Dodany: 03.05.2004 23:10|Autor: Mar_tyna

"spotkali się, pobrali się, żyli razem, odeszli razem"


Książka, o której chciałabym napisać nie jest żadną wymyśloną historią przypadkowego autora ani żadną baśnią, którą czytuje się małym dzieciom na dobranoc. "Niezawinione śmierci" Williama Whartona to w rzeczy samej książka, której nie poleciłabym małemu dziecku. Jej treść została oparta na prawdziwych wydarzeniach, jakie miały miejsce 3 sierpnia 1988 roku w Stanach Zjednoczonych. Córka Whartona wraz z mężem i dwiema córeczkami straciły życie na skutek karambolu, jaki miał miejsce owego dnia na autostradzie międzymiastowej nr 5.

Autor doskonale przedstawia, jak wielką stratę poniósł na skutek tego wypadku. Perfekcyjnie ubiera w słowa uczucia, jakie mu towarzyszą, maluje przejmujący obraz wydarzeń. Wharton pisze bardzo specyficznie. Każda jego myśl dociera do serca czytelnika i zapisuje się tam. Ponadto sposób, w jaki pisze jest bardzo zrozumiały dla współczesnego odbiorcy lektury.

Śmierć, nieunikniony koniec każdej ludzkiej egzystencji, dotyka niemal każdego z nas. Codziennie wielu ludzi w banalny sposób traci życie, a przecież w niektórych wypadkach można by tego uniknąć. Książka Whartona to walka z głupotą, która zabija. To z jednej strony pokazanie, jak kruche jest ludzkie życie, z drugiej, jak człowiek potrafi być wytrwały, gdy na czymś mu bardzo zależy.

Lektura tej książki sprawiła, że zupełnie inaczej spojrzałam na to, co mam od życia. Rodzina jest czymś, czego zazwyczaj nie doceniamy tak do końca, gdyż mamy poczucie, że zawsze będzie. Jedna chwila wystarczy jednak, aby przestał istnieć ktoś nam bliski. Wharton nauczył mnie doceniać fakt istnienia ludzi, których kocham. Sprawił, że również na swoje życie popatrzyłam jak na szansę, która nie będzie wiecznie trwać. Wszystko przemija, a czasu, jaki nam został, jest coraz mniej - to uświadomił mi Wharton w swoich "Niezawinionych śmierciach".

Książka ta wzruszyła mnie jak mało która do tej pory. Nadała zupełnie inny sens rzeczywistości. Sprawiła, że dostrzegłam chwile, które są dla mnie ważne, a które wcześniej bezsensownie zapominałam. "Niezawinione śmierci" to książka zawierająca jawne przesłanie, o którym powinien pamiętać każdy człowiek: śpieszmy się kochać innych, gdyż ich życie, podobnie jak nasze, może zostać przerwane w każdej chwili.

Serdecznie polecam tę książkę czytelnikom, którzy potrafią docenić prawdziwie dobrze napisane dzieło, poparte emocjami prosto z serca. Każdy z osobna odkryje w niej ważny dla niego sens, który sprawi, że rzeczywistość stanie się jedną wielką zagadką, a priorytetem w istnieniu człowieka okaże się czyn, a nie zamierzenie. Utwór ten jest kopalnią uczuć, które pomagają odbiorcy o wiele lepiej zrozumieć przesłanie Whartona. Jest niesamowitą, ponadczasową historią ludzi, którzy "spotkali się, pobrali się, żyli razem i odeszli razem", ale nade wszystko jest doskonałym przykładem, jak można walczyć o sprawiedliwość w kraju, w którym jej brakuje.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 16064
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 13
Użytkownik: Hel67 19.05.2004 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka, o której chciała... | Mar_tyna
Powiem szczerze.
1. Książka napisane pod wpływem śmierci córki i wnucząt to masochizm. Chyba, że nabija się przy okazji kasę. Ja jestem ojcem i, uwierz, po śmierci mojego dziecka miałbym bardzo daleko do napisania czegoś podobnego. I wydania tego. I podpisywania tego czegoś.
2. Jest to jeden z najlepiej napisanych "wyciskaczy łez" w tym stuleciu.

Obie wypowiedzi uważam za prawdziwe.
LeszekH
Użytkownik: amoretka 23.02.2005 07:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiem szczerze. 1. Ksią... | Hel67
Wyciskacz łez? Z moich oczu nie wycisnął ani jednej...
Użytkownik: koko 18.02.2006 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka, o której chciała... | Mar_tyna
Nigdy nie opisałabym takiej historii, gdyby była ona moim udziałem. Pewnych rzeczy po prostu się nie robi. Swoje traumatyczne przejścia po śmierci bliskich można opisywać w pamiętniku, a nie na kartach książki, dla szerokich rzesz czytelników. To niesmaczne. Czysty ekshibicjonizm.
Użytkownik: misiak297 25.04.2006 18:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie opisałabym taki... | koko
Zgadzam się z Tobą całkowicie! Pewne rzeczy należy zachować dla siebie i najbliższych, a nie poddawać "konsumcji" społeczeństwa. Dlatego nie przepadam za Whartonem (cenię go tylko za Ptaśka). On wiele razy dokonuje ekshibicjonizmu ("Tato", "Wieści", "Stado") i to jest kanwą jego twórczości. Takiego ekshibicjonizmu można dokonać - owszem - jeśli książka ma tytuł "Autobiografia". Nie inaczej. Dla mnie książki Whartona nie mają większej wartości. Pozdrawiam!!
Użytkownik: jakozak 25.04.2006 18:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z Tobą całkow... | misiak297
Nie czytałam, ale widzę, że z 213 osób aż 153 oceniło to na 4,5,6.
Czyli chyba nie jest tak źle. Mam to w schowku...
Użytkownik: misiak297 25.04.2006 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie czytałam, ale widzę, ... | jakozak
Widzisz... Dla mnie Wharton pozostanie już tylko literaturą konsumcyjną i nic tego nie zmieni. Teraz kiedy poznałem Wilde'a, Flauberta, Marqueza i innych... Kiedyś lubiłem Whartona owszem. Dziś już nie. Jolu, akurat to czy spodobają Ci się niezawinione śmierci, zależy od wielu czynników. Zauważ jednak, że oceny wszystkich książek Whartona wahają się pomiędzy 1-6. Wiesz że tutaj - w biblionetce - nie jest to regułą:) Pozdrawiam serdecznie!
Użytkownik: jakozak 26.04.2006 07:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Widzisz... Dla mnie Whart... | misiak297
Sama postawiłam bardzo wysokie oceny Ptaśkowi i Spóźnionym kochankom.
Użytkownik: misiak297 26.04.2006 14:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Sama postawiłam bardzo wy... | jakozak
Widzisz to jest już kwestia gustu. Tak, "Ptasiek" mi sie podobał bo jest zupełnie inny niż reszta książek Whartona. A co do "Spóźnionych kochanków"... no na pewno jest to bardzo ładna historia (choć znam ludzi, których tak szczegółowy opis zbliżenia w tym wypadku bardzo zniesmaczył i odkładali książkę). Sam jako Czytelnik (a nie jako krytyk) mam zastrzeżenia co do końcówki.
A jednak pozostanę przy Flaubercie, Marquezie i innych!!:) Pozdrawiam!
Użytkownik: Agas6 01.05.2006 22:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Nigdy nie opisałabym taki... | koko
bardzo mnie zdziwily niektorych komentarze.. dotyczace tego ze Wharton nie powienien napisac ksiazki opisujacej smierc jego rodzny.. ale kto czytal uwaznie ksiazke ten zapewne wie,ze ta smierc spowodowana byla ludzka bezmyslnoscia. Wharton napisal te ksiazke z nadzieja ze zostanie zekranizowana, po to by zapobiec wypalania pol jakie ma miejsce w Ameryce i zapobiec podobnym katastrofa w ktorej moga zginac niewinni ludzie bo przez to zgineli jego bliscy, a jak wszyscy wiedza Wharton jest pisarzem i pisze ksiażki i ten sposob okazuje swoj zal, zlosc, a nie pisze pamietniki..
Użytkownik: barabaszz 02.08.2008 18:43 napisał(a):
Odpowiedź na: bardzo mnie zdziwily niek... | Agas6
Moim zdaniem fakt, iż ta książka jest tak osobista dla Whartona, to jej duża zaleta. Wątpię, żeby ktoś, kto nie przeżył nigdy takiej tragedii, był w stanie oddać wszystkie uczucia, jakie ogarniają osoby bliskie zmarłym. To, co Wharton pokazał w tej książce, było dość drastyczne i właśnie dlatego piękne, wzuszające. I o ile wielu autorów powtarza "Ludzie umierają, nie wiadomo, kiedy kogoś stracimy, więc trzeba się cieszyć czasem, który możemy z nimi spędzić", to dopiero po przeczytaniu "Niezawinionych śmierci" naprawdę poczułam, iż te słowa zawierają wiele prawdy. Jest to książka, która na pewno zmusza do refleksji.
Użytkownik: Ysabel 13.12.2008 01:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka, o której chciała... | Mar_tyna
Witajcie.
Właściwie nie myślałam, by zostawiać komentarz, ale po przeczytaniu powyższych uznałam, że coś jednak dodam.
Dziwię się bardzo, że możecie pisać o tym - że wy byście podobnej książki (chodzi o temat) nie napisali, i owszem, nie wy jesteście Wharton'em. Jednak wytykanie autorowi, że zrobił to "dla komercji", wydaje mi się niewłaściwe. Każdy na swój sposób okazuje emocje - cóż więc dziwnego, że pisarz ukazuje je w tym, co tworzy, tak jak inni artyści - czy to muzycy, czy malarze - ukazują we właściwy sobie sposób, poprzez swoją sztukę. Rzeczywiście przeciętnemu człowiekowi zostaje wypłakanie się komuś bliskemu, bądź wpis do pamiętnika. Dla mnie to nie jest powód, by wytykać Whartona palcem - mówiąc, że posłużył się śmiercią swoich bliskich.
Poza tym książka ta oprócz ukazania nierozsądnych poczynań ludzkich, które niejednokrotnie są przyczyną nieszcześć, mówi także o walce o prawa, o przekrętach i znaczeniu słowa "sprawiedliwość". Pamiętam, że po przeczytaniu tej książki wyjechałam na krótki czas do Katowic i od razu w pierwszym autobusie, do jakiego wsiadłam, zauważyłam plakat o zakazie palenia traw i cała akcja tej książki przewinęła mi się w myślach.
Miała być wzruszająca, miała oddziaływać na innych i ukazać ogrom nieszczęścia jakie może wywołać głupie ludzkie postępowanie.
Użytkownik: alicja225 05.02.2009 20:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka, o której chciała... | Mar_tyna
Też coś skrobnę.Twórczość Whartona jest dość charakterystyczna o czym wszyscy wiedzą.Książki pisane baaardzo podobnym stylem.Wszystkie do przeczytania.Nie wszystkie do pochwalenia.W większości wieje nudą i nie będąc magikiem można domyślić się co dalej."Niezawinione śmierci"w dużej mierze przez ekshibicjonizm autora -jak niektórzy uważają- jest w stanie wzruszyć czytelnika.Nie tylko dlatego, że szkoda mu autora który stracił swoich bliskich.Myślę,że dobrze się stało, że książka została napisana.
Użytkownik: ixa86 09.06.2009 23:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka, o której chciała... | Mar_tyna
Po przeczytaniu książki mam podwójne odczucie - pierwsza połowa bardzo mnie wciągnęła - pochłonęłam ją w krótkim czasie - lecz druga część książki opowiadająca o sądowych perypetiach nie była już tak ciekawa. Wiem, że w pewnym sensie te opisane fakty są ważne aby pokazać jak działa ta "prawnicza machina" jednak można to było ująć krócej zwięźlej - było to dla mnie zanadto "rozwleczone", i po przebrnięciu tej 2 połowy jakby "zatarło" się we mnie te bardzo pozytywne uczucie z pierwszej części. Odnosząc się do powyższej dyskusji czy powinno się pisać o takich rzeczach myślę, że jest to osbisty wybór każdego człowieka - każdy inaczej radzi sobie z bólem i problemami-jedni się uzewnętrzniają a inni duszą to w sobie - widocznie Wharton w taki właśnie sposób uporał się z cierpienie i nie można go za to krytykować w końcu jest pisarzem. Ja osobiście pewnie nie byłabym w stanie wracać do takich wydarzeń i tego opisywać ale to nie ma znaczenia ;)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: