Dodany: 29.11.2004 22:06|Autor: dagunia1
W ciszę zstąpienie
Jakiż ten świat stał się głośny, odkąd nie ma Jessie... Tu jazgot budzika, tam telefon. Dzwonek do drzwi. Nagłe hałasy wdzierają się w świadomość Maxa. Czy słyszeć znaczy żyć? Max jest na wpół głuchy: jego dziewczyna strzeliła sobie w ucho, rozmawiając z nim przez telefon. A więc istnienie Maxa zostało zawieszone na cienkiej nitce przypadku. Każdy następny dzień to rzucane odruchowo pytanie: kiedyż skończę? Każda ścieżka kokainy, co zmraża nozdrza, brata go ze śmiercią.
„Orły i anioły”. Studium wyalienowania i samodestrukcji – oto debiut powieściowy niemieckiej eseistki, Juli Zeh. Młody prawnik z Lipska, ekspert od rozszerzenia Unii Europejskiej i prawa międzynarodowego, wspomina przeszłość. Wiele lat temu poznał Jessie, również jej ojca i brata, najważniejsze postaci w narkotykowym biznesie południowo- wschodniej Europy. Dziewczyna, którą pokochał, wciągnęła go w przemyt i terroryzm, obarczyła własną niezdolnością do życia w normalnym świecie... aż wreszcie poddała się.
Tę historię – szaloną i niewiarygodną – po kawalątku opowiada Max Clarze. Właściwie zawdzięcza jej ocalenie, skoro najpierw w radiowym studiu odebrała jego nocny telefon, a potem przyszła, nie raz i nie dwa, aby wysłuchać całości relacji. Ale Clara ma w tym interes: z jego wyznań spreparuje materiał do pracy dyplomowej. Rozpisze obsesyjną miłość na kolejne rozdziały. Poprze tezę straszliwymi anegdotami Maxa z wojny domowej w Bośni. Flesze paranoicznych wspomnień zlepi w prawdę.
Opowieść rozplątuje się jak papierowe zawiniątko. Początkową obcość, czy wręcz agresję Maxa wobec Clary zastąpi nieśmiałe – i jakże niewygodne! – uczucie. Bohaterowie uciekną z Lipska do Wiednia. Co, prócz przeszłości, zamierzają odnaleźć?
„Orły i anioły” to tekst hardy. Najpierw byt sam w sobie, a później - problem epoki. Mamy oto bezwzględną analizę zdeprawowanej Europy, która zdaje się tkwić na krawędzi upadku: tu rządzą korupcja, anarchia, przemoc. I on jeden w jej centrum. Sam samotnością, od której można uciec tylko w obłęd.
Ta książka potrzebuje indywidualnego czytelnika. Juli Zeh tnie piórem niczym najostrzejszą klingą: sieka na drobne kawałki czas i przestrzeń, szatkuje świadomość bohaterów. Słychać tylko świst. „Orły i anioły” to niezwykły debiut. Ale trzeba cenić postmodernistyczny nihilizm W. Borroughsa oraz I. Welsha, aby zaakceptować Juli Zeh. Tu tęsknota i rozpacz są natężone do granic ludzkiej wytrzymałości. Przeszłość zlewa się w wielokolorowe pasmo – bez początku i końca. Teraźniejszość u Zeh to prześlizgiwanie się po powierzchni rzeczy... dotykanie, które nie jest tożsame z czuciem. Migotanie rzeczywistości – szał nie do opanowania. Przez tę powieść mknie się, niemal z prędkością światła, z przerażeniem. U celu czeka Cisza. Zbawienie to czy kara? Przecież nie słyszeć znaczy kochać od nowa. Więc – żyć?
(Dagmara Pędrak)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.