bez tytułu
Drugi tom cyklu, ale nie mam pojęcia, jak ten cykl się nazywa ;-) Szczerze mówiąc, czytając tę książkę jakbym miał w ręku połączenie Sapkowskiego z Cherryh i jej cyklem o Fortecach. Z Sapka archaizacja języka, skłonność do dużych przestojów akcji, retrospekcje, a z Cherryh matnia przepowiedni, wizji, proroctw i czego jeszcze dusza zapragnie (co prawda u Sapka też to jest). I to jest właśnie rzecz, która mnie najbardziej denerwuje w powieściach - bohaterowie miotają się we wszystkie strony w pajęczynie wizji i przepowiedni. No, ale jeśli się do tego przyzwyczaić, to książka prezentuje się nawet nieźle - głównie przypowiastki opowiadane przy ogniskach itp.
Dla wytrwałych i tych, co przeszli pierwszy tom, bo w "Żmijowej harfie" mamy w zasadzie trzy razy więcej tego samego co w "Zbójeckim gościńcu".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.