Dodany: 05.01.2009 20:32|Autor: gochaze

Ziemska spuścizna w ogrodzie obcej planety


Na książkę Jarosława Grzędowicza trafiłam przeglądając biblioteczną półkę z fantastyką – okładka i opisy zaciekawiły mnie na tyle, że postanowiłam wypożyczyć „Pana Lodowego Ogrodu” nie wiedząc nic ani o książce, ani o jej autorze (biję się w pierś!). Podeszłam do tematu ostrożnie (nie przepadam za polską fantastyką) i… nie wzięłam drugiego tomu, który stał obok. Teraz wiem, że to był błąd (próbowałam go naprawić po rozpoczęciu lektury, ale niestety ktoś mnie uprzedził - nie wiem, jak teraz wytrzymam miesiąc oczekiwania…).

Grzędowicz uderza od samego początku – prolog powieści niesie ze sobą taką siłę wyrazu, jak słynne „Ogary poszły w las” rozpoczynające „Popioły” Stefana Żeromskiego. Czytelnik od razu zostaje wciągnięty w historię Vuko Drakkainena, który wyrusza na obcą planetę, by ratować zaginionych naukowców.

Ktoś może powiedzieć, że takich historii w literaturze, a także w filmie było już wiele (gry komputerowe z podobnym scenariuszem również by się znalazły) – zgadzam się w pełni. Siła tej książki nie tkwi w oryginalności tematu, ale w sposobie jego ujęcia. Najważniejszym atutem jest według mnie postać głównego bohatera – w połowie Polaka, w połowie Fina, uzależnionego od adrenaliny poszukiwacza mocnych wrażeń, który w swoim życiu imał się wielu niebezpiecznych prac.

Ziemianin z przyszłości w fantastycznym świecie przypominającym średniowiecze. Co uzyskał Grzędowicz dzięki takiej konfiguracji?

Przede wszystkim bohatera, który nie jest typowym herosem. Drakkainen nie musi walczyć ze ZŁEM w obronie swojej rodziny, kraju czy wolności. Podchodzi do wszystkiego, co go spotyka z dystansem, poczuciem humoru i ironią. Vuko poznając i interpretując obcy świat odnosi się do ziemskiej sztuki i filozofii (przywołuje m.in. filozofię Immanuela Kanta, malarstwo Hieronima Boscha, twórczość Josepha Conrada). Dzięki czemu oswaja nieznany świat, puszcza do czytelnika oko i jednocześnie zapewnia sobie doskonałe alibi, dzięki któremu nie musi tłumaczyć, dlaczego obca planeta przedstawiana jest w czysto ludzkim ujęciu.

Dodatkowo - tak jak herosi – Drakkainen posiada ponadludzkie zdolności, są one jednak wynikiem działania techniki – wszczepionego urządzenia „cyfral”, które wzmacnia zmysły, inteligencję, szybkość, odporność, ale „wyłącza” działanie emocji. Dla podkreślenia tych odmiennych trybów, w jakich działa bohater, Grzędowicz zmienia narrację z pierwszoosobowej na trzecioosobową w momencie uruchamiania cyfrala. Świetny zabieg literacki.

W książce opowiadana jest równolegle druga historia – mieszkańca planety, potomka cesarskiego rodu władającego Amitrajem. Tu mamy już do czynienia ze sztafażem fantasy – walka o wolność, honor, przetrwanie rodu, poświęcenie i bohaterstwo, a wszystko w stylizacji na Daleki Wschód. Do mnie ten wątek mniej przemówił, może za sprawą rozdziału o szkoleniu bohatera, który wydał mi się powtórzeniem z „Gry Endera”.

Nie zmienia to jednak faktu, że nie mogę się doczekać wypożyczenia drugiego tomu i kolejnego spotkania z bohaterami Grzędowicza.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 8037
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 9
Użytkownik: kokosz 04.08.2009 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Na książkę Jarosława Grzę... | gochaze
A ja pozwolę sobie nie zgodzić się z negatywną oceną drugiego wątku powieści. Wręcz przeciwnie, uważam, że pierwszy fragment tej opowieści zaczynający się od wczesnej młodości, a kończący rządami na wyspach jest najlepszym elementem całej książki i z powodzeniem obroniłby się jako oddzielne opowiadanie i to nie tylko ze względu na swoją znakomitą krytykę socjalizmu i państwa opiekuńczego oraz despotyzmu.
Użytkownik: sly-sly 27.09.2010 15:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Na książkę Jarosława Grzę... | gochaze
Ja się niestety nie mogę zgodzić z tak pozytywnymi opiniami na temat tej książki. Świat przedstawiony jest pełen niezrozumiałych wizji autora. Taki świat widujemy często w innych książkach jako senne marzenia gdzie logika nie zawsze zwycięża.

Główny bohater nie jest aż takim wielkim herosem. Z początku gdy opisane jest jego fantastyczne uzbrojenie skonstruowane nowoczesnych zakładach zbrojnych może wydać się ciekawe. Również szkolenie jakie odbył od kilkunastu różnych mistrzów przetrwania wzbudza szacunek. Niestety został on obdarzony biologicznym komputerem "cyfralem". Z początku poczułem ze każda walka w trybie z super adrenaliną (gdzie zmienia się tryb narracji co może wprowadzić zamieszanie) będzie bardzo nie równa i oszukana gdyż nasz bohater ma ogromną pomoc a nie umiejętności. Na szczęście już pierwsze napotkane stworzenie przekonuje nas ze bez wsparcia techniki pierwsza walka skończyła by się po dwóch sekundach.

I jeszcze zostaje druga historia....
Wydaje się ze wątek cesarskiego potomka nie ma nic wspólnego z "główną" opowieścią ze ma się wrażenie ze ktoś tuż przed drukiem dorzucił parę rozdziałów innej książki z myślą ze takiej nudnej opowieści nie można sprzedać osobno. Pewnie ich losy się zejdą pod koniec 3 tomu ale się tego już nie dowiem.
Użytkownik: illuminatius 27.09.2010 15:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się niestety nie mogę ... | sly-sly
Myślę, że ta druga historia się połączy z głównym wątkiem.


Przynajmniej tak to wygląda przy 3 tomie
Użytkownik: inheracil 27.09.2010 20:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja się niestety nie mogę ... | sly-sly
Nikt nie twierdzi, że "Pan lodowego ogrodu" to wielka literatura, ale Grzędowiczowi nie można odmówić dobrego pióra i umiejętności tworzenia dobrych bohaterów. Dobra proza rozrywkowa i niewiele więcej. Autor nie stara się tworzyć niczego oryginalnego, miksuje istniejące wcześniej elementy.

Drugi wątek według mnie wyszedł tej książce na dobre. Pozwala odetchnąć i bardziej cieszyć się przygodami Vuka, które bez tego byłyby męczące. Przeładowanie akcję zwykle nie jest plusem. Jeżeli "Pan lodowego ogrodu" jest nudny to naprawdę nie wiem co takie nie jest. Dla mnie to była bardzo dynamiczna powieść.
Użytkownik: sly-sly 11.11.2010 15:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nikt nie twierdzi, że "Pa... | inheracil
Ha ha ha przyznaje się do tego że pod koniec drugi tom się "rozkręca" nawet do tego stopnia że sięgnę po trzeci tom.
Użytkownik: Dzióbek 06.06.2013 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Na książkę Jarosława Grzę... | gochaze
Szkolenie następców tronu w rządzeniu bystretkami na wysepkach mi się skojarzyło z opowiadaniem Martina "Piaseczniki". Tam też stworzona miały różne kolory, można je było zmusi do walki ze sobą. I też budowały podobizny władcy. Czy ktoś też miał takie skojarzenia?
Użytkownik: gosiaw 06.06.2013 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkolenie następców tronu... | Dzióbek
Tak, tak, ja miałam. :)
Użytkownik: asia_ 06.06.2013 11:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkolenie następców tronu... | Dzióbek
I ja też :)
Użytkownik: Patryk_Hess 15.10.2013 23:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkolenie następców tronu... | Dzióbek
Piaseczniki. Dokładnie tak.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: