Dodany: 15.10.2008 15:28|Autor: norge

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Powroty nad rozlewiskiem
Kalicińska Małgorzata

3 osoby polecają ten tekst.

Nad rozlewisko już wracać nie chcę...


Nie podzielam zachwytów nad twórczością Małgorzaty Kalicińskiej. Jej druga książka nie jest ani mądrzejsza, ani lepsza od „Domu nad rozlewiskiem”. Irytuje mnie ordynarny język, sposób zachowania i maniery bohaterek, naiwne rozwiązania, pretensjonalność narracji, schematyczność, nieprawdziwość. No, prawdę mówiąc – irytuje mnie wszystko.

Tym razem Basia, matka Gosi z „Domu nad rozlewiskiem” opisuje swoje życie od wybuchu drugiej wojny światowej do początku lat dziewięćdziesiątych. Może i byłby to jakiś pomysł, gdyby autorka była w stanie stworzyć postać odmienną niż ta, którą pamiętam z pierwszej części. Ale gdzie tam! Czytając, przeżywam „déjà vu”. Basia i Gosia myślą i zachowują się identycznie, mówią tym samym językiem, są jednakowe. Podejrzewam, że jeśli powstanie trzecia część - a jak znam życie, to powstanie – i Małgorzata Kalicińska zechce spisać losy jakiejś babki, będziemy mieli do czynienia jeszcze raz z tą samą osobą. I żeby jeszcze była sympatyczna i godna uwagi, może bym przebolała ponowne z nią spotkanie. Jednak Basia (alter ego Gosi) mojej sympatii i zainteresowania w stanie wzbudzić nie jest. Zaraz wyjaśnię, dlaczego.

Basia uważa się za kulturalną, oczytaną i wysoce inteligentną osobę o pięknym wnętrzu. Sama o sobie mówi tak: „Jest mi przypisana cielesność, biologiczna miłość, mam piękne serce, które potrafi kochać i współczuć, a na dodatek jestem przyjacielska, szczera i dobra! Nie ma we mnie żółci, nie kłamię i nie judzę. Nie oszukuję. To jest moja moc! Jestem... Kobietą-Wiedźmą! Bo... WIEM!”[1]. Niestety, w rozpędzie twórczym autorka nie zwróciła uwagi, że samoocena bohaterki nie ma nic wspólnego z powieściową rzeczywistością. I proszę się nie łudzić, ze jest to celowy zabieg literacki.

Na każdym kroku drażni mnie stosunek Basi do jej przybranej, upośledzonej siostry Kaśki. Protekcjonalny i wręcz prostacki. O pomstę do nieba wołają takie, pierwsze z brzegu, fragmenty:

„Ona, ta nasz głupia Kaśka ma niezwykły dar do robienia takich bukietów”[2].
„Słuchałam Kaśkę zadziwiona. Ileż ona posiadła... odruchów gospodarskich. Taki wydawałoby się, głuptas. Krową zajmuje się w zasadzie ona. Kury w zagrodzie pielęgnuje sama”[3].
„Pamiętam jak się urodził najstarszy syn Karolaków, Czarek. Też taki psychiczny. Szpetny, śliniący się trochę i nerwowy. Czarek przychodzi i siedzą razem [z Kaśką]. Ona mu wyciera ślinę, on gapi się na nią jak szpak i trzyma ją za rękę. Tak pofiglowali kiedyś latem, że Kaśkę trzeba było „wytrzebić” – napisała mi mama”[4]. Co znaczy owo „wytrzebić”, proszę się domyślić. Mnie się udało z trudem.

A oto kilka zdań odzwierciedlających stosunek naszej uroczej bohaterki do różnych miejsc, zdarzeń, ludzi itd.:

O toalecie: „Nieludzko obesrany wychodek”[5].
O współpasażerce z autobusu: „Babsko ze spirytusem przesiadło się na wolne z przodu miejsce”[6].
O żonie Andrzeja, z którymi Basia była związana i czekała, aż się rozwiedzie: „Ożenił się z bazarówą. Tleniona, jazgotliwa małpa. Czym ona go tak omotała, że poszedł z nią do ołtarza?”[7].

Basia porzuciła męża i córkę, gdy ta była malutką dziewczynką. Przez długie lata nie utrzymywała z Gosią kontaktów. Bez jakiegoś specjalnie ważnego powodu. Bo argument: „Co ja jej mogę dać? Nie umiałam w Warszawie zajmować się nią, zawsze była niania. Unikałam jej, byłam jakaś niezaangażowana, a potem uciekłam z innym. Gosia już pewnie wie i umiera ze wstydu. Na moje listy pozostaje głucha”[8] jest dla mnie w swojej bezmyślności przerażający. Ale co tam, o relacje matki z córką zamartwiać się nie musimy. W tego typu powieściach problemy rozwiązują się „same”. Miłość, wybaczenie i szczęście jest na wyciągnięcie ręki. Basia ma wielkie wzięcie wśród lokalnych amantów. O jej względy konkurują daleki kuzyn Ludwik o urodzie Zbyszka Cybulskiego, rudy posterunkowy Arnold, i wreszcie nieśmiały, ale bardzo męski Tomasz z leśniczówki. Ten ostatni jest żonaty, ale problem zręcznie się rozwiązuje. „Kocham i jestem kochana – niczego więcej mi nie trzeba!”[9]. Takimi odkrywczymi stwierdzeniami kończą się co bardziej wzruszające rozdziały.

Żeby książka miała mocniejszy intelektualny wydźwięk, Małgorzata Kalicińska decyduje się na przetkanie jej treści czymś więcej, niż tylko kulinarnymi przepisami. Oczywiście żadnej przesady, ot, jedno, dwa zdania na jakiś „ambitniejszy” temat. A więc Basia ogląda filmy. W pewnych momentach przypominają jej się sceny z „Noża w wodzie”, z „Pociągu”. Raz odwołuje się do scenografii baletu „Królowa Śniegu”. Zdarza jej się wypowiadać „błyskotliwe” uwagi o obrazach oglądanych podczas pobytu w Moskwie. I wreszcie coś, co każdy miłośnik literatury uzna za szczególnie sympatyczne: Basia czyta książki. I to nie byle jakie, bo na przykład „Annę Kareninę”. Jej wrażenia odnośnie do dzieła Tołstoja są następujące:
„Nic takiego. Szczegółowy opis domu Obłońskich, poraniona psychicznie Dolly, rodzina... Miły jest ten Lewin. Taki interesujący. A Anna... czy ja wiem. Zobaczymy. Trochę to nudne”[10].

Być może jestem niesprawiedliwa, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że styl narracji Basi, bezsensowne komentarze rzucane ot tak, od niechcenia, odzwierciedlają przemyślenia własne autorki. Przysięgam, nie odważyłabym się napisać książki, gdybym dysponowała tak żenującym repertuarem. Jak się jednak okazuje, racja nie leży po mojej stronie. „Powroty nad rozlewiskiem” wzbudziły zachwyt szerokiej grupy czytelników i są dla nich fascynującą, przepełnioną ciepłem i magią historią o życiu. Zatem trochę mi przykro, że tak się nad tą książką poznęcałam i nie dostrzegłam żadnych jej walorów. Choć uwielbiam czytadła, uważam, że nawet one powinny spełniać pewne kryteria.



---
[1] Małgorzata Kalicińska, „Powroty nad rozlewiskiem”, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2007, s. 232.
[2] Tamże, s. 170.
[3] Tamże, s. 143.
[4] Tamże, s. 104.
[5] Tamże, s. 28.
[6] Tamże, s. 32.
[7] Tamże, s. 101.
[8] Tamże, s. 151.
[9] Tamże, s. 248.
[10] Tamże, s. 154.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 14708
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 35
Użytkownik: hburdon 16.10.2008 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Nie czytałam tej książki i raczej nie przeczytam. :) Opinia twoja oraz opinia Dot na temat pierwszego tomu ([artykuł niedostępny]) wyraźnie mi mówią, że to nie dla mnie lektura. Ale recenzja bardzo ciekawa, przeczytałam z przyjemnością.
Użytkownik: zielkowiak{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 16.10.2008 12:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
oj, lubię takie recenzje
Użytkownik: joanna.syrenka 16.10.2008 12:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Moja Mama właśnie czyta, i jest bardzo zadowolona. Ciekawe, bo jest raczej językową purystką...
Użytkownik: misiak297 18.10.2008 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Coraz częściej myślę, że sięgnę po te książki tylko dla poprawy humoru:) Wszystkie te krytyczne recenzje mnie zachęcają. Taki akt czytelniczego masochizmu:)
Użytkownik: joanna.syrenka 18.10.2008 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Coraz częściej myślę, że ... | misiak297
A wiesz, że ja to też często miewam :))
Użytkownik: norge 18.10.2008 17:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Coraz częściej myślę, że ... | misiak297
Jak najbardziej zachęcam. Znając trochę twoje upodobania, myślę, że będziesz nieźle się bawił!
Ja już po zapoznaniu się z "Domem nad rozlewiskiem" mogłam i teoretycznie rzecz ujmując nawet powinnam zrezygnować z czytania dalszego ciągu, ale coś mnie nieodparcie ciągnęło, aby kontynuować. Właśnie taki rodzaj masochizmu. Może i coś jeszcze, na co wpadłam niedawno.
Otóż zupełnie poważnie zaczęłam sobie zadawać pytanie, dlaczego te książki mnie tak zirytowały, mocniej niż jakiekolwiek inne? No, porównywalna jest Nurowska ze swoją autobigrafią "Księżyc nad Zakopanem". Bo coś na rzeczy musi być i to jest w tym wszystkim ogromnie fascynujące. Jakie struny mojej duszy, jakie meandry podwiadomości zostały przez Kalicińską pobudzone - powodując taką irytację, niemal zgrzytanie zębów, jak czytałam te wszystkie pretensjonalne przepisy kulinarne, te pseudospołeczno-historyczne rozważania o losach polskiego społeczeństwa, ten cały stek banałów i schematów? Co zabawne, nawet doszłam do pewnych przemyśleń. Jak mi starczy czasu i chęci to może napiszę na ten temat czytakę.
Użytkownik: Vemona 03.11.2008 11:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak najbardziej zachęcam.... | norge
Diano, skoro masz w sobie rodzaj czytelniczego masochizmu, to chcę Cię poinformować, że właśnie ukazał się trzeci tom sagi "Miłość nad rozlewiskiem". Czy poświęcisz się do tego stopnia, żeby przeczytać i zrecenzować?? :-))
Użytkownik: norge 03.11.2008 16:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Diano, skoro masz w sobie... | Vemona
Hej, przecież wyraziłam swoje zdanie w tytule mojej druzgocącej recenzji!!! Za nic się nie poświęcę. Mój masochizm też ma swoje granice :-) Może ktoś mnie zastąpi w tym szczytnym zadaniu. I oczywiście opisze swoje wrażenia, bo recenzję z tej trzeciej części baaaardzo chętnie przeczytam.
Użytkownik: Vemona 03.11.2008 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Hej, przecież wyraziłam s... | norge
No, skoro nawet Twój masochizm nie daje rady... :D Zobaczymy, czy ktoś się skusi, bo ciekawa jestem opinii, a sama jeszcze nawet tej drugiej części nie przeczytałam, więc z całą pewnością na trzecią się nie rzucę.
Użytkownik: elinor65 19.10.2008 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Nie jestem fanką książek o "Rozlewisku",ale muszę przyznać, że nigdy nie napisałabym aż tak ostrej recenzji. Pewnie dlatego, że nie nadaję się do roli sędziego i recenzji nie piszę od czasów szkolnych. Myślę poza tym, że książki Kalicińskiej spełniają jednak pewne kryteria czytadeł, skoro potrafiły zauroczyć tłumy czytelniczek i wzbudzić tyle kontrowersyjnych odczuć, nawet choćby była to niechęć i irytacja.
Użytkownik: villena 21.10.2008 10:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem fanką książek ... | elinor65
A ja bym pewnie właśnie taką recenzję napisała. Gdybym tylko przeczytała "Powroty..." (na co po lekturze pierwszej części i tej recenzji ochoty nie mam) i gdybym umiała tak celnie ubrać myśli w słowa. Bo dokładnie takie samo wrażenie i irytacja została mi po "Domu nad rozlewiskiem", a skoro druga część jest podobna... Bardzo dobra recenzja Diano.
Użytkownik: elinor65 21.10.2008 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym pewnie właśnie t... | villena
Chodziło mi tylko o to, że taka druzgocąca recenzja musi sprawiać przykrość osobom, którym te książki się podobają. I myślę, że kształtowanie dobrych gustów nie polega chyba na zjadliwej krytyce tego, co się masowemu czytelnikowi podoba. Może jedynie budzić niechęć do czytelnictwa jako takiego.
Użytkownik: hburdon 21.10.2008 11:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Chodziło mi tylko o to, ż... | elinor65
Dlaczego musi? Przecież jesteśmy tu po to, żeby poznawać opinie osób o odmiennych gustach literackich. A recenzja wcale nie jest zjadliwa; jest rzeczowa, a wszystkie zarzuty poparte cytatami. Moim zdaniem takie opinie jak twoja bardzo szkodzą BiblioNETce - zniechęcają bowiem do szczerego wyrażania swoich opinii. Bardzo nie chciałabym, żeby BiblioNETka zmieniła się w klub adoracji, w którym nie wolno żadnej książki skrytykować, bo a nuż urazi się czyjeś uczucia.
Użytkownik: elinor65 21.10.2008 12:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Dlaczego musi? Przecież j... | hburdon
I znów kwestia gustu. Z drugiej zaś strony istnieje ryzyko,że Biblionetka może się zmienić w grono wspierających się snobistycznych intelektualistek. Ale już nie będę więcej "szkodzić" i się wylogowuję!
Użytkownik: hburdon 21.10.2008 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: I znów kwestia gustu. Z d... | elinor65
"istnieje ryzyko,że Biblionetka może się zmienić w grono wspierających się snobistycznych intelektualistek."

Tego się jakoś dziwnie nie obawiam. :)
Użytkownik: carmaniola 21.10.2008 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: I znów kwestia gustu. Z d... | elinor65
E, no dokąd to? Zaraz! Poczekaj! Mamy co do Biblionetki akurat zupełnie odmienne obawy, co znaczy że będziemy się świetnie uzupełniać. Wracaj i walcz! ;p
Użytkownik: elinor65 21.10.2008 14:41 napisał(a):
Odpowiedź na: E, no dokąd to? Zaraz! Po... | carmaniola
Z ciekawości zajrzałam jednak! Ale walczyć nie będę, bo zupełnie nie mam ochoty. Ironia polega na tym, że ja się z tą recenzją zgadzam nawet w 120%. Pomyślałam tylko, że gdybym lubiła tę książkę, to mnie osobiście byłoby przykro czytać takie słowa. To mniej więcej tak, jakby ktoś naopowiadał przykrych rzeczy o mojej przyjaciółce. Ale to takie przecież ogólne rozważania. Nie przypuszczałam nawet, że ktoś to może odnieść do siebie...
Użytkownik: carmaniola 21.10.2008 15:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Z ciekawości zajrzałam je... | elinor65
Zaglądaj, zaglądaj. Z tym walczeniem tylko żartowałam.

A co do Twoich wrażeń z czytania recenzji... wiesz, wydaje mi się, że dobrze czasami jest przeczytać takie "przyprawione na ostro" teksty (chociaż ten Diany, chyba jednak taki nie jest), bo właśnie w przeciwnym wypadku Biblionetka zamieniłaby się w przesłodzone i przytakujące jednako grono. I te nasze teksty przestałyby się różnić od achów i ochów wydawców, którzy piszą je po to, by daną książkę sprzedać. A tak, smakując raz pieprz a raz czekoladę, łatwiej podjąć decyzję czy jest to książka DLA NAS.

A że czasem ktoś krytykuje moją ukochaną książkę bardzo ostro i bez pardonu? Hmmm... pewnie, że nie jest to przyjemne. Wydaje mi się jednak, że to zdrowo spojrzeć czasami na jakąś rzecz/książkę/sprawę cudzymi i zupełnie odmiennymi oczyma. Można wtedy o wiele więcej dojrzeć - także w sobie samym. No i uczy to także pewnej asertywności i trwania przy swoim zdaniu. :-)

Pozdrawiam Cię serdecznie.
Użytkownik: norge 21.10.2008 17:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Z ciekawości zajrzałam je... | elinor65
Trudno, zawsze istnieje ryzyko, że ktoś skrytykuje ostro książkę, która mi się szalenie podoba. Tego się w BiblioNETce nauczyłam.
Wiesz, jak mi było nieprzyjemnie jak przeczytałam ostre i zjadliwe wypowiedzi dotyczące "Świata Zofii" albo "Samotności w sieci"? Że dziecinne, naiwne, sentymentalne i w ogóle. A ja tak lubię te książki! Nie mówiąc już o moim ukochanym "Alchemiku", który to został w BiblioNEYce bezlitośnie zrównany z ziemią.
Przy jednym się tylko upieram. Nie zgadzam się na złośliwości w stosunku do czytelników danej książki, choćby była najbardziej beznadziejna na świecie. Nawet się kiedyś o to strasznie z kilkoma osobami pokłóciłam. No, moze nie strasznie, ale zawsze :-)
To było w tej czytatce:
[artykuł niedostępny]
Użytkownik: villena 21.10.2008 13:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Chodziło mi tylko o to, ż... | elinor65
Chyba mamy po prostu inną wrażliwość, bo ja w recenzji nie widzę nic co mogłoby sprawiać przykrość. Z tym, że dla mnie istnienie odmiennych gustów czytelniczych jest zdecydowanie czymś pozytywnym i nie sprawia mi przykrości nawet jeśli ktoś moją ukochaną książkę ocenia na 1 czy 2. Przyznam się że nawet wolę dyskutować z kimś o odmiennym guście, takie rozmowy są znacznie ciekawsze niż wzajemne sobie potakiwanie.
Jeśli uwaga o „wspierających się snobistycznych intelektualistkach” była skierowana do mnie, to raczej mało trafiła, wystarczy spojrzeć w moje oceny :-)
Użytkownik: falkor 20.10.2008 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Nie zamierzam bronić książki i upierać się, że jest arcydziełem. Nie jest, to raczej czytadło, które może czytać się nieźle. Wprawdzie też dostrzegałem niespójności i miejscami nie zgadzałem się z bohaterką, ale mnie książka wciągnęła. Może dlatego, że bliska mi jest wieś.
Ale ja nie o tym. Odniosłem wrażenie, że norge jest uprzedzona. Jakoś mnie nie raziły fragmenty: „Ona, ta nasz głupia Kaśka ma niezwykły dar do robienia takich bukietów” i „Słuchałam Kaśkę zadziwiona. Ileż ona posiadła... odruchów gospodarskich. Taki wydawałoby się, głuptas. Krową zajmuje się w zasadzie ona. Kury w zagrodzie pielęgnuje sama”. Mimo, że problem niepełnosprawnych jest mi bliski. Nie wiem też, czy sprawa odejścia Basi od męża i córki była taka prosta, o ile dobrze pamiętam, to chyba mąż zabronił jej widywać córkę.
Piszę o tym, ponieważ uprzedzenia wykrzywiają prawdę, a ona właśnie (wprawdzie subiektywna) w recenzji jest najważniejsza.
Użytkownik: norge 21.10.2008 09:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zamierzam bronić ksią... | falkor
Czy masz na mysli moje uprzedzenia wobec osob niepelnosprawnych? Czy tez uprzedzenia odnosnie sposobu wypowiadania sie na ich temat?

Jesli chodzi o to drugie, to zgadza sie. Rodza sie we mnie silne uprzedzenia, jesli slysze (czytam) tego typu okreslenia, ktore zacytowalam. I juz nie potrafie z sympatia myslac o autorce i jej ksiazce. Czyli jestem do niej uprzedzona.
Użytkownik: falkor 21.10.2008 09:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy masz na mysli moje up... | norge
Chyba to drugie. Sam związany byłem przez wiele lat z głuchoniemymi i określenie "głuchalce" wypowiadało się tam z sympatią. Natomiast do dziś razi mnie podział dzieci na głuche i normalne.
Użytkownik: norge 11.11.2008 10:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba to drugie. Sam zwią... | falkor
No i tu lezy "pies pogrzebany". Jakbys ty powiedzial o Kasce, ze "gluptas", to pewnie by mi to nie sprawilo przykrosci. Ale jak te slowa wypowiada Kalicinska ustatmi bohaterki, ktorej glupota i prymitywizm wywoduje we mnie nerwowe reakcje - to sprawa ma sie calkiem inaczej.

Podsumowujac, nie mam nic przeciwko uzywaniu roznych, moze i sympatycznych okreslen na niepelnosprawnosc, ale w okreslonym kontekscie i wyrazanych przez osoby, co do ktorych nie mam watpliwosci, ze mowia to z serdecznoscia, z empatia, z lekkim humorystycznym zabarwieniem itd.

Dziekuje bardzo za maila... Pozdrawiam!
Użytkownik: falkor 11.11.2008 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: No i tu lezy "pies p... | norge
Uff... Odetchnąłem z ulgą.
Ale uwaga na palce u nóg, żeby nie przygniótł ich kamień, który spadł mi z serca.
Użytkownik: melissa 11.11.2008 22:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Przebrnęłam przez "Dom nad rozlewiskiem" z rekomendacji mojej niegłupiej siostry, ale przyznam, że
nie mogłam doczekać się końca,
nie potrafiłabym przeczytać tej książki po raz drugi,
nie zakupiłabym jej i nie podarowała w prezencie,
nie mam ochoty sięgnąć po "Powroty.."

A jednak było w tej lekturze coś, co mi się podobało, łącznie z językiem. Przecież to była narracja! Czasami ludzie mają pretensje o to, że w literaturze chłop mówi jak chłop. A jak ma mówić? Tak samo jest z Kalicińską. Mogłabym się czepiać, gdyby to nie była narracja. Owszem, nie podobały mi się niektóre określenia, były za mocne i za wulgarne, momentami rażące ("głupia Kaśka" - kto dziś tak mówi o niepełnosprawnych?!)

Nie doszukiwałabym się w dodaniu przepisów kulinarnych do treści jakiś głebszych powodów, a już na pewno nie "mocniejszego intelektualnego wydźwięku", gdyż wydaje mi się, że ten pomysł raczej obniżył wartość literacką powieści.

Książka ma jakiś urok, hmmm.... po drobiazgowej poprawie byłaby nawet niezła. ;-)
Użytkownik: norge 10.01.2009 12:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Przebrnęłam przez "D... | melissa

"Książka ma jakiś urok, hmmm.... po drobiazgowej poprawie byłaby nawet niezła. ;-)"
Widzę, że napisałaś to z uśmieszkiem :-) I dlatego od razu przypomina mi się zdarzenie, kiedy moja koleżanka B. w jakże podobny sposób podsumowała nowo poznanego mężczyznę, który był nią zainteresowany. Otóż określiła ona go tak: "Nawet ma w sobie pewien urok, ale hmm.. . w zasadzie to potrzeba by tu pracy od podstaw :-))))))
Użytkownik: ateibzle 08.01.2009 21:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Zaczęłam czytać i straaaaaszna nuda! Zgadzam się w pełni z Tobą, Diano, że nawet czytadło musi spełniać pewne wymagania - i przede wszystkim być ciekawe! Jak dla mnie - dno!
Użytkownik: misiak297 15.01.2009 15:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Wypisałem już cośniecoś na Kalicińską w wątku Diany, więc przekopiowując zostawię swój ślad i tutaj:) Przeczytałem nieco ponad sto stron tej książki i jestem przerażony. To ma być książka 2006tego? Książka jest ciężkostrawna, mam wrażenie jakby pisała ją Grochola w gorszym wydaniu. Najbardziej irytująca za to jest główna bohaterka - właśnie niby stylizująca się na będącą ponad wszystkim, a reprezentująca sobą poziom niski, chamski, choćby przez samo słownictwo. I powiedzcie mi co to za składnia? "Mamy stół kuchenny jest niższy niż wszystkie". I w ogóle wybaczenie sobie iluś lat milczenia, braku kontaktu z matką, gdy była potrzebna za pomocą jednego głupiego wieczoru... Toż to śmiechu warte! No ale doczytam do końca.
Użytkownik: misiak297 19.01.2009 13:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Oj, ale ze mnie głuptas! Twój był, Diano tamten wątek, Twoja jest też recenzja:) Wpisuję tu kolejny cytat, który mnie w sensie negatywnym po prostu rozwalił. Aż się dziwię czemu nie walnę tą ksiązką o ścianę. "Potem zaczęłam robić herbatę (...). Musi być esencja w kubasie (!!!!! - Jezu) albo w dzbanku, krążek cytryny ze skórką, wyduźdany (????!!!! - co to jest?) z cukrem"...
"Ratafia - to takie słodkie gówno dla kwok"

Pozostawię to bez komentarza... Zadziwia mnie po prostu poziom bestsellerów...
Użytkownik: Manowce 15.02.2009 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
druga część nie podobała mi się tak, jak pierwsza, ale nie umiałabym wyrazić się o niej aż tak krytycznie. to, jak Basia czy Gosia mówią o Kaśce - nie jest w cale żadnym obrażaniem osób niepełnosprawnych, jest w tym pewna troska, czułość, pobłażanie. przynajmniej ja to tak odbieram. składania, pewne słowa, wyrażenia, być może dziwne, ale jednak oddające pewne warunki, pewną grupę ludzi, kulturę. to nie jest książka filozoficzna, psychologiczna, z górnej półki, głęboko intelektualna. jest prosta, tak jak prosta jest historia. nie ma co się zżymać na jej fabułę. nieprawdopodobieństwo (np. "błyskawiczne" pojednanie między matką a córką)? to jest jedynie temat do dyskusji - czy taka a taka sytuacja mogłaby mieć miejsce. ale nie kryterium oceny. wydaje mi się, że książkę oceniacie zbyt surowo. i za mocno próbujecie zaniżyć jej wartość, by podnieść własną.
Użytkownik: magdo1 04.09.2009 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Mnie ta część bardzo się podobała podobnie jak i pozostałe części. Nie oczekuję, i myślę że sama autorka też tego nie oczekiwała że książka się będzie wszystkim podobać. To rzecz gustu, co kto woli. Myślę, że nie sposób polubić książkę jeżeli nie akceptuje się głównego bohatera i go nie rozumie. Ja uważam że Basia popełniła parę poważnych błędów życiowych ale ona sama się też do tego przyznawała. Mówiła, że nie była dobrą matką, to jest fakt, i wartości książki nie można oceniać przez to że gółwna bohaterka ma wady. Bohaterowie Dostojewskiego są kłębkiem wad.
Użytkownik: zielkowiak{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 06.09.2009 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Zgadzam się z każdym zdaniem Twojej recenzji. Co za beznadziejna książka, to już naprawdę lepiej czytać Grocholę, przynajmniej jakiś humor jest. A o tym, że jest to książka dla ćwierćinteligentów świadczy, to, że, zawiera na końcu słowniczek. Jak dla średniorozgarniętego gimnazjalisty... Przy okazji pozdrawiam gimnazjalistów :)
Użytkownik: sylwiail 13.09.2009 18:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się z każdym zdan... | zielkowiak{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które!
Ja nie określiłabym tej książki beznadziejną, jest to kwestia upodobań, ale mnie po prostu kompletnie ona nie "podpasowała". Dotarłam do połowy i powiedziałam sobie "pass". Książka ma chyba w zamierzeniu byc lekturą ambitna, dla mnie była jednak męcząca. Bez akcji, opisująca życie kobiety, która sama nie wie, czego chce, uważającej się za intelektualistkę, ale nie mającej pojęcia o Marcu 1968... Do reszty książki na pewno nie wrócę, pozostałych nie przeczytam....
Użytkownik: analaw 08.10.2009 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podzielam zachwytów n... | norge
Książka dostała ode mnie tylko jeden punkt (jako chyba jedyna pozycja na mojej liście ocenianych książek). Czym sobie zasłużyła na taką ocenę? Ano tym, że autorka nie potrudziła się, żeby wymyślić coś nowego, właściwie skopiowała ludzi, klimat, miejsca, język, charaktery i wszystko co sie dało z tomu pierwszego, czyli "Domu nad rozlewiskiem". Obie kobiety, matka i córka, zachowują się identycznie, myślą identycznie, mówią identycznie. To jest po prostu przegięcie. A kiedy przeczytałam, co o mojej ukochanej "Annie Kareninie" ma do powiedzenia bohaterka, nie mam watpliwości - zdecydowanie jeden punkt (bo mniej chyba nie można).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: