Dodany: 27.11.2004 10:59|Autor: dorocinska

Jagody zdecydowanie najsmaczniejsze


"Herbatniki z jagodami", trzecia część „Owocowej trylogii” Izabeli Sowy, opowiadają o tym samym, co "Smak świeżych malin" i "Cierpkość wiśni": o życiu w polskiej rzeczywistości, która jest na wpół szara i byle jaka, na wpół tandetnie kolorowo-plastikowa, ale w której żyjemy, bo jak w pewnym przytoczonym w książce dowcipie powiedział ojciec-tasiemiec do swojego zdziwionego, że tkwią w tej smrodliwej ciemności, zamiast uciec gdzieś hen daleko, do ciepła, słońca i zielonej trawki syna-tasiemca: "tu jest nasza ojczyzna".

Główna bohaterka, trzydziestoparolatka o owocowym, a jakże by inaczej, imieniu przeżywa szok: pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, jej stabilny dotąd świat przewraca się do góry nogami. Firma, w której pracuje od skończenia studiów, dzięki doniesieniom "życzliwej" koleżanki (która wcale a wcale nie dostała swojej posady dzięki pokrewieństwu z dyrekcją) postanawia wysłać ją na bezpłatny urlop, w domyśle - przyzwyczaić do myśli o wypowiedzeniu. Jagoda wezwana na dywanik do szefa dowiaduje się więc, że przestała się rozwijać, nie okazuje należytego entuzjazmu na widok nowych zadań, a do tego niedostatecznie integruje się z zespołem i nie zgłasza dyrekcji uwag na temat innych pracowników - i że urlop jest dla niej szansą na przemyślenie wszystkiego, bo przecież podstawową polityką firmy jest: "najsłabsi muszą odejść". A żeby było gorzej i bardziej boleśnie - szefem, który jej to daje do zrozumienia, jest jej osobisty facet!

I wtedy właśnie Jagodzie przypomina się, że jakiś miesiąc wcześniej przypadkiem trafiła do pewnej przemiłej, choć zwariowanej starszej pani, która w zapełnionym po sufit wszelkimi możliwymi i niemożliwymi obiektami mieszkaniu wróży z kart. Tak, tak - do babci zakompleksionej, wiecznie pełnej obaw Maliny. "Twoje życie wcale nie jest poukładane jak czekoladki w wedlowskiej bombonierce" - usłyszała. "A ja ci powiem dlaczego. Bo ktoś te czekoladki prawie wszystkie powyjadał. I zostały puste sreberka. Ty zaś dalej myślisz, że masz pełne pudełeczko. Pudełeczko napełni się aż po brzegi, tyle że najpierw musi się opróżnić do samego końca". Jagoda już wie, co miało znaczyć to pudełko czekoladek: wie, że jest puste. Puste? Nie do końca - na dnie zostało przecież mnóstwo śmieci, starych, nic nie wartych sreberek po dawno zjedzonych czekoladkach, które trzeba wyrzucić, by zrobić miejsce na nowe. Tylko że to nie jest łatwe...

Pierwsze dni urlopu Jagoda tuła się po swojej krakowskiej dziupli (za którą kredyt będzie spłacać do czterdziestki), bezskutecznie próbuje złapać kontakt z kimś z dawnych znajomych, zająć się czymś, uwolnić od obsesyjnych myśli o pracy - ale szybko uświadamia sobie, że jedynym wyjściem jest spakować manatki i wyjechać na prowincję, do ojca. Tam, w zagraconym jeszcze bardziej niż mieszkanie babci Maliny domu ojca, prawdziwego księcia chaosu, zacznie się wszystko: znudzona Jagoda wyjdzie w niedzielę na basen, ktoś popchnie ją do wody, a ona z rozbitą głową trafi na pogotowie. Potem przyjdzie na zmianę opatrunku, zastąpi nieobecnego kierowcę, zacznie wreszcie przesiadywać tam codziennie, a po okolicy rozniesie się wieść, że jest panią psycholog, której można przyjść się wyżalić. I w końcu powolutku, ostrożnie bohaterka zacznie wyrzucać stare sreberka.

Książkę tę przeczytałam z autentycznym zachwytem: jest w swoim gatunku po prostu doskonała! Nie ma w niej tego, co irytowało mnie w dwóch pierwszych częściach „Owocowej trylogii”: zbyt nachalnie wyłożonych przy okazji różnych doświadczeń życiowych bohaterki teorii psychologicznych i socjologicznych truizmów. Nie ma więc i zapalających się w głowie czytelnika od czasu do czasu światełek ostrzegawczych: „tendencja i moralizatorstwo”, ani też męczących skojarzeń z powieścią z tezą. Jest tylko prawda o życiu i świetny obraz polskiej rzeczywistości, ze szczególnym uwzględnieniem służby zdrowia – nieprzypadkowo książka jest dedykowana: „Wszystkim Bolkom pogotowia”. W ogóle książka o Jagodzie ma dużo większy „ciężar gatunkowy”, niż historie Wiśni i Maliny – choć jednocześnie jest równie zabawna, zaskakująca i wzruszająca. Jak to zazwyczaj u Sowy bywa – pod przykrywką i najśmieszniejszej choćby sceny kryje się często coś bardzo ważnego, co łatwo przegapić. Tak jest np. z wykryciem sekretu Tajemniczej Kobiety, która przez Internet prowadzi niekończące się rozmowy ze wszystkimi męskimi bohaterami tej książki, sprawiając, że każdy z nich marzy o niej, tej jedynej istocie na świecie, która potrafi go zrozumieć – nic więcej nie zdradzę!

Dodam jeszcze, że tak jak i w poprzednich częściach trylogii, pisarka tworzy galerię barwnych postaci, do których nietrudno jest się przywiązać. Prym wiodą oczywiście pracownicy pogotowia: znany z „Cierpkości wiśni” lekarz Bolek vel doktor Desperado, przesympatyczna pielęgniarka Julia, w której niektórzy nie potrafią dostrzec nikogo więcej poza wymalowanym transwestytą, uzależniony od białkowych „body gainerów” sanitariusz Maciek. Poza tym zmagający się z otaczającym go niezmiennie chaosem ojciec Jagody, kobieta jego życia, Ania, i wiele, wiele innych osób... Każda z nich na swój sposób pomoże Jagodzie dojść do siebie i na nowo uwierzyć w starą, dobrą prawdę, która jakby zagubiła się jej gdzieś na życiowej drodze: że tak naprawdę iloraz inteligencji, zaradność, pieniądze, aparycja, prestiż i skuteczność w wyścigu szczurów nie są warte uwagi, gdy towarzyszy im pozytywny wynik testu na WWŚ: Wielką Wredną Świnię.

Tak, "Herbatniki" są wyraźnie najlepszą częścią "Owocowej trylogii", ale już się cieszę na myśl, że cykl powieści Izabeli Sowy ma się podobno niebawem powiększyć o czwarty tom i tym samym stać się „Owocową tetralogią”! Autorka wyraźnie pisze z tomu na tom coraz lepiej, więc czwarta część powinna być wręcz rewelacyjna. Póki co, ze wszystkich owoców jagody są zdecydowanie najsmaczniejsze! Polecam pyszną lekturę.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7490
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: nika18s 24.04.2005 13:05 napisał(a):
Odpowiedź na: "Herbatniki z jagodami", ... | dorocinska
To właściwie nie będzie komentarz tylko mała informacja, co do książek I.Sowy. Miałam okazję być na spotkaniu z tą pisarką i wyznała, że wiele z histori na pogotowiu, zamieszczonych w "Herbatnikach" i nie tylko, to autentyczne zdarzenia. Brat Izabeli Sowy przacował swego czasu na pogotowiu, dlatego usłyszała od niego wiele niecodziennych zdarzeń i czuje się w pewien sposób związana ze środowiskiem lekarskim. Ciekawostką było też skąd wziął się pomysł na owocowe imiona bohaterek. Autorka przyznała, że nie chciała używać popularnych imion, gdyż bała sięreakcji, osób z kręgu jej rodziny i znajomych. Każdy kto znalazłby w jej książce swoje imię, uważałby, że to jego opisała. Aby uniknąć takich porównań i pretensji innych autorka wymyśliła owocowe imiona.
Użytkownik: Agis 20.04.2006 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: "Herbatniki z jagodami", ... | dorocinska
>Jak to zazwyczaj u Sowy bywa – pod przykrywką >i najśmieszniejszej choćby sceny kryje się >często coś bardzo ważnego, co łatwo przegapić.

A no właśnie. Generalnie jestem zaskoczona książkami Sowy, ponieważ niespodziewałam się, że mogą mnie w takim stopniu zachwycić. A tymczasem pochłonęły mnie całkowicie, przy czym uważam, że są inteligentne, a autorka świat postrzega podobnie do mnie. I podobne problemy ją dręczą: dochowanie wierności sobie, kwestia wyborów, prawdziwych i głębszych relacji z innymi... I jeszcze wydaje mi się, że my - czytelnicy - mamy taką tendencję oceniania książek biorąc pod uwagę kryterium: "jak wiele ona mi dała", przy czym zakłada się, że najwięcej może dać książka trudna i udziwniona. A tymczasem mnie dużo dała dowcipna opowiastka Sowy. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: