Żydzi na koturnach
Opowieść na poziomie sklerotycznej staruszki. Co się narratorowi przypomni, to akurat mówi. Nie kończy tego, co zaczął, bo zaczyna nowe. Czasami i po kilka "wątków" na stronie się uzbiera. Język dopasowany do narracji, przeciętny z odchyłami w stronę błędów, kulfonów utrudniających zrozumienie.
No i ci Żydzi. Pomijam już męczący powtarzalnością fakt, że co się weźmie polską książkę do ręki, to musi być o Żydach. Problem w tym, jak ci Żydzi są opisywani. Nigdy nie są to postacie z krwi i kości, dający się lubić karczmarze czy lichwiarze, ale niemal zawsze jakieś symboliczne pretensjonalne kukły, które niosą nad głowami transparenty z napisem: "Teraz czytelniku na kolana! Teraz masz przeżywać poczucie winy i tragedii!".
"Austerię" sfilmował niegdyś Kawalerowicz. Nie widziałem. Nie chcę widzieć, bo panika mnie ogarnia na myśl, co "mistrz kina", który tak "świetnie" sfilmował "Faraona" i "Quo vadis" (pamiętacie robaka biegającego 10 min. po ekranie albo płonący Rzym z tektury?) zrobił z niespójnym, nudnym, koturnowym tekstem "Austerii".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.