Z notatnika młodego futurologisty - elektroniczny papier
Bywa, że gdybam.
Gdybałem sobie ostatnimi czasy, nad staraniami odnośnie zastąpienia papieru innym środkiem piśmienniczym, którego produkcja nie wymagałaby wycinania lasów, a który byłby w użytkowaniu wygodniejszy od dotychczasowego; ściślej zaś, zastanowiłem się nad skutkami jego wprowadzenia, w dziedzinie czytelniczej, a zdaje się, iż będą one znaczne.
Czytałem jakiś czas temu o takim materiale. Składałoby się to z warstewki nanokuleczek, z jednej strony czarnych a z drugiej białych. Ich obrót, w wyniku odpowiedniego ładunku elektrycznego, powodowałby zaczernianie się tych miejsc, co dałoby się dość dobrze kontrolować. Ogólnie wydaje mi się, że papier może być zastąpiony materiałem o własnościach bardzo cieniutkiego wyświetlacza. Obecne odkrycia polimerów przewodących czy substancji o własnościach optycznych możliwych do zmienienia za sprawą odpowiednich impulsów, wraz z hipotetycznymi możliwościami świeżo odkrytego grafenu, czy nowymi sposobami magazynowania informacji - sugerują iż nie będzie czymś wielce trudnych, wyprodukować folię, na której pojawiać się mogą litery równie wyraźnie, jak na druku papierowym. Takie folie nie byłyby świecącymi niezdrowym światłem ekranami, więc czytanie z nich nie męczyłoby oczu. Równocześnie fakt, iż tekst nie byłby na folii umieszczony w sposób trwały, sprawiałby, że na tym samym arkuszu możnaby umieszczać różne teksty, gdy zaś ten poprzedni już się nam znudzi, wykasować go, otrzymując czystą kartę.
Faktycznym więc nośnikiem tekstu, byłby nośnik cyfrowy, zaś papier elektroniczny służyłby tylko do odczytania
Dla wygody dalszego pisania, uknuję słówko "papr", na określenie owego hipotetycznego foliowatego papieru elektronicznego.
Jak na razie same wstępne rozważania, dotyczące technicznej natury papru, są ciekawe, ale jeszcze ciekawsze są wynikające z jego własności zastosowania. Najoczywistrzym jest, zastosowanie go zamiast tradycyjnego papieru w książce. Byłaby to jednak książka dość specyficzna, gdyż składałaby się tylko z czystych kart papru; dopiero dostarczenie informacji tekstopwej (zapewne poprzez włożenie np. małego paseczka w kieszonkę w grzbiecie książki) sprawiałoby, iż na kartach pojawiałby się tekst. To powodowałoby, że cała biblioteka mogłaby mieścić się w jednym tomie in folio lub in quarto, oraz szafeczce ze skatalogowanymi nośnikami elektronicznymi. Żegnajcie więc zakurzone regały, od ściany po ścianę do samego sufitu. W bibliotekach uniwersyteckich byłaby to zapewne wielka wygoda, jednak jakoś nie wyobrażam sobie tego w bibliotekach publicznych - wydaje się, iż instytucja taka musiałaby zaniknąć, na rzecz internetowych wypożyczalni nośników, zaś bibliotekarze byliby raczej informatykami, zajmującymi się katologowaniem czy naprawą nośników, ewentualnie magazynowaniem elektronicznej informacji tekstowej.
Niepotrzebne byłyby wówczas drukarnie, zaś praca wydawnicza ograniczałaby się do przygotowaniu informacji, oraz produkcji własnych książek paprowych - czytelnik kupowałby więc na początku książkę wydawnictwa np. Prószyński i ska, a następnie zakupywałby samą tylko treść np. powieści "Zamróz wieczysty" w formie nośnika, w wersji przygotowanej przez wydawnictwo Prószyński i ska. Nośnik danego wydawnictwa pasowałby do książek elektronicznych tegóż, i do przenoszenia informacji tekstowej na taką, byłby przystosowany. Informacja tekstowa byłaby przygotowana edycyjnie do e-książki danego wydawnictwa. Jeśli więc czytelnik przegrałby tekst na książkę innego wydwnictwa, to całość wyglądałaby niewłaściwie - wcięcia akapitów byłyby nierówne bądż zanikłyby, czcionki miałyby niewłaściwą wielkość czy rodzaj, a kreski dialogowe zaczynałyby się w środku linijki.
Zapewne wpłynęłoby to na rodzaj rynku literatury, a mogłoby zaowocować nowymi rodzajami hipertekstowych powieści, gdzie tekst np. poruszałby się, i czytający musiałby go gonić, przerzucając karty, i odnajdując go w coraz to innych kombinacjach; bądź sam wybierałby kolejność w jakiej pojawiać się mają rozdziały lub opowiadania zbioru.
Z wpływów mniej uchwytnych, mogłoby coś takiego wpłynąć na kulturę czytelniczą. Książka jako taka, utraciłaby swą unikalność, gdyż tekst nie byłby w niej przechowywany trwale - nawet gdyby ktoś zachowałby tekst w danej książce, to i tak miałby świadomość efemeryczności owego związku tekstu z noszącymi go kartami, jaki dziś nazywamy książką. Przestałyby istnieć pojedyńcze i wyjątkowe egzemplarze, które nabrały swej osobowości za sprawą naddarć, notek poprzednich właścicieli, plam po kawie... Możliwe, iż zanikłaby kultura szacunku dla książki, bo tekst literacki ograniczony by był do pliku elektronicznego na nośniku, a więc książka jako taka nie byłaby z nim związana.
Inne zastosowanie jaki przychodzi mi do głowy, to prasa. I tak samo jak z książkami, gazeta ograniczałaby się do arkuszy papru, do których zakupywać by trzeba tekst nowego wydania (podejrzewam i całość gazety, byłaby ściągalna odpowiednio przepustowym łączem), a praca redakcji ograniczałaby się do przygotowania informacji tekstowej.
Tu więc pojawiałaby się możliwość ruchomych reklam i ogłoszeń prasowych, a czytanie gazety zbliżałoby się do przeglądania strony internetowej.
Oprócz powyższych przykładów zastosowań zbliżających się do tradycyjnej formy wieloarkuszowej, całość tak książek jak i gazet, ograniczyć by się mogła do jednego arkusza, w którzym tekst mógłby być przesuwany np. poprzez przesuwanie palcem po marginesie, czy dotykamiem odpowiedniego miejsca na karcie paprowej, co "przekładałoby stronę" na następną.
Ciekawie wyglądałaby w takiej sytuacji możliwość interakcji czytelnik - wydawnictwo i odwrotnie. Dajmy na to czytający powieść byłby niezadowolony z graficznego układu tekstu - przesyła informację o tym do wydawnictwa - to odsyła mu plik poprawiający tekst wedle życzenia. Albo ktoś inny zauważa błąd ortograficzny, którego redakcja nie usunęła - zaznacza to miejsce i przesyła informację o błędzie do wydawnictwa - wydawnictwo sprawdziwszy informację, rozsyła do wszystkich posiadaczy danego tekstu plik poprawkowy, zaś osoba która pierwsza zauważyła błąd ostaje zniżkę przy zakupie następnej powieści.
Coś takiego dawałoby jednak nowe niebezpieczeństwa - Orwelowska zmiana przeszłości byłaby znacznie łatwiejsza od wydrukowywania nowych książek, wystarczyłoby rozesłać wirusoidalny program, który bez wiedzy użytkowników zmienia tekst powieści czy gazety, zgodnie z najnowszą potrzebą. Ponadto okazać by się mogło, że książka może się nam zwyczajnie zresetować poprzez uszkodzenie nośnika czy samego konwertera w książce paprowej. Wiruszy kasujące książki konkurencyjnego autora też mogłyby się pojawiać.
Zależnie od stopnia wgłębiana się w możliwości i dozwalania sobie na ryzykowne hipotezy, można począwszy od tego jednego szegółu technicznego, jakim elektroniczny papier jest, wymyślać corazto inne zastosowania i ich wpływ na świat przyszłości. Ale nie za bardzo mi się już chce.
Powiem jeszcze o jednej sprawie, o której być może powinienem wspomnieć na początku, mianowicie o tym dlaczego przewiduję, iż stosowanie nowych technik piśmiennivczych, będzie w przyszłości postrzebne? No bo przecież może się zdarzyć, że prorokowany w czasach internetu i kultury telewizyjno - obrazkowej koniec czytelnictwa nastąpi, i nawet tak dziwaczne formy książki przyszłej nie zaistnieją, bo nie będą potrzebe.
Osobiście jednak nie wierzę w to, i sądzę, że w dobie podróży międzygwiezdnych, jednym z cywilizacyjnych posłannictw, jakie zaniesiemy ze sobą w kosmos, będzie książka i wszystkie dobrodziejstwa zwiuązane z jej istnieniem.
Do zobaczenia w przyszłości!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.