Dodany: 13.01.2009 21:09|Autor: verdiana

Książki i okolice> Rozmowa z pisarzem

1 osoba poleca ten tekst.

Małgorzata Warda - Spotkanie nr 20


Małgorzata Warda - pisarka, malarka, rzeźbiarka, absolwentka Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Czwarty rok studiów spędziła w Warszawie, gdzie zamieszkiwała niezwykle malownicze atelier rzeźbiarza na Nowym Świecie. To sprawiło, że długi czas rozważała przeniesienie się na stałe do stolicy i być może dlatego akcja pierwszej jej powieści Dłonie rozgrywa się właśnie w Warszawie. Ostatecznie jednak osiadła w Gdyni, mieście jej urodzenia, gdzie ma rodzinę, tu wyszła za mąż za basistę zespołu FARBA i w zeszłym roku wydała na świat córeczkę, Sylwię.

Warszawa pojawia się w jej książkach, tak samo jak sztuka, którą wciąż się zajmuje. Zadebiutowała w 2004 roku "Bajką o laleczce" w zbiorze Wesołe historie wydawnictwa Wilga. Rok później, w hajnowskim wydawnictwie Ligatura ukazała się w/w powieść "Dłonie". Szersze grono odbiorców miało szansę poznać Wardę dopiero w 2006, kiedy kolejna powieść - Ominąć Paryż - rozpoczęła Serię Cynamonową w wydawnictwie Prószyński i S-ka.

W każdej jej książce znajduje się zalążek Tajemnicy, który w Czarodziejce i Środku lata przeradza się w opowieść niemal kryminalną.

Nie ma powodu, by płakać to ostatnio wydana książka - jednocześnie ukłon dla czasu spędzonego na warszawskiej ASP oraz „oczko” puszczone do wielbicieli Jacka Kerouaca.

Autorka napisała również dwa opowiadania, które znalazły się w zbiorach Opowiadania letnie (2006, Prószyński i S-ka) oraz Opowiadania szkolne (2007, Prószyński i S-ka). Poza tym jest autorką kilku tekstów do piosenek zespołu Farba z płyty „Ślady”. Wspólnie z Marcinem Kędzierskim współtworzy Grupę Miejską, która zajmuje się artystycznym komentowaniem miasta.


Słowo o sobie: tutaj.
Wyświetleń: 57700
Dyskusja została zamknięta.
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 115
Użytkownik: verdiana 01.02.2009 15:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Zapraszam już do zadawania pytań. Autorka będzie na nie odpowiadać od jutra. :-)

Nowe pytanie zadajemy, klikając Dodaj komentarz.
Użytkownik: verdiana 02.02.2009 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Zacznę od mojego ulubionego pytania: jak wygląda Twoja biblioteczka? Co najbardziej lubisz czytać? Jaka książka jest dla Ciebie najważniejsza? Czy i jakich masz pisarskich mistrzów? Proszę o jak najdłuższą i najbardziej wyczerpującą odpowiedź. :-)
Użytkownik: OminacParyz 03.02.2009 21:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Zacznę od mojego ulubione... | verdiana
Wszystkich książek wymienić nie sposób, ale wymienię te najważniejsze. Zaznaczam od razu, że równie chętnie pożyczam książki z bliblioteki, więc rozmiary tejże biblioteczki nie są może imponujące, ale sądzę, ze kilka ciekawych pozycji się w niej znajduje.

"Górna półka":
Sylvia Plath- jej dzienniki, listy, "Szklany klosz", poezje oraz "Przezimowanie" - Kate Mosse o Sylvii.
Obok mieści się Oriana Fallaci - "Inszallah" oraz kolorowa trylogia napisana po zamachach na WTC.
Amy Tan- cudowne historie, które polecam wszystkim, którzy nie czytali!
Moja ukochana Donna Tartt- osiem lat czekałam na jej drugą powieść i teraz stoją obok siebie "Tajemna historia" (zniszczona do bólu czytaniem) i "Mały Przyjaciel".
Mistrzyni prozy kobiecej, Margharet Atwood - wszystkie książki, jakie są na polskim rynku. Nie polecam "Oryks i derkacz":-)
Ann-Marie MacDonald "Zapach cedru", "Co widziały wrony".

Półka "środkowa":
Stephen King (ulubione "Christine", "Dolores", "Gra Geralda"),
Waldemar Łysiak - "Malarstwo Białego Człowieka" (które wbrew pozorom wcale nie jest rasistowskie:-)), "Dobry", "MW", powieści napoleońskie, "Salon",
Joseph Heller "Paragraf 22",
ulubieniec Jack Kerouac "W drodze",
Karen Essex "Łabędzie Leonarda" i podobna do niej
Sarah Dunant "Narodziny Wenus".

Półka dolna (która absolutnie nie oznacza niższej wartości książek!!!): Leopold Tyrmand "Dziennk 1954", "Zły",
Jose Cerlos Somoza "Klara i półmrok",
JPII "Pamięć i tożsamość",
R.A.Ziemkiewicz "Polactwo", "Michnkowszczyzna",
S. Lem "Powrót z gwiazd", "Solaris",
Jonathan Caroll "Kraina Chichów",
Terry Prachet "Piramidy", "Czarodzicielstwo",
Anne Rice (moja dawna miłość), trylogia wampirów, "Czarownice", "Skrzypce",
Richard Price "Kolor zbrodni".

To ułamek tego co posiadam, lecz chyba dla mnie najważniejszy.
Użytkownik: verdiana 06.02.2009 17:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystkich książek wymien... | OminacParyz
O, tak, też polecam Amy Tan. Jeśli nie widziałaś jeszcze filmu "Joy Luck Club", to też polecam.

Jeśli lubisz wampiry (też lubiłam Anne Rice!), to polecam Ci trylogię wampirzą Jeanne Kalogridis. To najlepsza rzecz o wampirach, jaką czytałam.

Widzę, że jesteś ternięta, zapraszam Cię więc do Klubu Terniętych www.biblionetka.pl/...; :-)
Użytkownik: OminacParyz 07.02.2009 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: O, tak, też polecam Amy T... | verdiana
Ach, oglądałam "Klub radości i szczęścia", szedł na Ale Kino! ku mej wielkiej radości, akurat jakoś niedługo po tym, jak przeczytałam książkę. Bardzo mi się podobał.
Tak, jestem Tarnięta, więc z chęcią przyłączę się do Klubu Tarniętych- Boże, nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje na Biblionetce! Widzę, że muszę jej pokłady przejrzeć uważnie:-)

No i trylogia wampirza. Z miłą chęcią. Wstyd, wstyd się przyznać, ale jeszcze wciąż oglądam "Wywiad z Wampirem", kiedy telewizja puszcza go na Hallowin:-)
Użytkownik: verdiana 02.02.2009 11:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
W ogólniaku pisałaś do szuflady. Pisanie było dla Ciebie ważne. A mimo to nie wybrałaś studiów humanistycznych, tylko artystyczne. Dlaczego? I czy to był trudny wybór?
Użytkownik: OminacParyz 02.02.2009 16:51 napisał(a):
Odpowiedź na: W ogólniaku pisałaś do sz... | verdiana
Nigdy nie chciałam studiować polonistyki, ponieważ przerażała mnie wiedza z zakresu "jerów twardych i miękkich":-), a myśl, że miałabym rozbierać wiersz pod kątem użytych w nim parafraz i oksymoronów wydawała mi się straszna. Lubiłam w szkole język polski głównie dlatego, że uczyliśmy się na nim o książkach i poezji. Od dzieciństwa cierpię na dysortografię- to kolejny powód, dla którego składając papiery na studia, nie brałam pod uwagę humanistycznych kierunków.
Jakoś od zawsze wiedziałam, że będę studiować sztuki piękne. W mojej rodzinie pojawiali się artyści, mój dziadek parał się zawodowo fotografią, tata, mama i siostra mają talen plastyczny. Kiedyś znalazłam szkice kobiecych twarzy, które malowała moja mama. Były dobre, naprawdę dobre i wtedy pierwszy raz pomyślałam, że przecież rysowanie może być sposobem na życie. Zresztą już wtedy byłam pod nieustannym czarem paryskiej bohemy z książek o Impresjonistach, więc Akademia Sztuk Pięknych miała dla mnie magiczny wymiar.
Ani przez moment nie wierzyłam, że mogłabym się na nią nie dostać. Chodziłam na lekcje rysunku do Rzeźbiarki, Izabeli Smolany i tam właśnie, w jej cudownej pracowni wypełnionej rzeźbami zmarłego męża rzeźbiarza, pierwszy raz wzięłam do ręki glinę. Była taka plastyczna, tak łatwo poddawała się moim dłoniom, a ja, jak tylko poczułam ją pod palcami, przestałam marzyć o karierze Van Gogha i moim największym pragnieniem stało się bycie Rzeźbiarką.
Użytkownik: verdiana 02.02.2009 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie chciałam studio... | OminacParyz
O, właśnie, impresjoniści. Moi ulubieni. Cieszę się, że artystka po ASP o nich wspomina, bo słyszy się opinie, że impresjonistów może lubić tylko ktoś, kto zupełnie się na sztuce nie zna. Jak to z tym jest?

A teraz poproszę o zdjęcia Twoich rzeźb. :-)
Użytkownik: OminacParyz 03.02.2009 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: O, właśnie, impresjoniści... | verdiana
Ależ ja uwielbiam Impresjonistów! Według mnie to malarstwo światła i czystych barw i jest w nim tak wiele wrażliwości, której nie oddają inne sposoby malarstwa, że gdybym mogła przywdziać ciało jakiegoś malarza i kierować jego dłońmi, wybrałabym właśnie jakiegoś Impresjonistę!

Ale teraz mi wstyd, bo chyba sama wspomniałam coś w "Środku lata", że ludzie niezwiązani ze sztuką lubią Impresjonistów:-)
Tyle, że to też prawda. Co roku mam zlecenia od osób, które nie znają się na malarstwie a zamawiają właśnie kopie dzieł Impresjonistów. Monet to śmiga w mojej pracowni co kilka miesięcy!
Myślę, że siła tego kierunku tkwi w jego prostym pięknie, do którego odczytania nie potrzeba naszpikowanej wiedzą głowy.
Użytkownik: verdiana 06.02.2009 17:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ ja uwielbiam Impresj... | OminacParyz
Hihi, ale to tylko znaczy, że osoby, które nie znają się na malarstwie, też wiedzą, co dobre - intuicyjnie! :-)
Użytkownik: OminacParyz 07.02.2009 13:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihi, ale to tylko znaczy... | verdiana
Otóż to!
Użytkownik: krasnal 08.02.2009 05:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ ja uwielbiam Impresj... | OminacParyz
"Myślę, że siła tego kierunku tkwi w jego prostym pięknie, do którego odczytania nie potrzeba naszpikowanej wiedzą głowy."

Cieszę się, że pani to pisze:) Nie chodzi mi konkretnie o impresjonistów, ale w ogóle o podejście do malarstwa, sztuki. W "Dłoniach" przewija się dyskusja na ten temat. Pod względem odbioru sztuki bardzo bliska mi jest Sara. Ja nigdy się malarstwem nie interesowałam na tyle, żeby zgłębiać symbolikę, zastanawiać się nad głębszym znaczeniem. Podobnie jak Sara - w tym przypadku znacznie lepiej czuję się w obszarze literatury, słowa (nawet na maturze pisałam interpretację wiersza:).

Czytając łapałam się na tym, że bronię podejścia i odbioru zwykłego człowieka - który przecież ma prawo lubić żywe kolory, chcieć patrzeć co rano na obraz kolorowy, optymistyczny, prosty. Mogę podziwiać, nawet fascynować się obrazami głębszymi, bardziej ponurymi, dziwnymi, niepokojącymi. Ale tym, na co chcę patrzeć na co dzień, jest coś o pozytywnej energii. Owszem, niech to będzie ciekawe, nietypowe. Coś, co się nie znudzi po miesiącu. Ale też musi to być coś, co współgra ze mną. Kiedy idę do galerii i oglądam obrazy, mogę starać się wczuć w malarza, w jego emocje, nastrój, lęki. Mogę poprzeżywać coś cudzego. Ale w domu potrzebuję czegoś mojego. Wydaje mi się, że dlatego tylu ludzi wybiera dość sztampowe i banalne z punktu widzenia artysty obrazy, kiedy decydują się na zakup. Malarz, artysta, to z reguły ktoś niebanalny, dość często o większej niż przeciętna wrażliwości. Przez to jego prace rzeczywiście trafiają do jakiegoś określonego grona, a dla przeciętnego Kowalskiego są obce. A przecież najbardziej nam się podoba to, co znamy:)
W dodatku to coś swojego też niekoniecznie powinno być czymś bolesnym. To tak jak z moim czytaniem „Dłoni” – pewne rzeczy dotykały mnie tak osobiście, że musiałam odłożyć książkę na jakiś czas. Gdyby była obrazem, to raczej nie powiesiłabym jej nad łóżkiem;) Ale miałabym chętnie gdzieś pod ręką.

W którymś miejscu pojawia się refleksja Ani, że sztuka stała czymś, co tworzą artyści dla artystów. A ja się nie znam - ja jedynie mogę odebrać coś po swojemu, bez świadomości, że perła to łza. Ja widzę perły i już. A przecież odbieram. Są obrazy, które potrafią zafascynować, mimo że nie znam ich symboliki. Jeśli potrzebuję jakiejś szczególnej wiedzy, aby zrozumieć obraz czy rzeźbę, to nie zrozumiem. Myślę, że to jest naprawdę cenne, jeśli artysta potrafi tak tworzyć, żeby być rozumianym poprzez emocje, a nie tylko przez rozbieranie dzieła na kawałki. Choć oczywiście i nasycenie symboliką jest ciekawe, pozwala na wciągnięcie widza na dłużej w obraz, dociera do bardziej wymagających. Ale chyba najlepsze obrazy to takie, które łączą jedno i drugie.

Łącząc te dwa aspekty wychodzi mi, że sztuka pełni właściwie dwie role. Z jednej strony przekazuje coś, mówi o ważnych rzeczach, niekiedy trudnych (jak skrzypce Rafała czy grafiki i rzeźby Ewy). Ma poruszyć, zburzyć spokój widza, powiedzieć mu coś. Ale z drugiej strony, taka bardziej codzienna jej rola, to oddziaływanie na emocje, na nastrój. Obraz w sypialni na ścianie ma raczej cieszyć oczy, niż intrygować i niepokoić. Wydaje mi się, że obie te role są ważne. Ewa i Rafał w swojej dyskusji zdają się w jakiś sposób umniejszać drugą z nich. Dlatego właśnie chwilami czułam się nieco, hm, atakowana to może zbyt mocne słowo... Ale może jakoś lekceważona jako odbiorca? Taki odbiorca, co to lubi żywe kolory i żeby było ładnie;)

Na szczęście udało się pani świetnie wyważyć książkowe głosy w tej dyskusji. Bo przecież pojawia się Ania z nieco bardziej chyba „ludzkim” podejściem do sztuki. Jest Dorota, której obrazy rozchodzą się jak świeże bułeczki, choć ona sama nie zna podstaw rysunku. I jest też Sara, która w ogóle do sztuki ma cokolwiek chłodne podejście, albo może lepiej – przesycone jakimś lękiem.
A już co się pani najbardziej udało, to pobudzenie do refleksji - w życiu się tyle nie zastanawiałam nad tym, jak odbieram malarstwo:)
W każdym razie konkluzja jest taka, że najbardziej ciągnie mnie do obrazów Doroty:) Bo przecież żywymi kolorami i bez wiedzy z historii sztuki też można wiele powiedzieć i wiele zawrzeć w obrazie.
Użytkownik: OminacParyz 08.02.2009 09:45 napisał(a):
Odpowiedź na: "Myślę, że siła tego... | krasnal
Zgadzam się z Panią całkowicie. Doskonale rozumiem, jak ważna jest sztuka "codzienna", ta, przy której człowiek zasypia, budzi się i prowadzi normalne życie domowe. I nie dziwię się, że w swoim mieszkaniu ludzie nie bardzo chcą mieć traumatyczny obraz poruszający do głębi, tylko raczej coś przyjemnego dla oka, co pozwoli im zamyślić się i po prostu odpoczywać.Bardzo dużo maluję takich obrazów na zamówienie i nigdy nie mam wobec nich takich odczuć, jak w powieści miała Ewa, czy Rafał.
W "Dłoniach" nakreśliłam grupę artystów, którzy mają ambitne plany utrzymywać się z tego, co tworzą (a tworzą rzeczy wcale nie lekkie) i przepełnieni są studenckimi ideałami o tym, że ta sztuka, która mówi o brzydocie, śmierci i cierpieniu będzie rozumiana przez każdego człowieka. To nie są wydumane postawy, każdy artysta chciałby wykonywać rzeczy, które są dla niego ważne i dają mu możliwość rozwijania się, a nie tylko odtwarzania.
Rafał i Ewa żyją sztuką. Ona jest znaną malarką feministyczną, on nie odniósł sukcesu, ale tworzenie jest dla niego rzeczą najważniejszą. Rozmawiają więc tak, jak rozmawia artysta z artystą, utyskując między innymi na brak ciekawych zamówień, które dawałyby im szansę zrealizować ambitne plany. Z zamówieniami jest spory problem, jedyne porównanie wyjaśniające tę stytuację związane jest z krawcową, która potrafi świetnie szyć, a klienci nie dają jej szansy się wykazać, ponieważ przychodzą do niej tylko prosić o podłożenie i skrócenie ubrań.
W jednym z rozdziałów o Ani opisałam sytuację, gdy Rafał maluje ścianę w pubie i wścieka się, ponieważ właściciel pubu mówi mu, gdzie dołożyć koloru i jak ma wyglądać każda rzecz. To jest kolejny problem, z którym osobiście miałam do czynienia. Są dwie strony medalu: z jednej strony właściciel ma prawo zadecydować, gdzie co ma być, jak ma wyglądać i jakie ma mieć nasycenie barw. Z drugiej strony malarz jest fachowcem, więc korygowanie go i ingerowanie w jego pracę przez osobę, która nie zna się na tym, jest uciążliwe i deprymujące. Ciężko to do czegoś przyrównać, ponieważ sztuka nie jest rzemiosłem takim jak kładzenie kafli, czy tynków na ścianach (więc porównanie do właściciela mieszkania, który mówi kafelkarzowi, ile ten powinien kleju dawać pod kafle, odpada). Nikt nie lubi być korygowany przez osoby "nieupoważnione", "nie znające się", ale sztuka nie jest tylko dla ludzi "upoważnionych" i nie wiem, czy można powiedzieć, że ktoś się na niej nie zna. Czy na sztuce trzeba się znać? Wydaje mi się, że nie trzeba, ale na pewno powinno się poświęcić jej uwagę, usiąść, popatrzeć, zastanowić się. To ciężka sprawa- nieustanny problem ludzi wykonujących zlecenia malarskie i rzeźbiarskie. Cieszę się, że Pani zwróciła na to uwagę.
Użytkownik: verdiana 08.02.2009 10:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Panią całko... | OminacParyz
Z pubem to jest ciężka sprawa. Jeśli się maluje ściany w obiektach gastronomicznych, to już trzeba się znać na psychologii kolorów i marketingu. Taki np. McDonald preferuje czerwienie, bo czerwony wpływa na trawienie. Klient ma przyjść (czerwony przyciąga), szybko zjeść i szybko wyjść, dlatego tam prawie nigdy nie ma wolnego stolika. Burger King, którego bardzo lubiłam, ze swoimi zieleniami i fioletami, i wielkim akwarium z rybkami, zachęcał, żeby długo w nim siedzieć, w dodatku te kolory nie przyciągają masowo, tylko wybranych, nielicznych. I Burger King splajtował.

Ale dla pubu, myślę, zielenie i fiolety byłyby może dobre, bo tam chodzi nie o to, żeby szybko wyjść, tylko żeby długo siedzieć i zamawiać wiele drinków. Artysta musi wziąć pod uwagę (właściciel pubu zresztą też, jeśli nie chce tracić klienteli), że pub to obiekt użytkowy i ściany w nim są malowane w jakimś konkretnym celu. :)

Jeśli chodzi o obrazy we własnym domu, to myślę podobnie jak Wy, jak krasnal. Ale wydaje mi się też, że to, co chcę wieszać na ścianach, zależy od gabarytów mieszkania. Gdybym miała duży dom, na pewno wieszałabym więcej obrazów niepokojących, poruszających, bliskich mi, nie tylko cieszących oko. Ale mam nieduże mieszkanie i nie chcę bać się w nocy wstawać do łazienki. :>
(mój brat uwielbia Boscha, Beksińskiego czy Vallejo, ale nie wyobrażam sobie, żeby ich sobie na ścianach wieszał!).

Chciałabym, żeby w moim domu na ścianach wisiały nie tylko ładne obrazy, ale jeszcze pasujące do wnętrza kolorystycznie i przede wszystkim coś dla mnie znaczące. To trudne, zwłaszcza że zmieniam dość często koncepcje kolorystyczne. :-) Wiszą zatem zdjęcia, które robiłam ja albo mój kolega, znakomity fotograf. Wiszą oprawione portrety mojej babci (ołówek) i prababci (zdjęcie ręcznie kolorowane na desce). Wisi "Jaśnia" Konopki, która ma dla mnie osobiste znaczenie - takich zdjęć i obrazków o osobistym znaczeniu wisi u mnie wiele. Ale potrzebowałam czegoś na duże połacie ściany, a na serię grafik brata nie mogę się od 4 lat doczekać, więc szukałam na Allegro. Widziałam tam mnóstwo pięknych obrazów, ale to ciągle było nie to. Chciałam, żeby obraz przemówił do mnie, żebym od razu wiedziała, że to ten i żaden inny. I tak się stało. Znalazłam serię 3 obrazów olejnych przedstawiającą bardzo barwną Prowansję warszawskiej artystki. Nie mam pojęcia, co to za styl, kiedy i jak te obrazy powstały. Nic o nich nie wiem. A jednak są bardzo moje. :-) Teraz, żeby móc je powiesić, muszę przemeblować cały pokój i zmienić wystrój. :-)
Marzy mi się jeszcze Czapski, ale to marzenie nieziszczalne.

A co u Ciebie wisi na ścianach? Czy wiszą Twoje własne prace, skoro tak wiele ich wędruje po Polsce i świecie? Czy to, co wisi, jest tym, co sobie wymarzyłaś? Jakie są historie tych obrazów? zdjęć? cokolwiek wisi. :)
Użytkownik: OminacParyz 08.02.2009 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Z pubem to jest ciężka sp... | verdiana
A na moich ścianach panuje straszny misz- masz:-) Mam tu akwarelę przedstawiającą kościół w Słupsku- to pamiątka po babci. Poniżej akwarela ukazująca inny kościół oraz ceramiczna płytka z kwiatem (made in jarmark gdański). "Sowy" o inkrustowanych oczach, błyszczące w półmroku- prezent od przyjaciółki, Doroty Keller.
Na drugiej ścianie wisi potężny obraz mojego autorstwa "Tancerki", przy nim dwie kobiety, jedna zielona, druga czerwona- obie również malowane przeze mnie. I kopia, na którą się kiedyś porwałam "Lekcji muzyki" Mistrza Półfigur Kobiecych. Zdjęcia przedwojennych, rozebranych kobiet zajmują niewielki rząd obok.
W drugim pokoju podarunek od Marcina Kędzierskiego- obraz ukazujący Stegny. Przy nim wisi już tylko akwarela przedstawiająca uliczkę na Cyprze, zdjęcia mojej pracy dyplomowej, fotografia zespołu mojego męża i portret Sylwii.
Jest jednak jeszcze coś:-) Maska afrykańska, którą zakochany student rzeźby podarował w przeszłości mojej mamie. I niewielki obrazek przedstawiający Marilyn Monroe...czy pisałam już, że to moja "number one" wśród aktorek i kobiet w ogóle?
A ściana w pokoju dziecięcym cała zamalowana jest przeze mnie w bajkowy świat, w którym mieszają się postaci z różnych bajek, a które moja córeczka wskazuje z zachwytem palcem i próbuje nazywać:-))
Użytkownik: verdiana 08.02.2009 20:03 napisał(a):
Odpowiedź na: A na moich ścianach panuj... | OminacParyz
Wyobraziłam sobie, jak piękna musi być ściana Sylwii!!
Użytkownik: OminacParyz 08.02.2009 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyobraziłam sobie, jak pi... | verdiana
Właśnie dzisiaj wrzuciłam zdjęcia moich ścian na blog:-)
Użytkownik: verdiana 08.02.2009 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie dzisiaj wrzuciłam... | OminacParyz
Małgosiu, to jest fantastyczne! Aż się chce być dzieckiem! Krecik i Kłapouchy rządzą. :-D
Użytkownik: krasnal 08.02.2009 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie dzisiaj wrzuciłam... | OminacParyz
Świetna sprawa dla dzieciaczka!:) Ale fajnie mieć taką utalentowaną mamę:)
Użytkownik: verdiana 02.02.2009 11:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Co się stało w Tobie? z Tobą? co się zmieniło - że zamieniłaś pisanie do szuflady na pisanie dla czytelników? Bardzo mnie ciekawi ten temat i wszystkich naszych gości zamęczam pytaniem, dlaczego publikują. I każdy ma inną odpowiedź. :-)
Użytkownik: OminacParyz 02.02.2009 19:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Co się stało w Tobie? z T... | verdiana
Myślę, że po prostu w pewnym momencie dojrzałam do tego, żeby oddać mój tekst w ręce wydawców. Wcześniej po prostu tego nie robiłam. Pisałam do szuflady, dla przyjaciół i to mi starczało. Swoje "powieści" zdobiłam rysunkami własnego autorstwa, doprawiałam im okładki, z tyłu umieszczałam spis innych moich "książek".
Aż w końcu napisałam "Dłonie" i stały się one dla mnie tak ważne, że musiałam podzielić się nimi z innymi czytelnikami. Bojąc się odrzucenia przez duże wydawnictwa, wysłałam tekst tylko do małego, debiutującego wydawnictwa hajnowskiego.
Od tamtej pory minęły już cztery lata. Otrzymuję od czytelników listy, z których niejednokrotnie dowiaduję się, że moje książki pomogły im podjąć życiowe decyzje. To dla mnie bardzo wiele znaczy, wcześniej nie uświadamiałam sobie, że słowa pisane przeze mnie mogą mieć tak dużą moc. To wszystko zmienia, sprawia, że widzę sens w tym, co robię.
Użytkownik: verdiana 02.02.2009 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że po prostu w pew... | OminacParyz
Więc jak to się stało, że Twoje książki wychodzą u tak dużego wydawcy jak Prószyński?
Użytkownik: OminacParyz 03.02.2009 18:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Więc jak to się stało, że... | verdiana
Małe wydawnictwo, które zajęło się "Dłońmi" nie miało prawie żadnych możliwości promocyjnych, a uczestnictwo w promocji musiałam pokrywać z własnej kieszeni. Widząc, że mojej książki nie ma w Empikach, ani w żadnych reklamach, zdecydowałam, że maszynopis "Ominąć Paryż" wyślę do jakiegoś dużego Wydawcy. Wybrałam Prószyńskiego, ale ani przez chwilę nie sądziłam, że Prószyński się odezwie. Zrobiłam to tylko, żeby wiedzieć, że próbowałam i nie czuć do siebie żalu.
Odezwali się. Zadzwonił do mnie przemiły pan Janek Koźbiel,redaktor i powiedział, że "Paryż wszystkim się spodobał" i, że wyjdzie w styczniu, czyli za kilka miesięcy. Proszę wyobrazić sobie moją radość, Janek do dzisiaj nie wie, że podczas rozmowy z nim podskakiwałam jak piłka z radości i to dlatego miałam zdyszany jak po biegu głos:-)
Użytkownik: verdiana 02.02.2009 11:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
P. K. Dick w jednym z wywiadów opowiadał, jak ciężko było mu się rozstać z bohaterką "Transmigracji Timothy'ego Archera", jak się do niej przywiązał. Tak bardzo, że uważał ją za prawdziwą, realną kobietę. A jak Ty traktujesz swoich bohaterów? Przywiązujesz się do nich? Większość z nich obdarzasz własnym głosem (I osoba - to lubię w Twoich książkach). Czy to są postacie istniejące? wymyślone?
Użytkownik: OminacParyz 02.02.2009 17:07 napisał(a):
Odpowiedź na: P. K. Dick w jednym z wyw... | verdiana
Mam wrażenie, że niesamowite rzeczy dzieją się, kiedy przysiadam do komputera i zaczynam pisać. Jest troszkę tak, jakbym otwierała drzwi do jakiegoś innego wymiaru. W tym wymiarze znajduje się świat, który tworzę do powieści. Może ciężko w to uwierzyć, ale to czary! W środku lata pisząc o czymś, co rozegrało się zimą, potrafię pokryć się gęsią skórką:-) Potrafię też przesiedzieć przy komputerze cały dzień i kiedy potem ktoś do mnie zadzwoni spytać, co porabiam, sama jestem zdziwiona, że nie mam, co powiedzieć. Jak to? Nigdzie nie byłam? Przecież byłam, przecież tyle się wydarzyło...!
Oczywiście nie każdą postać można ożywić tak, jakby się chciało. To jak z rysowaniem, niektóre są zaznaczone delikatnym ołówkiem, a inne nakryłam kolorem.
Kiedy kończę pisać powieść, ciężko jest mi zająć się czymś innym, moje myśli najczęściej uciekają do świata, który stworzyłam i jest mi tak żal bohaterów, jakbym właśnie pożegnała na zawsze bliskie mi osoby. Nie będę ukrywać, że najciężej było mi się rozstać z bohaterami "Dłoni" i " Środka lata". Do dzisiaj łapię się na tym, że podświadomie wertuję fabułe nowej powieści, robiąc dla tamtych bohaterów chociaż odrobinę miejsca, małą wzmiankę, która pozwoli mi spotkać ich jeszcze raz. Tak zresztą zrobiłam już w kilku powieściach. Nie wiem, czy ktoś to zauważył, najczęściej to króciutkie wątki, ale dla osób znających moje wcześniejsze powieści- czytelne.
Moje postacie są prawie zawsze zmyślone, to mnie w nich fascynuje. Stwarzam ich i oni zaczynają żyć własnym życiem, nagle się okazuje, że są nie tacy, jak chciałam na początku, że mają własne zdanie, że niekoniecznie w realnym życiu mogłabym ich lubić. Na tym chyba polega magia pisania.
Użytkownik: verdiana 02.02.2009 11:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Na Twoim blogu można zobaczyć piękny cykl "Kobiety":

http://warda.bloog.pl/gal,538530,title,MOJE-KOBIETY-SZKICE-DO-POWIESCI,index.html

Czy gdzieś można obejrzeć więcej Twoich prac? Czy miewasz wystawy? Może chociaż internetowe? :) Bo kobiety są piękne...
Użytkownik: miłośniczka 02.02.2009 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Na Twoim blogu można zoba... | verdiana
Także chętnie zobaczyłabym jakąś wystawę. Przyznam, że parę kobiet z tych szkiców pasuje mi jak ulał do bohaterek "Dłoni". :-)
Użytkownik: OminacParyz 02.02.2009 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Także chętnie zobaczyłaby... | miłośniczka
Każdy inaczej wyobraża sobie bohaterów, więc bardzo jestem ciekawa, które kobiety przypasowałabyś do dziewczyn z "Dłoni"?
Użytkownik: miłośniczka 07.02.2009 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Także chętnie zobaczyłaby... | miłośniczka
"Śpiąca dla Oli" - to według mnie Dorota. Nie wiem, dlaczego tak do końca nasuwa mi się to porównanie (jak i inne), ma to zapewne związek z tym, jak wyobrażałam sobie bohaterki "Dłoni" podczas ich czytania. Dorotę mniej więcej tak. Może to też głupio zabrzmieć, ale ona ma taką... "ważną" minę, dumną, nieprzystępną. Cóż. Dorota serca na dłoni nie miała, była arogancka, pewna siebie i swojej "wartości" - "Śpiąca", moim zdaniem, odznacza się właśnie takimi cechami charakteru. Może to przez ten chłodny niebieski?...

Drugi z obrazów, który nasuwa mi skojarzenia z jedną bohaterek, to "Tancerki". Czarnulka - to Sara. :-) Jest dobra, miła, ale trochę smutna, nie ma w niej tej zalotności, jaka charakteryzuje na obrazie blondynkę. Ale "Sara" obejmuje ją ramieniem - i tu z kolei nasuwa mi się scena z "Dłoni", kiedy Sara przytula Dorotę na wernisażu Ewy; Sara jest już z Bartkiem, a Dorota to kobieta, która go bardzo skrzywdziła; nie wiem, czy każda kobieta tak od razu wyciągnęłaby rękę, bez urazy. Sara wyciągnęła.

Za to na "Szkicu kobiety" z 2005 moim zdaniem oddała pani Anię. Dziewczyna na obrazie jest smutna, ale emanuje z niej jakieś ciepło - z pewnością jest dobra, miła, nie odmawia pomocy, choć nie każdemu może i się ona należy. Czyli - cała Ania. Wiem, wiem, że Ania powinna mieć burzę loków, ale tak jakoś dziewczyna z obrazu bardziej mi pasuje do Ani.

I jeszcze Maria. Nie znosiłam Marii! Od pierwszych kartek, kiedy na nią trafiłam. Nie znosiłam tej "poukładanej", pięknej, przekonanej o swej wartości i ogromnie urody laleczki Barbie. Wśród Pani obrazów jest jeden, który przedstawia Marię. Dziewczyna z długimi, czerwonymi włosami, w białej sukience. Czerwone tło upstrzone jest gwiazdkami. To pewnie one sprawiły, że przypasowałam postać z obrazu do książkowej Marii. Błyszczy. Błyszczy, przykuwa uwagę, przyciąga wzrok. Twarz ma częściowo zasłoniętą włosami, ale jestem pewna, że jest niesamowicie piękna. Piękna i niebezpieczna. Ot, Maria. :-)

Muszę jeszcze dodać, że podobają mi się Pani obrazy. To wspaniale być jednocześnie obdarzonym nie jednym ogromnym talentem. :-)
Użytkownik: OminacParyz 07.02.2009 14:00 napisał(a):
Odpowiedź na: "Śpiąca dla Oli"... | miłośniczka
Droga Miłośniczko, dziękuję Ci bardzo za te słowa, ale komplement z pewnością jest przesadzony:-) Maluję intuicyjnie, nie kończyłam Malarstwa i widzę wyraźnie braki moich prac. Ale na szczęście wciąż nad nimi pracuję:-)
Ależ mnie zaskoczyłaś pisząc o Marii! Raz, że trafiłaś w dziesiątkę, bo ona była właśnie stworzona jako postać Barbie, przekonana o własnej urodzie, dopieszczająca siebie i porzucająca za sobą wszystkich z łatwością, na jaką innych nie byłoby stać. Jest egocentryczna i egoistyczna. Ale, co zaskoczyło mnie w Twojej wypowiedzi, to fakt, że Ty jako jedna z pierwszych osób to zauważyłaś! Najczęściej, jak rozmawiam z czytelnikami, spostrzegają Marię jako miłą postać, z którą się utożsamiają, aż do chwili, kiedy odsłaniam jej "drugie dno" gdzieś w połowie powieści.
Zdradzę też, że wszystkie trzy dziewczyny: Marię, Dorotę i Sarę umieściłam na obrazie pt. "Moiry". Właściwie to od obrazu się zaczęło, jeszcze zanim zdecydowałam się zrobić z "Dłoni" kilka, a nie jedną historię.
Użytkownik: krasnal 08.02.2009 03:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga Miłośniczko, dzięku... | OminacParyz
O tak, "Moiry" zwróciły moją uwagę, gdy przeglądałam obrazy - a konkretnie brunetka, w której natychmiast zobaczyłam Dorotę. Teraz, jak patrzę na ten obraz jeszcze raz, to rzeczywiście widać tam Marię i Sarę, wcześniej nie zwróciłam na nie uwagi. I podobnie jak Miłośniczce - "Śpiąca dla Oli" skojarzyła mi się z Dorotą.

Co do Marii - należę raczej do tego grona, które nie od początku "poznało się" na niej. Ale z pewnością nie poczułam do niej jakiejś szczególnej sympatii, ani się nie utożsamiałam. I w sumie odniosłam wrażenie, że sygnały o tym "drugim dnie" pojawiają się w książce dość szybko, zanim w połowie wychodzi ono całkiem na wierzch. To są takie drobiazgi, chyba przede wszystkim w sposobie, jaki Maria traktuje Rafała - a to już właściwie na pierwszej stronie książki się pojawia. Ja przez to czułam, że coś z Marią jest nie tak, że coś nie gra. Tyle tylko, że było to mgliste poczucie i chyba tłumaczyłam je sobie tą jej tajemnicą - nadaje ona postaci Marii rys tragiczny. A potem coraz bardziej odkrywamy prawdę i tragedia przeradza się w coś nieco innego...
Użytkownik: OminacParyz 02.02.2009 20:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Na Twoim blogu można zoba... | verdiana
Dziękuję za te miłe słowa. Uwielbiam malować kobiety i chciałabym kiedyś wystawić je w galerii. Większość z tych prac, które zamieściłam na blogu, wędruje obecnie po świecie, albo zdobi ściany w czyiś mieszkaniach.
Tak więc obejrzeć je można obecnie tylko na moim blogu, na który zapraszam serdecznie.
Użytkownik: EnidEarie 06.02.2009 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za te miłe słowa... | OminacParyz
Piękne prace! Jakoś tak mi przyszło na myśl, gdy je podziwiałam, skojarzenie z Łempicką. Twoje kobiety również są bardzo wyraziste, lecz poprzez pastelowość konturów, zarazem i łagodne. Wyglądają na takie, które nie muszą już udowadniać swojej wartości, bo wiedzą czego są warte. Na pewno podziwu. ;-)
Zgodzisz się z tym porównaniem czy raczej będziesz się od niego odżegnywać? Czy masz jakiś malarskich "mistrzów"? Jeśli tak to jakich?
Użytkownik: OminacParyz 06.02.2009 20:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Piękne prace! Jakoś tak m... | EnidEarie
Bardzo lubię Tamarę Lempicką, maluje piękne kobiety w intymnych kadrach, które nadają im jeszcze więcej uroku, dlatego skojarzenie moich prac z nimi przyjmuję jako bardzo miły komplement!
Gdybym miała wymienić kilku mistrzów, których podziwiam, byliby to malarze kobiet: Modigliani, Klimt, w/w Lempicka, Vermeer, oraz mistrzowie klimatu, tacy jak Turner, Chagalle, de La Tour, Monet.

Faktycznie, kobiety, które maluję traktuję troszkę jak biżuterię i chciałabym, by kojarzyły się z "cackami" wystawionymi do oglądania. Są pewne siebie i często domalowuję im meandryczne wzory, które nadają im charakteru ozdobnych przedmiotów.

Użytkownik: verdiana 02.02.2009 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Czy masz już w głowie kolejną powieść?

Czy jest coś specjalnego, co chciałabyś kiedyś napisać?

O czym lubisz pisać najbardziej? Która z Twoich książek jest Ci najbliższa?
Użytkownik: OminacParyz 02.02.2009 22:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy masz już w głowie kol... | verdiana
Obecnie jestem w trakcie pisania kolejnej powieści, której roboczy tytuł to "Słoneczna strona ulicy". To dla mnie dość trudna książka ze względu na jej temat. Inspiracją dla niej stały się dramatyczne losy Nataschy Kampusch, która uciekła swojemu porywaczowi po wielu latach więzienia i, co najdziwniejsze, dość szybko obróciła przeciwko sobie część opinii publicznej.

Czy jest coś specjalnego, co chciałabym kiedyś napisać?
Marzę o tym, żeby napisać fabularyzowaną biografię Sylvii Plath. To bardzo bliska mi postać, którą odbieram emocjonalnie ze względu na to, że wnikliwie poznałam jej życie, twórczość, dzienniki i listy. Wiem, ze na świecie powstało już kilka książek o niej, większość zresztą pewnie już czytałam:-) więc tym trudniej będzie mi (o ile kiedyś zabiorę się do tego projektu) napisać o Sylvii tak, by wnieść coś nowego do tego tematu.

O czym lubię pisać najbardziej?
To pytanie stwarza mi okazję, żeby wytłumaczyć się z okładek moich książek. Z nich wszystkich najbardziej lubię obwolutę "Dłoni" ponieważ pomysł i zdjęcie jest dziełem mojej przyjaciółki Doroty Keller i najpełniej oddaje treść powieści. Inaczej wygląda sprawa z powieściami wydanymi w Prószyńskim. Nie miałam wpływu na ich okładki i gdyby to zależało ode mnie, byłyby w zupełnie innej estetyce. Wiem, że wiele osób wprowadziły w błąd, nie trafiając w ręce tych, do których je adresowałam.
Wracając jednak do tematu,staram się, by w moim pisarstwie za fasadą "lekkiej literatury kobiecej" kryła się zawsze jakaś Tajemnica, albo trudniejszy temat. Lubię pisać o tym, co mnie porusza i wydaje mi się ważne. Lubię pisać o kobietach, ale nie tych z "Dziennika Brigitte Johnes".

Już we wcześniejszych odpowiedziach zdradziłam, że faworyzuję "Środek lata"- to moja ulubiona powieść i najbardziej lubię do niej wracać.
Użytkownik: miłośniczka 03.02.2009 09:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Obecnie jestem w trakcie ... | OminacParyz
Właśnie - tak na marginesie - pamiętam, że, kiedy sięgnęłam po "Środek lata", okładka powieści wcale mnie jakoś szczególnie nie zachęcała. Co innego z okładką wyżej wspomnianych "Dłoni". Dobrze wiedzieć, że te rozchylone czerwone usta - naprawdę nie wpasowujące się w treść - to nie pani pomysł. :-)
Użytkownik: OminacParyz 04.02.2009 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie - tak na margines... | miłośniczka
Może zdradzam tejemnicę zawodową, ale wśród projektów, które powstały do okładki "Środka Lata" (autorstwa Pawła Rosołka) znalazła się jedna, która oddawała klimat książki i wprawiła mnie w prawdziwą euforię. Była dokładnie taka, jak moja powieść. Pan Rosołek idealnie oddał w niej wszystko, co ważne w "Środku lata" Do dzisiaj nie mogę odżałować, że to właśnie wersja z rozchylonymi, czerwonymi ustami, dla osób podejmujących decyzje wydawała się najbardziej "nośna".
Użytkownik: Vemona 03.02.2009 19:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Obecnie jestem w trakcie ... | OminacParyz
Chciałam zapytać właśnie o "Środek lata", skąd pomysł takiego akurat, łamiącego stereotypy i tabu uczucia? Przyznam, że choć ostateczne rozwiązanie nadało tej miłości rys tragiczny, to jednak odrobinę mnie rozczarowało z uwagi na wycofanie się z bardziej obrazoburczego początku.
Użytkownik: OminacParyz 03.02.2009 22:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałam zapytać właśnie ... | Vemona
Parę lat temu poznałam pewne rodzeństwo, którego zachowanie zdecydowanie odbiegało od przyznanych norm. Zanim zorientowałam się, że to brat i siostra, brałam ich po prostu za parę. Z ciekawości, jaką we mnie wzbudzili zrodził się pomysł na "Środek lata". Dzisiaj żałuję, że powieść kończy się w sposób, który - jak Pani nazwała - sugeruje "wycowanie się z bardziej obrazoburczego początku". Pisząc książkę, pisałam o rodzeństwie i miała ona charakter właśnie obrazoburczy. Później jednak zaczęło mi się wydawać, że to, co piszę jest zbyt oczywiste i ma właśnie charakter powieści pisanej pod zbulwersowanie opinii publicznej.
W dwa lata po napisaniu "Środka lata" biję się z myślami na łamach Biblionetki:-) czy aby nie lepiej było by wątek kazirodczy kontynuować bez zmian...
Użytkownik: Vemona 04.02.2009 15:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Parę lat temu poznałam pe... | OminacParyz
Nie odbierałam początku książki jako napisany "pod zbulwersowanie", w żadnym przypadku, natomiast odwaga poruszenia takiego wątku bardzo mi się podoba. Niezależnie od ostatecznego rozwiązania, którego wcale nie uważam za nieodpowiednie, bo jak wspomniałam, dla mnie nadaje pewien rys tragiczny temu uczuciu, książka ogromnie mi się spodobała i zachęciła do lektury kolejnych.
Myślę, że nie warto żałować takiego wyboru zakończenia, on był wtedy Twoim zdaniem, jako autorki odpowiedni, co właściwie powinno zamykać sprawę, ja po prostu byłam ciekawa, jak mogłoby być, gdyby było inaczej. :) I proszę nie mówić do mnie Pani, strasznie się z tym dziwnie czuję.
Użytkownik: OminacParyz 04.02.2009 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie odbierałam początku k... | Vemona
No to przyznam się do tego, że zakończenie "Środka lata", które pierwotnie napisałam było zupełnie inne i na pewno nie poparłby go żaden konserwatysta.
Tyle, że jeszcze podczas studiów rzeźbiarskich usłyszałam od profesora rzeźby, Jana Kucza, że "najprościej jest o rzeczach bulwersujących krzyczeć, a najtrudniej mówić o nich szeptem" i, że "nie ma nic łatwiejszego, niż kopnięcie w świętość". Te słowa plączą mi się do dzisiaj po głowie za każdym razem, kiedy trafiam na powieść, która obala tabu, przynosząc sobie rozgłos, albo działa poprzez "szok kulturowy". Wydaje mi się, że to z ich powodu zdecydowałam się napisać zakończenie jeszcze raz, rezygnując z pierwotnej wersji. Cieszę się, że uważasz je za dobre. Ja też nie wyobrażam sobie już innego. Chociaż...:-)

Użytkownik: Vemona 04.02.2009 22:10 napisał(a):
Odpowiedź na: No to przyznam się do teg... | OminacParyz
Z jednej strony te słowa wypowiadane przez Twojego profesora są słuszne, bo kopanie świętości jest łatwe i wywołuje szeroki oddźwięk, często niestety bezrefleksyjny. Ale z drugiej - w książce nie ma ani cienia formy, którą można by odnieść do poszukiwania taniej sensacji, jest natomiast niezwykle ciekawy problem, mnie się nie nasunęły żadne obrazoburcze skojarzenia, nie czuje się chęci szokowania, wręcz przeciwnie.
Nie ukrywam, że zaintrygowało mnie ogromnie to pierwotne zakończenie, choć to które się ukazało bardzo mi odpowiada. :-) I odnoszę wrażenie, że jednak wyobrażasz sobie inne.. .
Użytkownik: miłośniczka 07.02.2009 11:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Parę lat temu poznałam pe... | OminacParyz
A dla mnie właśnie rozwiązanie wątku tej kazirodczej miłości było wspaniałe. Nietypowe, oryginalne, zaskakujące. Dobrze, że nie wpasowało się w żaden schemat. To mi się właśnie niesamowicie spodobało! :-D
Użytkownik: miłośniczka 02.02.2009 15:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
"Dłonie" są opowieścią o grupie artystów. O pięciu (a nawet więcej) kobietach, ściśle związanych ze sztuką, mających do czynienia - czy to bezpośrednio, czy, jak w przypadku Sary, przez kogoś z rodziny, z różnymi ASP. Mam pytanie: czy pani, jako rzeźbiarka, identyfikuje się z podejściem do życia, sztuki którejś ze swoich bohaterek? Czy któraś z nich oddaje panią w całości, czy równo podzieliła pani między nie swoje cechy, ideały, dążenia, poglądy? Która z nich jest pani najbliższa? Myślę, że któraś na pewno, przez sam fakt już, że pisała pani o ludziach związanych ze sztuką, sama będąc związana z jej kręgiem.
Użytkownik: OminacParyz 02.02.2009 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dłonie" są opo... | miłośniczka
"Dłonie" powstały w przeciągu trzech miesięcy, kiedy kończyłam piąty rok studiów. Początkowo to miała być opowieść o miłości między artystami, ale kiedy zaczęłam ją pisać, pochłonęła mnie tak bardzo i tak mocno odeszła od pierwotnego założenia, że w końcu stała się kilkoma historiami związanymi ze sztuką. Wpisałam w nią wszystko to, co było dla mnie wówczas ważne. Żadna z dziewczyn, które opisałam nie jest mną i nie oddaje mojej sytuacji. Natomiast każdą z nich uwikłałam po części w wydarzenia, których byłam świadkiem.
Mamy więc tu między innymi śmierć dziewczyny w akademiku, obserwacje dotyczące wybiórczej oceny studentów przez profesorów, motyw Feminizmu- to akurat temat zaczerpnięty z mojej pracy magisterskiej. Pojawia się też sztuka w różnych jej odmianach: instalacje video, happenig, tradycyjne akty i malarstwo, które nie koniecznie jest dobre, ale wywołuje w widzu emocje, więc dobrze się sprzedaje. To wszystko otaczało mnie w momencie pisania "Dłoni" i dlatego znalazło się na kartach książki.
Jeśli miałabym wymienić jedną kobietę z tej powieści, która jest mi szczególnie bliska, to muszę przyznać, że mam z tym duży problem. Każda z nich ciekawiła mnie, kiedy o niej pisałam. Ania jest typowym poczciwcem, jak większość moich przyjaciółek, więc pewnie, gdyby była realna, z nią jedną mogłabym się zaprzyjaźnić. Podejrzewam, że większość osób ominęłaby szerokim łukiem Dorotę:-) ale to o niej właśnie lubiłam pisać. I o Marii.
Natomiast paradoksalnie to drugoplanowa postać Amandy znalazła się w mojej kolejnej powieści "Czarodziejka" w niewielkim epizodzie.
Użytkownik: miłośniczka 07.02.2009 11:15 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dłonie" powsta... | OminacParyz
Tak, mnie też bardzo spodobała się Ania, choć nie ukrywam, że najchętniej zaprzyjaźniłabym się z Sarą. Może dlatego, że ona z kolei przypomina mi moje najlepsze przyjaciółki - pewnie takich ludzi sama w życiu wybieram. ;-) Intryguje mnie za to Ewa. Jest trudna do określenia. Dopiero zakończenie powieści, to, jak Ewa zachowywała się przed swoją śmiercią, uświadomiła mi, że może ta kobieta miała w środku coś więcej poza zimnym cynizmem, jak myślałam na początku.
Użytkownik: OminacParyz 07.02.2009 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, mnie też bardzo spod... | miłośniczka
Ewa, od samego początku była pomyślana jako postać skomplikowana. Dorota nazywa ją "zimną suką", Sara pisze o niej jako o "alabastrowym posągu kobiety", Bartek widzi w niej przyjaciółkę, a Rafał zauważa dysonas między jej wypowiedziami w mediach i feministyczną sztuką, a tym, co ona sama faktycznie robi.
Ważna była dla mnie relacja matka- córka, dlatego tak wiele miejsca poświęciłam obrazom Ewy, na których namalowała Sarę w sposób raczej nasuwający przypuszczenie, że dziecko jej przeszkadzało. Sara zresztą przez całe życie nosi poczucie winy za to, że nie miała talentu artystycznego i nie mogła być dla swojej matki kimś w rodzaju uzdolnionego ucznia. Chwilami może się wydawać, że jej nienawidzi za odejście z domu i dlatego z pasją szuka rzeźb, które mogłyby odsłonić matki strach i słabość. Cieszę się, że ostatnie rozdziały powieści rzucają trochę światła na to, jaka Ewa była faktycznie. Przyznam, że ta postać i jej relacja z Sarą ciekawiła mnie samą do tego stopnia, że rozważałam usunięcie ich z "Dłoni" i poświęcenie im osobnej powieści. W sumie jednak dobrze, że tego nie zrobiłam:-)
Użytkownik: krasnal 08.02.2009 03:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Ewa, od samego początku b... | OminacParyz
Chyba rzeczywiście dobrze - ten wątek nadaje toczącej się w "Dłoniach" dyskusji o sztuce dodatkowy wymiar (już abstrahując od tego, że sama relacja jest niezmiernie ciekawa, a do tego sposób, w jaki Ewa łączy pozostałych bohaterów, niekiedy bardzo subtelnie).
Użytkownik: miłośniczka 02.02.2009 15:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Odnośnie "Środka lata" tym razem. Bardzo spodobał mi się pomysł wplecenia w powieść tego typu (pół-kryminał właściwie, trochę obyczajowej prozy) wątku na płaszczyźnie metafizycznej. Skąd ten pomysł? Przyznam, że jeszcze się z nim nie spotkałam, nadaje jednak książce odrobiny tajemnicy, czegoś nieuchwytnego, czegoś, od czego czasami przechodzą dreszcze. Od razu wiedziała pani, że mała Lou będzie miała jakieś widzenia, przeczucia? Czy przyszło to "samo", już w trakcie pisania?

I jak to jest z pomysłami na bohaterów powieści? Robi pani, jak niektórzy, dokładne "portrety psychologiczne" przed przystąpieniem do przelewania na papier swoich wyobrażeń ludzi i sytuacji, czy kształtuje ich (je) pani w trakcie pracy nad powieścią? :-)
Użytkownik: OminacParyz 02.02.2009 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Odnośnie "Środka lat... | miłośniczka
Zjawiska paranormalne są według mnie częścią rzeczywistości a nie chciejstwem ezoteryków i ufologów. Od dawna interesuję się tym tematem, więc pojawia się on w wielu moich książkach. W każdej ma inną postać, raz jest to właśnie mała dziewczynka, która widzi trochę więcej niż inni ludzie, raz są to karty Tarota w rękach jednej z bohaterek "Dłoni", przeczucia i znikajace rzeczy w "Czarodziejce" albo jasnowidzenia Magdy w "Ominąć Paryż".
Nie planowałam, że to właśnie Lou będzie obdarzona "Darem". Ten motyw pojawił się w trakcie pisania, jak i większa część fabuły. Nie planuję powieści dokładnie, siadając do komputera mam w głowie tylko mglisty zarys tego, co chcę napisać. Zaczynam pisać i wszystko staje się jasne.
"Środek lata" pisałam inaczej, ta książka wymusiła na mnie dokładne zbudowanie postaci głównych bohaterów i przemyślenie każdego szczegółu. To pewnie dlatego Mateusz i Sylwia są dla mnie tak ważni. Praca nad nimi przypominała ciężką ale niesamowicie przyjemną harówkę i do dzisiaj żałuję, że tak wiele scen z ich udziałem usunęłam z powieści zanim oddałam ją do druku. Dużo łatwiej poszło mi z Dawidem, którego pożyczyłam z "Czarodziejki", więc od razu wiedziałam, jaki jest i co ma do powiedzenia :-)
Użytkownik: miłośniczka 07.02.2009 11:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Zjawiska paranormalne są ... | OminacParyz
Wszystko układa się Pani w głowie w trakcie pisania. Ale jak to jest właśnie "w trakcie". Kończy się jakaś scena, odczytuje ją pani, zmienia, poprawia? Dużo razy? Wyrzuca się jakieś fragmenty. Dlaczego? Zmienia zakończenia, dodaje coś innego, niż w pierwotnym zamierzeniu. Czemu? Czy często, czy zawsze tak się zdarza, czy każda książka niesie ze sobą ten czas spędzony nad nią już gotową, czas, kiedy coś się chce uciąć, wywalić, przerobić? Nie ma takich, które od razu są "skrojone na miarę"?
Użytkownik: OminacParyz 07.02.2009 14:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Wszystko układa się Pani ... | miłośniczka
To bardzo ciekawe pytanie. Jedna z moich ulubionych powieści, "W drodze" Jacka Kerouacka była właśnie od razu "skrojona na miarę". Została oddana do rąk wydawcy jako dłuuuuugi papier, na którym nie było nawet naniesionych poprawek, a Jack napisał ją od początku do końca, bez wracania do poszczególnych scen w trakcie pisania.
W podobny sposób powstało "Nie ma powodu by płakać". Przysiadłam i napisałam. "Ominąć Paryż" też powstał niemal bez poprawek.
Inaczej jest z resztą moich powieści. Zdarzają się całe duże partie tekstu, w którym poprawiam tylko jakiś wyraz, literę, jedno zdanie. Ale są też miejsca, z którymi walczę dość długo. Nie do końca jeszcze wiem, od czego to zależy. Myślę o tym, co napisałam i widzę, że fabuła mogłaby pójść jednak w ciekawszy kierunku, że ktoś zamiast banalnych słów mógłby powiedzieć coś bardziej przemyślanego, że ten akurat opis mógłby być bardziej wyszukany, a w ogóle to najlepiej, jak to wszystko napiszę jeszcze raz. Wtedy kreślę i poprawiam. "Środek lata" był w tym względzie największą udręką, ponieważ napisałam ponad 150 stron pierwszej wersji, które potem z gracją ucięłam i wkleiłam do folderu o nazwie "Nie wykorzystane!". Zresztą z "Czarodziejką" było bardzo podobnie, do dzisiaj zerkam z niepokojem na ponad sto usuniętych z książki stron, które są nawet ciekawe, ale zdecydowałam się z nich zrezygnować.
Użytkownik: miłośniczka 08.02.2009 10:42 napisał(a):
Odpowiedź na: To bardzo ciekawe pytanie... | OminacParyz
Za to przecież można zawsze, z drobnymi zmianami, wykorzystać je w przyszłości. :-)
Użytkownik: OminacParyz 08.02.2009 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Za to przecież można zaws... | miłośniczka
Tak też czasem czynię:-)
Użytkownik: Magda 22 03.02.2009 12:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Pani Małgosiu. Jak odniesiono się do nieoczekiwanej zmiany zawodu - z rzeźbiarki na pisarkę. Rodzina pewnie wiedziała, ale znajomi? A jak w dawnej szkole odniesiono się do pani sukcesu, bo jednak był! Czy byla pani wzorową uczennicą, przynajmniej z j. polskiego? A jak Pani rodzinne miasto docenia, że ma w końcu jedną jeszcze słynną mieszkankę?
Użytkownik: OminacParyz 03.02.2009 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Pani Małgosiu. Jak odnies... | Magda 22
Zadała Pani trudne pytanie.
Nie, nie byłam prymuską, a już na pewno nie z języka polskiego. W podstawówce owszem, ale w szkole średniej trafiłam na nauczycielkę, która nie rozumiała mojej pisaniny i nie widziała w niej nic interesującego. Notorycznie stawiała mi za wypracowania czwórkę lub trójkę i to niezależnie od tego, jak bardzo się wysilałam przy jego pisaniu. Tłumaczyła to błędami ortograficznymi, które popełniałam. Kiedy jednak oddałam jej do ręki moje opowiadanie (które nota bene później zdobyło wyróżnienie w ogólnopolskim konkursie), dla niej było ono niezrozumiałe i nie usłyszałam ani jednego dobrego słowa. Prawdopodobnie, gdyby nie moja rodzina, która zawsze bardzo mnie wspiera we wszystkich działaniach, w ogólniaku zawiesiłabym jakiekolwiek marzenia o pisarstwie.
Jeśli zaś chodzi o moje rodzinne miasto, to po promocji "Ominąć Paryż", trzy lata temu, dostałam na ręce Wydawcy list gratulacyjny od prezydenta Gdyni, pana Szczurka. Nie mam jednak pojęcia, czy w dalszym ciągu śledzi losy moich powieści.
Użytkownik: 5221weronika 03.02.2009 19:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Pani Malgorzato
Obejrzałam Pani bloog polecony mnie przez kogos Tam znalazlam informascję o Pani pobycie w Biblionetcce
Mam przeczytane 3 pani ksiązki i jestem pod duzym wrazeniem. Każda zawiera tajemnice, zwiążane tez ze śmiercią, odkrywane stopniowo w niespiesznym tempie, swietnie uchwyconym, wzrastającego napięcia. Ale jednak różnią się od kryminalow bogactwem, wnętrza bohaterów, zatem napewno kryminałami nie są. To duzo,dużo więcej. Gratuluje
mam pytani:
Czy pani wrózy, czy wierzy we wrózby, czy jest pani w jakims stopniu przesądna i jaki typ literatury jest pani ulubiony.
Obejrzalam Pani dzieła malarskie i rzeźbiarskie i sądzę że powinna Pani tez w tym kierunku cos zrobic. wzorując sie na Pani przyjaciolce pani Dorocie Keller
Niektore pozycje książkowe chciałam kupic w prezencie i ze swieca szukac w księgarni Jest pani w duzym wydawnictwie i chyba powinni zadbac aby ksiażki, ktore się sprzedają, byly zawsze na skladzie
Okladka do Dloni jest wsaniala i mnie tez najbardziej sie podoba ze wszystkich jakie są na Pani ksiażkach A czy Pani nie może w tym kierunku wplynąc na wydawcę?. Pisze Pani że ozdabiała, utwory do szuflady, swoimi ryzunkami.Zatem?
Pozdrawiam serdecznie
Użytkownik: OminacParyz 03.02.2009 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Pani Malgorzato Obejrza... | 5221weronika
Pani Weroniko, dziękuję za słowa o książkach. Wiem, że nie ma ich w sklepach, a nakład "Ominąć Paryż" jest już zupełnie wyczerpany. Na razie jednak Prószyński nie przewiduje wznowień moich powieści. Nie mam też niestety wpływu na okładki wydanych pozycji. Wszystkie książki wyszły w seriach, w których znajdują się także pozycje innych autorów, więc nie mogą odbiegać wyglądem od reszty serii.

W przeszłości zajmowałam się wróżbami, a zagadnienia ze świata parapsychologii wciąż mnie fascynują. Nie jest to fascynacja bezzasadna, w mojej rodzinie od pokoleń zdarzają się osoby obdarzone niecodziennymi zdolnościami. Tarot bardzo mnie wciągał. Odrzuciłam go zdecydowanie dopiero, kiedy zaszłam w ciążę.

Użytkownik: krasnal 04.02.2009 04:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Na początek chciałam bardzo pani podziękować za "Dłonie". Przeżyłam tę książkę bardzo emocjonalnie, jak już mi się nie zdarzyło od dobrych kilku miesięcy, jeśli nie dłużej. Niby żadna z historii nie przypomina mojej, a mimo to dotknęły we mnie czegoś bardzo osobistego. Moment był też chyba szczególny, więc pierwszą połowę czytałam powoli, często odkładając i sięgając po coś lżejszego. Ale już wtedy przeczuwałam, że będzie "6" - i nic się pod tym względem do końca nie zmieniło:) Tylko czytało się coraz lepiej.
Bardzo mi też miło usłyszeć (przeczytać;), że dla pani ta książka też jest bardzo ważna i w dodatku przełomowa:) Coś w niej widać takiego jest...
Drugą z ważnych, zresztą nie tylko dla pani, ale i dla czytelniczek, jak widać z tej dyskusji:), czyli "Środek lata", miałam nadzieję przeczytać gdzieś w tym czasie, żeby jeszcze w trakcie okienka zdążyć skończyć. Niestety dla mnie - najwidoczniej książka jest chętnie czytana, bo choć jest w kilku filiach w Rzeszowie, to akurat w tych, do których jestem zapisana, jest wypożyczona:) Będzie więc musiała poczekać. Choć jeśli miałaby być znów tak osobista, to może przyda się jednak przerwa;)

Padło już pytanie o pani ulubioną postać z "Dłoni". Ja najbardziej polubiłam Anię, bo właśnie taka poczciwa i ciepła. Najbardziej się do niej przywiązałam i najbardziej przeżywałam jej historię. I zakończenie tej historii (och, no wiem, że musiało być takie, od początku wiedziałam, ale...). Zastanowiło mnie, co pani napisała o Dorocie - że pewnie większość omijałaby ją szerokim łukiem;) Owszem, w rzeczywistości tak. W książce z początku nie lubiłam jej, drażniła mnie i kiedy pojawiał się rozdział o niej - czułam zawód. Ale z czasem zaczęła mnie coraz bardziej fascynować. Czy u pani też się w trakcie pisania zmieniał stosunek do niej lub do innych postaci?
Zresztą w czytaniu bardzo czuć, że każda z tych dziewczyn jest inna, każdą inaczej się czuje. Czy zwracała pani szczególną uwagę, żeby uzyskać taki efekt? Czy to raczej wypływało z samych postaci? Jak było przy późniejszych książkach?
Użytkownik: OminacParyz 04.02.2009 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Na początek chciałam bard... | krasnal
Dziękuję za Pani opinię o książce i szczerość. Pani odczucia wobec "Dłoni" są zbliżone do emocji mojej siostry. Kiedy czytała maszynopis, wielokrotnie odkładała go na jakiś czas. Powiedziała mi, że po przyczytaniu większej partii tekstu, czuła niepokój, który długo nie ustępował i, że ta książka dotykała jej jakoś osobiście.

Pyta Pani o dziewczyny z powieści. W trakcie pisania poznawałam je lepiej i każda z nich nabierała życia. Nie lubię myśleć, że coś może być czarne lub białe, bez szarości. Więc staram się stwarzać moich bohaterów jako osoby bardziej złożone. To fascynuje mnie u ludzi- ich wielowymiarowość. Intryguje mnie także to, jak bardzo jedna osoba może być różna w odczuciach innych ludzi.(To pewnie dlatego bohaterowie moich książek znają się nawzajem.)
Mój stosunek do Doroty nie zmieniał się w trakcie pisania. Inaczej było z Marią, która najpierw wydaje się kimś, z kim wiele dziewczyn pewnie mogłaby się utożsamić, a później mamy możliwość poznać jej z zupełnie innej strony i to zmienia spojrzenie na tę postać.
Problem nastarczała mi też Maja- dziewczyna, która przecież znęcała się w przeszłości nad swoją koleżanką, a która w końcu staje się kronikarzem "Dłoni", próbując dociec Tajemnicy, łączącej wszystkich bohaterów.
Ciekawi mnie, jak Pani odbiera Ewę i co o niej sądzi? Dla mnie była to jedna z trudniejszych postaci i najtrudniejsza relacja opisana w powieści.
Użytkownik: krasnal 05.02.2009 16:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za Pani opinię o... | OminacParyz
Jeśli pani zamiarem było pokazanie postaci wielowymiarowych, to udało się w 100%!:)
Chociaż akurat w przypadku Mai najmniej to odczułam. Niby ciągnie się za nią ten amandowo-justynowy epizod z przeszłości, ale na mój odbiór tej postaci prawie wyłącznie wpływała jej teraźniejszość. Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić tej innej Mai. I właściwie była dla mnie przede wszystkim właśnie "kronikarzem".
Co do Ewy - świetnie sprawdza się w jej przypadku zasada, że dopóki znamy kogoś tylko z opowiadań, to często znamy go jednostronnie. Oddanie głosu Ewie bardzo dużo zmieniło i podobała mi się ta zmiana. Uratowała tę postać - nie w sensie literackim, ale takim, powiedzmy, "życiowym". I rzeczywiście jest to chyba jedna z trudniejszych w odbiorze bohaterek - właśnie przez tę niejasność co do tego, jaka była naprawdę, która Ewa była taka najprawdziwsza. Na pierwszy rzut oka ta z końca powieści, poznajemy ją wtedy bliżej. Ale przecież na to, jaka wtedy była, miała wpływ choroba, konieczność zmierzenia się z nią, z perspektywą śmierci. No i decyzje Ewy w sprawie córki - póki widzieliśmy Ewę z zewnątrz, jako osobę zimną, nie dziwiły, pasowały do schematu. Ale później, kiedy wiemy więcej? Sprawa staje się bardziej skomplikowana. Tak, do takiego emocjonalnego ogarnięcia ta postać jest trudna. I przez to ciekawa.
Coś czuję, że będę musiała za jakiś czas wrócić do "Dłoni":)
Użytkownik: OminacParyz 05.02.2009 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeśli pani zamiarem było ... | krasnal
Trafiła Pani doskonale, pisząc o Mai. Maja jest trochę kartkowa, nie udało mi się tej postaci zbudować tak, jak bym chciała. Mam wrażenie, że zaniedbałam ją, pochłonięta innymi, bardziej wyrazistymi bohaterami "Dłoni". Nadałam jej więc charakter właściwie tylko kronikarski.
Kusi mnie czasem, żeby jeszcze raz sięgnąć po ten temat (znęcania się nad drugą osobą, które wynika po części z nieświadomości), ponieważ nie rozwinęłam go i jest jak drzwi, które zaczęło się otwierać i zostawiło uchylone nie dość szeroko, żeby móc zajrzeć do środka.
Użytkownik: miłośniczka 07.02.2009 11:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Trafiła Pani doskonale, p... | OminacParyz
To może materiał na którąś z kolejnych książek? Temat jest naprawdę dobry. ;-)
Użytkownik: OminacParyz 07.02.2009 14:55 napisał(a):
Odpowiedź na: To może materiał na którą... | miłośniczka
Tak właśnie sobie myślę. Ten temat ze względu również osobistego jest dla mnie ciekawy, więc może przy następnej powieści po niego sięgnę?:-)
Użytkownik: krasnal 04.02.2009 04:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Z tym różnieniem się bohaterek "Dłoni" wiąże się jeszcze inna kwestia, która mnie zastanawia. Każda z nich ma inny styl tworzenia, czy to malowania, rzeźbienia, czy kręcenia filmów. Zresztą postaci "pozanarracyjne" też są pod tym względem bardzo wyraziste. Skąd się brały pomysły na obrazy, rzeźby poszczegónych osób? Czy to może różne aspekty tego, co pani sama tworzy, albo co pani lubi w sztuce? A może któraś z postaci tworzy coś, co dla pani właśnie zupełnie nie jest bliskie?
I czy tak jak powstawały portrety będące szkicami do powieści - tak powstały może niektóre książkowe obrazy/rzeźby?
Użytkownik: OminacParyz 04.02.2009 21:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Z tym różnieniem się boha... | krasnal
Ma Pani rację, wiele z prac, które opisałam w "Dłoniach" to aspekty tego, co sama tworzyłam i lubiłam w sztuce. Obrazy, które maluje w powieści Dorota- te o strachu, nocy, często nawiązujące do kart Tarota - to w większości opisy wykorzystanych i nie wykorzystanych moich szkiców. Ściana, którą chce zrobić Maria, wplatając w nią nici życia ludzkiego- to jednen z wielu moich projektów pracy dyplomowej.To samo tyczy się rzeźb Ewy, tych ze szkła. Nigdy natomiast nie brałam udziału w instalacjach video i filmach, nie przeszkodziło mi to jednak w wyobraźni stworzyć własne filmy, które wykorzystałam w książce.
Natomiast opisując obraz "Las" - w powieści przypisany Dorocie- posłużyłam się malarstwem mojej przyjaciółki Doroty Keller. Do jej sztuki nawiązałam także opisując rzeźby Rafała, opowiadające o skrzypcach bez strun.
Użytkownik: krasnal 04.02.2009 04:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
W "Dłoniach" bardzo mi się spodobał sposób, w jaki poszczególne historie stopniowo coraz bardziej się ze sobą wiązały i przenikały. Pięknie!:) Zastanawiam się, jak ta konstrukcja powstawała. Pisze pani, że nie ma od samego początku planu, że pozwala się pani w jakiś sposób ponieść opowieści i bohaterom. I że w tym przypadku zaczęło się od jednej tylko historii. Jak się pani udało stworzyć coś tak misternego? Czy pojawił się w końcu jakiś plan? Wyobrażam sobie pisanie takiej powieści jako swego rodzaju grę, układankę - czy czuła pani coś takiego w trakcie pisania?:)
Użytkownik: OminacParyz 04.02.2009 21:02 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Dłoniach" ba... | krasnal
Fabuła "Dłoni" pisała się sama- dosłownie. Pierwszy raz wówczas skupiłam się nie na jednej, a na kilku bohaterkach i mnie samą zaskakiwało, jak łatwo przychodziło mi łączyć te postacie. Na początku nie miałam planu, który zakładałby, kto będzie kogo znał i co dalej się wydarzy. To przyszło samo. Pisałam i wszystko składało się w jedną całość.
Napisałam tę powieśc w dwa i pół miesiąca. Pamiętam ten czas, jako bardzo niezwykły, ponieważ wychodząc na spotkania z przyjaciółmi, albo idąc na uczelnię, byłam przesiąknięta nastrojem "Dłoni" i historiami, które żyły w mojej wyobraźni. Wracałam do domu i siadałam do komputera. Wyglądało to troszkę jak pierwsze zakochanie:-) Chwila, w której napisałam ostatnie zdanie książki była dla mnie zarówno akscytująca jak i smutna, ponieważ zamykałam raz na zawsze cały świat, który stworzyłam do tej powieści.
Użytkownik: 34ewa 04.02.2009 09:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Pani Małgosiu
A ja zamiast samych pytań chciałabym pochwalić Pani ostatnią książkę Nie ma powodu by płakać
Znam wszystkie Pani książki i w każdej znajdę kawałek czegoś, co wyciska łzy z moich oczu Taka jestem, Ale przy tej ostatniej szczególnie dużo łez wylałam. Książka jest cudowna. Może nie dla wszystkich. Ale nigdy się nie pisze dla wszystkich. Ale jeżeli jest sporo osób takich jak ja, to sądzę, że spełniła Pani oczekiwania. A ja właśnie myślę, że jest ich bardzo dużo.
I akurat tytuł dla mnie jest cudownie przewrotny. Warto było zapłakać, naprawdę. Nie z jednego, zwykłego wzruszenia, ale ze znacznie więcej powodów. Ale przecież nie dlatego że książka jest smutna. Nie. Jest bardzo radosna, tym radosnym życiem studenckim gdzie, chociaż główna linia tego okresu życia jest nauka zawodu, to jednocześnie jest nauką życia, której prawdy już nigdy nie będziemy mogli poznawać i przyswajać w tak beztroski sposób.

Zdanie z Pani książki: Większość wspomnień z czasem blednie, pamięć idealizuje je, zaciera kontury i wypacza prawdę.. To oczywiście prawda, wiem o tym. Ale musiałam to zdanie przeczytać I czytając, starałam się zaostrzyć wspomnienia. Pomogła mi Pani mi to zrobić. Bo wtedy docierały do mnie moje własne przeżycia i łzy pojawiały się w oczach. Pani Małgosiu tę książkę zapamiętam na długo. Dziękuję.
Chciałabym wykupić wszystkie egzemplarze tej książki i rozdawać je ludziom:poczytajcie
Jestem pewna,że ta powieść ma dużo z Pani biografii, chyba więcej niż w pozstalych. Wydaje mi się,. że choć niemal wszystkie ksaizki są fikcją literacką,tak niemal każdy autor wzmiankuje, to te oparte o prawdę lub w częściach dotykające prawdę, najbardziej docierają do czytelnika
Ktoś już u wspomniał a ja podtrzymam temat: Jest Pani wszechstronnie utalentowana. Pisze, maluje, rzeźbi. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby nic ze swoich talentów nie zaniedbywać. Pewnie nie tylko ja o to poproszę, ale większość, którzy Panią już poznali.

Pozdrawiam serdecznie

Użytkownik: OminacParyz 04.02.2009 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Pani Małgosiu A ja zami... | 34ewa
Pani Ewo, bardzo dziękuję za te niezwykle miłe i ważne dla mnie słowa. Ma Pani rację, "Nie ma powodu by płakać" to historia bardzo mi bliska, w fabułę powieści wplotłam bowiem fragmenty dzienników, które prowadziłam mieszkając i studiując w Warszawie. Ta książka, o której jeszcze nie mieliśmy tu okazji wspomnieć, pomogła mi spojrzeć na przeszłość, rozliczyć się z nią i z dystansu ocenić podjęte przeze mnie decyzje. Proszę nie zrozumieć mnie źle, bohaterka jest fikcyjną postacią i stworzyłam dla niej zmyśloną fabułę. Ale nadałam jej wiele moich cech i obdarowałam swoim imieniem (na drugie imię mam właśnie Maja).
Pisanie "Nie ma powodu by płakać" było dla mnie jak terapia. Przypominałam sobie Warszawę taką, jaką ją widziałam studiując tam przez niedługi czas. Powieść pozwoliła mi jeszcze raz zajrzeć do pracowni wybitnego profesora (w moim przypadku był to prof Jan Kucz), poczuć beztroskę studenckiego życia i zmierzyć się z ważną nauką sztuki, która pochłaniała mnie w tamtym okresie niemal bez reszty.
Jeszcze raz dziękuję za to, co Pani napisała o tej powieści.
Użytkownik: verdiana 04.02.2009 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Wbrew temu, co wyżej jedna z użytkowniczek napisała, "Środek lata" jest dla mnie (między innymi) kryminałem, i to takim zbliżającym się do ideału. :) Takie kryminały chcę czytać! Nie żadne Alexy, płytkie, bez życia, bez ikry, pełne papierowych postaci, tak nudne, że mam wrażenie, że nic się w nich nie dzieje, a akcji trzeba by z lupą szukać. "Środek lata" ma wszystko, co kryminał mieć powinien. To było lekarstwo na moje "kryminalne rozczarowania". I mam nadzieję, że więcej takich pisać będziesz. :-) Masz pomysły na takie tajemnice, kryminalne zagadki?
Użytkownik: OminacParyz 04.02.2009 20:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Wbrew temu, co wyżej jedn... | verdiana
Bardzo mi miło, że tak mówisz. Lubię czytać książki, w których pojawia się Tajemnica, dlatego naturalne wydaje mi się wplatanie takich wątków "kryminalnych" w moje powieści. Obecnie, tak, jak już wspominałam wyżej, pracuję nad nowym tekstem. Miłościcy Tajemnic nie powinni się nim rozczarować:-)
Użytkownik: krasnal 05.02.2009 16:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo mi miło, że tak mó... | OminacParyz
Kusicie mnie tym "Środkiem lata" i kusicie;) A tego na razie nie ma:( Byłam wczoraj w jeszcze jednej filii - wypożyczone. Rozchwytywane to najwidoczniej:)
Użytkownik: Vemona 05.02.2009 16:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Kusicie mnie tym "Śr... | krasnal
Ty za to kusisz "Dłońmi", których jeszcze nie czytałam, muszę w swojej bibliotece poszukać. :-)
Użytkownik: OminacParyz 05.02.2009 17:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Ty za to kusisz "Dło... | Vemona
A Wy, dziewczyny, skuście mnie jakąś dobrą książką, bo kończę już czytać "Wybrane zagadnienia z fizyki katastrof" Marishi Pessl i bardzo chciałabym potem sięgnąć po coś dobrego!:-)
Użytkownik: Vemona 05.02.2009 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: A Wy, dziewczyny, skuście... | OminacParyz
A ma to być beletrystyka, czy może nie koniecznie? Akurat jestem w trakcie czytania I człowiek stworzył bogów...: Jak powstała religia? (Boyer Pascal) i szczerze polecam, bo szalenie do mnie przemawia.
Zaś z treści lżejszych, a też ciekawych, skończyłam właśnie Sześć żon Henryka VIII (Fraser Antonia), co dla mnie - miłośniczki historii, było interesujące. :-)
Użytkownik: OminacParyz 05.02.2009 17:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A ma to być beletrystyka,... | Vemona
"Sześć żon" ktoś już mi polecał jakiś czas temu, więc chyba wreszcie się skuszę! Ja też lubię powieści historyczne, wymieniając swoje książki z biblioteczki zapomniałam o bardzo ważnej i podziwianej autorce, Rose Tremain, która napisała doskonałą powieść historyczną "Powrót" oraz "Muzyka i cisza". Także jej autorstwa mam "Jej portret", z którego zdanie umieściłam jako motto "Ominąć Paryż".
Użytkownik: Vemona 05.02.2009 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: "Sześć żon" kto... | OminacParyz
O, dziękuję za trop, tej autorki nie znam, chętnie sięgnę. :-)
Użytkownik: verdiana 05.02.2009 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: A Wy, dziewczyny, skuście... | OminacParyz
Teraz jestem poza domem i nie bardzo mogę się skupić, ale jak wrócę, to też spróbuję Cię czymś pokusić. ;)

Ale właśnie: co ciekawego ostatnio czytałaś?
I czy bywasz w Warszawie?

Vemono, "Dłonie" mam własne, mogę Ci pożyczyć.
Użytkownik: Vemona 05.02.2009 18:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Teraz jestem poza domem i... | verdiana
O, dziękuję! Dołóż do stosika, który mam od Ciebie zabrać. :-)
Użytkownik: verdiana 06.02.2009 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: A Wy, dziewczyny, skuście... | OminacParyz
Jestem już w domu i mogę Cię pokusić. :-) Ciężko będzie, bo z jednej strony Łysiak, z drugiej Tartt (którą odkryłam, będąc w Londynie, i ale polskich wydań jeszcze nie czytałam). A jak stoisz z fantastyką? Albo z wywiadami? Bo właśnie mam zamiar polecić Ci niedawno wydany wywiad rzekę z P. K. Dickiem "A jeśli nasz świat jest ich rajem?" - bardzo dobra rzecz. Tzn. wywiadowczyni beznadziejna, ale Dick znakomity!

"To ja byłem Vermeerem" Wynne'a - też bardzo dobra, to taka zbeletryzowana historia fałszerza obrazów, więc istnieje prawdopodobieństwo, że znasz. ;)

A do tego mam pytanie - co sądzisz o książkach o sztuce Marii Poprzęckiej? Bo się przymierzam i potrzebuję fachowej opinii.
Użytkownik: OminacParyz 06.02.2009 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem już w domu i mogę ... | verdiana
Właśnie, że nie czytałam jeszcze Wynne'a, a interesuje mnie temat fałszerzy. Jeśli to fałszerz Vermeera, to tym lepiej, gdyż bardzo lubię tego malarza! Tak więc muszę rozpocząć poszukiwania:-)

Jak najbardziej polecam Ci Marię Poprzęcką, to prawdziwy fachowiec od sztuki! Nie sądzę też, by akurat Tobie jej sposób wypowiedzi wydał się trudny i niezrozumiały. Znam kilka osób, które uważają, że jest ciężka w odbiorze, ale ja tak nie sądzę.
Użytkownik: verdiana 07.02.2009 01:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie, że nie czytałam ... | OminacParyz
Tak, to o Hanie van Meegerenie, fałszerzu głównie dzieł Vermeera właśnie. Rzecz na faktach, a do tego świetnie napisana.

Dzięki za słowo o Poprzęckiej!
Użytkownik: miłośniczka 07.02.2009 11:34 napisał(a):
Odpowiedź na: A Wy, dziewczyny, skuście... | OminacParyz
A ja poleciłabym gorąco "Wszystkie poranki świata" Pascala Quignarda. Trochę historii, mnóstwo muzyki, całość - to piękna baśń. Aż szkoda, że tak krótka. Warto jednak po nią sięgnąć. :-)

Wszystkie poranki świata (Quignard Pascal)
Użytkownik: verdiana 07.02.2009 11:53 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja poleciłabym gorąco &... | miłośniczka
Przyłączam się do tych polecanek! Dodam też jeszcze "Życie sekretne" tego samego autora. :)
Użytkownik: miłośniczka 07.02.2009 11:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyłączam się do tych po... | verdiana
O, "Życie sekretne" to może i ja sobie do schowka wrzucę?... A, co tam, wrzucam! Puchnie mi ten schowek i w końcu w szwach pęknie!
Użytkownik: OminacParyz 07.02.2009 14:57 napisał(a):
Odpowiedź na: O, "Życie sekretne&q... | miłośniczka
No to ja sobie wszystko skrzętnie notuję:-)
Użytkownik: verdiana 08.02.2009 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: No to ja sobie wszystko s... | OminacParyz
"Moirami" przypomniałyście mi właśnie Mojry (Soból Marek), które też bardzo polecam. :-)
Użytkownik: miłośniczka 07.02.2009 11:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Przyłączam się do tych po... | verdiana
Hihi, mam już w schowku od jakiegoś czasu, tylko nie skojarzyłam! ;D
Użytkownik: krasnal 08.02.2009 04:13 napisał(a):
Odpowiedź na: A Wy, dziewczyny, skuście... | OminacParyz
Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, jak ktoś prosi o polecenie czegoś, to zawsze George Martin i jego Gra o tron (Martin George R. R.):) W Pani przypadku szczególnie - bo "Gra o tron" ma podobny układ, jak "Dłonie", tzn. bohaterów jest wielu, a poszczególne rozdziały zatytułowane są po prostu imionami, w zależności od tego, z czyjej perspektywy pisany jest dany fragment historii. A jej całość poznajemy właśnie tak, jak w "Dłoniach" - po kawałku, śledząc historie poszczególnych osób. Co prawda nie mamy narracji pierwszoosobowej, tylko wszechwiedzącego narratora, mamy też bardziej chronologiczny układ, ale od razu mi się "Dłonie" skojarzyły z Martinem:) To jest fantastyka, w najlepszym gatunku. Z tym, że od razu ostrzegam, że książki są długie, a cykl jeszcze nieukończony, co naraża czytelnika na usychanie z tęksnoty za ciągiem dalszym. Efekty uboczne obejmują też niekiedy kompulsywne zaglądania na stronę internetową autora, w poszukiwaniu upragnionej informacji, że JUŻ JEST;)
Z zupełnie innych klimatów - moja "szóstka" sprzed kilku miesięcy: Stopy Pana Boga: Metafizyczny przewodnik po Tatrach (Rudowski Krzysztof).
A teraz czytam Czara wyroczni (Riley Judith Merkle) - świetnie napisana, wciągająca, z bogato zarysowanym tłem historycznym.
Użytkownik: OminacParyz 08.02.2009 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsze, co mi przychodz... | krasnal
To ja z miłą chęcią sięgnę po "Grę o tron". Bardzo lubię fantastykę, Pratchett też nie ukończył jeszcze swoich dłuuuuuugich serii, ale dla mnie to raczej atut, bo wiem, że za rok, albo za dwa czeka mnie kolejna dawka ulubionego humoru!:-))
Użytkownik: krasnal 08.02.2009 04:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Kusicie mnie tym "Śr... | krasnal
Swoją drogą to nic dziwnego - każdy miałby w środku zimy ochotę na środek lata;)
Użytkownik: Magda 22 05.02.2009 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Pani Małgosiu
Chciałabym. Zadać jeszcze parę osobistych pytań
Czytając pani książki zwróciłam uwagę na sprawy damsko- męskie. Bardzo subtelnie i delikatnie opisuje pani sprawy intymne. To jest bardzo trudne, czasami tylko krok od wulgarności. A Pani pisze o tym tak naturalnie.
Odwieczne problemy: Ty kochasz, Ciebie nie kochają, Ciebie kochają, ty przechodzisz obok tego.Zawiłości miłości.
Niech pani zdradzi: Pani obecny maź to pani pierwsza, czy któraś tam z kolei miłość? Mówię nie o znajomościach, a o poważnych flirtach,miłościach?
Kończę studia i wpajane rozsądne postępowania utrudniają podjęcie decyzji. Propozycje związku odrzucam za radą rodziców, że to zbyt młoda jestem i że choć może to być miłość, ale z pewnoscią następna będzie rozsądniejsza. Śmiesznie to może brzmi,ale słucham tych rad. A może po prostu miłość, ta wielka,mnie nie dotknęła?
Może Pani coś o tym powiedzieć na swoim przykładzie? Jeżeli po prostu pytanie nie jest zbyt krępujące?


Użytkownik: OminacParyz 05.02.2009 16:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Pani Małgosiu Chciałaby... | Magda 22
Pani Magdo, mojego męża poznałam mając siedemnaście lat. Grał koncert w pubie i jak później mi opowiadał, ja z blond czupryną, dodatkowo w białej bluzce, rzucałam się mu mocno w oczy, siedząc wśród publiczności. W przerwie zaczęliśmy rozmawiać i w ten sposób rozpoczęła się moja wieloletnia i wciąż najważniejsza miłość. Oczywiście wcześniej zdarzały się miłostki, a nawet miłości, ale z perspektywy czasu wydają mi się po prostu dziecinne:-)
Ciężko byłoby mi doradzać Pani. Ponieważ ja trafiłam za pierwszym razem, jestem raczej obserwatorem rozgrywek damsko- męskich. Na podstawie moich obserwacji mogę jedynie wysnuć wniosek, że łatwo jest przegapić tę właściwą osobę. Książkowe miłości często różnią się od tego, co faktycznie jest w życiu. Może należałoby więc podejmować ryzyko?
A z drugiej strony przecież tak wielu ludzi się rozwodzi, rozstaje, tłumacząc się różnicą charakterów i zbyt szybko podjętymi decyzjami o związku.
Użytkownik: wolodyjowska 05.02.2009 11:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Nie czytałam żadnej z Pani książek, ale z przyjemnością wczytuję się w powyższą rozmowę. Podoba mi się skromność tych wypowiedzi i to, że nie broni Pani na siłę ani bohaterów, ani własnych motywów. Spotykam się z tym często na spotkaniach autorskich innych pisarzy i dziwi mnie zawsze, jak drapieżnie bronią tego, co napisali, tak, jakby książka była czystą relacją zdarzeń i jakby bronili własnych przekonań i bohaterów, z którymi głęboko się utożsamiają. Książka majczęściej przecież pisze się sama, a autor daje się ponieść fantazji. To, jak potoczą się losy fabuły zależy zwykle od chwili albo nastroju autora w danym momencie, często od chwilowych inspiracji spadających niewiadomo skąd i dlaczego, a rzadziej od głębokich analiz i dokładnych przemyśleń. Pewnie, że i one w pewnej chwili dochodzą do głosu, ale to już najczęściej w trakcie robienia korekty.
Ciekawa jestem także, jak radzi sobie Pani z czasem. Czy ma go Pani pod dostatkiem, czy tylko kradnie chwile dla siebie i czy sprawia Pani trudność przemieszczania się z realu w świat fabuły i literackiej fikcji?
Użytkownik: OminacParyz 05.02.2009 17:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie czytałam żadnej z Pan... | wolodyjowska
Dziękuję za Pani komentarz. Do Pani słów chciałabym odnieść się pewną historią. Moi czytelnicy, jeśli próbują też sił w pisaniu, bardzo często podsyłają mi swoje teksty, oczekując komentarza. Wiele z nich jest dobrych, oczywiście zdarzają się też gnioty. Dla mnie jednak najgorsze są teksty, które mają potencjał i mogłyby trafić w ręce Wydawców, gdyby autor zechciał jeszcze trochę nad nimi popracować. (tu od razu wyjaśniam, że nie czuję się ekspertem w tym temacie, ale pracuję już od czterech lat z redaktorami, moja cicia, Barbara Szymankiewicz jest zresztą świetnym polonistą i redaktorem, który nie szczędzi mi słów krytyki,więc mam już wyrobiony jako taki pogląd na to, która książka może zostać przyjęta przez wydawnictwo, a która nie).
Jeśli zasugeruję pisarzowi, że według mnie pewne wątki jego powieści są naprawdę dobre i możnaby je rozwinąć, zaczyna się coś, co określam mianem FOCH:-) Foch sprawia, że autorzy nagle najeżają pazury, unoszą dumnie głowy, zaciskają usta (patrz: Cristal sznurująca wściekle wargi w odcinku 123 "Dynasti":-), albo "Spojrzenia mrożące krew w żyłach" na portretach dam dworu Ludwika XIV) i bronią każdej linijki tekstu, sycząc lodowato (Patrz: "Grzechotnik straszliwy" www.jadowite.org ), że "identyfikuję się właśnie z tym fragmentem, z tym słowem i z tą postacią!!!".
Tak, jak Pani napisała "To, jak potoczą się wątki fabuły zwykle zależy od chwili albo nastroju autora w danym momencie". A więc tak naprawdę pisarz, kierując się nastrojem, może popełnić wiele błędów.
Uogólniając: według mnie konstruktywna krytyka jest jak najbardziej wskazana.

Pyta Pani o czas. Nie mam go pod dostatkiem, właściwie to od czasu, jak urodziłam Sylwię, wciąż mi go brakuje. Chciałabym, jak Sylvia Plath mieć energię, by wstać o czwartej rano i kilka godzin do rana poświęcić na pracę twórczą. Na razie jednak mój Dzidź budzi się kilka razy w ciągu nocy, więc brakuje mi też snu:-(
Ale zawsze jakoś udaje mi się wygospodarować chwilę dla siebie, dla przyjaciół, na pracę twórczą. Jak to się mówi, im więcej zajęć ma człowiek, tym lepiej planuje swój czas!
Użytkownik: verdiana 05.02.2009 18:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za Pani komentar... | OminacParyz
Czy Sylwia ma imię po Sylvii? :)
Użytkownik: OminacParyz 05.02.2009 18:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy Sylwia ma imię po Syl... | verdiana
Owszem. Gdybym miała jeszcze jedną córkę, nadałabym jej imię Oriana:-)
Użytkownik: cypek 05.02.2009 18:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Owszem. Gdybym miała jesz... | OminacParyz
Oriana piękne imię.
Użytkownik: verdiana 05.02.2009 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
A ja mam jeszcze pytanie o muzykę. Jakiej muzyki słuchasz? I czy muzyka męża ma na Twoje muzyczne wybory jakiś wpływ? Poza tym, że piszesz teksty. ;)
Użytkownik: OminacParyz 05.02.2009 19:07 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam jeszcze pytanie ... | verdiana
Faktycznie napisałam kilka tekstów dla zespołu FARBA i dzięki temu doświadczeniu bardzo spodobało mi się pisanie tekstów w ogóle. Chciałabym mieć jeszcze kiedyś okazję pracować w ten sposób.
Mój mąż otworzył mi oczy na różne gatunki muzyczne. Wcześniej tylko sporadycznie słuchałam jazzu, a teraz go uwielbiam. To samo tyczy się klasycznych bluesowo-soulowych wokalistek takich jak Mahalia Jackson, czy Nina Simone, Aretha Franklin, Ella Fitgerald. Przekonał mnie także do muzyki Patha Metheny, Richarda Bona, Amy Winehouse czy chociażby Rolling Stones.
Moimi ulubieńcami są także Myslowitz, Alicia Keys, Bob Dlan, Carla Bruni i James Blunt.
Użytkownik: verdiana 05.02.2009 18:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Czy mogłabyś opowiedzieć o Grupie Miejskiej? Na czym polega jej działalność?
Użytkownik: OminacParyz 05.02.2009 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy mogłabyś opowiedzieć ... | verdiana
Założycielem Grupy Miejskiej jest warszawski grafik i malarz, Marcin Kędzierski. Skontaktował się ze mną po przeczytaniu tekstu, który kiedyś opublikowałam na stronach internetowych. Zaproponował mi współpracę, która polega na tym, że komentujemy Miasto i jego codzienność: zatłoczone przystanki autobusowe, świt wstający nad wieżowcami, ciasnotę niewielkiej przestrzeni mieszkalnej, ścisk w autobusach, ciszę panującą w wypełnionych ludźmi windzie, straganiarzy oraz inne obrazy, które widujemy każdego dnia. Marcin maluje, ja piszę. Zapraszam też na stronę Grupy (www.grupamiejska.art.pl), gdzie można zobaczyć nasze prace i lepiej je zrozumieć.
Użytkownik: Steph.Detford 05.02.2009 20:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Witam,

Chciałabym zapytać Panią, jak fakt, że urodziła Pani córkę, wpłynął na Pani twórczość artystyczną? Jak godzi Pani trudną rolę matki z tyloma obowiązkami i pasjami?

Pozdrawiam serdecznie.
Użytkownik: OminacParyz 06.02.2009 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Witam, Chciałabym zapy... | Steph.Detford
Kiedyś dostałam od przyjaciółki piękną powieść "Arcydzieło", o rzeźbiarce, która przez większą część życia zajmuje się sztuką, ale dopiero, kiedy zachodzi w ciążę, uświadamia sobie, że najwspanialszą rzeczą, jakiej dokonała- jej arcydziełem jest właśnie dziecko.
Podobnie jest ze mną. Nigdy wcześniej nie sądziłam, że córka może tak bardzo odmienić świat, a wszystko się z nią wiąże, jest po prostu fascynujące. Mam teraz mniej czasu na pracę twórczą, ale też nie odczuwam na razie, żebym potrzebowała go więcej. Piszę już nie po dziesięć godzin powieść, a po dwie, a czasem wcale. To jest trudniejsze,przyznaję.Ale odnajduję się w tej nowej sytuacji, a z każdym miesiącem czasu przybywa, ponieważ Sylwia robi się samodzielniejsza.
Mam też wrażenie, że Dziecko pozwoliło mi dojrzeć i to czuć w pracy twórczej. Mam nadzieję, że moi czytelnicy odczują to też w nowej powieści:-)
Użytkownik: krasnal 08.02.2009 04:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Czytałam na razie co prawda tylko jedną pani książkę, ale wygląda na to, że wszystkie są utrzymane w podobnym gatunku, powiedzmy powieści obyczajowej. Ciągnie panią przy tym do tajemnic, mniej lub bardziej kryminalnych wątków. A czy myślała pani o napisaniu książki całkowicie różnej, w zupełnie innym gatunku? Choćby czegoś w kierunku fantastyki (w końcu interesuje się pani zjawiskami paranormalnymi, Tarotem - to już właściwie krok tylko dalej), może książki dla dzieci (tak z racji urodzenia córki)? Albo czy ciągnie panią jakaś zabawa formą? Tu zresztą ciekawi mnie nie tylko sprawa książek, ale i malarstwa/rzeźby. Pisze pani co prawda, że najlepiej się pani pisze "tak po prostu", dając się porwać postaciom i historii, ale przecież "Dłonie" strukturę mają ciekawą, nietradycyjną.
Użytkownik: OminacParyz 08.02.2009 10:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam na razie co praw... | krasnal
Cała moja zabawa z pisaniem tak naprawdę zaczęła się od bajki:-) Pisałam bajki do "Pan Kracego" jako dziecko, a jako studentka napisałam bajkę, którą wydało wydawnictwo Wilga w zbiorze "Wesołe historie". Teraz, kiedy jest Sylwia i zaczyna już więcej rozumieć z tego, co do niej mówię, zaczynam dojrzewać do tego, by napisać coś dla niej. To wydaje mi się takie naturalne. Jest ona, więc będę chciała, by rozumiała to, co piszę, a inaczej nie uda mi się wprowadzic jej do mojego świata niż poprzez bajki. A potem zobaczymy:-) Może pokuszę się o całą książkę dla dzieci?:-)

Nie planuję dokładnie tego, co chcę napisać. Przychodzi po prostu moment, kiedy zmieniam formę. Tak stało się po "Środku lata", "Nie ma powodu by płakać" oraz moja nowa powieść mają tradycyjnie jedną narrację i na razie nie czuję potrzeby posługiwania się kilkoma narracjami w jednej książce. Podobnie jest z moim malarstwem: przez długi czas fascynowały mnie akty, teraz kobiety, a coraz bardziej portrety. Wciąż szukam dobrego dla mnie środka wypowiedzi. Mam wrażenie, że jestem gdzieś za początkiem drogi i w pisaniu i w malowaniu i wciąż zbieram doświadczenia, żeby pójść dalej. Nie mówię "nie", może kiedyś skuszę się i napiszę fantastykę?:-)
Użytkownik: krystyna26 08.02.2009 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Pani Małgorzato
Czytałam dwie Pani książki. Wiem, że Pani jest mieszkanką Gdyni – wyczytałam to, rzecz jasna z Pani wywiadu, I,że 10 lutego są Pani urodziny. Prosze przyjąc szczere z tej okazji gratulacje. Jest to, jak zdaje się, także dzień powstania Pani ukochanego miasta -Gdyni. Miasto to przewija się w Pani powieściach, ale głownie wygląda, że fascynuje Panią Warszawa. Tak pięknie opisała ją w ostatniej swojej powieści. Ale wracając do Gdyni. Czy nie uważa Pani, że powinna napisać powieść o swoim rodzinnym mieście, które choć nie ma historii na poziomie wielu wieków, to jest jednak ważnym miejscem na mapie Polski?. Mieszkańcy byli by z pewnością bardzo wdzięczni


Użytkownik: OminacParyz 08.02.2009 15:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Pani Małgorzato Czytałam... | krystyna26
Dziękuję bardzo za życzenia!
Proszę nie patrzeć na to, że w ostatniej książce opisuję Warszawę, jako wymarzony i utracony "raj"- na tę miłość złożyły się studia artystyczne w pracowni, na której mi bardzo zależało, malowanicze mieszkanie na Nowym Świecie w pięknym atelier oraz ludzie, którzy tworzyli atmosferę tak niezwykłą, że pod jej wpływem powstało właśnie "Nie ma powodu by płakać". Od tamtej pory minęło już kilka lat, zdecydowałam się zostać w Gdyni i nie ma dnia, żebym się z tego nie cieszyła. Warszawa jest jak w piosence Niemena "miasto moje, a w nim najpiękniejszy mój świat, najpiękniejsze dni"- ale dni studiów. Nie wyobrażam sobie w niej swojego życia rodzinnego.
Gdynia jest moim domem. Tu mam przyjaciół, rodzinę, życie, które nie zawsze biegnie tak, jakbym chciała, ale którego nie zamieniłabym na żadne inne. W Gdyni są moje korzenie, znam tu każde miejsce, a z większością z nich wiążą się wspomnienia.
Podpowiada Pani rzecz, którą bardzo chciałabym zrealizować: napisać powieść o Gdyni, może o jej początkach, kiedy powstawała, a może o czasach współczesnych. Ten pomysł wciąż czeka, żeby dojrzeć i na pewno go nie porzucę.
Użytkownik: wolodyjowska 08.02.2009 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
Czy łatwo byłoby się Pani pogodzić faktem, że z jakiegoś powodu musiałaby Pani zrezygnować z pisania książek. Dom, rodzina, praca zawodowa dająca lepsze utrzymanie, niż dochód z pisania, obecny kryzys, który mógłby wykluczyć z rynku niektóre wydawnictwa, każda z tych rzeczy może stać się tego przyczyną? Wszystko tak szybko się zmienia, aż trudno nadążyć, a życie, jest tylko jedno. Książka dzisiaj stała się towarem rynkowym, zwycięża ta, która się lepiej sprzedaje, bez względu na wartość. Nikt się specjalnie nie pochyla nad twórcami. Jedni bardzo szybko zastępują innych. Czy łatwo się Pani poddaje?
Użytkownik: OminacParyz 08.02.2009 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy łatwo byłoby się Pani... | wolodyjowska
Poddaję się wtedy, kiedy nie jestem przekonana w stu procentach do swoich działań. Ale nie w sprawie książek. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałabym porzucić pisanie, właściwie to myślę, że nie dałabym rady tego zrobić. Rzuciłabym je na jakiś czas, na trochę, ale na pewno nie na zawsze. Nawet krótko po porodzie, kiedy nie mogłam skupić się na żadnym dłuższym tekście ani nawet nie miałam do tego głowy, kradłam chwile, gdy dziecko spało i pisałam dziennik, luźne notatki- coś, co pozwoliło mi nie przestać pisać.
Najgorsze są okresy między jedną książką a drugą, czas, kiedy powoli rodzi się nowa fabuła. Zauważyłam, że potrafię być wtedy straszną zołzą, ponieważ chcę pisać, a nie mam jeszcze pomysłu na tekst i zachowuję się jak ktoś na przymusowym odwyku.
Ma pani rację, wydawnictwa nie rozczulają się nad twórcami i zajmują się tymi pisarzami, którzy mogą się lepiej sprzedać. Jak to się mówi: trzeba pisać łatwo, lekko i przyjemnie, jeśli chce się wskoczyć na listy bestsellerów. To jest przykre. Myślę jednak, że trzeba po prostu robić swoje i to w jakimś momencie zacznie przynosić efekty.
Użytkownik: OminacParyz 08.02.2009 21:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Poddaję się wtedy, kiedy ... | OminacParyz
Nasunęła mi Pani pewną myśl.
Przypomniało mi się, że jak byłam małą dziewczynką, marzyłam, żeby zostać pisarką. Ściągałam z półek najbardziej opasłe tomiska książek i przeglądając je, wyobrażałam sobie, że to moje powieści. Potem, kiedy już dorosłam i podpisałam pierwszą umowę na książkę, czułam się tak, jakbym złapała Pana Boga za nogi. Wydawało mi się, że teraz już wszystko "pójdzie z górki", że już lepiej być nie może.
Później zaczęłam jednak poznawać kulisy życia pisarzy i wydawnictw i moja euforia zaczęła ustępować pod naporem realiów. Obecnie oddzielam bez sentymentów i złudzeń mity dzieciństwa od faktów.
To jak z wierszem, który jakaś dziewczynka wpisała mi do pamiętnika dawno temu:
"Najpiękniejsze jest to, czego nie masz.
Na co czekasz i tęsknisz od lat
Najpiękniejsze są w życiu marzenia, tajemniczy, bajkowy świat
Lecz gdy przyjdzie do marzeń spełnienia
Nie będą one jak we śnie
Bo najpiękniejsze jest to, czego nie ma, a co dopiero spełni się".
Użytkownik: verdiana 08.02.2009 20:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
A teraz pytanie... do mieszkańców Trójmiasta! Małgosia napisała mi, że chętnie zjawiłaby się na spotkaniu bnetkowym, tymczasem Trójmiasto zarzuciło swoje spotkania. Może je reaktywować? Pretekst już jest! :-)
Użytkownik: verdiana 09.02.2009 09:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Małgorzata Warda - pisa... | verdiana
W imieniu Redakcji i wszystkich Biblionetkowiczów serdecznie dziękuję Autorce, która odpowiadała na nasze pytania!
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: