Dodany: 03.03.2009 21:26|Autor: Agael

Będę szedł i szedł, aż oswoję to wszystko


"Mógłbyś się śmiać, gdybym ci powiedział, że miłość popchnęła go w tę podróż do miejsca nieznanego. [...] Lecz jaka inna siła pcha nas przed siebie, dodaje naszym sercom odwagi, wprawia je w drżenie?"[1]

Wydawać by się mogło, że najważniejsza tu będzie miłość. Ona - Polka na naukowym stypendium w Anglii, on - rysownik i malarz. Z każdym dniem, każdym słowem, każdym krokiem coraz bliżej im do siebie, rozumieją się wciąż lepiej i lepiej, dzielą dusze, słowa, ciała i sfatygowane, zaczytane książki. Gdy Marta wraca do kraju, do męża, następuje okres wypełniony tęsknotą i listami. Joseph postanawia zostawić wszystko co zna i przyjechać za nią do Polski - by zobaczyć, że jedyne, co go tu czeka, to ukradkowe spojrzenia, zakłopotane uśmiechy i samotne wieczory.

Wyrusza w podróż.

Trafia do miasta, w którym panuje zima tak mroźna, że "zamarzają szpary między zębami"[2]. Miało to być miejsce pełne folkloru i bajek, tymczasem pod dostatkiem tu przede wszystkim gołębi, żebraków i szarości. Tu oczekiwać będzie na decyzję, szkicując.

Historia Josepha przeplatana jest listami Marty - młodej intelektualistki, która wie, że "jej życie jest gdzieś indziej"[3] . Ograniczona pewną rolą społeczną, której nie może przełamać, ucieka w świat Europejek - kobiet undergroundu: Fanny Kapłan, Lii de Putti, Edyty Stein. Każda z opisywanych przez nią kobiet przekroczyła jakąś granicę, Marty na to nie stać.

Dzięki dwutorowemu tokowi narracji czytelnik może poznać zarówno początek, jak i koniec tej historii. Ma szansę śledzić kroki bohaterów.

Dla wielbicieli Krakowa książka może być przewodnikiem po miejscach z klimatem: kawiarnia Prowincja, Kazimierz. Jest jednak również spojrzeniem obcokrajowca na Polskę. Pokazuje, jak bardzo wyobcowany czuje się tu Joseph, będący przecież zwolennikiem tezy, że wszystkie narody to fikcje, wyimaginowane wspólnoty. Nie znając naszego języka, uczy się go głównie na ulicy i bardzo powoli. Europejski - krzyczy żarliwie, reagując na nazwanie go cudzoziemcem. Europejski - czyli nie-obcy, na miejscu, swój.

Książka Jamesa Hopkina - Anglika, który mieszkał w Krakowie - to opowieść o samotności. Przypominającej strach, każącej nam zostawiać zapalone światło, "bo ono potrafi czasem przepędzić to, z czym być może nie potrafi sobie poradzić życie"[4].

To również opowieść o przekraczaniu granic - językowych, kulturowych, mentalnych.

Warto poświęcić jej czas. I myśli.



---
[1] James Hopkin, "Zatopiona zima", przeł. Dagmara Waszkiewicz, Paweł Waszkiewicz, wyd. Znak, Kraków 2009, s. 9.
[2] Tamże.
[3] Tamże, s. 117.
[4] Tamże, s. 266.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 879
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: