w tym fachu jest spore - łatwo o wrogów. Tym bardziej, że okazuje się, iż zamordowana w celu wymuszenia spłaty pożyczki stosowała metody zbliżone do szantażu. Najbardziej jednak dziwi sposób, w jaki popełniono zbrodnię. Madame Giselle zginęła z powodu zatrutej strzałki, którą najwyraźniej ktoś wypuścił ze specjalnej dmuchawki. Ta zresztą znajduje się bardzo szybko, wetknięta w fotel... Herkulesa Poirot. Ponieważ podejrzenie pada również na słynnego detektywa, ten zabiera się ostro do pracy. Wydaje się, że należy przede wszystkim ustalić, który z pasażerów mógł kontaktować się z Madame Giselle. Bo o tym, że nikt nie przyznaje się do znajomości z zamordowaną, nie trzeba pewnie nadmieniać.
Ponieważ zbrodnia zostaje popełniona tak szybko, brakuje nieco w "Śmierci w chmurach" gęstej atmosfery poprzedzającej morderstwo, która jest charakterystyczna dla wielu innych książek Christie. Ponadto wszyscy pasażerowie - z uwagi na brak jakichkolwiek dowodów i niemożność określenia motywu zbrodni - zostają szybko zwolnieni przez policję i wracają do swoich codziennych obowiązków. Ponieważ feralny lot był międzypaństwowy, również śledztwo musi toczyć się w dwóch krajach. I dlatego daleko tej książce do klaustrofobicznej nieco atmosfery wielu kryminałów z Herkulesem Poirot, w tym również do wspomnianego na wstępie "Morderstwa w Orient Expressie". Nie jest to wada tej książki, lecz jedynie świadectwo różnicy.
Myślę natomiast, że największym minusem "Śmierci w chmurach" jest zbyt silne wnikanie narracji w myśli pasażerów samolotu, dzięki czemu dosyć łatwo ograniczyć listę podejrzanych do kilku osób. Ponadto daje to czytelnikowi pewną przewagę nad Herkulesem Poirot, co w moim odczuciu jest niepotrzebnym zabiegiem. Poza tym trudno się do czegokolwiek przyczepić. Dochodzenie jest przeprowadzane w typowym dla Poirota stylu, rozwiązanie zagadki należy raczej do przekonujących. Mimo to brakuje "Śmierci w chmurach" czegoś wyjątkowego, co charakteryzowało najlepsze książki Christie. To po prostu kolejny dobry kryminał z Herkulesem Poirot w roli głównej.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.