Dodany: 06.12.2008 08:31|Autor: 00761

Czytatnik: Śmichotnik

2 osoby polecają ten tekst.

Czerwone maki, puch dmuchawca...


Droga pnie się serpentynami po stromym zboczu Monte Cassino. Na szczycie bieleje masywna bryła klasztoru benedyktynów. Praży słońce. Za szybą migają skały urwiska, kolorowe zabudowania leżącego u podnóża góry miasteczka Cassino coraz bardziej przypominają domki z kart. Krążymy jak na karuzeli, coraz bardziej zbliżając się do szczytu. I doznania przypominają te z karuzeli właśnie, bo gdy spojrzenie mimowolnie pobiegnie w dół, serce podchodzi do gardła. I nie wiem, czy dlatego, że łatwo sobie wyobrazić, że gdyby „Misiowi” zadrżała na kierownicy ręka, mielibyśmy gwarantowane pośmiertne pięć minut w mediach, czy dlatego, że raz po raz jak kadry filmu wracają do mnie obrazy ze „Szkiców spod Monte Cassino” Wańkowicza.

519 m n.p.m. Zdawać by się mogło – co to za wysokość? I dopiero teraz niewyobrażalnym mi się wydaje to, czego dokonali polscy Żołnierze. Wystarczy wpatrzyć się w linię asfaltu niebezpiecznie zbliżającą się do krawędzi, a gdzieś ze świadomości wyłania się obraz czołgu spychanego w przepaść, by nie tarasował drogi innym; z piskiem opon wyskakuje łazik wyładowany amunicją; dostojnie kroczy karawana objuczonych prowiantem mułów, bardziej obojętnych na detonacje niż na nękające je muchy; siedemdziesięciu straceńców wciąga pod górę na własnych barkach... działa przeciwpancerne. Piekielna kanonada nie ustaje. Pociski wyrywają kęsy skał. Pociski wyrywają kęsy ludzkiego mięsa... Z góry jak straszliwe memento czyha upiorna ruina opactwa, raz po raz wypluwająca piekielny ogień. Dies irae, dies illa... Nocą, gdy na chwilę zamilknie wściekła kanonada, śpiewają słowiki. Na zboczach czerwienieją maki. Na bieli skał czerwienieją plamy krwi. Dies irae... Rośnie krwawe żniwo, ale przecież na tej krwi wyrosnąć ma Polska...

Prosty napis: Polski cmentarz wojskowy. Wzrok biegnie na przeciwległe zbocze. Tam w karnych szeregach, pod płytami z trawertynu, w cieniu monumentalnego krzyża Virtuti Militari śpią snem wiecznym Żołnierze II Korpusu. I znowu same nasuwają się słowa:

„Przez te same doliny, tymże Tybru brzegiem
Znów idą jak przed laty ściśniętym szeregiem
I płynie ta, co tutaj kiedyś się zrodziła,
„Piosenka stara, wojsku polskiemu tak miła”.

Jakąż drogę odbyłaś, aby raźnym chórem
Znów dźwięki Twe zabrzmiały pod włoskim lazurem,
By mógł Cię żołnierz tułacz na nowo zanucić,
Przez ileż przeszłaś granic, ażeby tu wrócić?

Od śniegów szłaś Sybiru do pomarańcz gaju
I teraz z żołnierzami powracasz do Kraju,
I żadna siła złego ni przemoc olbrzyma,
Stająca Ci na drodze – dojść Cię nie powstrzyma.

Nowe kości się kładą na tych, co już leżą,
Przesiąknięta krwią ziemia krwią nasiąka świeżą,
Ktoś upadł i do kraju wyciąga swą rękę,
Lecz inni idą dalej, śpiewając piosenkę.

I kiedy trakt Cezara pod ich krokiem dudni,
Słyszę dzwonek na nieszpór i żuraw u studni,
I niosą dniem i nocą sztandary niezdarte,
I przejdą, przejdą Tyber i Wisłę, i Wartę.

[Jan Lechoń, Marsz Drugiego Korpusu]

W centrum potężnego plateau płyta nagrobna generała dywizji Władysława Andersa, który w testamencie zawarł wolę pogrzebania go na stoku Monte Cassino ze swoimi żołnierzami. To on wywiódł ich z sowieckiego domu niewoli, on podjął decyzję rzucenia ich do walki, która trzykrotnie nie powiodła się innym, choć lepiej wyszkolonym i bardziej zaprawionym w boju. Ale ci ludzie, którzy jeszcze niedawno rąbali syberyjskie lasy pod lufą „striełka” wiedzieli, że muszą „wyrąbać” teraz drogę na Rzym, bo tamtędy wiedzie droga do Polski. I ta nadzieja wolnej Ojczyzny, nie tylko wolnej od niemieckiego nagana, ale i sowieckiego knuta, prowadziła ich poprzez minowe pola, kolczaste zasieki, ukryte gniazda karabinów. Gdyby wiedzieli, że już zostali sprzedani przez aliantów w Teheranie... Wielcy politycy kochają grę w kości. Ludzkie kości. Honor? Lojalność? To widać dobre dla maluczkich, dla armatniego mięsa, dla pionków na szachownicy historii. I znowu nie mogę oprzeć się pytaniu: co musiał czuć dowódca tej zdradzonej Armii, gdy prawda wyszła na jaw, gdy Roosevelt i Churchill odsłonili karty, gdy powołano groteskowy rząd lubelski? Co czuli zwycięzcy spod Monte Cassino pozbawieni Ojczyzny? Co czuli Kresowiacy ze Lwowa, Stanisławowa, Kowla, Równego, Tarnopola, z Wilna, gdy okazało się, że linia Curzona odcięła ich bezpowrotnie od Polski?

Wchodzę kamiennymi, monumentalnymi schodami na najwyższy taras nekropolii i wraca do mnie ta fala goryczy, która zalewała mnie podczas lektury „Bez ostatniego rozdziału” Andersa. Przegrana – wygrana bitwa... Tuż przed bryłą ołtarza płyta nagrobna generała Ducha, zmarłego na obczyźnie w r. 1980. Te dwa groby, Andersa i Ducha, jak klamra spinają losy tych, którzy polegli i tych, którzy po zakończeniu kampanii włoskiej zdemobilizowani, niewygodni zasilili szeregi wygnańców. Skażony tęsknotą los. Jak czarne liszaje zacieków na płycie grobu generała Ducha...

Wchodzę pomiędzy tarasowo ułożone groby. Z trudem odczytuję nazwiska, nazwy miejscowości, daty narodzin i śmierci. Służewski, Grzywa, Hardziej, Pilch, Machowicz, Kurek, Stojewski... Równe, Tarnopol, Kraków, Wilno, Tarnów, Stanisławów... Między zszarzałymi płytami grobów w górnej części cmentarza kwitną anemiczne czerwone maki, z trawy wyzierają białe kule dmuchawca. Krew. I jak puch ulotne złudzenia...

Patrzę w dół, na obrzeże plateau, gdzie znajduje się niewidoczny stąd napis:
„Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”... Powiedz, przechodniu, o tej polskiej Golgocie. O tej miniaturowej Polsce na stoku Monte Cassino.








(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5277
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 11
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.12.2008 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga pnie się serpentyna... | 00761
Wyrazy uznania! Możesz mi wierzyć albo nie, ale Twój tekst robi wrażenie nawet gdy się go czyta bezpośrednio po lekturze samego Wańkowicza.
Nigdy nie byłam pod Monte Cassino, ale dzięki Tobie odczułam to samo, co będąc na cmentarzu Obrońców Lwowa - TEN dreszcz, który mi zawsze przechodzi po plecach, kiedy słucham albo czytam o ludziach gotowych oddać wszystko dla Ojczyzny - coś, czego my dzisiaj już chyba nie umiemy...
Użytkownik: 00761 06.12.2008 12:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyrazy uznania! Możesz mi... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję, Dot! :)
O Monte Cassino marzyłam całe lata i było to dla mnie ogromne i niezapomniane przeżycie. Właśnie, TEN dreszcz... Kilka lat wcześniej byłam na Cmentarzu Orląt - późna jesień, deszcz, zimno i w tej jesiennej szarudze, w zapadającym już zmroku, właśnie wobec tych olśniewających bielą krzyży [było to tuż po renowacji Cmentarza], doznałam takiego odczucia własnej małości. Ale i dumy, poczucia wspólnoty. Wielkie wrażenie wywarł na mnie także wileński cmentarz na Rossie - kawał polskiej historii.
Gybyś chciała parę zdjęć z Cassino - służę. :)
Użytkownik: firedrake 06.12.2008 13:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Wyrazy uznania! Możesz mi... | dot59Opiekun BiblioNETki
A ja wierzę, że umiemy, że są tacy co by potrafili. Jednoznacznie można to stwierdzić tylko po fakcie, w czasie pokoju tylko przypuszczać :)
Użytkownik: Pingwinek 14.03.2020 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja wierzę, że umiemy, ż... | firedrake
Myślę podobnie. W dziwnym czasie dzieją się zawsze różne zadziwiające rzeczy.
Użytkownik: Bozena 06.12.2008 13:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga pnie się serpentyna... | 00761
Uznanie, Michotko. Przepięknie, przepięknie napisałaś, aż dech zaparło. I ten dreszcz.

O Monte Cassino, czerwonych makach, białych krzyżach... odkąd pamiętam mówiło się w moim domu, a mowa ta była jak płomienny, lecz w końcu jak monotonny zaśpiew: nieprzemijalny.

„Przechodniu, powiedz Polsce, żeśmy polegli wierni w jej służbie”

Użytkownik: 00761 14.12.2008 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Uznanie, Michotko. Przepi... | Bozena
Dziękuję, Olgo. :) Taka jestem bystra, że dopiero dzisiaj zauważyłam Twój komentarz. I w ramach rehabilitacji coś wymyślę. :) W tonie tego "zaśpiewu", ale w zimowej szacie.
Użytkownik: Bozena 16.12.2008 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję, Olgo. :) Taka j... | 00761
Melancholijna rehabilitacja, Michotko, i niesamowite zdjęcia. Szata „miast snu”, co prawda, zmienia się, lecz ton zaśpiewu pozostaje. Bardzo bym chciała pojechać tam - zobaczyć oba cmentarze: i Orląt Lwowskich i Łyczakowski, jeden przy drugim, a to niemożliwe jest... :(
Lubię takie miejsca, po takich miejscach lubię błądzić rozmyślając, przypominać coś sobie, i wyobrażać - każdy napotkany odeszły już los. Dziękuję Ci.
Użytkownik: RobertP 18.01.2009 20:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Melancholijna rehabilitac... | Bozena
Dopiero dzisiaj natrafiłem na twój opis z pobytu na Monte Cassino.Sam niestety nigdy tam nie byłem choć muszę przyznać że już od wielu lat marzę o tym aby właśnie to miejsce odwiedzić.Miejsce szczególne dla każdego Polaka. Zobaczyć te miejsca walk, cierpień, śmierci tak wielu naszych bliskich.Odwiedzić mogiły tych co tam zostali na zawsze i w duszy podziękować im za to ich oddanie, za miłość, za życie, które poświęcili.
Wielu leży tam naszych rodaków którzy oddali życie mimo że wiedzieli że domy które pozostawili za sobą idąc do walki o wolny kraj, te domy utracili. Wiadomym już były wówczas bowiem decyzje podjęte przez Wielką Trójkę w Teheranie o oddaniu części naszych wschodnich ziem Rosji.I tym bardziej należy im podziękować za to oddanie dla dobra ojczyzny, oddanie tego co najcenniejsze, bo własnego życia.
Wspaniała czytatka napisana z ogromnym uczuciem.
Użytkownik: 00761 19.01.2009 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Dopiero dzisiaj natrafiłe... | RobertP
Marzenia się spełniają, ja też kilka lat na to czekałam. I tego Ci życzę. A wrażenie naprawdę niezapomniane i przyćmiewa inne doznania z Włoch.
Użytkownik: Pingwinek 14.03.2020 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Uznanie, Michotko. Przepi... | Bozena
I Ty, Olgo, pięknie piszesz.
Użytkownik: Pingwinek 14.03.2020 21:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Droga pnie się serpentyna... | 00761
Przepiękna czytatka, Michotko, po prostu przepiękna. Cieszę się, że na nią trafiłam. W którymś miejscu nawet się wzruszyłam. Mój dziadek walczył pod Monte Cassino, ale nigdy tam nie dotarłam. Może kiedyś?

(Z wymienionych przez Ciebie literackich tropów czytałam jedynie Lechonia - jedynie! lecz przecież Lechoń to polskość...)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: