Dodany: 07.10.2008 18:11|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Samotność-12: Powieść-fusion
Riewazow Arsen

Fusion, czyli pikantnie, siermiężnie, sensacyjnie i mistycznie, a wszystko razem ciężkostrawne


Z obfitego wysypu na nasz rynek współczesnej literatury rosyjskiej wyławiam ostatnio głównie pozycje z gatunku fantastyki lub sensacji, albo z pogranicza ich obu (w międzyczasie rozglądając się za jakimś XXI-wiecznym odpowiednikiem „Wojny i pokoju” albo chociaż „Anny Kareniny”, lecz jeśli nawet takowe zostały już napisane i przetłumaczone, nie znalazły się dotąd w planie zakupów lokalnej biblioteki...). Do tej kategorii zalicza się też pokaźne tomisko autorstwa niedoszłego lekarza Arsena Riewazowa.

Główny bohater i zarazem narrator powieści „odziedziczył” po swoim twórcy niewykorzystane wykształcenie medyczne, przy czym o ile co do autora nie mamy stuprocentowej pewności, dlaczego zarzucił tę ambitną profesję, o tyle Josif wykłada kawę na ławę: „Pensja pięciuset dolarów, którą mi tam zaproponowano, była dokładnie dziesięć razy wyższa niż pensja w szpitalu”[1]. Oczywiście, i jako szef agencji reklamowej miewa drobne problemy finansowe, ale przede wszystkim uprawia prawdziwie wolny zawód, pozwalający mu na dysponowanie swoim czasem w sposób dość swobodny. A to okazuje się niezwykle ważne, gdy zostaje wplątany w sidła intrygi, rozpoczynającej się zagadkowym morderstwem jego kolegi i samobójczą śmiercią wdowy, oraz – pozornie niemającym związku z tymi wydarzeniami – absurdalnym i nad podziw dobrze płatnym zleceniem od tajemniczego klienta. Przychodzi mu bowiem w poszukiwaniu rozwiązania zagadki - a później już głównie w niezłomnym dążeniu do ratowania własnej skóry przed efektami działalności tyleż groźnej, co dziwacznej sekty hatów - przemierzyć tysiące kilometrów, odwiedzić moskiewskie więzienie, gabinety watykańskich dostojników i japoński klasztor zen... a to jeszcze nie wszystko.

Trzeba powiedzieć, że pomysłowością w zakresie obmyślania zaskakujących i kłopotliwych sytuacji oraz podwalin systemu religijnego hatów autor bodaj przewyższa słynnego Dana Browna, a i postacie, którymi zaludnia scenę swojej powieści, często znacznie odbiegają od stereotypowych charakterystyk bohaterów literatury sensacyjnej. Tym, co najbardziej przypadło mi do gustu, jest jednak nie sama fabuła – według mnie ponad miarę rozwleczona i udziwniona – lecz jej mocne osadzenie w realiach dzisiejszej Rosji, pozwalające na wgląd w mentalność tamtejszych „yuppies” i dowodzące z jednej strony ekspresowego spłycania się przepaści pomiędzy obyczajowością Wschodu i Zachodu Europy, a z drugiej – przetrwania wielu zjawisk i zachowań, przydających ludziom i miejscom niepowtarzalnego lokalnego kolorytu. Jako miłośniczka muzyki i poezji nie pozostałam obojętna także na przytaczane przez Josifa fragmenty tekstów piosenek rockowych i pieśni rosyjskich bardów, a niemal równie dobrym pomysłem autora było wykorzystanie w dialogach odwołań do popularnych dowcipów (i przytoczenie ich w przypisach, dzięki czemu czytelnik zyskał próbkę współczesnego rosyjskiego humoru – prawda, że niekoniecznie wyrafinowanego, ale w większości wywołującego przynajmniej uśmiech). Nie raziły mnie nawet występujące w dialogach – miejscami wręcz gromadnie! – wulgaryzmy, potraktowałam je bowiem jako autentyczną próbkę potocznego języka określonych podgrup rosyjskiego społeczeństwa.

Ale, niestety, zalet tych było zbyt mało, bym mogła zakończyć lekturę z satysfakcją i postawić ocenę wyższą od trójki (a i nad tą się zastanawiałam, czy aby nie za wysoka...). Począwszy gdzieś od połowy liczącego prawie 600 stron tomu, liczba niezupełnie prawdopodobnych wydarzeń zaczyna wzrastać niemal w postępie geometrycznym, a kulisy działalności hatów, zamiast w miarę odkrywania ich tajemnic przez Josifa i jego towarzyszy stawać się coraz klarowniejsze, robią się coraz bardziej mętne i zawikłane. Nie ratuje sprawy – a nawet powiedziałabym, że wręcz przeciwnie - wzbogacenie fabuły kilkudziesięciostronicowym tekstem dramatu kryminalnego, powstałego w wyobraźni Josifa podczas czytania supertajnego archiwalnego dokumentu; pomysł nadania postaciom z tej „sztuki” imion będących czytelną trawestacją kolejnych fragmentów łacińskiego tekstu „Zdrowaś Mario” („Avemarius (...), Gratio i Pleno (...), Dominik Tecum(...), Ventris Tuus(...)”[2]) ani nie jest dowcipny, ani nie ma żadnego logicznego uzasadnienia, dialogi – w odróżnieniu od tych występujących we właściwym tekście powieści – są zupełnie bezbarwne, a rozwiązanie i tak nie tłumaczy w sposób oczywisty tego, co stanie się na końcu. A stanie się coś równie bezsensownego, jak w finale osławionej amerykańskiej opery mydlanej z życia wyższych sfer[3], kiedy to scenarzyści, nie mogąc znaleźć rozsądnego wytłumaczenia zniknięcia z planu postaci jednej z głównych bohaterek, kazali ją porwać kosmitom. Tu co prawda „aż” kosmitów nie ma, ale to, co jest, jest wystarczająco irracjonalne, by „Samotności-12” nie zaliczyć do normalnych powieści sensacyjnych, a zbyt późno i zbyt mgliście zaakcentowane, by od początku traktować ją jako czystą fantastykę. Zdecydowanie wyszłoby jej na korzyść, gdyby autor wybrał tylko jedną z tych możliwości i gdyby powściągnął pokusę nadania tekstowi jak największej objętości. Zarobiłby może nieco mniej, ale na czytelnikach zrobiłby chyba lepsze wrażenie...

Już po zakończeniu lektury – moja wina, powinnam to zauważyć wcześniej! – dostrzegłam wypisany na karcie tytułowej, tuż pod właściwym tytułem, malutkimi literami, napis „powieść fusion”. No i wszystko stało się jasne. Idea kuchni fusion nigdy nie znalazła u mnie zrozumienia; nie dla mnie mięso polewane sosem rybno-kokosowym, ryba w marynacie malinowo-porzeczkowej, winogrona w winegrecie, krewetki w czekoladzie etc. Co prawda powieść fusion i tak okazała się nieco strawniejsza od dań-dziwolągów, bo w końcu zdołałam ją przełknąć bez nieprzyjemnych sensacji, ale na drugi raz już się na coś podobnego nie rzucę ze smakiem...



---
[1] Arsen Riewazow, „Samotność-12”, przeł. Marek Jerzowski, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008, s. 12.
[2] Tamże, s. 387.
[3] „Dynastia”, serial TV.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3573
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: SiostraDarka 09.10.2008 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Z obfitego wysypu na nasz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję za ostrzeżenie. Ominę. Szkoda czasu, gdy tyle dobrych książek czeka na półkach.
Użytkownik: miłośniczka 16.10.2008 19:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Z obfitego wysypu na nasz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ja natomiast chętnie spróbowałabym ryby w marynacie malinowo-porzeczkowej. :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: