Dodany: 16.01.2009 16:34|Autor: 00761

Czytatnik: Śmichotnik

1 osoba poleca ten tekst.

O rany, Julek!


Każdy zapewne słyszał o tym w szkole, że Mickiewicz skwitował pierwszy tomik poetycki Słowackiego niezbyt pochlebnym komentarzem, że jest to kościół co prawda piękny, ale bez Boga. I sąd ten nieopatrznie przyszedł mi do głowy, gdy szukając czegoś na półce, wzięłam do ręki „Powieści poetyckie” Słowackiego. Nieopatrznie, bo czas był nie po temu. No ale oczywiście nie oparłam się wewnętrznej potrzebie skonfrontowania opinii wieszcza o początkującym poecie. Przy okazji okazać się miało, że chociaż wszystkie te utwory czytałam w ubiegłym stuleciu :D, kompletnie wyparowały mi z pamięci. I recenzji nie będzie, za to będą liczne spoilery. I czepiactwa trochę będzie, bo taki akurat mam nastrój.

„Hugo” – zapowiada się nieźle. Młoda i piękna (a jakże!) mniszka porwana przez rycerza krzyżackiego, tajemniczego Hugona, zamek w Trokach, tajny trybunał...
Czytam, czytam i mam wrażenie, że to momentami „Konrad Wallenrod” wymieszany z „Grażyną”. Skojarzenia nasuwają się nieodparcie, choćby motyw przebrania się Blanki w zbroję kochanka, by przyjąć na siebie cios mordercy (Grażyna przebrała się w zbroję Litawora i stanęła na czele jego wojska, by uniknąć hańby mężą), samobójstwo kochanków po śmierci ich heroin, nawet „rycerz czarny” się tu pałęta. A z „Konrada...” motyw zdrady, sądu tajemnego i jego zabójców, nawet w opisach można znaleźć uderzającą „wpływologię”. Zresztą język poetycki nierówny – zdarzają się Julkowi zarówno wysmakowane metafory jak i określenia tak „odkrywcze”: „Piękne są bory, cudny las sosnowy”. I jeszcze niekonsekwencje, najpierw zamek w Trokach określa się jako niedostępny i odcięty od świata, a zaraz potem okazuje się, że do jego wnętrza weszła spokojnie cała wataha morderców i bezkarnie sobie po nim hula. Nie dość tego, po zabiciu Blanki morderca nie pofatygował się podnieść ofierze przyłbicy i sprawdzić, czy zlecenie zostało faktycznie wykonane, a chociaż był w tym momencie sam, reszta jego kumpli doznaje zadziwiającej iluminacji, że zadanie wykonano (może wysyłali sobie sms-y?!) i... znikają tajemniczo, choć wieść o zabiciu pana rozniosła się po zamku lotem błyskawicy. Wynika z tego przy okazji, że i służba pod rzeczoną przyłbicę nie zajrzała.

„Lambro”... Nawet korciło mnie napisanie recenzji zatytułowanej „Ćpun”. :D No bo mamy buntownika i mściciela, mamy dumnego i okrutnego korsarza z gołębiem sercem dla kochanki swej jedynie. Lambro z rękami czerwonymi od krwi, Lambro gardzący zniewolonymi rodakami, Lambro mszczący się na mordercach Rygi, ostatniego sprawiedliwego i w dodatku wieszcza! I tu kapitalny chwyt – korsarz rozmawia ze swoją ukochaną Idą i prosi, by w bogatym tureckim stroju pojawiła się o świcie na wybrzeżu. Potem widzimy go płynącego w jej towarzystwie łodzią-pułapką. Jej uderzenie w statek (łodzi, moi państwo, łodzi!), na którym zostanie wykonany wyrok, ma być aktem zemsty na zabójcach Rygi. Oczywiście plan jest przeprowadzony perfekcyjnie, szczątki statku, łodzi i Idy ulatują w niebo, a dzielny korsarz ocala życie. No nieźle, myślę, niby tak ją kochał, a tu taka „wybuchowa” ostatnia randka! O żeż zbóju ty! I co się okazuje? Pewnie uważniejszy czytelnik dostrzegł, że dziewica na śmigającej łodzi dziwnie nie poddaje się prawom fizyki, że jak kukła siedzi. Bo to, moi państwo, kukła była! I bynajmniej nie tego się czepiam i w ogóle czepiam się trochę bez sensu (bo romantyzm, licentia poetica i takie tam), ale ten Lambro mi się po prostu nie podoba. Niby ma cel, niby ma ruszyć sumienia rodaków, a cały jego dzionek zdaje się być oczekiwaniem na wieczór, gdy odda się konsumpcji „makowego napoju”. I obserwujemy zdegustowani, jak narkotyk poniewiera naszym bohaterem, jak wyłazi z niego małość, próżność, duchowa nędza. Ni mniej ni więcej Jul sugeruje, że opium mózg mu i duszę wyżarło, że zdolność Lambra do porwania za sobą Greków równa się zeru. No i tu mi się akurat zeznania zgadzają, ale... jak taki człowiek mógł obmyślić i wcielić w życie plan zemsty? Skoro każda noc była narkotycznym transem, każda noc domagała się jednej kropli narkotyku więcej (rolę ”kroplomierza” spełniał paź, do czasu), to jak niby bohater, choćby fizycznie, miał mieć następnego dnia diabelską siłę i niespożytą energię? A już całkiem mi się nie widzi, jak Lambro nadużywszy (powiedzmy, że kroplomierz mu się zepsuł) jęczy, że został otruty. No bo to, że kogoś {wiem, ale nie powiem!) zadźgał sztyletem i nie zauważył, to mi do jego stanu doskonale pasuje.

„Arab”. O, „Arab” mi się podoba. Tu już widać i konsekwencję w portretowaniu, a i samo zło nie jest tak naszpikowane romantyczną frenezją i przemawia nieodparcie. Arab jest zły, jest kwintesencją zła, jest wcieloną perfidią. Arab nie udaje kogoś, kim nie jest. Jeździ po świecie i każdy przejaw radości gasi w zarodku. Nie przepuści ani człowiekowi, ani duchowi, ani drzewu. Jedno mnie tylko w tej powieści poetyckiej rozbawiło, jak Julek opisuje ze swadą pędzącego na wielbłądzie jeźdźca, któremu spod kopyt wylatują iskry, a każdy, kto wie, jakie wielbłąd ma kopyto, wie też, że za chińskiego boga iskier ono nie skrzesze. Zupełnie inaczej, niż w przypadku konia.

Hmmm, no i miał jednak Adam M. sporo racji w swojej ocenie, chociaż mógł Słowackiemu powiedzieć prościej i mniej patetycznie: „Za wcześnie, kwiatku (na miano wieszcza!), za wcześnie!”

I dorzucę jeszcze jedno zdanie: to całkiem fajna przygoda, porównać juwenilia z dojrzałą twórczością. Polecam, niekoniecznie na identycznym przykładzie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3099
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: koczowniczka 16.01.2009 17:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy zapewne słyszał o t... | 00761
Nie pamiętam wierszy, chciałam tylko powiedzieć, że tytuł tej czytatki jest genialny.
Użytkownik: 00761 16.01.2009 18:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie pamiętam wierszy, chc... | koczowniczka
To tylko szczęśliwa zbieżność, niemniej dziękuję. :)
Użytkownik: Farary 01.02.2012 09:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Każdy zapewne słyszał o t... | 00761
Nie do końca się zgodzę z twoją opinią.

"Hugo" rzeczywiście infantylny, ale to była pierwsza Juliuszowa robota poetycka.

Rozbawiłaś mnie do łez spostrzeżeniem o wielbłądzie krzesającym iskry:) Darujmy Julkowi, całą wiedzę o Oriencie czerpał jeszcze wtedy z książek. Zgodzę się z tobą, "Arab" ma coś, co przyprawia o dreszcz. Może to ta tajemnica, dlaczego on tak, do cholery (przepraszam), nienawidzi ludzi???

"Lambra" jeszcze nie czytałem w całości, ale fragmenty, które znam, dają mi przedsmak poetyckiej uczty. Lubię taką frenezję. Zwróć uwagę, że w tej tematyce (mam na myśli narkotyki, sztuczne raje, itp...) był Julek absolutnym prekursorem!

Polecam jeszcze "Żmiję". Kleiner pisze, że to o tym utworze można powiedzieć: piękny kościół bez Boga. Poniekąd ma rację, ale te opisy polowania na sumaka, a później niemalże oniryczne opisy Carogrodu, haremu, labirynty i zapadnie zamku Żmii, dają temu tekstowi coś jakby z Schulza (a ten pisał 100 lat później)...

PS: Podlinkuj, proszę, tę czytatkę do tekstów Słowackiego, tam tak pusto, a tu tyle ciekawych spostrzeżeń i do tego podanych z taką swadą, na które trafiłem zupełnie przypadkiem!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: