Dodany: 16.10.2008 16:57|Autor: dot59
Nauczyciel pyta nie tylko maturzystów: czy umiesz czytać?
Jak zaznacza wydawca na okładce, pozycja ta przeznaczona jest „nie tylko dla maturzystów”[1] - i istotnie, czytanie jej może sprawić przyjemność także człowiekowi niepotrzebującemu zawartej w niej wiedzy do żadnych praktycznych zastosowań. Autor obrał sobie za cel pokazanie czytelnikowi, że książka opatrzona metką „arcydzieło”, lub jeszcze gorzej: „lektura obowiązkowa”, wcale nie musi być nudną piłą, którą „męczy się” tylko z konieczności, ani skostniałym reliktem czasów tak zamierzchłych, że odczytanie zawartych w treści przesłań i prawd na nic się już nikomu nie przyda. Mnie akurat o tym przekonywać nie musiał, bo do połowy omówionych w tekście dzieł zdążyłam od czasów licealnych wrócić - z własnej i nieprzymuszonej woli - przynajmniej raz, a nierzadko i kilka razy. A jednak nawet w odniesieniu do tych tytułów, które znam - jak mi się wydawało - niemal na pamięć, udało mu się mnie zadziwić zwróceniem uwagi na znaczenie jakiegoś szczegółu, rozpracowaniem jakiejś subtelnej aluzji, którą dotąd traktowałam jak nic nieznaczący ozdobnik.
To rzadka i cenna umiejętność - mówić o lekturach bez użycia podręcznikowego żargonu. A Falkowski to potrafi: „Czytelniku »Pana Tadeusza«! Czy słyszałeś, jak »już deszcz wciąż pluszcze« - prawdziwy deszcz, nie szklany deszcz w telewizji? Czy czułeś zapach mokrych skib ziemi? Wilgotne dotknięcie mgły? Ile razy? Czy już umiesz czytać?”[2]. Podobnie jak potrafi zstąpić z katedry i wyznać, że wcale nie uważa się za polonistyczną alfę i omegę: „Wiele spośród pomysłów interpretacyjnych przedstawionych w tej książce zawdzięczam nie sobie samemu, lecz moim znakomitym Nauczycielom, dociekliwym studentom i uczniom - i wszystkim żarliwym i uważnym czytelnikom, z którymi miałem okazję rozmawiać o literaturze (…)”[3].
Mam wrażenie, że gdyby wszyscy poloniści cechowali się nawet nie aż taką erudycją i błyskotliwością, ale choćby tylko takim nastawieniem do wykładanego przez siebie przedmiotu i do nauczania w ogóle, spadłaby nieco liczba młodych ludzi uważających „przerabianie lektur” za katorgę, w dodatku nikomu niepotrzebną…
---
[1] Stanisław Falkowski, „Rządcy dusz. Od Mickiewicza do Herberta. Przewodnik po arcydziełach”, wyd. Świat Książki, Warszawa 2005, tekst z okładki.
[2] Tamże, s. 53.
[3] Tamże, s. 363.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.