Dodany: 26.11.2008 23:24|Autor: kurrrak

Rakietą w Hamadriadę


Kolejna powieść Alastaira Reynoldsa, której akcja rozgrywa się przed wydarzeniami z "Przestrzeni Objawienia", nie powinna zawieść fanów tego autora. Osadzona w tym samym uniwersum, czerpie z niego z umiarem, tworząc historię niejakiego Tannera Mirabela. Główny bohater powieści, będąc jej narratorem, opisuje swe przygody podczas polowania na Reivicha – człowieka zawiązanego ze śmiercią kobiety chronionej niegdyś przez Tannera. Ale nie tylko to jest głównym motywem akcji. Autor prowadzi w sumie trzy wątki fabularne. Jednym z nich jest poszukiwanie Reivicha, kolejnym wspomnienia Tannera z przeszłości, z których systematycznie dowiadujemy się, co kieruje jego obecnymi poczynaniami.

Akcja zaczyna się trzęsieniem ziemi, a później napięcie rośnie. Reynolds umiejętnie przeskakuje z jednego wątku na inny, dzięki czemu czytelnik nie odczuwa znużenia. Dorzuca elementy układanki, by systematycznie i zgrabnie je łączyć.

Poszukiwanie Reivicha ma miejsce głównie na planecie Yellowstone, w mieście zwanym Chasm City (oryginalny tytuł utworu). Tytułową Migotliwą Wstęgą jest tu zaś pas habitatów krążący wokół planety. Co ciekawe, sama Wstęga odgrywa mało znaczącą rolę w powieści, widocznie tłumacz* uznał, że tytuł anglojęzyczny ("Chasm City" nie zostało w żadnej książce przetłumaczone) będzie dla polskiego przekładu nieodpowiedni. To, niegdyś wysoce stechnicyzowane, miasto stało się ofiarą tzw. Parchowej Zarazy – wirusa atakującego materię elektroniczną, a więc większość miasta, także scyborgizowanych ludzi. Wirus zmienił miasto, przekształcając je w istną antyutopię, ze społeczeństwem podzielonym teraz na dwie strefy: bogatą – żyjącą w wyższych częściach miasta i przyziemne getta. Klimat obu stref oddany jest przez autora bardzo dobrze, zarówno opisami miejsc, jak i zwyczajów ludzi w nich mieszkających. Mamy tu niebezpieczne gry uprawiane przez bogatą elitę dla sportu, narkotyki, nielegalne operacje oraz zmutowane jednostki. W całym tym świecie odnaleźć się musi główny bohater.

Zgłębianie tajemnic miasta przeplatane jest wspomnieniami Mirabela o jego przeszłym życiu. Co robił? Dla kogo pracował? Kogo ściga i dlaczego? Te pytania wydaje się stawiać zarówno czytelnik, jak i sam narrator. Poznajemy coraz więcej zaskakujących faktów z przeszłości Tannera. Nie brakuje również ciekawego epizodu z moją ulubioną frakcją uniwersum Przestrzeni Objawienia – Ultrasami.

Trzecim wątkiem powieści jest opis życia Sky'a Hausmanna – jednego z pasażerów kolonijnej floty międzygwiezdnej podróżującej do ziemi obiecanej. Jego znaczenie dla fabuły zostaje ujawnione dopiero na końcu, mimo to jego losy śledzi się z zaciekawieniem. Siłą tego wątku jest to, w czym miłośnicy space oper czują się najlepiej – przestrzeń międzygwiezdna. Reynolds, jak mało kto, potrafi ukazać zderzenie małych ludzi z ogromem kosmosu i jego tajemnic. Umiejętnie tworzy klimat niepoznanego, obcości otoczenia, a także samych obcych. Brak u niego wad typowych dla klasyki starszej daty, typu: futrzaste stworki biegające pod nogami dzielnych kapitanów statków. Tutaj więź z obcymi bohaterowie odczuwają głównie poprzez tajemnicze artefakty lub niezrozumiały kontakt. Sposób, w jaki to wszystko zostaje opisane oraz tworzy pozory realizmu opartego na faktach naukowych, stanowi siłę pisarstwa Reynoldsa.

Żeby nie było, że książka jest bez wad: miejscami autor ma tendencję do rozwiązań typu deus ex machina. Gdy wydaje się, że główny bohater jest w niezłych tarapatach albo nie ma dokąd pójść, pojawia się ktoś prawie znikąd i prowadzi bohatera dalej. Zdarza się to jednak sporadycznie i nie ma wpływu na ogólną ocenę książki. Nie rozumiem natomiast zarzutu stawianego przez innych, dotyczącego „braku głębi postaci”. Autor zarysowuje charaktery postaci w stopniu czyniącym je wystarczająco ciekawymi i wpasowującymi się w fabułę. Jeśli komuś brakuje wielostronicowych przemyśleń bohaterów na tematy egzystencjalne, to polecam inną lekturę, nie na tym polega science fiction. A trzeba przyznać, że Reynolds pisze prawdziwą SF, którego tak dziś brakuje na rynku.

Na koniec dodam, że nie dałem książce maksymalnej oceny dlatego, iż zakończenie uważam za nieco niesprawiedliwe, można by rzec moralnie „swędzące”, co nie znaczy, że jest złe, wręcz przeciwnie. Tym, których moja recenzja nie przekonała do sięgnięcia po prace autora, radzę dorwać i przeczytać na próbę opowiadanie „Beyond Aquila Rift”, niestety nieprzetłumaczone na język polski. Na szczęście Reynolds pisze zrozumiałą angielszczyzną i szczerze mówiąc czyta się go lepiej w oryginale niż po polsku. Jak widać po ocenach na Biblionetce, kto załapie bakcyla po I tomie, może spodziewać się trzymania dobrego poziomu w tomach następnych.

No tak. Znowu napisałem, że wszystko mi się podoba, a o samej treści prawie nic. Cóż, takie już moje „zdolności” jako recenzenta. ;]



---
* Alastair Reynolds, "Migotliwa wstęga", tłum. Grażyna Grygiel i Piotr Staniewski, wyd. MAG, 2003.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1938
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: