Dodany: 28.09.2008 07:27|Autor: Bohun
Piękny mit o przyjaźni i lojalności ze zbrodniami rewolucji francuskiej w tle
Jean Aubry był tłumaczem, biografem i przyjacielem Conrada. "Jego przyjaźń z G. Jean-Aubrym rozwijała się harmonijnie, podobnie jak kilka innych znajomości z młodszymi mężczyznami, którzy traktowali go jak ojca, a siebie jak pełnych szacunku uczniów"[1].
"Korsarz" Josepha Conrada jest opatrzony następująca dedykacją: "Tę opowieść o ostatnich dniach francuskiego Brata Wybrzeża ofiaruję w dowód przyjaźni G. Jean Aubry'emu"[2].
Niewątpliwie to na cześć Aubry'ego akcja powieści rozgrywa się we Francji, a jej tytułowy bohater jest Francuzem i ma na imię Jean. Jednak w postaci Jeana Peyrola można byłoby dopatrywać się chyba także cech samego Josepha Conrada - siwiejącego, doświadczonego marynarza, weterana "wschodnich mórz". Nawet wiek Peyrola odpowiada wiekowi Conrada - w momencie przybycia do Tulonu w roku 1794 Korsarz liczył sobie 58 lat, więc w roku 1802, gdy rozgrywają się właściwe wydarzenia powieści, ma on lat 66 - dokładnie tyle, ile miał Conrad w roku 1923, tj. w roku, w którym wydano "Korsarza".
Właściwa akcja powieści rozgrywa się w roku 1802, w epoce napoleońskiej, krótko po tym, jak Napoleon Bonaparte ogłosił się dożywotnim konsulem, a Wielka Brytania podpisała pokój z Francja w Amiens. Jednak powieść wielokrotnie nawiązuje do wydarzeń wcześniejszych o około 10 lat, gdy - po wybuchu rewolucji francuskiej (w roku 1789), proklamowaniu I Republiki (w roku 1792) i ścięciu Ludwika XVI (w roku 1793) we Francji rozpętały się dramatyczne konflikty wewnętrzne. Między innymi wybuchło antyrepublikańskie powstanie w Tulonie, do samego portu wkroczyły wojska angielskie. Wkrótce Tulon został odbity przez Francuzów, a swoje pierwsze zwycięstwo odniósł tutaj Napoleon Bonaparte.
Wydarzenia te są żywo obecne w książce. Conrad opisuje je w sposób niezwykle plastyczny, nie kryjąc swego krytycznego stosunku do rewolucyjnego zapału zwolenników Republiki. Warto zwrócić uwagę na te opisy, gdyż taki negatywny obraz rewolucji francuskiej rzadko jest prezentowany w literaturze. Wydaje się także, iż rok pierwszego wydania dzieła w Wielkiej Brytanii (1923) wskazuje, że Conrad opisując zbrodnie rewolucji francuskiej mógł mieć na myśli zbrodnie bolszewików w Rosji w okresie rewolucji październikowej (w roku 1917) oraz wojny domowej (w latach 1918-1922).
O księżach w czasie rewolucji: "Niektórzy z nich jeszcze się ukrywają po wioskach mimo tych polowań, jakie na nich robili patrioci"[3].
O pewnym rewolucjoniście: "Ale ten gospodarz farmy to prawdziwy patriota z miasta. (...) On pierwszy zadbał, żeby sprowadzić gilotynę, kiedy oczyszczali miasto ze wszystkich arystokratów. I to jeszcze pierwej, nim Anglicy tu przyszli. A kiedy już Anglików wypędzili, było tej roboty więcej niż gilotyna mogła nastarczyć. Musieli zabijać zdrajców na ulicach, w piwnicach, w łóżkach. Trupy mężczyzn i kobiet leżały całymi kupami przy nabrzeżach"[4].
O sposobie myślenia rewolucjonistów: "Był taki czas, kiedy kwitła cnota obywatelska, ale teraz skryła swoje oblicze. I powiem wam dlaczego: nie dosyć zabijano. Zdaje się, że nigdy nie może być dosyć zabijania"[5]. "Litość może być zbrodnią. (...) Każdy patriota powinien żywić w piersi podejrzenie"[6]. "Oni byli wrogami rewolucji i gdyby nawet nigdy w życiu nie odezwali się jednym słowem do Anglika, to i tak obciążałaby ich straszliwa zbrodnia"[7]. "My, patrioci, za wcześnie wstrzymaliśmy rękę. Wszystkie dzieci ci-devants i wszystkie dzieci zdrajców trzeba było zabić wraz z rodzicami. Wszystkie odziedziczyły pogardę dla cnót obywatelskich i zamiłowanie do tyranii. Dorastają i depczą nasze święte zasady... Dzieło Terroru zostało zniweczone!"[8].
O skutkach społecznych narzucenia ateizmu: "Zabrakło księży, którzy by udzielali ślubów, a skoro obywano się bez ceremonii kościelnych, to jakże było myśleć o weselach? Oczywiście dzieci rodziły się jak i przedtem, ale nie wyprawiano chrzcin - i ludzie zaczęli się jakoś dziwnie zachowywać. Coś się zmieniło w wyrazie ich twarzy, i nawet chłopcy i dziewczęta wyglądali tak, jakby dźwigali ciężar na sercu"[9].
Pogrom buntowników w Tulonie dokonany przez rewolucjonistów zostaje w książce Conrada nazwany przez jedną z bohaterek "Dniem Sądu, w którym cały świat wydany został szatanom"[10].
Szczegóły tych wydarzeń przedstawione w książce mrożą krew w żyłach: "Na dworze przyłączyło się do nich kilku stojących na chodniku starszych mężczyzn i okropnych kobiet z nożami w rekach. Biegli po ulicach potrząsając pikami i szablami, goniąc gromadki nie uzbrojonych ludzi, którzy z przeraźliwym krzykiem uciekali za rogi ulic"[11]. "»Chodź. Najważniejsze to zachować życie. Chodź pomóc w wypełnianiu dzieła sprawiedliwości«. I dołączały do bandy, która szykowała się do codziennego ścigania zdrajców. Ale wkrótce ofiary, których początkowo znajdowano do woli na ulicach, trzeba było wyszukiwać na podwórzach, wykurzać z kryjówek, wyciągać z piwnic czy ze strychów domostw, gdzie banda wpadała z wyciem śmierci i pomsty"[12].
Mimo wyraźnie krytycznego stosunku autora do rewolucyjnych zbrodni, znajdziemy w książce sformułowania, które świadczą, że traktuje on sprawców tych zbrodni jako swego rodzaju ofiary ideologicznego zaczadzenia. Oto, jaki był stosunek Peyrola do pewnego uczestnika opisanych wyżej, dramatycznych wydarzeń: "o czym też może myśleć dawny terrorysta i patriota, ten krwiożerczy, godny największego pożałowania osobnik"[13].
Poświęciłem tak dużo miejsca makabrycznym opisom rewolucyjnych wydarzeń, że czytelnik tej recenzji mógłby dojść do wniosku, iż "Korsarz" jest książką ponurą i przybijającą. Tymczasem nic bardziej mylnego. Dramatyczne wydarzenia wspomniane wyżej, choć istotne (stąd poświeciłem im tyle miejsca), stanowią jedynie niewielką część książki. W wyraźnej opozycji do tych wydarzeń rozwija się akcja powieści, umiejscowiona na farmie Escampobar, położonej w pięknym, odludnym miejscu śródziemnomorskiego wybrzeża, nieopodal Tulonu, na "najbardziej na południe wysuniętym cyplu Francji"[14].
Jednak główny kontrast dla rewolucyjnych szaleństw stanowi postać tytułowego bohatera. To postać bardzo tajemnicza, przypominająca nieco "Niesamowitego jeźdźca" z westernu Clinta Eastwooda - milczący meżczyzna zjawia się nie wiadomo skąd wśród prostych ludzi i przywraca w ich świecie równowagę naruszoną przez Zło. Z tym, że o ile tajemniczy przybysz w westernie jest Mścicielem, mordującym tych, którzy czynią Zło, o tyle Korsarz w powieści Conrada przyjmuje postawę zupełnie inną.
Gdybym tu opisał brawurowe, baśniowe zakończenie książki, odebrałbym czytelnikowi wspaniałe chwile wielkich wzruszeń, których doznajemy w obcowaniu w Wielką Literaturą, jaką jest niewątpliwie "Korsarz". Pozbawiłbym czytelnika tej recenzji szansy na niezapomniane wrażenie szybowania w przestworzach, wśród ptaków i chmur, nad błękitnym morzem, gdy piękno i heroizm ludzkich czynów współgra z pięknem i monumentalizmem sił przyrody. Pozostaje mi zamilknąć i zostawić czytelnika tej recenzji sam na sam z tą piękną i mądrą książką, której motto brzmi:
"Sen po trudzie, port po wzburzonych morzach,
Spokój po wojnie, śmierć po życiu, cieszy ogromnie."[15].
Wydaje się, że ten dwuwiersz Spencera bliski był również samemu Conradowi, znajdującemu się w chwili pisania tej książki u kresu swych ziemskich sił.
W następnym roku po wydaniu "Korsarza" Joseph Conrad-Korzeniowski umarł.
---
[1] Sylvère Monod, "Conrad francuski", przełożył Wojciech Kubiński; korzystałem z tekstu na stronie internetowej culture.pl.
[2] Joseph Conrad, "Korsarz", przeł. Ewa Krasnowolska, wyd. PIW, 1974, s. 5.
[3] Tamże, s. 25.
[4] Tamże, s. 26.
[5] Tamże, s. 34.
[6] Tamże, s. 35.
[7] Tamże, s. 40-41.
[8] Tamże, s. 180.
[9] Tamże, s. 104.
[10] Tamże, s. 160.
[11] Tamże, s. 167-168.
[12] Tamże, s. 169.
[13] Tamże, s. 89.
[14] Tamże, s. 48.
[15] Tamże, s. 6.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.