Dodany: 13.11.2008 18:07|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

A święty Franciszek uśmiechał się doń z nieba...


Miniaturowa książeczka, którą przez ponad trzydzieści lat leżakowania na bibliotecznej półce wypożyczyło zaledwie parę osób - dzięki czemu, choć nasiąkła kurzem, a papier pożółkł, trzyma się nieźle - mieści w sobie kilkanaście opowiadań, będących w większości reminiscencjami Munthego z okresu jego studiów medycznych i pierwszych lat pracy, a także z odbywanych w tamtych czasach (tj. pod koniec XIX wieku) podróży.

Uderza w nich zwłaszcza troska, z jaką autor i narrator w jednej osobie pochyla się nad postaciami ludzi ubogich, nie na własne życzenie wegetujących w nędzy i upokorzeniu. I więcej niż troska - także wstyd i swego rodzaju poczucie winy: „w tej samej chwili zapytałem nagle sam siebie, dlaczego to właśnie ja jestem właścicielem ciepłego, wygodnego futra, podczas kiedy ten stary wlecze się przede mną w tej wyświechtanej kurcinie? Czemu w moim miłym pokoju pali się suty ogień, a ten stary człowiek ma cały dzień wędrować po ulicach w poszukiwaniu żywności, wieczorem zaś wrócić do jakiejś nędznej dziury i - bezbronny wobec chłodu zimowej nocy - przygotowywać się do jutrzejszej walki o chleb? (…) wstyd mi było niezasłużonej hojności życia wobec mnie i surowości wobec niego”[1]. Socjalista, Boże uchowaj? Może i tak, zwłaszcza jeśli uznamy, że socjalistą jest każdy, kto traktuje serio pouczenia w rodzaju: „darmo otrzymaliście, darmo dawajcie!”[2] czy „wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, i mnieście nie uczynili”[3]…

Głęboko chrześcijański światopogląd Munthego promieniuje zresztą nie tylko z tych opowiadań, których podmiotem jest los ludzi biednych i chorych, ale także z pozbawionych fabuły zachwytów nad pięknem Stworzenia („Mont Blanc-król gór”, „Zoologia”). W tym ostatnim, podobnie jak w kolejnych tekstach, którym gatunkowo najbliżej do felietonów („Menażeria”, „Głos wołającego na puszczy”), daje się wyczuć wyraźnie franciszkańska nuta. Tyle w nich pasji i tak wyraźnie wyartykułowana przygana pod adresem ludzi krzywdzących swoich „braci mniejszych”, że łatwo mógłby je ktoś wziąć za dzieło jakiegoś aktywisty „zielonych” - gdyby nie styl i język, nieomylnie zdradzające pochodzenie z dość odległej epoki.

Dziś już nikt nie zawoła do zamkniętego w klatce lwa: „Monarcho upadły, zbudź się z upokorzenia niewoli, powstań do walki i niechaj grzmot twego królewskiego głosu zabrzmi znowu! (…) Zerwij łańcuchy, którymi tchórzliwa chytrość człowieka spętała uśpioną potęgę! Potrząśnij płomienną grzywą i silny niczym Samson, w potężnym gniewie rozbij ściany więzienia i zdruzgotaj Filistynów, zgromadzonych tutaj, żeby drwić z bezsiły dawnego wroga!”[4]. Nikt, opowiadając o górskiej wyprawie, nie będzie się bawił w antropomorfizowanie napotkanych elementów przyrody ożywionej i nieożywionej („Zdjął koronę, a białe loki rozwiały się na wietrze. Nie zwracając na nas, przybyszów, najmniejszej uwagi, włożył czepiec nocny”[5]; „Lato, córka doliny, nie była bynajmniej wyekwipowana na taką podróż; biedna mała! Wiatr szarpał i rwał jej płaszczyk pleciony z liści, ostre kamienie cięły jej zielone aksamitne ciżemki, przybrane haftem dzwonków i niezabudek”[6]).

A jednak ta patyna staroświecczyzny ma w sobie coś urzekającego, co nie pozwala uznać utworu złożonego z podobnych zdań za nudny czy pretensjonalny. I choć sam autor sumituje się w przedmowie, że zebrane tu opowieści „pisane były bardzo, bardzo dawno, niedoświadczoną ręką i nijaką angielszczyzną”[7], nie przeszkadza to wcale, by zapadły czytelnikowi w pamięć, dając zarazem świadectwo, że nawet w 80 lat od pierwszego wydania i pewnie ponad sto od powstania nie zasłużyły jeszcze, by trafić „do wspólnej mogiły zapomnienia”[8].



---
[1] Axel Munthe, „Księga o ludziach i zwierzętach”, przeł. Stanisława Kuszelewska, wyd. PAX, Warszawa 1975, s. 13.
[2] Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, przekład zespołowy pod red. ks. Kazimierza Dynarskiego, wyd. Pallotinum, Poznań-Warszawa 1980, Mt 10,8, s. 1136.
[3] Tamże, Mt 25,45, s. 1153.
[4] Axel Munthe, dz. cyt., s. 62.
[5] Tamże, s. 52.
[6] Tamże, s. 50.
[7] Tamże, s. 7.
[8] Tamże, s. 8.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4018
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: jakozak 16.03.2009 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Miniaturowa książeczka, k... | dot59Opiekun BiblioNETki
Jest śliczna, ale bardzo przygnębiająca.
Muszę ją czytać na przemian z czymś przyjemnym.
Użytkownik: jakozak 20.03.2009 10:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Miniaturowa książeczka, k... | dot59Opiekun BiblioNETki
Skończyłam. Jest śliczna, jest mądra, doceniam tematykę. Ale tylko czwórka. Znużyła mnie pod koniec.
Podobnie rzecz się miała z Sercem Amicisa.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: