Dodany: 11.02.2009 21:32|Autor: ola100pa

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Lekcja niemieckiego
Lenz Siegfried

Radości obowiązku


„Radości obowiązku” - tak brzmi temat wypracowania, które jako zadanie dostaje do napisania Siggi, bohater „Lekcji niemieckiego”. Przebywa w tym czasie w zakładzie dla trudnej młodzieży, więc oddanie po lekcji pustego zeszytu skutkuje karą – izolacją do czasu napisania wypracowania. Siggi jednak tłumaczy brak zadania w ten sposób:

„Uważam, że skazanie mnie na pracę karną – przy jednoczesnym zamknięciu i chwilowym zakazie odwiedzin – jest niezasłużone; ponieważ nie za to przecież każą mi pokutować, że nie starczyło mi pamięci czy fantazji, ale raczej dlatego zaordynowano mi tę izolację, że posłusznie poszukując radości obowiązku nagle zbyt wiele miałem do opowiedzenia, a już co najmniej tak wiele, że chociaż bardzo się wysilałem, to przecież nie wyszedł mi nawet początek”[1].

Kara zadana musi być jednak odbyta i to w sposób należyty. Tymczasem pokrętne tłumaczenia chłopca okazują się prawdą. Zaczyna on pisać, zagłębia się we wspomnienia, dzieciństwo, wraca do domu rodzinnego, opowiada historię swego życia, a lekcja niemieckiego przeciąga się... miesiącami. Jest pretekstem do rozrachunku z przeszłością.

Główna akcja powieści, osadzona w opowiadaniach chłopca, toczy się w małej miejscowości Rugbull w Niemczech w latach 40. i 50. XX wieku. Obok Siggiego ważniejszymi bohaterami są jego ojciec – posterunkowy miejscowej policji i przyjaciel rodziny, malarz. To kluczowe postacie, między nimi biegną granice opinii, zdań, postaw. „Lekcja niemieckiego” porusza bowiem wiele ważnych kwestii. Mówi o kompromisie i bezkompromisowości. Pokazuje konflikty moralne szczególnie ciekawe, ze względu na tło historyczne. Pozwala zastanowić się nad tym, komu i jak dalece winni jesteśmy posłuszeństwo. Dla mnie jest to ponadto powieść o dorastaniu, o niezrozumieniu wśród najbliższych i wsparciu, które dają nam czasem ludzie obcy. Znajdziemy tu wiele o trudnych pierwszych doświadczeniach dorosłości. Także o tym, jak ważna jest dla nas rodzina, jak wielki na nas wywiera wpływ i to bez względu na to, czy tego sobie życzymy, czy nie.

Czytając „Lekcję niemieckiego” miałam często skojarzenia z „Widnokręgiem” Myśliwskiego. Obie powieści mnie urzekły. Bohaterem obu jest wrażliwy, nieco zamknięty w sobie chłopiec, w którego opowiadanie wsłuchujemy się, któremu towarzyszymy przy dorastaniu. Obie osadzone są w trudnym okresie historycznym. Myśliwski pisał:

„I chyba tak naprawdę to dopiero ze śmiercią wujka Władka zrozumiałem, że właściwie to nigdy nie opuściłem tego miejsca. Bo choć to ich groby, to mój znak, gdzie jestem. A kto wie nawet, czy to nie tu jest środek mojego widnokręgu. (...) Być może, poszukiwałem nawet tego miejsca i zarazem broniłem się przed jego odkryciem, przeczuwając, że nie da się nigdy z niego uciec ani zastąpić żadnym innym, bo gdziekolwiek jesteśmy, to miejsce jest w nas. I nie jako pamięć czy sumienie, lecz jako los, bo los to wyznaczona ci z mocy grobów przestrzeń”[2].

U Lenza zaś czytamy:

„To był angielski układacz kabla [telefonicznego], głęboko zanurzony w wodzie, mocno obciążony czarnymi bębnami. W jakie morze rzucać będzie swój fracht, jakie kraje ma połączyć ze sobą? Mój kabel, to wiem, zawsze będzie kończyć się w Rugbull, a przynajmniej zawsze jednym końcem prowadzić będzie do ceglanego domu, gdzie, jeśli się połączę, zgłosi się z całą pewnością ryczący głos »Tu posterunek policji w Rugbull«! Tego połączenia nie przerwie żadne wydarzenie, żadne trzęsienie morza i żadne trzęsienie ziemi, raz na zawsze przypisany jestem do tego miejsca. Nie pomoże odwracanie się, zatykanie sobie uszu, absolutnie na nic nie zda się odchodzić”[3].

W jak bardzo różnych słowach można powiedzieć to samo?

Ponadto obie książki pisane są podobnym językiem – subtelnym, poetyckim, precyzyjnym. Wprawdzie, niestety, w „Lekcji niemieckiego” pojawiło się „cofał się do tyłu”, ale jest to raczej błąd tłumacza, niż pisarza.

W powieści Lenza wspomniana już przeze mnie postać malarza, a dokładniej częste odwoływanie się do jego twórczości, opisy obrazów sprawiają, że czułam się tak, jakbym obserwowała jakiegoś artystę podczas pracy. Kolejne fragmenty życiorysu Siggiego to jakby kolejne warstwy farby na płótnie. Czasem coś opowiedziane jest ze szczegółami – to elementy namalowane z dużą dokładnością. Ciekawie stworzone są przejścia między teraźniejszością i wspomnieniami, a także między jawą i snem. Tak dalece jedno wtapia się w drugie, że trudno zauważyć moment zmiany akcji – to malowanie z zamazaniem konturów. A kiedy wszystko zostanie już powiedziane, wypracowanie zostanie zakończone, obraz zostanie namalowany, dopiero wtedy przychodzi czas, aby odsunąć się nieco od dzieła i spojrzeć z dystansu. Wtedy jest czas na refleksję.



---
[1] Siegfried Lenz, „Lekcja niemieckiego”, tłum. A. Ściegienny, wyd. Czytelnik, 1971, s. 12.
[2] Wiesław Myśliwski, „Widnokrąg”, wyd. Znak, 2008, s.196-197.
[3] Siegfried Lenz, op. cit., s. 715-716.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4675
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: