Dodany: 05.01.2009 14:02|Autor: Sluchainaya

Sztuka jest dla frajdy


Została napisana w 1981 roku przez, wówczas trzydziestodziewięcioletniego, Johna Winslowa Irvinga. Od tamtej pory upłynęło sporo czasu, a ona wciąż potrafi szokować i zawstydzać czytelnika, który w zetknięciu z nią przez długi czas będzie się zastanawiał, o co tak naprawdę autorowi „chodziło”. Niektórzy przerwą lekturę po kilkudziesięciu stronach, inni – czyli ci, którzy wedle wskazówek autora „nabawią się nieuleczalnej obsesji”* bądź po prostu są „zaszajbowani na amen”* – dotrwają do jej końca, a ich trud zostanie sowicie nagrodzony. Mowa tu oczywiście o powieści „Hotel New Hampshire”.

Kiedy damy się porwać tej lekturze, poznamy sympatyczną (na pierwszy rzut oka! Słowo „sympatyczny” po przeczytaniu powieści nabiera nowego znaczenia), dość liczną rodzinę Berrych, a więc ojca marzyciela, matkę, która po prostu jest „świętą” matką i niczym szczególnym się poza tym nie wyróżnia, dziadka Boba z Iowy, śmierdzącego psa Smutka i całą zgraję „uroczych” dzieci: Franka, Franny, Johna, Lilly i Jajo. Będziemy towarzyszyć dorastaniu tych ostatnich, dzięki uprzejmości Johna, który w latach czterdziestych swojego życia postanowił nam historię tę opowiedzieć. Historia ciągnąć będzie się przez dziesiątki lat, aż do wspomnianego już wieku narratora i zaskoczy nas niejednokrotnie, nieważne, czy denerwując nas zwrotami akcji, czy też zachwycając. Będzie się zmieniać i ewoluować, ale w końcu i tak „smutek na wierzch wypłynie, takoż i miłość; koniec końców okaże się, że dotyczy to także zatraty”*. A wszystko to będzie się działo w hotelarskim otoczeniu, bo prócz wielkiej i czasem wręcz zaskakującej swoimi obliczami miłości, jaka łączy wszystkich członków rodziny, łączy ich jeszcze jedna rzecz: wszyscy „nabawili się nieuleczalnej obsesji”* – marzenia o prowadzeniu własnego hotelu.

Brzmi miło? Autor chyba stwierdził, że rzeczywiście zbyt sielankowo byłoby to wyglądało, no i kto by to przeczytał! Powrzucał więc jak do jednego worka wulgaryzmy, przesadny erotyzm w przeróżnych wariantach i odcieniach, doprawił śmiercią nieuniknioną, ale i zawsze przedwczesną i wyszła istna mieszanka wybuchowa. Obraz normalnej rodziny i kolejnej mdłej historii familijnej odsuwa się gdzieś na bok umysłu czytelnika, który zdecydował się po tę książkę sięgnąć.

Pozostaje tylko jedno ale… Choć fabuła przyciąga niczym magnes, to w pewnym momencie trzeba wielkiego samozaparcia i woli umysłu, by się zmusić do dalszego czytania. Bo pojawia się myśl „po co to wszystko? Ta wulgarność, erotyzm, brud, krew i smród”. Myślę, że autor odpowiedział na to na ostatniej stronie, tam gdzie stawia pytanie „Wiecie, czego z nas każdy potrzebuje?”*. I właśnie następująca po tym pytaniu odpowiedź jest przesłaniem tej powieści. Nie żadne „mijaj zdrów otwarte okna”* ani „Smutek na wierzch wypływa”*, bo to jest zbyt oczywiste i powtarzane regularnie co parędziesiąt stron. Przesłanie znajduje się w prostych trzech słowach, które padają po tamtym pytaniu, a które by zrozumieć, trzeba przeczytać całość. Ja odpowiedzi nie zdradzę. I choć kusi mnie ta myśl niezmiernie, bo piękny byłby z tego tytuł recenzji, to w końcu „Sztuka jest dla frajdy”*. I „Hotel New Hampshire” jest niewątpliwie przykładem Sztuki przez duże "S" i niezwykle dopracowanego kunsztu literackiego, a ja... nie lubię psuć frajdy innym.



---
* Fragmenty oznaczone gwiazdką pochodzą z „Hotelu New Hampshire” Johna Irvinga w tłumaczeniu Michała Kłobukowskiego. Ze względu na to, że kilka z nich nieustannie się przez powieść przetacza, trudno mi podać strony, na których pojawiły się po raz pierwszy. Mam nadzieję, że ten karygodny sposób cytowania zostanie mi wybaczony :).


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3747
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: ŻonaLeona 03.04.2009 13:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Została napisana w 1981 r... | Sluchainaya
Jak dla mnie "Świat według Garpa" to sztuka przez duże "S"... "Hotel" nie ma tej siły. Nadal więc sztuka, ale bez wielkich liter i - jak dla mnie -bez oczekiwanej frajdy.
Użytkownik: Sluchainaya 03.04.2009 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak dla mnie "Świat ... | ŻonaLeona
Całkiem możliwe, że masz rację :) Hotel był pierwszą książką Irvinga po jaką sięgnęłam. Niedawno skończyłam Regulamin tłoczni win i dużo bardziej podoba mi się niż Hotel :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: