"Jeśli ktoś napotka kogoś, kto buszuje w zbożu...."
Zawsze mam problemy z rozpoczynaniem jakiejkolwiek wypowiedzi. Więc pominę słowa wstępu. Niech każdy pomyśli sobie to, co chce sobie pomyśleć. Przejdę do kolejnej, ważniejszej części.
Mam zamiar trochę uprzykrzyć Wam życie, pisząc tu kilka słów o "Buszującym w zbożu". Na książkę natknęłam się zupełnie przypadkiem. W bibliotece nie mogłam dostać książek, które wypożyczyć chciałam, sięgnęłam więc po "Buszującego…". Kiedyś na jego temat co nieco czytałam. Rozpoczęłam lekturę. Czytałam, czytałam, czytałam i czytałam. Narracja jest pierwszoosobowa, a co za tym idzie, książka to pamiętnik. Lecz niestety, narrator zanudził mnie swoimi opowiadaniami. Na 256 stronach opisane są trzy nudne dni z jego życia. Jedyne, co mi się podoba w książce to fakt, że nasz Holden nie jest ani narkomanem, ani alkoholikiem, ani biedakiem. "Normalny" chłopak z "normalniej" rodziny. Ach, no i jeszcze fakt, iż Holden pewne sprawy postrzega zupełnie inaczej niż "normalni" ludzie. Już tłumaczę, o czym mówię. Np. fakt, że książka "Romeo i Julia" to dla niego bardziej historia Merkutia niż "kochanków wszechczasów". Książka mnie nie zachwyciła, podobała mi się tylko trochę.
P.S. nie wiem czy wiecie, więc napiszę. "Jeśli ktoś napotka kogoś, kto buszuje w zbożu...." to wiersz. Wiersz Roberta Burnsa.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.