Dodany: 30.09.2008 19:48|Autor: Oio

W świecie ze słów...


Długo i z niecierpliwością czekałam na "Atramentową śmierć". I wreszcie jest! Po raz kolejny trafiamy do świata stworzonego ze słów Fenoglia...

Żmijogłowy wprawdzie nadal jest nieśmiertelny, ale rozkłada się żywcem. Przeróżni introligatorzy starają się naprawić księgę - bez skutku. Za Sójkę wyznaczono monstrualne nagrody. Tymczasem Mo wraz z Meggie i Resą ukrywają się w opuszczonej zagrodzie w lesie. Jednak Mortimer poczuwa się do swojej nowej roli i nie może bezczynnie patrzeć na niedolę Ombry, w której rządy sprawuje zięć Żmijogłowego, okrutny, ale niegrzeszący inteligencją, Szczapa. Sójka razem z Czarnym Księciem i jego ludźmi ratują pobliskie wioski przed grabieżami wojsk. Mo zastanawia się, czy więcej w nim jeszcze introligatora, czy Sójki - sławnego zbójcy. Tymczasem Orfeusz, zamiast próbować przywrócić do życia Smolipalucha, sieje w Atramentowym Świecie niezłe zamieszanie. A Fenoglio, który powinien sprawować pieczę nad wydarzeniami, topi w winie swój smutek z powodu braku natchnienia.

Bohaterowie muszą w tym tomie zmierzyć się z ciekawymi pytaniami. Dlaczego świat Fenoglia rządzi się własnymi prawami? Czy historia może pisać się sama? Czy stary pisarz faktycznie stworzył ten świat, czy może opisał tylko od zawsze istniejącą krainę? W Mo zachodzą ważne zmiany. Sam już nie wie, ile w nim Sójki. Czy Fenoglio swymi słowami pobudził cechy, które od zawsze w nim tkwiły?

Od razu uprzedzam, że nie znajdziecie tu zbyt wielu nawiązań do poprzednich tomów. Oczywiście je czytałam, ale już dość dawno. Pamiętam zarys akcji i, rzecz jasna, to, że obie były wspaniałe. A że ta też jest taka, mogę mimo wszystko stwierdzić, że to godne zakończenie trylogii.

Czytając "Atramentową śmierć" po raz pierwszy, zachwyciłam się ideą magicznych właściwości słów w połączeniu z niezwykłym głosem. Całkowicie poddałam się urokowi możliwości "wyczytywania" i "wczytywania", urzeczywistniania słowa pisanego. Mimowolnie rodzi się w głowie pytanie - czy perspektywa podróży po ulubionych powieściach byłaby bardziej cudowna, czy przerażająca? Bo, niestety, między słowami nie można czuć się bezpiecznym. W Atramentowym Świecie na bohaterów czyhają liczne niebezpieczeństwa, a Mo jest zmuszony zawrzeć układ z samą Śmiercią.

Podoba mi się nakreślenie postaci bohaterów. Każdy ma swoją osobowość, a w niektórych zachodzą zmiany w trakcie rozwoju akcji. Nie wszyscy są tacy, na jakich wyglądają z początku.

Styl autorki jest wspaniały. Książkę czyta się bardzo dobrze i przyjemnie, Cornelia Funke pisze z niezwykłą swobodą i urokiem, nadając powieści dużo czaru. W tej części rozwiało się też moje wrażenie, że główną bohaterką jest Meggie. Teraz nie byłabym już tego taka pewna. Narracja jest prowadzona w trzeciej osobie, ale w poszczególnych rozdziałach głos mają różne postacie. Możemy więc poznać punkt widzenia nie tylko Meggie, Mo, Resy, Fenoglia czy Farida, ale też Orfeusza, Brzydkiej Wiolanty, Mortoli.

"Atramentowa trylogia" jest świetną powieścią dla książkomaniaków. Bo to przede wszystkim opowieść o miłości do książek. Bohaterowie kochają czytać, książki są wspominane na każdym kroku, znajdziemy też wiele ciekawych cytatów. Ale przede wszystkim akcja rozgrywa się w świecie utkanym ze słów, czyli mówiąc krótko - w powieści. Dodatkowo, co jest wspaniałym pomysłem, każdy rozdział rozpoczyna się od fragmentu jakiegoś dzieła literackiego, adekwatnego do wydarzeń.

Gorąco polecam. "Atramentowa śmierć" mnie szczerze zachwyciła. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Cornelia Funke jest niepowtarzalnie wspaniałą autorką.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3957
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: angeliqa 02.10.2008 18:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Długo i z niecierpliwości... | Oio
Popieram w całej rozciągłości. Chociaż zakończenie może niektórych rozczarować (mnie), książka jest po prostu świetna.
Użytkownik: Oio 03.10.2008 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Popieram w całej rozciągł... | angeliqa
A w zakończeniu co było Twoim zdaniem nie tak? Mnie średnio przypadł do gustu ostatni rozdział... Myślę, że był on już zbędny.
Użytkownik: angeliqa 19.01.2009 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: A w zakończeniu co było T... | Oio
/spoiler/

Nie gustuję w zakończeniach typu "i wszyscy żyli długo i szczęśliwie". Mógł ktoś, no nie wiem, umrzeć - albo chociaż tęsknić za domem! Po prostu nierealnym jest radosne i pełne optymizmu zwieńczenie takiej trylogii jak ta.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: