Dodany: 01.03.2009 20:24|Autor: jolietjakeblues

Smutno mi, Frau Wust...


Uprzedzam Szanownych Czytelników, że zdradzam poniżej elementy istotne dla rozwoju akcji.


Pamięć o tej książce to same emocje. Nie żadne wzniosłe uczucia, które zmuszają do rozmyślań na temat etyki, moralności, a dalej całej ludzkości, życia i śmierci czy powodów, dla których kochamy… Nie, nie i jeszcze raz nie! To po prostu płacz, zwykły osobisty smutek. Takie rozżalenie i tęsknota, gdy siedzimy wpatrzeni w ścianę, z oczami mokrymi od łez. Gdy tęsknota, gdy potrzeba bliskości wydziera nam serce, a krzyk zamiera w krtani, żeby spotkać się ze światem zewnętrznym smętnym łkaniem. Gdy odjeżdża pociąg, gdy słońce zachodzi, gdy noc jest boleśnie czarna. Gdy jesteśmy za słabi, żeby wytrzymać samotność. Gdy wszyscy i wszystko wokoło nas to za mało. Za mało do życia. A żyć trzeba. Frau Wust wyła po nocach z tęsknoty? Może z pożądania? Na ile była silna, żeby pamiętać o dzieciach? Na ile starczało jej siły, żeby podnieść się z łóżka i żyć? Pytań na temat samej tylko miłości, tęsknoty, pożądania może czytelnik zadać sobie mnóstwo. Gdyby to było zwykłe romansidło, o ileż prostsza byłaby lektura. Delikatne muśnięcie dłoni na ławce w parku. Przelotny wieczorny pocałunek na ulicy. A tu: Lilly Wust na zdjęciach z roku 1991, 1993… Pięćdziesiąt kilka lat po tragedii. Czy może pięćdziesiąt kilka lat po najpiękniejszym ze zdarzeń w jej życiu? Albo pięćdziesiąt kilka lat wielkiej samotnej miłości? Szczupła, siwa staruszka przyciskająca dłonie do twarzy. Znamy ten gest, prawda? To pamięć wielkich emocji. To trudna niezwykle próba sięgnięcia w głąb wspomnień. Bolesnych, ciężkich, przyprawiających o bicie serca, drżenie ciała. Rozdzierający smutek! Splecione palce dłoni, a na nich pochylona głowa. Nie widać oczu, nie widać wyrazu twarzy. Co się w nich maluje? Rozpacz czy ukojenie? Kolejne zdjęcie. Zaciśnięte pięści, w dużych oczach nie widać łez na czarno-białej fotografii, ale coś z nich emanuje. Wysiłek, który właśnie odchodzi? Nadchodzące ukojenie? Czy było warto wspominać, Frau Wust? „Swoje dzienniki, dokumenty i zdjęcia rodzinne Felice, wszystkie listy i wiersze, które pisały do siebie, zgromadziła Lilly w dwóch po brzegi wypełnionych walizkach”[1]. A na koniec: „- Czasami jest mi smutno - mówi Lilly – teraz to już nie jest tylko moja historia”[2]. Dlaczego właśnie w ten sposób? Bo to już historia jej i Felice? Historia Niemiec? Dorzucona cegiełka do lesbijskiej historii Europy? Pokolorowana kolejna biała plama historii II wojny światowej?

No, a gdyby tak zapomnieć o emocjach? Wyłuskać z tej opowieści, stworzonej na bazie pamiętników, listów, wierszy, zapisanych w pamięci rozmów, owiniętej wydarzeniami lat 1933-45, coś jeszcze? Erica Fischer w przedmowie pisze między innymi i tak: „Jako Żydówka podchodzę do historii z pozycji Jaguara, nie potrafię być tak wyrozumiała jak wiele młodych kobiet odmawiających refleksji nad możliwą współwiną Aimée”[3]. I dalej: „Zapotrzebowanie lesbijskich kobiet na wzorce i bohaterki, które tworzą niejako kontynuację ich własnej historii, jest tak wielkie, że często zanika krytyczny dystans do wydarzeń lat 1933-45. Fakt, że jedna z bohaterek została zamordowana jako Żydówka, a nie jako lesbijka, a druga w Trzeciej Rzeszy nie była prześladowana za miłość do innej kobiety, niezbyt dobrze wpisuje się w wymarzony obraz lesbijskiego heroizmu”[4]. Właśnie. Ale według mnie, mimo że nie uciekam od żydowskiej tragedii, niezaprzeczalną bohaterką tej historii jest Lilly Wust. Dlaczego? Bo, na przekór wszystkiemu, jest… inna. Ach! Lilly Wust. Kobieta narodowego socjalizmu. Matka dla dzieci, które będą tworzyły Naród i walczyły dla niego o europejską przestrzeń życiową. Mężnie znosząca niedogodności wojenne w Berlinie, czekająca na walczącego dla i za Führera męża. Jak o nich mówił doktor Aue? „Kobieta daje życie, wychowuje, karmi, ale nie tworzy niczego nowego”[5]. Ścierająca kurze, gotująca obiady, chodząca po zakupy Frau Wust jednak robi coś nowego - ulega przemianie najpierw w lesbijkę-kochankę, potem w Żydówkę-antyfaszystkę, by w końcu znienawidzić Wielki Naród Niemiecki. Warto uważnie przeczytać książkę. Warto prześledzić tę przemianę i zastanowić się, co ją do tego doprowadziło. Bo można szukać powodów w wielkiej miłości. Można domyślać się, że Felice przemieniła Lilly w Aimée dzięki swojej niezwykłej, charyzmatycznej osobowości. Ale można też przypuszczać, że to trochę czasy, wojna światowa i - jak na ironię - hitleryzm sprokurowały tak dziwną przemianę. Używam słowa „sprokurowały” świadomie, właśnie żeby miało trochę ironiczny i cyniczny wydźwięk, tak jakby nie na miejscu, ale żeby sugerowało szaleństwo, a wręcz bezsensowność tychże czasów i działań.

Zapominamy więc o emocjach i myślimy o Berlinie lat 40. ubiegłego wieku. W uporządkowane na pozór życie rodzinne Wustów wkradają się mniej lub bardziej przypadkowo myśli niepożądane z punktu widzenia narodowego socjalizmu, kładąc się cieniem na popiersiu Hitlera w nasłonecznionym salonie. Najpierw nie zwracając na to uwagi, potem dostrzegając różnice, następnie z ciekawością obserwując, potem ulegając w pełni, już Lilly-Aimée, a nie Frau Wust, przyjmuje w swoich progach libertyńsko-emancypancką, ale także intelektualno-artystyczną elitę, powoli odchodzącą w niepamięć za sprawą faszyzmu, Republiki Bawarskiej, a może nawet kawiarni Budapesztu i Wiednia czasów Austro-Węgier. Ile w tym jest literackiej fantazji, a ile wspomnień Lilly? Ile retuszu Eriki Fischer? Ile mojej wyobraźni, wypaczonego kierunku uwagi? Pozostawiam pod rozwagę Czytelnikom, zwracając jednak uwagę na kontrast i na towarzystwo chadzające w owych czasach ulicami Berlina.

A gdyby nie zapomnieć o emocjach? To wówczas wkrada się w nasze życie ta piękna, fenomenalna pod każdym względem Żydówka – Felice, zwana Jaguarem! Felice, która „ma długie nogi i lśniące jedwabne pończochy”[6]. Potem „Felice pochyla się, a jej włosy muskają policzek chorej, Lilly miękną kolana, a gorąco uderza dokładnie w to miejsce, przy którym jej panowie trudzili się na próżno. Lilly jest bliska omdlenia. (…) Teraz Felice jest tak blisko jej twarzy, że oczy Lilly zaczynają pływać. Szum w głowie i całym ciele jest głośny jak lawina spadających kamieni. Jakby w ucieczce przed jej miażdżącą siłą Lilly zamyka oczy i poddaje się miękkim wargom Felice. Nagle nastaje spokój tak wielki, jakby ich walące serca przestały bić. Kiedy Lilly wraca do przytomności i rozbudzona patrzy w dziwnie dorosłą twarz Felice, do oczu napływają jej łzy. Przepełnia ją tak ogromna czułość jak nigdy dotąd”[7]. A jeszcze później? Później mamy historię wielkiej miłości, gdzie serce drżą jak liście osiki, gdzie oczy zakrywa mgła z pożądania. Gdzie Lilly przeżywa najpiękniejsze rozkosze, jakich nie dałby jej nigdy mężczyzna. Odkrywa prawdziwą siebie? Tak, jak najbardziej. Tylko że jest to liczone miesiącami. Pięknymi miesiącami, opisywanymi w listach, wierszach, pamiętnikach. Obu kochanek. Nawet nie trzeba się domyślać zakończenia, znając podtytuł: „Historia pewnej miłości, Berlin 1943”. 1943 zatem! Tak, krzyczmy! Krzyczmy z rozpaczy, z bezsilności. Felice tropiona nie za miłość lesbijską, choć także z tych powodów bardziej ostrożna, ale za przynależność rasową. Z drugiej strony z miłości balansująca na granicy odpowiedzialności za bliskich i kochanych. W końcu, nie może się to inaczej potoczyć, rozpoczyna swoją odyseję ku niebytowi, kolejnymi listami dając Lilly nadzieję. Szarpanina nadziei, bezsilności, upokorzenia – to odyseja Lilly. Przemierza ogarniętą wojną Europę, żeby choć przez chwilę ujrzeć ukochanego Jaguara. Kochaliście tak kiedyś? Tak, tak, wiem, co z dziećmi? Gdzie zatem kochająca die Mutter? Powtórzę, kochaliście tak kiedyś?

Odyseja Felice, w zasadzie od pojawienia się jej na scenie familijnej Wustów, to historia niemieckich Żydów. Erica Fischer nie zostawia na marginesie Shoah. Krok po kroku recenzuje wspomnienia Lilly, jej znajomych, przyjaciół, rodziny, żeby w zatrważający sposób dać scenerię tragedii lesbijskiej żydowskiej miłości. Od strachu, przez lekceważenie zagrożenia, kolejne hitlerowskie rozkazy, aż po wywiezienie do obozu pracy i w końcu odejście tam, skąd nie przemówi już do Lilly wierszami i listami. Po drodze szczegółowe opisy męczarni rozstania, strasznych obozowych warunków, wszy, chorób. Ale i złudnych nadziei na ocalenie, którymi karmi nas i siebie Aimée.

To chyba nie jasna i trzeźwa, rozumna i logiczna ocena sytuacji powoduje, że Lilly Wust przyszywa do ubrania żółtą gwiazdę Dawida? To miłość. To pamięć o Jaguarze, którą bez ustanku kultywuje, czytając wiersze i listy, siedząc w samotności i wpatrując się godzinami w pozostawione przez kochankę książki. Nie dochodzi do tego powoli. Nagle widzi jak na dłoni niemiecką winę. Nienawidzi Niemców. Sąsiadów, żołnierzy, ludzi na ulicy. Prawie wariuje z tęsknoty. Czyni tak, jakby chciała, żeby to ryzyko Jaguara było teraz jej udziałem. Jakby chciała popełnić inaczej samobójstwo. Ale cóż, i tak spotyka ją los berlińskich kobiet. Głód, nędza, rosyjskie „wyzwolenie”. Na szczęście, cóż to za szczęście! udaje jej się spotykać ludzi, którzy nie wiedząc, jak jest beznadziejnie wyczerpana tęsknotą, pomagają. A raczej, od których nie spotyka jej spodziewana krzywda.

Więc jak to się skończyło? Co nowego uczyniła Lilly Wust? Jej syn wspomina: „W tym sensie odebraliśmy naprawdę antyniemieckie wychowanie. Matka bez przerwy przeklinała cholernych nazistów, a wszyscy Niemcy byli hitlerowcami”[8]. A ona sama tak: „Niemców nadal nienawidzę. Ciągle coś z nich wyłazi. Taki charakterystyczny przykład: Naprzeciwko jest przystanek autobusowy, z którego zawsze odjeżdżałam do pracy. Teraz otwarto tutaj szkołę zawodową. Stoję na przystanku, a dzieciaki hałasują. I nagle jedna kobieta mówi do drugiej: »Harmider jak w żydowskiej szkole!«. Czasami cieszę się, że niedługo już mnie nie będzie, naprawdę”[9]. To smutne, ale Lilly pisała tak w latach 80. ubiegłego wieku. W Polsce słychać takie słowa nadal.

Elisabeth Wust zmarła w marcu 2006 roku, w wieku 92 lat. Datę śmierci Felice Schragenheim ustalił sąd na 31 grudnia 1944 roku.



---
[1] Erica Fischer, „Aimée & Jaguar. Historia pewnej miłości, Berlin 1943”, przeł. Katarzyna Weintraub, Wydawnictwo Czarne, str. 293.
[2] Tamże, str. 293.
[3] Tamże, str. 15.
[4] Tamże, str. 16.
[5] Jonathan Littell, „Łaskawe”, przeł. Magdalena Kamińska-Maurugeon, str. 209.
[6] Erica Fischer, op. cit., str. 34.
[7] Tamże, str. 47.
[8] Tamże, str. 285.
[9] Tamże, str. 292.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 12336
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 67
Użytkownik: verdiana 02.03.2009 20:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Uprzedzam Szanownych Czyt... | jolietjakeblues
Do schowka! Dziękuję Ci za tę recenzję!
Użytkownik: jolietjakeblues 03.03.2009 06:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Do schowka! Dziękuję Ci z... | verdiana
Ja również dziękuję. Każda pochwała daje mi siły i chęci do pisania.
Użytkownik: verdiana 03.03.2009 09:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja również dziękuję. Każd... | jolietjakeblues
Bardzo się cieszę. Po ostatniej dyskusji nt. milczenia pod recenzjami mam nadzieję, że więcej osób zrozumiało tę zależność... Pisz, Jerzy, zawsze z przyjemnością czytam Twoje teksty, naprawdę.
Użytkownik: jolietjakeblues 03.03.2009 15:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo się cieszę. Po ost... | verdiana
Zatem składam ukłony przed Tobą, Verdiano! Ale, czy książki, o których piszę, także?
Użytkownik: verdiana 03.03.2009 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Zatem składam ukłony prze... | jolietjakeblues
Z książkami bywa, oczywiście, różnie - zależnie od tematyki i od tego, czy już czytałam, czy jeszcze nie. Tematyka powyższej recenzji mnie ciekawi, dlatego książkę zamierzam przeczytać. Ale niezależnie od tego, czy zamierzam czytać recenzowane przez Ciebie książki, czy już je czytałam, czy się zgadzam z Twoją recenzją, czy nie - zawsze je czytam z przyjemnością i uwagą i mam wielką nadzieję, że nie przestaniesz pisać tekstów, tak jak już wielu w bnetce. :(
Użytkownik: jolietjakeblues 04.03.2009 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Z książkami bywa, oczywiś... | verdiana
Ja też mam taką nadzieję, chociaż stwierdzam u siebie objawy zniechęcenia. Nie, nie, nie do pisania oczywiście. Jednakże zwalam to na swój chwiejny charakter i niepotrzebne emocje, które we mnie grają. Nic to, bo takie komentarze, jak już wielokrotnie pisałem, dodają mi mnóstwo otuchy i sił. Jest niewiele książek, które tak bardzo potrafią zawładnąć czytelnikiem. Z jednej strony wydobywają na wierzch uczucia, które gdzieś tam w głębi duszy siedzą, ale nie zawsze potrafią się ujawnić. Z drugiej strony - czytając stronę za stroną - myślałem, myślałem. I obrazy przewijały się przed oczami i mnóstwo skojarzeń, powiązań...
Użytkownik: verdiana 04.03.2009 18:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też mam taką nadzieję,... | jolietjakeblues
A wiesz, że właśnie takie, emocjonalne, teksty czytam najchętniej? Nie lubię suchych i "profesjonalnych" recenzji, bo na ogół, jeśli w ogóle coś mówią mi o książce, to nieprawdę, więc nauczyłam się im nie ufać. Dopiero emocje recenzenta pozwalają poznać samego recenzenta, jego gust i odczucia, a to z kolei pozwala z dużym prawdopodobieństwem podjąć decyzję o (nie)czytaniu książki. Takim, emocjonalnym, recenzjom ufam. Twoje zniechęcenie świetnie rozumiem (sama go doświadczam), ale mimo to mam nadzieję, że będziesz pisał nadal i poddawał się emocjom, czego Tobie i sobie życzę. :)
Użytkownik: jolietjakeblues 04.03.2009 20:15 napisał(a):
Odpowiedź na: A wiesz, że właśnie takie... | verdiana
Mówisz o tym jak Błoński. Będę. Dziękuję.
Użytkownik: verdiana 21.03.2009 12:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Mówisz o tym jak Błoński.... | jolietjakeblues
Jerzy, a czy czytałeś "Łaskawe"? Bardzo chciałabym przeczytać Twoją recenzję. Minęłam właśnie stronę nr 700, moje wrażenia zaczynają się krystalizować, pewnie niedługo będę mogła i chciała o tym porozmawiać. :-)

PS. O Błońskim ładna audycja w podcastach:
http://www.polskieradio.pl/podcasting/show/?nr=2&n​ame=dwojka
Użytkownik: jolietjakeblues 21.03.2009 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Jerzy, a czy czytałeś "Ła... | verdiana
Dziękuję. Audycję znajdę.
Jestem trochę poniżej sześćsetnej strony. Przygnębia niezwykle. Ale jest mnóstwo smaczków. Schindler, Jung... I na jednej ze stron wspomniane moje miasto. Nazwą przedwojenną oczywiście.
Użytkownik: moremore 02.03.2009 23:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Uprzedzam Szanownych Czyt... | jolietjakeblues
Jerzyku, ja pisząc pod Edelmanem, że produkujesz "takie recenzje", nie miałam na myśli krytyki, raczej podziwiałam wnikliwość, rozmach i obszerność, kiedy i jak to robisz??
A tak na boku, czy może masz w planach tę wyczekiwaną przeze mnie na temat Myśliwskiego i jego "Widnokręgu"? Ciągle czekam cichutko...:)
Pozdrawiam!
Użytkownik: jolietjakeblues 03.03.2009 06:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Jerzyku, ja pisząc pod Ed... | moremore
O! "Widnokrąg" czeka jako następny w kolejności. I czeka na wolny weekend za dwa tygodnie. Ale już się powoli przymierzam. Przypomnę treść, poszukam cytatów. Kiedy to robię? Właśnie w weekendy. Tekst rodzi mi się w głowie. Przez jakiś czas nim żyję. I zaczynam pisać. Kolejne słowa jakoś same się dopasowują. Raczej przychodzi to łatwo. Czasami popadam w histerię, że jest to bardzo kiepskie. A czasami jestem zadowlony. Czasami komentarze to potwierdzają. Innym razem popadam w depresję, bo nie ma żadnych.
Użytkownik: koczowniczka 11.03.2009 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: O! "Widnokrąg" ... | jolietjakeblues
Ja też zawsze czytam Twoje recenzje, które bardzo mi się podobają, więc pisz ich jak najwięcej!
Co do mnie, od dawna nie kieruję się tym, co redakcja poleca, przeglądam po prostu wszystkie recenzje z tabelki, sama decyduję o tym, co mi się podoba, a co nie, na co zwrócić uwagę itd. Radzę nie przejmować się tymi poleceniami, piszesz przecież dla nas, czytelników, to my jesteśmy najważniejszymi odbiorcami, a nie redakcja...
A tej książki na razie nie ma w mojej bibliotece, muszę poczekać, ale na pewno ją przeczytam.
Użytkownik: jolietjakeblues 11.03.2009 20:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też zawsze czytam Twoj... | koczowniczka
Och! Absolutnie masz rację. Ale to racja bolesna! Aczkolwiek gdyby się zastanowić, to tylko na pozór. Najpierw na początku człowiek się cieszy, że jakiś jego tekst gdzieś zamieścili. Potem, że polecili. Później, że jakoś tam nagrodzili. W końcu cieszą go komentarze. Na końcu zaczyna widzieć, że czytają to ludzie. Ci ważni i ci mniej ważni. I zaczyna się naprawdę cudna bajka. Dla mnie taka bajka zaczęła się niedawno. I piszecie ją Wy, komentujący. Chciałoby się powiedzieć, że czytelnicy, ale wówczas stawiałbym siebie w gronie pisarzy. A tak nie można pisać.

Książka niezwykle ważna. Nie wyobrażam sobie bez niej półki w domu czytelnika. Cóż, ważne, żeby literatura stwarzała świat, zamykała ten obok nas, a dawała inny. Ale taki, z którego przenosimy do naszego wiele nauk, uczuć, emocji. Może dzięki temu stajemy się trochę lepsi?

I dziękuję!
Użytkownik: misiak297 02.03.2009 23:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Uprzedzam Szanownych Czyt... | jolietjakeblues
Świetna recenzja, Jerzy. Zastanawiam się dlaczego nie ma jej w polecanych. Bezapelacyjnie należy jej się miejsce na pierwszej stronie!
Użytkownik: jolietjakeblues 03.03.2009 06:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, Jerzy. ... | misiak297
Dziękuję! Nie Ty jeden tak twierdzisz, więc jest mi niezwykle miło. Cóż, a książka jest warta czytania i myślenia o niej.
Użytkownik: verdiana 03.03.2009 09:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, Jerzy. ... | misiak297
Zastanawiam się nad tym samym, Misiaczku, i zgadzam się z Tobą!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 04.03.2009 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja, Jerzy. ... | misiak297
Nie zdążyłam - bo byłabym napisała słowo w słowo to samo...
A książka, oczywiście, do schowka.
Użytkownik: jolietjakeblues 04.03.2009 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zdążyłam - bo byłabym... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oj, z pewnością napisałabyś inaczej. Pewnie lepiej. Ale czytaj. Książka jest doskonała.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.03.2009 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, z pewnością napisałab... | jolietjakeblues
Nie, nie o recenzję mi chodziło - ale o zdanie wygłoszone przez Misiaka (gdybym to ja typowała do polecanych w tym tygodniu, Twoja recenzja byłaby na pierwszym miejscu - to się czyta dla samej przyjemności czytania).
Na książkę zapoluję, oczywiście. :)
Użytkownik: Bozena 10.03.2009 03:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Uprzedzam Szanownych Czyt... | jolietjakeblues
Dużo emocji w Twoim tekście, jak w filmie. Oglądałeś może?
Felice piękna jest, i naturalna, Lilly momentami egzaltowana, lecz mimo to – przekonująca. Tragiczna. I tę samą rację da się tutaj zauważyć - co w książce: to jest historia bardziej Lilly... Pytasz w recenzji: "kochaliście tak kiedyś?"

Wiesz, książki nie czytałam, ale z filmu utkwiło we mnie wiele, także zdanie (pytanie), może nawet powszechne, które umieszczę naprzeciw Twego; zdanie, gdzie w pełnych rozpaczy słowach śliczna, wcale nie głupia, poprzednia kochanka Felice pyta: „Co takiego ma Lilly w sobie, czego nie mam ja?”

Nie ma chyba wymiernej odpowiedzi na jedno i na drugie pytanie... Miłość po prostu jest akurat tu, a nie tam - a intensywność jej jest indywidualna - lub jej nie ma.
------
Zdążyłam się zorientować, że książka ta w naszych bibliotekach jest trudno dostępna, lecz może kiedyś, jeszcze nie teraz, „powalczę” o nią, skuszę się. :-)


Użytkownik: jolietjakeblues 10.03.2009 05:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Dużo emocji w Twoim tekśc... | Bozena
Nie oglądałem. Może kiedyś dadzą w Kulturze na przykład...
Użytkownik: moremore 10.04.2009 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Uprzedzam Szanownych Czyt... | jolietjakeblues
Jerzyku, przeczytałam książkę i zaraz zajrzałam do Twojej recenzji, bo co innego czytać na sucho, a co innego móc sobie skonfrontować cudze słowa z własnymi emocjami. Napisałeś pięknie i bardzo Ci dziękuję.
To smutna, rozdzierająco smutna książka, przynajmniej mnie ten smutek teraz, świeżo po odłożeniu Fischer obezwładnia. A te ostatnie zdjęcia Lilly, zwłaszcza cztery z portretami jej twarzy i załamanych palców, chyba zostaną mi w głowie na dłużej...
Owszem, podczas lektury zastanawiałam się przez moment, jak wiele mogło być wyrachowania w tym uporczywym staraniu się o odzyskanie przedmiotów należących do Felice, irytował mnie całkowity brak świadomości politycznej pani Wust, dziwiła nagłość przemiany, taki skokowy napływ przekonań, których wcześniej nie podzielała, wrażenie, że czasem nie dorastała intelektualnie do sytuacji. Wszystkie te moje malutkie skrzywienia nikną jednak wobec całości tej historii. To, czy Lilly zrozumiała naprawdę sens tej tragedii, czy też do końca polegała tylko na swoich osobisych doświadczeniach i dopasowała sobie postawę do wymogu chwili, nie ma teraz dla mnie żadnego znaczenia. Najbardziej bowiem uderza w książce piękno relacji między Lilly i Felice i zupełnie ludzkie, przejmujące cierpienie po jej utracie. Ja też miałam kogoś, przy kim nagle wyrosły mi skrzydła i pisałam wiersze. I też tego kogoś straciłam, choć przecież nie w tak ostateczny sposób. Szczęście, rozpacz, lęk, bezradność Lilly są tak szczere, że wybaczam jej wszystkie braki i błędy. Podoba mi się sposób, w jaki Fischer dokonała montażu relacji, jak wplotła w pamiętnikarskie wypowiedzi Lilly słowa świadków, przyjaciół i znajomych, jak konfrontuje wspomnienia matki z relacjami synów, jak w chłodny sposób podaje realia dokumentalne. Bardzo sprawnie napisana opowieść. I pzede wszystkim piękna.
Ta historia jest dla mnie jedną z bardziej przejmujących, jakie ostatnio czytałam...
Użytkownik: jolietjakeblues 10.04.2009 15:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Jerzyku, przeczytałam ksi... | moremore
Dziękuję. Właśnie takie same miałem uczucia. Wiesz, Lilly to zwyczajna kobieta, która żyła w takich a nie innych czasach. Jak każdy miała prawo do miłości. Wielkiej, bezgranicznej i na zawsze. Każdy, kto tak kochał, wie, że nic innego się nie liczy. Wie, że jest tylko kochanie, a potem straszny smutek. Czasami sobie wyobrażam, jak ona później żyła? i rozumiem, to manifestowanie, to przywiązanie do Gwiazdy...
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Jerzyku, przeczytałam ksi... | moremore
I ja mam odczucia podobne. To jedna z najlepszych i najlepiej napisanych książek na temat holokaustu i próby normalnego życia mimo niego, jakie czytałam. Fischer zebrała mnóstwo dokumentów, listów, wierszy i wypowiedzi (i zdjęć!) o Lily i Felice i ich miłości. Wykonała wielką robotę. Połączyła wszystko pięknie. A Jerzy napisał piękną recenzję, którą doceniam jeszcze bardziej po lekturze książki.
Użytkownik: jolietjakeblues 16.04.2009 16:44 napisał(a):
Odpowiedź na: I ja mam odczucia podobne... | verdiana
O tej książce nie można było inaczej napisać. Jak te zdjęcia przemawiają! Ile uczuć wzbudza ta starsza kobieta na fotografiach! Przed lekturą, bo po niej można się tylko wpatrywać w zdjęcia i myśleć, myśleć... Dziękuję, Verdiano. Ale czy to jedna z najlepszych książek o Holokauście? Ja wiem? Na pewno, biorąc pod uwagę historię miłości, nad którą wisi ten straszny wyrok czasów faszyzmu i Holokaustu. Ale ja jednak bardziej "cenię" w literaturze traumę po Holokauście. Zatem kłania się tu Kertesz. Jest bardziej przejmujący. Bardziej, to, co napisał, zmusza do myślenia, przewartościowań, zadumy. Zwraca uwagę na straszliwe złamanie człowieka na wiele, wiele lat po wojnie. Pokazuje, jak nie można się z tego wygrzebać. Jak to wszystko potwornie zmienia życie... Bardziej koncentrując się na psychice niż na wydarzeniach. Przynajmniej tak to wygląda z mojej czytelniczej perspektywy.
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: O tej książce nie można b... | jolietjakeblues
Czy jedna z najlepszych - nie wiem; na pewno jedna z najlepszych, jakie czytałam. Nie było ich niestety szczególnie dużo, bo ani moi znajomi zdają się takiej literatury nie czytać, ani w bibliotece nie ma zbyt wiele (moja biblio zakupuje na szczęście nowe pozycje, które wychodzą teraz, to trochę rekompensuje to, że nie ma w niej tych, które wyszły po wojnie).

Zdecydowanie wolę wspomnienia O LUDZIACH, biografie LUDZI, niż biografie faktów. Dlatego bliższe mi to, co napisała Fischer, niż suche rozważania filozoficzne. Co prawda bardzo cenię Agambena, Leviego czy Lukácsa, ale bliższy mi jest wymiar ludzki niż - nazwijmy to - ideowy. A że publikacji psychologicznych (takie chciałabym czytać bardzo! żeby jakoś pojąć i ofiary, i oprawców) nie spotkałam*, czytam wspomnienia ludzi, którzy to piekło przeżyli, a spośród nich te mi najbliższe, które opisują ich, ludzi. Porusza mnie też nieprawdopodobnie (tak bardzo, że aż mi dech zapiera) każdy przejaw uczuć i kultury w obozach czy w getcie. W jednej z publikacji wyczytałam, że w Oświęcimiu byli więźniowie gotowi oddać ostatni kawałek chleba za to tylko, żeby ktoś im wyrecytował wiersz Słowackiego. Dla takich momentów czytam, czytam...

Miłość Lily i Felice porusza mnie bardzo, rozbraja. Chyba nawet bardziej miłość Felice do Lily niż na odwrót, bo Felice zdawała się żyć bardziej świadomie, wiedziała, co jej grozi - nie tylko za miłość homoseksualną, ale i za bycie Żydówką. A mimo to się tej miłości poddała. Tak jak napisała Moremore, wybaczam Lily wszystką niewiedzę, niefrasobliwość, nieostrożność i ignorancję, bo kochała pięknie i cierpiała prawdziwie...

Wczoraj skończyłam czytać "Zimę o poranku" Janiny Bauman, a wcześniej "Wiosnę 1941" Idy Fink. Oczywiście trauma świadomości tego, co się działo, towarzyszy mi, ale mimo wszystko szukam jednak pozytywnych uczuć, ludzkich odruchów, tego wszystkiego, co sprawia, że człowieka można nazwać Człowiekiem. I w każdej książce o Holokauście coś takiego znajduję. I to przełamywanie cierpienia przejmuje mnie bardziej niż samo cierpienie. To też nie jest kwestia mojego wyboru, tak po prostu czuję. Może szukam w tych książkach ratunku dla siebie samej? Bo czytanie o poddawaniu się cierpieniu w niczym mi nie pomaga. Pomaga mi natomiast czytanie o pozostawaniu Człowiekiem mimo cierpienia.

Chcę też (z)rozumieć, bo naiwnie wydaje mi się, że tak naprawdę zrozumieć, do szpiku pojąć, znaczy - zapobiec następnym razem.


* Nie wiem, dlaczego nie widać na rynku publikacji psychologicznych nt. Holokaustu. Czy psychologia się tym tematem nie zajmuje? Jedyna publikacja na ten temat znana mi to Refleksje oświęcimskie (Kępiński Antoni) Kępińskiego, ale nie można ich nazwać monografią (chyba nie zdążył lepiej ogarnąć tematu).

PS. Jest taki wstrząsający tekst Quignarda "Nienawiść do muzyki" (o tym, jak Niemcy wykorzystywali muzykę, żeby znęcać się nad więźniami). Ukazał się chyba w którejś "Twórczości" (we fragmentach); jeśli będzie trzeba, spróbuję poszukać dokładniejszych namiarów.
Użytkownik: jolietjakeblues 16.04.2009 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy jedna z najlepszych -... | verdiana
Dziękuję za wskazówki. Niedawno kupiłem Baumann, a przede mną także W.G. Sebald, Primo Levi i Jean Amery. Żadnego z nich dotąd nie znałem. Będę więc miał za jakiś czas mnóstwo do porównania. Jednakże cieszę się, że zabrałaś głos w dyskusji o książce Fischer. Cieszę się, bo jakkolwiek by się ona plasowała wśród literatury o Holokauście, to jest niezwykle ważna, a sądząc po tym, jakie wzbudza namiętności, to i literacko bardzo dobra.
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 18:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za wskazówki. Ni... | jolietjakeblues
Właśnie, masz rację, literackość tej książki też mnie zachwyciła. Może dlatego, że była napisana przez osobę trzecią i literatkę. Dlatego stanowi nie tylko świadectwo, ale też doskonałą literaturę. Wszystko w tej książce jest na miejscu...

Sebalda i Bauman polecam bardzo! O Bauman chciałabym napisać notatkę niebawem, mam już część, ale to bardzo trudne. Doświadczyłeś tego pewnie przy Fischer. I bez emocji nie sposób. O Fink było mi łatwiej pisać (www.biblionetka.pl/..., może dlatego, że to opowiadania, a nie świadectwo? Nie wiem.

Amery'ego bardzo chciałabym przeczytać. Chyba kupię na Allegro "Poza winą i karą". Bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń po tych wszystkich lekturach.
Użytkownik: jolietjakeblues 16.04.2009 19:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie, masz rację, lite... | verdiana
"Poza winą i karą" kupiłem nową w księgarni za 27PLN, więc chyba nie warto na allegro. Wydało to homini, czyli to samo wydawnictwo, które dało nam Dziennik Marylki. Może u nich taniej?

Na razie mam chyba dość literatury holokaustowej i poczytuję Goldinga (o zgrozo, znałem do tej pory tylko "Władcę much"), ale to też ciężkie. Jednak coś mnie ciągnie do Żydów i pewnie nie na długo uda mi się izolować od tematu.

Wiesz, przy Fischer było jakoś dziwnie. Tak jak kiedyś napisałem o Myśliwskiego "Traktacie...", że nie mogłem się oderwać, to z Fischer było podobnie. Nie dość, że tęskniłem za lekturą, żałowałem, że muszę iść do pracy, to jeszcze ciągle o niej myślałem. Ta miłość po prostu grała we mnie! I dlatego siadłem i cały tekst (przecież wcale nie taki krótki) napisałem z marszu. Może dlatego, że cały czas myślałem, trawiłem, prawie, że wchodziłem w rolę Lilly (jest mi zdecydowanie bliższa!). Pisząc nie musiałem przerywać i zastanawiać się. To jakoś samo ze mnie wypłynęło. Fischer nie dała ani na chwilę wytchnienia. Przecież książka jest bardzo (czy można tak powiedzieć?) filmowa. Nie łzawy dramat, ale dramat, który jest jakoś niezwykle bliski. To chyba właśnie ta literackość. Cytowanie osób, znających obie bohaterki, wiersze, listy. To one sprawiły, że czytelnik ma możliwość zmiany rytmu, takiego niby zwolnienia akcji, ale absolutnie nie nużącego.
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 19:29 napisał(a):
Odpowiedź na: "Poza winą i karą&qu... | jolietjakeblues
Jak najbardziej warto na Allegro - wydanie Homini jest tam na 15zł. :) Może mi się uda upolować.

Też mnie coś ciągnie do Żydów. Nawet przestałam już się zastanawiać dlaczego. :) Skończyłam Bauman, stwierdziłam, że więcej literatury Holokaustu nie mam pod ręką i wzięłam coś innego. Najnowszą Janion. Otwieram książkę i widzę podtytuł: Wykłady żydowskie. :))

Bardzo jestem ciekawa, jaki jest film na podstawie książki Fischer. Boję się go bardzo - z literackich, pięknie napisanych książek, na ogół powstają bardzo słabe filmy, bo jak w nich oddać tę literackość właśnie?
Użytkownik: jolietjakeblues 16.04.2009 19:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak najbardziej warto na ... | verdiana
Ja też nie oglądałem. Nawet, zanim nie kupiłem książki, nie wiedziałem, że jest adaptacja. Czy jestem ciekawy? Chyba nie. Masz rację, jak oddać te listy, wiersze... Z drugiej strony miał podobno dobre receznje.
Użytkownik: Syxtus 16.04.2009 20:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja też nie oglądałem. Naw... | jolietjakeblues
Bardzo ciekawa rozmowa, wybaczcie więc, że się krótko wtrącę, ale film - moim zdaniem - naprawdę warto zobaczyć. Nie odniosę wrażeń do książki choćby już dlatego, że jeszcze jej nie czytałem. Natomiast jeżeli oglądaliście "Życie na podsłuchu" czy "Obywatela Milka", to dla mnie był to film intensywnością przeżyć - w trakcie i długo po - bardzo zbliżony. Polecam!
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 20:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo ciekawa rozmowa, w... | Syxtus
Skoro tak mówisz, to chyba obejrzę ten film jeszcze dziś. :-) "Życie na podsłuchu" zrobiło na mnie ogromne wrażenie, za to "Milk" to dla mnie słabizna. :(
Użytkownik: Syxtus 16.04.2009 21:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro tak mówisz, to chyb... | verdiana
Ojojoj, to na dwoje babka wróżyła :) Mam nadzieję, że wrażenia pójdą w kierunku "Życia", żebym Ci z Twojego dwóch godzin bezproduktywnie nie wyjął :/

Co do "Milka" - to cóż, może skromne rozeznanie w temacie (wcześniej bodaj tylko "Filadelfia"), a może fakt, że sam sporo czasu i energii poświęciłem NGOsom, coś w każdym razie sprawiło, że po projekcji nie bardzo wiedziałem, co się do mnie mówi. Jedyne, co policzyłem za minus to przebitka na budynek opery w końcówce, reszta dość mocno do mnie trafiła.
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Ojojoj, to na dwoje babka... | Syxtus
Nic się nie martw, jak mi się nie spodoba, to wyłączę. Przynajmniej mnie zmotywowałeś do rychlejszego obejrzenia. :)
Użytkownik: niebieski ptak 16.04.2009 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak najbardziej warto na ... | verdiana
Pozwolę sobie się wtrącić! Ja kupiłam "Poza winą i karą" w zeszłym roku w księgarni Bolesława Prusa { może jeszcze jest} a to dlatego, że często w swojej książce "Pogrążeni i ocaleni" wspomina i odwołuje się do jej treści Primo Levi. Chciałam mieć całościowy obraz. Drugą bardzo znaną pozycją Leviego jest "Czy to jest człowiek" i tą lekturę także polecam. Dobrze po tym przeczytać np. "Noc" Wiesela. Zakupiłam także { jeszcze niedoszła} książkę Kołacza Grzegorza pt. "Czasami trudno się bronić.Uwarunkowania postaw Żydów podczas okupacji hitlerowskiej". O tym dziele czytałam w Polityce {ale nie dział Afisz} - był wywiad z autorem bo praca ujęta w książce to z tego co pamiętam rozszerzenie pracy mgr tego pana. Jak już będę miała ją w łapkach i przeczytam postaram się coś napisać o niej {będzie u mnie po 24 kwietnia}. Dobrymi książkami są "Historia pewnego Niemca. Wspomnienia 1914 - 1933" Sebastiana Haffnera oraz "Cywil w Berlinie" Sobańskiego. Stanowią niejako rys o społeczno - psychologiczno - historycznych uwarunkowaniach antysemityzmu i nazizmu przed wojną. A także są próbą ukazania tła późniejszych zachowań niemieckich.
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Pozwolę sobie się wtrącić... | niebieski ptak
Ha! Z tego samego powodu chcę przeczytać Amery'ego! "Czy to jest człowiek" czeka na mnie na półce. "Noc" czytałam i zrobiła na mnie duże wrażenie... Resztę zapisuję w kajeciku, za polecanki dziękuję i czekam na Twoje wrażenia po lekturze!

PS. Jesteś z Wawy?
Użytkownik: niebieski ptak 16.04.2009 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha! Z tego samego powodu ... | verdiana
Bardzo proszę! Tak, jestem z Warszawy! Amery'ego w zeszłym roku upolowałam przez zwykły przypadek! Czytając wspomnianą książkę Levie'go {dobrze napisałam?} w której non stop były odwołania do "Poza winą i karą" zastanawiałam się gdzie ja to dostanę? Skoro autor tak często polemizuje z Amerym to warto byłoby zapoznać się z tą pozycją. Sądziłam, ze może u nas nie przetłumaczono lub nie było dawno wznowienia a co za tym idzie ciężko będzie wyłuskać interesującą mnie książkę. I jak byłam w Prusie { na dole na samym końcu przy dziale omówień literatury danego kraju} na książkach leżała niczym bezpański pies poszukiwana przeze mnie pozycja. Biała okładka, zielone napisy i człowiek w klatce na rysunku okładkowym. Wydało wydawnictwo Homini, Kraków 2007. Zapłaciłam 27 zł.
Pamiętam też, że kiedyś polecałam Ci "Ustną harmonijkę: relacje Żydów, których uratowali od Zagłady Polacy" i pisałaś, że posiadasz ją w swojej domowej biblioteczce! Kolejną interesującą książką jest utwór Henryka Grynberga "Janek i Maria"! Jeśli nie czytałaś szczerze polecam! Książka podzielona jest na dwie części. W pierwszej mamy do czynienia z relacją Jana Kostańskiego, Polaka który znał i przyjaźnił się z Żydami przed wojną a także w trakcie jej trwania. Dzielił ich los, pomagał im a po wojnie w 1958 roku wraz z żoną Żydówką, przyjaciółmi i częścią rodziny wyemigrował do Australii. Kostański swoją opowieść o wojennych przeżyciach nagrał dla Visual History Foundation Stevena Spielberga i dla Muzeum Holokaustu w Melbourne a pan Grynberg odszukał je i po konsultacjach z autorem i innymi współpracownikami "zredagował". Na drugą część książki składa się pamiętnik Marii Koper - Żydówki, którą ukrywali w swoim gospodarstwie przez ponad 2 lata polscy gospodarze. Oryginalny tekst pamiętnika został powierzony przez córkę autorki jerozolimskiemu Yad Vashem, autor dysponował kopią {od córki Marii Koper}. Zachował nieomal oryginalną pisownię {błędy językowe etc}. Rzecz bardzo ciekawa - taki polsko -żydowski dokument historyczny tamtego okresu. Książkę wydał Świat Książki w 2006 roku!
Polecałabym jeszcze utwory Anki Grupińskiej: "Po kole: Rozmowy z żydowskimi żołnierzami" oraz kontynuację "Ciągle po kole: Rozmowy z żołnierzami getta warszawskiego".
Co jeszcze? Może Marta Sztokfisz " Księżniczka deptaku. Opowieść o Edycie Klein". Pani Klein znała Martina Gray'a autora takich książek jak" Siły życia", "Wszystkim, których kochałem". Jest to opowieść o jej rodzinie, życiu po gettcie, { losach powojennych}.
Warta uwagi jest książka Janiny Katz " Moje życie barbarzyńcy" a także "Pucka"{ tu już mamy rok 1968}. Jeszcze polecałabym monumentalne dzieło, aczkolwiek niezmiernie zajmujące i wartościowe - "Ten jest z ojczyzny mojej" Władysława Bartoszewskiego i Zofii Lewinówny z którego m.in można się dowiedzieć {w relacjach ocalonych} jak udało się uratować ją - Hannę Krall jej matce { jest tam wspomnienie pani Krall właśnie co się z nią działo i jak ją ukrywano} oraz {Ty i Czajka bodajże miałyście okres fascynacji twórczością i osobą pani Stachowicz} info o tym jak jedna dziewczyna i jej rodzina {właśnie mieli z tego co pamiętam na nazwisko Kowal lub ktoś z rodziny parał się tym zawodem, teraz nie pomnę więc książka Izabeli Czajki Stachowicz "Ocalił mnie kowal" jest chyba właśnie o tym cudownym ratowaniu} udzielali pomocy Izabeli Stachowicz podczas jej ucieczki z obozu. To tyle odnośnie literatury obozowej, pozdrawiam.
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 23:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo proszę! Tak, jeste... | niebieski ptak
Jejku, jej, dziękuję ogromnie! Zaraz sobie wszystko wynotuję i powrzucam do schowka. Może coś będzie w mojej biblio?
"Po kole" cz. 1 czytałam, muszę zdobyć drugą. Uwielbiam książki Anki! Przez chwilkę współpracowałam z nią przy projekcie prl-owskim i bardzo ją sobie cenię jako człowieka.

I jak po tych wszystkich polecankach mam Cię zbesztać za nieobecność na bnetkowych spotkaniach, no jak? Przyjdź koniecznie, cosie jeszcze są, odznaczona zostaniesz. :-)
Użytkownik: niebieski ptak 16.04.2009 23:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Jejku, jej, dziękuję ogro... | verdiana
Postaram się "przylecieć" - uwaga dzieci wesoły niebieski ptak już do was leci. Co do Aimee to nawet jak nie oddasz to ja mam w maju urodzinki i "delikatnie" zasugeruję rodzince jaki prezencik byłby pożądany. Tymczasem jutro z Merlina odbieram Firmina - już dziś czuję jak ta książka"piszczy". Lektury to ja mam dużo do czytania dużo gorzej z czasem a najgorzej to niestety ze zdrowiem poszło mi w oczy pewne choróbsko no i dla mnie czytanie to prawdziwe wyzwanie! Ale kocham książki i sądzę, że z wzajemnością! Jak wchodzę do księgarni to się wszystkie cieszą, że mnie widzą i pragną się "wydać" { za moje pieniądze}.
Pani Grupińska - faktycznie bardzo dobre są jej książki i czuć {jak u Torańskiej}, że potrafi "otworzyć" ludzi nie robiąc im krzywdy co się bardzo liczy a skoro piszesz, że jako człowiek jest wartościowa nie tylko jako db pisarka to ja Ci wierzę.
Co do spotkania - to może na następne wpadnę będę śledzić historię tychże i kiedy najbliższe.
Tak jeszcze w tematyce obozowej przypomniało mi się coś. W książce W. Beresia i K. Burnetko "Marek Edelman. Życie. Po prostu" wspomniany był "żydowski król Chaim Rumkowski" - książka poświęcona tej kontrowersyjnej postaci { jak czytałaś książkę Beresia i Burnetki to wiesz czemu a jak jeszcze nie -to polecam} to m.in pozycja "Byłam sekretarką Rumkowskiego. Dzienniki Etki Daum" Elżbiety Cherezińskiej. Na dniach ją skończę! Z tego co pamiętam Zochuna ją przeczytała {bo prosiła o moja refleksję i jeszcze trochę cierpliwości i będzie}.Także też polecam. I jeszcze ukłon w Twoją stronę - pamiętam, że cenisz sobie prace Rolanda Barthesa - to może zachęcające będzie dla Ciebie to, że jego "podopieczna" {pod jego skrzydłami wykonała pracę dyplomową} Nancy Huston, uznana dziś pisarka wydała { podobno znakomita lektura - już 2 osoby, które znam i cenię były zachwycone książką} "Znamię", u nas nakładem Wydawnictwa Dwie Siostry ukazała się ta pozycja. Stoi u mnie na półce, jeszcze nie czytałam. Może się skusisz, też ma wątek nazistowski. To tyle w tej kwestii, dzięki za miłe słowo, serdecznie pozdrawiam WAS wszystkich! Gośka.
Użytkownik: verdiana 17.04.2009 00:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Postaram się "przyle... | niebieski ptak
Edelman ciągle przede mną. Jakoś nie mogę trafić. Cherezińską za to namierzyłam w biblio. Ale Huston to odkrycie! Jeszcze raz pięknie Ci dziękuję!

(oglądam "Aimee i Jaguar", na razie mam mieszane uczucia, jutro coś pewnie skrobnę)
Użytkownik: moremore 17.04.2009 09:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Edelman ciągle przede mną... | verdiana
No i jak Verdiano? Warto? Czy lepiej nie? Mam jakieś obawy przed oglądaniem teraz ekranizacji, całkiem mi wystarczyło, że w książce jest tyle zdjęć.
Użytkownik: verdiana 17.04.2009 09:22 napisał(a):
Odpowiedź na: No i jak Verdiano? Warto?... | moremore
Jestem w połowie, będę kończyć dzisiaj, ale już wiem, że warto. To całkiem niezły film, jeśli mówimy o nim jako o filmie samym w sobie. Dobrze dobrani aktorzy, aktorka grająca Felice nawet w rzeczywistości nazywa się Schrader (a takie nazwisko chyba przyjęła Felice, pracując w nazistowskiej gazecie). Niestety, jako ekranizacja film się nie broni. Jako ekranizacja jest bardzo słaby, nie wiadomo, co z czego wynika, fabuła jest skandalicznie skrócona i powierzchowna - przybiło mnie to, że z tak dobrej książki można było zrobić coś takiego. :(
Więc warto, bo to rzecz ważna, ale jeśli ktoś czytał książkę, będzie rozczarowany i może nawet zniesmaczony, że tak potraktowano tę piękną historię.

PS. Zdziwieniem dla mnie było, że imię Felice wymawia się nie [felis] i nie [felicze], tylko... [felice], dokładnie tak, jak się je pisze!
Użytkownik: Syxtus 17.04.2009 18:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem w połowie, będę ko... | verdiana
Uff, skoro jednak warto, to ja nie mam wyrzutów sumienia, co więcej - już cieszę się na książkę (namierzyłem w korzystnej cenie), licząc że - dokładnie odwrotnie - będę mile zaskoczony i może nawet zachwycony ;) No dobra, teraz to już zaskoczony nie będę.
Co do skrótów w filmie to faktycznie był moment czy dwa, gdzie zastanawialiśmy się, o co chodzi, skąd coś się wzięło. Mimo wszystko i bez uprzedniej znajomości książki złożył się w całość, która - wzmocniona efektem autentyczności - zrobiła wrażenie. Nie wątpię jednak, że scenariusz jedynie się po książce prześlizguje - wychodzi, że to jeden z tych przypadków, gdzie korzystniej jest najpierw (jeśli już) obejrzeć film...
Użytkownik: verdiana 17.04.2009 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Uff, skoro jednak warto, ... | Syxtus
Oj nie, zdecydowanie najpierw książka! Film jest zbyt nieprzystający i niejasny. Niedokładny. Zabranie Felice z domu Lilly wyglądało inaczej! Podobnie wiele się wydarzyło, ZANIM zginął mąż Lilly, Guenther. Tego w ogóle w filmie nie ma, a to było ważne. Mam wrażenie, że reżyser z góry założył, że widzowie już czytali książkę.
Podobała mi się scena, kiedy Lilly i Lice robią sobie zdjęcia - w dokładnie takich pozach, jak na autentycznych zdjęciach w książce Fischer. Ale zakończenie filmu to już chyba fikcja?
Użytkownik: Syxtus 18.05.2009 17:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj nie, zdecydowanie najp... | verdiana
Przepraszam najmocniej, przyparły mnie do muru sprawy z "reala" i zupełnie wyrzuciły z wirtualnej rzeczywistości :(
Niestety, nie mam pojęcia, jak to z autentycznością zakończenia było...

Natomiast będę filmu bronił najprostszym możliwym argumentem - z braku większych wymagań ;)

[Osoby, które "Aimee i Jaguar" nie widziały uprzedzam, że odniosę się do akcji.]

Otóż wygląda na to, że w najbliższym czasie książki nie dane mi jednak będzie przeczytać, a film nie tylko w trakcie projekcji zrobił na mnie spore wrażenie (właśnie ta scena ze zdjęciami między innymi), ale cały czas jeszcze siedzi w głowie. Na poziomie nośnika pewnej historii sprawdził się więc, choć - przyznaję - nie bez zgrzytów. Takim zgrzytem był dla mnie gwałtowny dysonans między sielanką na plaży a rewizją (zapewne zamierzony przez reżysera, jeżeli nie było tak naprawdę, to był to tani chwyt, kojarzący mi się z końcową sceną z "Milka" - dramat na tle opery), nie jestem też pewien, czy dobrze odczytałem sens niektórych wątków (bohaterki przesiadują w - jeżeli dobrze pamiętam - kantynie dla oficerów, gdyż "pod latarnią najciemniej"..? pozują do "wyrafinowanych obyczajowo" zdjęć, bo inaczej - poza główną bohaterką - nie mogłyby znaleźć środków na utrzymanie..? - jeżeli przekłamałem tutaj coś nie ze względu na braki w pamieci, ale braki w zrozumieniu, to Twoja opinia o ekranizacji tym jest trafniejsza). To wszystko jednak nie przeszkodziło mi odebrać i przeżyć tej historii, rzecz jasna z ograniczeniami przewidzianym scenariuszem.
Ergo - to zapewne nie jest ekranizacja na miarę samej książki (opieram się na Twojej o niej opinii), niemniej jednak moim zdaniem zdecydowanie warta obejrzenia :)
Użytkownik: verdiana 18.05.2009 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Przepraszam najmocniej, p... | Syxtus
Ten "zgrzyt" to po prostu życie. ;) Dziewczyny robiły sobie wycieczki i one rzeczywiście były sielankowe, zupełnie jakby wojny nie było. A potem wracały i w mieście już sielanki nie było. Felice została złapana przecież właśnie tuż po powrocie z takiej wycieczki, bo nie można było jej ostrzec. :( Po jej zabraniu sielanka się skończyła, zaczęło się odwiedzanie w więzieniu...

Kantyny nie pamiętam ani z filmu, ani z książki, więc nic nie powiem. ;) Ale że pod latarnią najciemniej, to owszem, Felice pracowała we wrogiej gazecie i stamtąd wyciągała informacje dla podziemia.

Pozowanie - czy finansowo musiały, nie umiem powiedzieć, ale fakt, że pieniędzy brakowało (Lilly miała dzieciaki na utrzymaniu i finansowo bezużytecznego męża na froncie). Nie wiem, jak to było np. z niańkami, czy im się płaciło, bo jeśli tak, to przecież zawsze można było zrezygnować i pilnować dzieci samodzielnie (i zaoszczędzić).
A zdjęcia nie były wcale "wyrafinowane", bo nawet nie były rozbierane (zdziwiło mnie w ogóle wspominanie o nich w książce, bo nie było w nich nic choćby z Playboya, normalne, przyzwoite zdjęcia kobiet "dla mężczyzn na froncie", to już te zdjęcia, które dziewczyny robiły sobie nawzajem np. na plaży, były bardziej "nieprzyzwoite", a na pewno seksowniejsze :)).

Użytkownik: Syxtus 20.05.2009 14:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Ten "zgrzyt" to po prostu... | verdiana
A, no skoro to życie wrzuca takie dysonanse, to reżyserowi oczywiście zwracam honor :)

Odnośnie zdjęć miałem wrażenie, że ich forma była jak na tamte czasy dość odważna, taka właśnie "frontowa" - ale nie oficjalnie frontowa, a raczej "psst, chłopaki..."-zabunkrowana. W kanonach ówczesnej erotyki zupełnie się nie orientuję, chyba trzeba będzie nadrobić...
A czy seksowniejsze... No coż, zasłonię się niepamięcią, coby nie wchodzić w podwiązkowo-pończoszane niuanse i nie zostać zesłanym na forum o bieliźnie ;))
Użytkownik: verdiana 20.05.2009 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: A, no skoro to życie wrzu... | Syxtus
Życie wrzuca takie dysonanse, o jakich się autorom i scenarzystom nie śniło...

Kanony erotyki będziemy nadrabiać (też się nie znam)? Zaraz nas stąd wyrzucą w znacznie gorsze miejsce niż forum bieliźniane. :))
Użytkownik: Syxtus 21.05.2009 00:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Życie wrzuca takie dysona... | verdiana
:))) W sumie ciekawe gdzie, taki wątek przejdzie i na forum krawieckim, i spawaczy okrętowych, pewnie nawet peruwiańscy plantatorzy rzepy by się w nim odnaleźli ;)
Użytkownik: moremore 16.04.2009 22:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie, masz rację, lite... | verdiana
Verdiano, a co konkretnie W.G.Sebalda? Możesz coś polecić w temacie?
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Verdiano, a co konkretnie... | moremore
W temacie Holokaustu? Przede wszystkim Wyjechali (Sebald W. G.), chociaż to - tak jak w nocie - bardziej książka o wykorzenieniu. Nie znajdziesz tam opisów życia w czasie Holokaustu. Podobnie Austerlitz (Sebald W. G.). Sebald w ogóle nie serwuje żadnych "mocnych" opisów, jego książki to bardziej erudycyjno-wspomnieniowe eseje, nawet jeśli są autobiograficzne. Mnie się najbardziej podobały Pierścienie Saturna: Angielska pielgrzymka (Sebald W. G.), zupełnie chyba już bez związku z tematem, a Czuję: Zawrót głowy (Sebald W. G.) jeszcze nie czytałam i nie mogę zdobyć. Ale mogę polecić w ciemno. :)
Użytkownik: moremore 16.04.2009 22:41 napisał(a):
Odpowiedź na: W temacie Holokaustu? Prz... | verdiana
Dzięki :)
Właśnie kupiłam Noc Wiesela i spuchł mi notes od Waszych polecanek. Po prostu załamka - ilość książek, jaka tłoczy się na podręcznej szafce, w kolejce na przeczytanie, przeraża mnie!
Użytkownik: niebieski ptak 16.04.2009 22:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za wskazówki. Ni... | jolietjakeblues
Ja sobie w brodę pluję po Waszej dyskusji bo miałam możliwość nabycia {tanio} zarówno książki jak i filmu Aimee i Jaguar ale niestety nie zrobiłam tego. Za to parę tygodni temu w Wysokich Obcasach był wywiad z panią Fischer właśnie o tej książce, o jej życiu i zakupiłam jakiś czas temu jej nową książkę "Droga do nieba", jak przeczytam dam znać.A odnośnie Aimee to będę musiała nadrobić zaległości w lekturze.
Użytkownik: moremore 16.04.2009 22:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja sobie w brodę pluję po... | niebieski ptak
Napisz, napisz! Ja się właśnie zastanawiałam nad jej kupnem!
Użytkownik: cypek 16.04.2009 23:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja sobie w brodę pluję po... | niebieski ptak
Czytałem ten wywiad.
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja sobie w brodę pluję po... | niebieski ptak
To ja nieśmiało napomknę, że książka jest dostępna w biblio nr 50 za Rotundą. Tzn. będzie, jak ją zwrócę, a mam zamiar w przyszłym tygodniu. :>
Użytkownik: niebieski ptak 16.04.2009 19:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy jedna z najlepszych -... | verdiana
Zmarła niedawno Maria Orwid {uczennica Kępińskiego, psychiatra} zajmowała się tą tematyką bo sama była osobą która przeżyła Holocaust - pisała na ten temat {trauma i jak się z nią uporać, wpływ przeżyć z Zagłady na psychikę} artykuły naukowe, książki i z tego co pamiętam założyła nawet stowarzyszenie?, fundację? dla ofiar etc. Czytałaś może jej książki?
Użytkownik: jolietjakeblues 16.04.2009 20:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Zmarła niedawno Maria Orw... | niebieski ptak
Ja nie czytałem. Zaś Primo Levi (także ta, o której piszesz i jeszcze jedna) czeka na półce. Staram się śledzić na bieżąco tę literaturę (jednakże raczej odrzucając literaturę naukową), czytując Midrasz.
Użytkownik: niebieski ptak 16.04.2009 20:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja nie czytałem. Zaś Prim... | jolietjakeblues
A to jeśli nie czytałeś to polecam książkę Anny Langfus "Skazana na życie". Odnośnie pisma Midrasz jakoś w swoim lokalnym {osiedlowym}Empiku nie mogę się natknąć na nie jutro chyba w jakimś Gigastorze na Marszałkowskiej popatrzę czy nie ma. Bo z tego co pamiętam w wersji elektronicznej nie ma wszystkich artykułów etc.
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 21:06 napisał(a):
Odpowiedź na: A to jeśli nie czytałeś t... | niebieski ptak
Langfus mam w biblio, jak to dobrze! Dziękuję Ci (i wszystkim) za włączenie się do dyskusji - z nich zawsze wynika więcej polecanek!

Z "Midraszem" ma związki emkawu, zdaje się. Muszę zacząć go wnikliwiej śledzić.

Niebieski ptaku, zjaw się koniecznie na spotkaniu bnetkowym!!
Użytkownik: niebieski ptak 16.04.2009 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Langfus mam w biblio, jak... | verdiana
Postaram się przylecieć na jakieś!
Użytkownik: niebieski ptak 16.04.2009 20:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Zmarła niedawno Maria Orw... | niebieski ptak
Właśnie dostałam info z Wydawnictwa Literckiego, że ma się w nim ukazać książka pani Orwid pt. "Trauma" podejrzewam, że to będzie właśnie z psychologicznego pkt. widzenia rozpatrywanie Holocaustu - niestety nie przysłano opisu książki.
Użytkownik: verdiana 16.04.2009 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Zmarła niedawno Maria Orw... | niebieski ptak
Marii Orwid mam w domu Przeżyć... I co dalej? (Orwid Maria, Zimmerer Katarzyna), ale jeszcze nie czytałam. Dobrze, że mi przypomniałaś. Nie wiedziałam, że była uczennicą Kępińskiego!
Użytkownik: cuayatl 15.04.2010 11:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Uprzedzam Szanownych Czyt... | jolietjakeblues
znakomity tekst..dzięki emocjonalnemu zabarwieniu
Użytkownik: jolietjakeblues 15.04.2010 12:37 napisał(a):
Odpowiedź na: znakomity tekst..dzięki e... | cuayatl
Bo i książka wzbudza silne emocje.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: