Dodany: 03.10.2008 19:03|Autor: Kalakirya

Powiedzmy, że...


Powiedzmy, Gantenbein... Powiedzmy, że jest ślepcem, ale tak naprawdę tylko go udaje. Wszystko za sprawą wypadku i operacji, której poddany zostaje bohater – Theo Gantenbein. Szybka decyzja i właściwie żadnych przemyśleń na temat konsekwencji i roli ślepca w przyszłości, roli, którą trzeba grać, dopóki nie opadnie kurtyna, albo przyznać się przed wszystkimi, że to było jedno wielkie oszustwo i wyjść na głupca. Z początku wszystko idzie po myśli Gantenbeina. Ciemne okulary, żółta opaska na ramieniu czy biała laska – przedmioty, z którymi bohater się nie rozstaje – dają mu gwarancję powodzenia jego planu. Warto się jednak zastanowić, czy udawanie ślepca ma w ogóle sens. W książce Frischa ślepota służy przede wszystkim obserwacji innych. Ludzie, z którymi Gantenbein ma do czynienia, zachowują się nieco swobodniej, niż gdyby mieli do czynienia z osobą widzącą – w konfrontacji ze ślepcem stają się zwykłymi ludźmi, a nie aktorami grającymi swoje role na scenie. Maski są odrzucane, a sztuczne uśmiechy tracą na znaczeniu. A Gantenbein trwa gdzieś obok nich i widzi wszystko to, czego na co dzień nie da się zaobserwować.

Ale nie tylko na obserwacjach skupia się Frisch. Gantenbein stanowi również narzędzie, za pomocą którego autor pokazuje różne możliwości, alternatywy i wybory. Wcielenia, w jakich widzimy Gantenbeina, niosą odpowiedzi na pytania, które zadajemy sobie każdego dnia – co by było, gdyby? Kim moglibyśmy być, gdyby wszystko potoczyło się w zupełnie innym kierunku? Gantenbein w książce Maxa Frischa jest ślepcem widzącym wiele, ale to nie jedyna jego rola. Jest również mężem i ojcem, przymykającym oko na kontakty żony z innym mężczyzną czy dziecięce wybryki. Zazdrosny mąż i ojciec edukujący swoje dziecko. Człowiek, który jak każdy inny ma swoje problemy, rozterki czy przemyślenia dotyczące małżeństwa, partnerstwa, zdrady.

„Powiedzmy, Gantenbein...” to oryginalny eksperyment prozatorski, a co za tym idzie, książka wymagająca uwagi. Mnogość, a nawet nieskończona liczba różnych wariantów sprawia, że czytelnik w skupieniu musi śledzić kalejdoskop, w którym życie Gantenbeina ulega co chwilę zmianie za sprawą szczegółów, wątków, wydarzeń zmienianych przez Frischa. Wystarczy zwrot „powiedzmy, że...”, albo „wyobrażam sobie” i już czytamy o czymś zupełnie innym, a wszystko to w swoisty sposób łączy się z tym, co było już wcześniej napisane, za sprawą licznych powrotów Frischa. Zabieg całkiem udany, a na dodatek sprawiający, że książka „Powiedzmy, Gantenbein...” jest tak odmienna od tradycyjnej powieści.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1609
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: