Dodany: 27.11.2008 13:06|Autor: verdiana

Czytatnik: Artes Liberales

Bo to wciąż nie "Kwietniowa czarownica" :-)


Źle jest ze mną. Albo z beletrystyką, w której od dawna coraz gorzej się odnajduję, coraz mniej znajduję tam dla siebie. Kiedy staję z boku, widzę, co w książce jest świetne, obiektywnie dobre, dopracowane, wiarygodne, a mimo to nie porusza mnie, nie dotyka, nie boli. Tak było z ostatnią powieścią Axelsson, Ta, którą nigdy nie byłam (Axelsson Majgull).

Jest tu wszystko, co u Axelsson najbardziej cenię – wiarygodni bohaterowie, którzy żyją, nie są papierowi; akcja, życie wewnętrzne niepozwalające się zniechęcić, znudzić; historie z życia wzięte, niczym reportaż. I to wszystko świetnie napisane. Tymczasem ja mam wrażenie, że rzecz długo się rozpędza, niecierpliwię się, ciągle czekam na coś, co nie następuje – i nie rozumiem tego czekania, bo przecież wszystko, czego potrzebuję, dostaję.

~~~
MaryMarie jest ciekawą bohaterką. Straciła wcześnie rodziców, a dominującą emocją, której doświadcza nieustannie, jest lęk:

„Zawsze się bałam. Bałam się być zbyt brzydka i bałam się być zbyt piękna. Bałam się za bardzo zbliżyć do drugiego człowieka i równie mocno obawiałam się odrzucenia. Bałam się drwin. Bałam się oskarżeń, że się mylę, i równie mocno obawiałam się uznania mnie za arogancką, kiedy miałam rację. Takie życie bardzo wyczerpuje. W końcu brakuje już sił, wszystkie źródła są popsute i człowiek chce tylko wydobyć się ze swojego życia. Zmienić. Stać kimś innym” [1].

Może Mary wymyśliła Marie, żeby uciec od lęku?

~~~
Nie analizuję tej książki globalnie. Właściwie prawie żadnej powieści psychologicznej w ten sposób nie rozpatruję – wydaje mi się to krzywdzące wobec autorki i bohaterki. I wobec czytelników, którzy mogliby się z bohaterami utożsamiać. Oni nie są problemem społecznym, są indywidualnymi jednostkami. Wolę mówić nie o lęku globalnym, ale o lęku poszczególnych jednostek. Dlatego dla mnie ta książka nigdy nie będzie „analizą psychologiczną pokolenia »awansu społecznego«” [2], tylko historią bohaterki. Bohaterki, z którą tym razem nie umiem się zżyć.

Wystarczy minimum empatii, żeby poczuć, co znaczy życie z nieustannym lękiem. Więc czuję lęk MaryMarie. Ale to ciągle jest JEJ lęk, a ona wciąż nie jest mi bliska. Cała powieść jest hipotetyczna, niczego nie wiadomo na pewno. To chyba to poczucie chaosu nie pozwala mi przeżyć tej powieści tak, jak przeżywałam poprzednie. Chaos zamyka.

~~~
Mimo wszystko życzyłabym sobie, żeby wszystkie powieści tak wyglądały jak powieści Axelsson – i polecam.

Subiektywna ocena 4
Obiektywna ocena 5

Bo to wciąż nie „Kwietniowa czarownica”. :)


---
[1] Ta, którą nigdy nie byłam (Axelsson Majgull), WAB 2008, s. 51–52.
[2] Ibidem, Agnieszka Drotkiewicz, nota na okładce.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2180
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: carmaniola 28.11.2008 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Źle jest ze mną. Albo z b... | verdiana
A nie miałaś, Verdiano, podczas czytania wrażenia, że autorka zaczyna się w jakimś sensie zapętlać tzn. oferować czytelnikowi coś, co jest oczywiście ważne i warte najwyższej uwagi, ale jednak... jest jakby powtórzeniem rzeczy, które ujęła już w swoich poprzednich powieściach?

I nie żebym krytykowała, bo wszystko co pani Axelsson pisze łykam jak indor, ale... o ile, poza "Kwietniową czarownicą" równie mocno urzekł mnie "Dom Augusty", to pozostałe powieści pozostawiły we mnie jakiś niedosyt.
Użytkownik: verdiana 28.11.2008 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: A nie miałaś, Verdiano, p... | carmaniola
Nie, takiego wrażenia nie miałam. Przeciwnie zupełnie - pierwszy raz nie czułam emocjonalnego związku z bohaterami - to nowość u Axelsson. Jej bohaterowie zawsze byli mi bliscy, choćby ich historia była mi skrajnie obca. Tymczasem lęk zna chyba każdy z nas, to uniwersalne doświadczenie, a mimo to MaryMarie była mi obca. To zupełnie inna książka niż pozostałe, dlatego nie rozumiem zjawiska. :)

We mnie wszystko po "Kwietniowej czarownicy" pozostawia niedosyt, i to nie tylko powieści Axelsson. W ogóle powieści psychologiczne dzielę na przed "Kwietniową" i po "Kwietniowej" - albo jej dorównują, albo nie. :-)

Przy czym to wszystko, co tu piszę, jest osobiste, a nie obiektywne, bo obiektywnie Axelsson znowu napisała świetną książkę. Po prostu. Tylko we mnie ona się jakoś nie może zmieścić.
Użytkownik: carmaniola 28.11.2008 15:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, takiego wrażenia nie... | verdiana
Rzecz się chyba w tym braku emocjonalnego związku czai - dla mnie nie tylko w "Tej, którą nigdy byłam", ale i w "Daleko od Niflheimu". Trudno powiedzieć, żebym była rozczarowana, bo to bardzo dobre książki, ale... czegoś mi brakowało, albo czegoś było za dużo, albo odbierałam po prostu jakieś powtarzalne sekwencje poszukując świeżych tropów. W każdym razie tylko dla "Kwietniowej czarownicy" gotowa byłam ślęczeć do piątej nad ranem, nie mogąc rozstać się z bohaterką. :-)
Użytkownik: verdiana 28.11.2008 16:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Rzecz się chyba w tym bra... | carmaniola
Tak, chyba jest tak jak mówisz. I ja tylko dla "Kwietniowej" ślęczałam. :-)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: