KUBA--Biblioteczny kot
Słyszeliście?! Dawali ten materiał w Teleexpresie i jeszcze w jakimś dzienniku{chyba Kurierze -zapomniałam z wrażenia nazwę stacji}-w filii bibliotecznej {bodajże 3}w Tychach mieszkał kot KUBA przez 6 lat był stałym rezydentem .Nikomu nie przeszkadzał był karmiony /lubiany/kochany/niektórzy ludzie specjalnie z drugiego końca jeździli do tej "kociej"filii etc.
Ale oczywiście wszystko co dobre szybko się kończy.Drogą elektroniczną przyszedł donos{do władz wyższych bibliotecznych} w którym ktoś uprzejmie zawiadomił że po wypożyczeniu książki nabawił się wysypki{vide wina kota} i się skończyło.Kota wzięła jedna z pań bibliotekarek,biblioteka zbiera podpisy co by kot został{ma już sporą ich ilość}.Zastanawiam się jak można być taką łajzą,znalazł się "troskliwy obywatel".
Żeby nie było że jestem "nieczuła"mam kuzynkę które "posiada"uczulenie na kocią sierść{ja sama mam kocicę i wszystko jest zawsze gruntownie sprzątane przed jej przyjściem ,ona i tak ma problemy mimo to ,wiadomo gdzieś się zawsze coś "z kota uchowa" ale ona i tak po dłuższym siedzeniu ma te problemy a ten facet/babka chyba nie nocują w filii żeby bóg wie co się działo?! etc}. Biblioteka to duże pomieszczenie,kot jest krótkowłosy{swoją drogą śliczny i zadbany -pokazywano go} -nikt przez tyle lat się nie poskarżył i tak naprawdę to "wiadomo o co chodziło" zadziwia mnie ludzka podłość ot tyle.Kocham zwierzaki ,zwłaszcza kociska uważam że zwierzaki mają gorzej niż ludzie- człowieka zwłaszcza w tzw zachodnich państwach chroni się ,jego życie/zdrowie {czy dobrze czy źle to inna sprawa jest ustawa,w konstytucji wszystko jest etc}.Boli mnie niezmiernie i denerwuje jak ktoś mówi /pisze że to tylko zwierzę a na ludzkie okrucieństwo wobec nich po prostu brak mi słów.