Dodany: 29.12.2008 21:20|Autor: dot59
Za dużo słów, a do końca jeszcze daleko…
O ile do dwóch poprzednich części trylogii „Dziedzictwo” (a właściwie, jak dopiero teraz się okazało, tetralogii, bo autor uznał, że wszystko, co chce napisać, jednak nie zmieści się w trzech tomach) nie miałam większych zastrzeżeń, wyjąwszy pewną liczbę niezręczności stylistycznych i językowych będących ewidentnie skutkami działania chochlika drukarskiego i/lub… translatorskiego, o tyle ta jest zauważalnie słabsza.
Pierwszą słabością, widoczną już w „Najstarszym”, chociaż na mniejszą skalę, jest nadmiernie rozbudowany wątek Rorana. Gdybyż jeszcze wnosił cokolwiek do fabuły, poza pretekstem do jednego z bohaterskich wyczynów Eragona! Ale od momentu ostatecznej potyczki Cieniobójcy z Ra’zacami (w której sam Roran nie bierze już udziału) składa się on prawie wyłącznie z opisów przygotowań do bitew oraz samych bitew, i można by go spokojnie skrócić do ¼ pierwotnej objętości bez żadnej szkody dla całości.
Drugi mankament, przynajmniej w moim odczuciu, to niezbyt przekonujące wytłumaczenie historii Seleny, matki Eragona, sprawiające wrażenie na siłę dopasowanego do pozostałych elementów układanki wyjaśniającej prawdziwe pochodzenie Eragona.
Niepotrzebnym zabiegiem jest też zastosowanie we fragmentach narracji ukazujących odczucia i myśli smoków wieloczłonowych fraz w stylu „wiatr-porannego-ciepła-nad-płaską-ziemią”, „koni-których-nie-wolno-jej-jeść”[1]. Byłoby to logiczne, gdyby smoki od początku myślały takimi obrazami - ale skoro nie wpadło to autorowi do głowy w pierwszym tomie, po cóż było dodawać takie urozmaicenie ni stąd, ni zowąd w połowie trzeciego?
Nad całością dominuje wrażenie przegadania. Gdyby autor uniknął pokusy opisywania zbyt wielu drobnych scenek, niewnoszących niczego szczególnego ani do fabuły, ani do klimatu, i rozciągania w nieskończoność fragmentów batalistycznych, może zdołałby się zmieścić w przewidywanych trzech tomach. A żeby tom czwarty nie był za cienki, pewnie znów będzie się musiał posłużyć masą rozmaitych tekstowych „zapychaczy”…
---
[1] Christopher Paolini, „Brisingr”, przeł. Paulina Breiter, wyd. MAG, Warszawa 2008, s. 393-394.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.