bez tytułu
Z dużą przyjemnością przeczytałam "Zielone jabłuszko" Izabeli Sowy, znając owocową trylogię spodziewałam się czegoś relaksującego i niezobowiązującego, książki na jesienne popołudnie, a tu niespodzianka! Wspomniały mi się z rozrzewnieniem problemy nastolatki. Czy tak było naprawdę? Zacierają się w niepamięci te puste półki i zniewolone umysły. Ania Kropelka dorasta właśnie w tych dziwnych czasach połowy lat osiemdziesiątych, w których jeszcze były Pewexy, uwielbienie dla Ameryki, totalny brak wiary w udane życie. Ale mieliśmy Limahla, trójkową listę i mimo tylu braków umieliśmy żyć szczęśliwie i z wyobraźnią. Oprócz problemów ogólnych, bohaterka przeżywa swojskie problemy z rówieśnikami, rozczarowanie, odrzucenie, ale nie daje się złamać i z niesamowitym humorem odgrywa się na wszystkich na końcu!
"Zielone jabłuszko" to mądra i ciepła książka, choć o tym, że życie to nie bajka. Zielone jabłuszko nie zostaje na zawsze niedojrzałe. Uczymy się cały czas i mądrzejemy z wiekiem, przynajmniej mam taką nadzieję.
Czytając książkę miałam nieodparte wrażenie, że pani Sowa wyciągnęła tę historię gdzieś z szuflady, wykorzystując własne zapiski. I chwała jej za to, bo to najlepsza jej książka, czekam na kolejną, może znowu mnie zadziwi?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.