Dodany: 27.01.2009 00:08|Autor: lapsus
Powrót Sindbada Żeglarza
Dorożką po Budapeszcie należy jechać powoli. Wtedy dorożka delikatnie kołysze i czujesz się niczym żeglarz na dryfującym po spokojnym morzu okręcie. Można rozkoszować się widokiem stylowych kamienic i spokojem przechodzących ludzi. Witryny kawiarni i restauracji kuszą podróżnika, mrugają okiem, kiwają paluszkiem. "Odwiedź nas, skosztuj" - zdają się mówić. Za ich drzwiami znajdziesz wachlarz smaków doskonałej kawy i bukiet najlepszego wina z Somlo. W kuchni królują zupa gulaszowa, zapiekanka ziemniaczana i kość szpikowa - prawdziwe przysmaki węgierskiej kuchni. Wszak naród żyje w języku, ale także w brzuchu prawdziwego Węgra. Najważniejsze jednak to pozwolić myślom swobodnie płynąć, tak, aby słowa przybierały doskonałą formę i powoli dojrzewały do tego, by stać się literaturą. To nic nie szkodzi, że pieniędzy mało. Wszak trzeba się zgodzić, że wszystko, co piękne i wartościowe na tym świecie - jest za darmo.
Na darmo, Sindbadzie, marzysz o świecie, który przeminął, o doskonałym obiedzie i winie, które zaspokoi twoje niewielkie przecież wymagania, na darmo wchodzisz do kawiarni, gdzie nie spotkasz tłumu artystów godnych twojego towarzystwa, dla których sztuka jest największą wartością. Pozostało ci tylko powrócić, pożeglować z powrotem do spokojnej przystani swojego domu i tam w ciszy jeszcze te parę lat wspominać świat, który był dla ciebie wszystkim.
W powieści "Sindbad powraca do domu" Sándor Márai oddaje hołd swojemu mistrzowi Gyuli Krúdyemu, ale jednocześnie stawia pomnik epoce, w której szacunek dla słowa i literatury stały na straży najważniejszych dla pisarza wartości, takich jak ojczyzna i piękno. Przychodzą mi na myśl słowa Norwida: "Piękno jest na to, aby zachwycało, nie znam większego nad piękno ojczyzny" (cytuję z pamięci). W tym ujęciu słowo ojczyzna nie jest narodowym transparentem, frazesem na ustach nacjonalisty, a staje się tym, czym być powinno: drzewem tożsamości, wiedzy o nas samych.
Być może dzisiejsza popularność Sándora Máraia, którego wiele dzieł przychodzi dziś do polskiego czytelnika sprzed ponad pół wieku, bierze się właśnie stąd, że potrafił pisać o świecie wartości w sposób autentyczny, który nie razi odbiorcy chęcią zdobycia monopolu na prawdę o świecie.
Czy dziś potrafimy jeszcze operować "wielkimi" słowami w taki sposób, aby nie ranić sobie nawzajem uszu, a nade wszystko duszy? Bo na pewno za tymi "wielkimi" słowami tęsknimy.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.