Dodany: 16.10.2008 11:03|Autor: mironida
Pan Marcin na scenie
Tym razem bez kota na kolanach. Wyszłam z pracy nieco wcześniej niż zwykle, by móc nieco dłużej niż zazwyczaj pobuszować w ulubionej księgarni, gdy zadzwonił telefon.
- Co robisz wieczorem?
- Nic szczególnego. A czemu pytasz?
- Bo ja wiem, co robisz - idziesz na koncert Lao Che.
To był mój kochany tato, który przez godzinę cierpliwie wykręcał numer radiowej Trójki, żeby wygrać dla mnie bilet na jeden z koncertów w ramach 44. Studenckiego Festiwalu, który odbywa się właśnie w Krakowie. Niespodzianka więc była pierwszorzędna. Tym bardziej, że płyta "Gospel" gości od wielu miesięcy w moim samochodowym odtwarzaczu.
Gdy odebrałam bilety, okazało się, że poza Lao zagrają jeszcze Świetliki.
Pomyślałam, że to świetnie, bo przecież Marcina Świetlickiego lubię i szanuję jako pierwszorzędnego pisarza (nie poetę, bo w moim życiu ostatnio więcej prozy niż poezji), a kilka jego piosenek/monodramów obiło mi się w dawnych czasach o uszy.
A na scenie? Świetlicki i cały zespół okazali się grupą nader charyzmatyczną (na pewno w tym bili na głowę chłopaków z Lao Che, którzy potrafili dukać tylko "dzięki!"). Doprowadzali publiczność do kolejnych wybuchów śmiechu. Pan Marcin pojawił się oczywiście w swym galowym mundurze czyli czarnym T-shircie, czarnych dżinsach i czarnych okularach. Parafrazując "Trzynaście" lub "Dwanaście" - faktycznie trochę posiwiał, nieco utył, opuchlizny nie widziałam. Wciąż w dziwny sposób ruszał rękoma, wyglądał jak przedszkolak, który nadgorliwie wykonuje ćwiczenie pt. "wkręcamy żaróweczki". Nie pasowało to do jego image'u i było po prostu śmieszne(miałam świetny widok na całą scenę). W przerwach, gdy nie śpiewał/monologował, wydawał się być człowiekiem bardzo znudzonym. Piosenki, mimo że wypełnione frapującymi tekstami i ciekawym brzmieniem, wydały mi się na jedno kopyto. Zmęczyłam się strasznie tym koncertem. Pozostanę więc przy kibicowaniu Świetlickiemu jako pisarzowi i czekaniu na kolejną krakowską prozę, a nie płytę.
Co do Lao Che - koncert był świetny pod każdym względem.
Najbardziej zawsze mnie wzruszał tekst: "to w wiatrołapie stać będziemy my - ja i moje zmięte CV". I co z tego, że skrót "CV" nie czyta się z angielska. Jestem w stanie im to wybaczyć ;)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.