Dodany: 27.09.2008 23:19|Autor:

Książka: Łaskawe
Littell Jonathan
Notę wprowadził(a): jareko17

nota wydawcy


"Łaskawe" to fikcyjne wspomnienia byłego oficera SS, Maximiliana Aue, doktora prawa konstytucyjnego, miłośnika muzyki, literatury i filozofii, a jednocześnie nazistowskiego zbrodniarza, któremu po wojnie udało się uniknąć kary i znaleźć bezpieczny azyl za biurkiem dyrektora fabryki koronek na północy Francji. Szokujący autoportret nazisty-estety, który patrząc na pogromy ludności żydowskiej myśli o Platonie i bardziej niż Rosenberga czy Hansa Franka woli cytować Tertuliana.

Powieść Jonathana Littella ukazuje kulisy Zagłady i rolę, jaką w jej przygotowaniu odegrali technokraci i eksperci: prawnicy, ekonomiści i świetnie wykwalifikowana kadra administracyjna. To znakomicie udokumentowana powieść historyczna, a zarazem uniwersalna przypowieść o spotkaniu Człowieka ze Złem. Wielowątkowa epopeja zbudowana na wzór suity Johanna Sebastiana Bacha i nasycona pięknie aluzjami do greckiej tragedii o matkobójcy Orestesie oraz ścigających go Eryniach, które w finale dramatu przemieniają się w Boginie Łaskawe... "Łaskawe wpadły na mój trop" – to ostatnie zdanie zapisane przez Maxa Aue.

"Łaskawe" to najgłośniejsza i najbardziej kontrowersyjna książka ostatnich lat. Światowy megabestseller – do tej pory sprzedano już ponad milion egzemplarzy powieści.

[Wydawnictwo Literackie, 2008]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 9932
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: jolietjakeblues 30.09.2008 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: "Łaskawe" to fikcyjne wsp... | jareko17
Piszą o niej ostatnio dość dużo w prasie. Choćby dzisiaj w Wyborczej. Artykuł bodajże na dwie strony, ale jeszcze nie czytałem, jedynie zerknąłem. Wcześniej chyba też coś było. Jeśli dobrze pamiętam to i w Polityce (mogę się mylić).
Mam mieszane uczucia.
Użytkownik: mironida 14.10.2008 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszą o niej ostatnio doś... | jolietjakeblues
Również miałam mieszane uczucia, więc żeby przestać je mieć, kupiłam wreszcie "Łaskawe". Zaczęłam czytać kilka dni temu. Idzie jak po grudzie. Powieść jest wstrząsająca, ale... z niezrozumiałych na razie dla mnie powodów chce się czytać dalej. Przede mną jeszcze kilkaset stron.
Użytkownik: ulla35 20.10.2008 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Również miałam mieszane u... | mironida
Zachęcona recenzjami, nabyłam drogą kupna. I nadal czytam. Choć kilka razy chciałam ją rzucić w kąt zmęczona spacerowaniem po piekle... Zobaczymy, może wytrwam do końca.
Użytkownik: mironida 21.10.2008 12:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Zachęcona recenzjami, nab... | ulla35
Ja jestem w połowie. Początek tak naprawdę jest najbardziej wstrząsający. Później akcja robi się bardziej "stabilna", a czytelnik się oswaja ze wszystkimi okrponościami. Gdy doczytam do końca, będę mogła stwierdzić, czy warto było przez to piekło przechodzić. Wytrwałości więc!
Użytkownik: ulla35 21.10.2008 13:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jestem w połowie. Pocz... | mironida
Masz rację. Wczoraj dotarłam do Stalingradu. I już czekam, kiedy uda mi sie uciec z biura i wrócić do czytania.
Użytkownik: mironida 22.10.2008 11:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz rację. Wczoraj dotar... | ulla35
Stalingrad był wstrząsający, sceny wręcz nie do wyobrażenia. Spokojniej jest po powrocie Auego do Berlina, choć zastanawiam się, czemu mnie to nie nudzi? Może to przez ten świetny styl, jakim napisane są "Łaskawe" czyta się jednym tchem, nawet gdy akcja bardzo spowalnia. A z ciekawości zapytam: jaki masz stosunek do głównego bohatera? Bo ja po 600 stronie już nie wiem, co mam o nim myśleć.
Użytkownik: ulla35 24.10.2008 11:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Stalingrad był wstrząsają... | mironida
Nie poszłam wczoraj do pracy, zrobiłam sobie wolne i czytałam:)
I złapalam się na tym, że zaczynam współczuć Maximilianowi... Niestety. Bo tak sobie myślę, że autor książki prowadzi sobie dość cyniczną grę z czytelnikiem. I mimo, że tego nie chcę, przyjmuję czasem jego punkt widzenia i godzę się ze stwierdzeniem „Wy uczynilibyście to samo. Wojny pouczają: człowiek zrobi wszystko, co mu się nakaże”. Namieszała mi ta lektura w głowie, namieszała.
Użytkownik: moremore 16.11.2008 18:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Stalingrad był wstrząsają... | mironida
Jestem akurat przy sześćsetnej stronie i mam nieco odmienną opinię. Jakby się nudzę... Część poświęcona Ukrainie była momentami bardzo interesująca, momentami błyskotliwa, Stalingrad uważam za zmarnowaną szansę na coś większego, pozostał mi niedosyt. Mieć głównego bohatera w takim miejscu i w takiej chwili historycznej i tak niewiele czasu temu poświęcić, niemal przepraszam, żałowałam, że Aue nie jest żołnierzem frontowym. Teraz po powrocie Maxa do Berlina czytam z wyraźną świadomością, że marnuję czas, trochę na zasadzie: no ok, ale po co on to pisze?? Zaczyna mnie irytować objętość książki. Spokojnie można było darować czytelnikowi obszerne i rozwlekłe relacje o stosunkach między poszczególnymi wydziałami, jednostkami, osobami w jednostkach, nie wiem w jakim celu umieścił autor w książce wzmiankę o protofaszystach we Francji, skoro poza personalną prezentacją niewiele więcej wniosła, co to był za pomysł, być może, mam nadzieję, zostanie rozwinięty, z wizytą bohatera we Francji w domu matki?! A co do Stalingradu, to przepraszam, ale nie zgadzam się, jakoby książka epatowała scenami wyjątkowego okrucieństwa, sceny nie do wyobrażenia? Bardziej przerażały, łamały i poruszały mnie okupacyjne teksty Krall, Nałkowskiej, Borowskiego czy chociażby Stasiuka. Mam wrażenie, że to, co można było wypunktować, co było warte podkreślenia tonie w absurdalnej skłonności autora do dokładnego opisywania realiów biurokratycznych, wpływów, stosunków między dowódcami, "co kto komu i dlaczego", co według mnie w żaden sposób nie wbogaca powieści. Oczywiście, żeby mieć wyobrażenie, jak trudno było poruszać się jednostce w takim klaustrofobicznym, hierarchicznym środowisku trzeba było o tym wspomnieć, ale dlaczego jest to tak rozbudowana część powieści? Całe szczęście, że na końcu został zamieszczony ten dwudziestostronicowy dodatek wyjaśniający, bo gubiłam się już w stopniach i skrótach...:) Dla kogo jest ta książka? Jeśli dla zainteresowanych historią, to zbyt wiele w niej powieściowych, fantastycznych niejednokrotnie akcentów (akurat część poświęcona chorobliwym majaczeniom pana Aue mi się podobała), za wiele o osobistych, prywatnych fiksacjach bohatera, za wiele o jego seksualności i dewiacjach. Jeśli powieść, to zaprawdę, napisał ją chyba człowiek przepojony ambicją stworzenia epopei, całościowej, podbudowanej żródłami historycznymi analizy niemieckiego faszyzmu. I może dlatego wątek fabularny kuleje. Mam do głównego bohatera stosunek ambiwalentny, nie dlatego, że mu współczuję, czy też nie znoszę, dlatego, że jest nijaki. To źle zbudowana postać. To, co miało być w jego relacjach najbardziej interesujące, czyli osobiste odczucia, prywatne przemyślenia, refleksje, pojawia się na króciutkie chwile i zaraz znika. Więcej pisze autor o reakcjach postronnych postaci, oficerów wykonujących wyroki, dowódców (nielicznych) nękanych rozterkami, o oszalałych żołnierzach, zdarza mu się pisać o łzach, wyczerpaniu psychicznym, ale niemal w większości dotyczy to innych, nie Maxa. Rozumiem powody, dla których młody student zapisuje się do partii, to zostało dobrze umotywowane, rozumiem, że nasiąkł faszystowskimi ideałami, że wierzy w dziejową konieczność i posłuszeństwo rozkazom. Ale mam wrażenie, że to taki bohater wydmuszka. Wykształcony, rozwinięty, wrażliwy, zachowuje się jakby na codzień funkcjonował tylko biologicznie, zero wniosków i refleksji. Nie wydaje mi się wiarygodny także jako wierny funkcjonariusz partii, w którą ufność mogłaby go w jakiś sposób zaimpregnować na doświadczenia. Nie jest, bo jak na takiego nie zachowuje się jak nakręcana zabawka, coś tam planuje własnego, czasem się nie zgadza, łamie przepisy, ma wyjątkowo niezgodne z regulaminem życie osobiste. Zresztą, gdzieś w połowie książki Littell pozwala bohaterowi głośno przyznać się do braku poglądów, które jak sam określa, łopoczą w nim, jak chorągiewki na wietrze. Dla mnie jest to postać niewiargodna, sztuczna, nie mogę się w żaden sposób postawić na jego miejscu, nie rozumiem jego motywów, czytam o człowieku, na którego nic nie wpływa, który nawet na skraju szaleństwa nie rozwija refleksji, wszystko spływa po nim jak po przysłowiowej kaczce, śmierć przyjaciół, potworności na Ukrainie, ekstremalne warunki Stalingradu, fakt, że cudem z niego wraca. Dlaczego Max nie ma wątpliwości? Aż tak natchnionym aparatczykiem nie jest, dlaczego nie zadaje pytań, a kiedy nawet zdarza mu się wpaść na lekuchny wniosek niewiele mu z tego zostaje w głowie. Nie zadaje sobie pytań, nawet wtedy, kiedy jest świadkiem takiego mechanizmu w swoim otoczeniu (Voss, matka, siostra)? Mam wrażenie, że autor po prostu zbyt mało miejsca poświęca temu, co mogłoby się dziać w głowie Maxa, za wiele o stołkach i awansach, za mało o człowieku w człowieku. Zastanawiam się, czy to celowy zabieg Littella? Czy ideałem funkcjonariusza SS miał być taki właśnie oficer, wystarczająco inteligentny, żeby pisać błyskotliwe raporty, ale też na tyle toporny, żeby nie myśleć zbyt wiele? W tej chwili, po sześciuset stronach, Sturmbannfuhrer Aue jest dla mnie jak bezkształtny worek, do jakiego autor wrzucił nieprzystające do siebie kawałki, co jakiś czas wystaje pewien element, ale nie układa się z tego zrozumiała całość. Mam nadzieję, że wystarczy mi cierpliwości, żeby się przekonać, że jest jednak inaczej, i że przy tysięcznej stronie nie będę żałowała poświęconemu książce czasu.
Użytkownik: Staszek1x 22.10.2008 21:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "Łaskawe" to fikcyjne wsp... | jareko17
Książka całkowicie mnie wciągnęła. To swego rodzaju literacka wersja książki Hannah Arendt "Eichmann w Jerozolimie". Prowadzi zresztą do tego samego wniosku - że zło jest zazwyczaj przerażająco banalne. Niestety na tle całości końcówka książki nie trzyma poziomu. Na ostatnich kilkudziesięciu stronach z autora wychodzi Amerykanin, który każdy wątek musi łopatologicznie zakończyć, najlepiej w jak największej ilości fajerwerków. Uważam, że bez tej końcówki książka byłaby dużo lepsza.
Użytkownik: pan_kracy 22.01.2009 16:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka całkowicie mnie w... | Staszek1x
A dla mnie końcówka jest jak najbardziej na miejscu i całkowicie uzasadniona. Od pewnego momentu nagromadzenie absurdalnych i dziwnych zdarzeń sięga takiego poziomu, że jedynym wyjściem może być już tylko rozwiązanie ostateczne, przecinające wszystko. I czy nie podsumowuje to doskonale logiki wojny, nie puentuje absurdów faszystowskiej filozofii? Niesłuszne wydaje mi się sprowadzanie zakończenia „Łaskawych” tylko i wyłącznie do zbioru efektownych fajerwerków. A swoją drogą - po skończeniu książki chciałem od razu zacząć ją jeszcze raz... : )
Użytkownik: Mikka 23.01.2009 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A dla mnie końcówka jest ... | pan_kracy
"Łaskawe" zdecydowałam się przeczytać po znalezieniu krótkiej recenzji w gazecie, dosłownie trzyzdaniowej, po której zaryzykowałam kupno książki i nie żałuję. Treść zawarta w utworze wciągnęła mnie bezceremonialnie, nie mogłam się oderwać od tej lektury. Książka została napisana ambitnym, interesującym językiem, wydarzenia są niezwykle intrygujące i rzeczowo przedstawione, z wspaniałymi szczegółami. Niektóre opisy mogą wydawać się makabryczne i budzić zaskoczenie. Jednak nieustannie mogłabym wznosić "ochy" i "achy" nad tą powieścią. Gorąco polecam do przeczytania tego arcydzieła, naprawdę warto.
Użytkownik: szpaczek1 20.02.2010 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: "Łaskawe" to fikcyjne wsp... | jareko17
Właśnie wczoraj skończyłam lekturę tej książki, w niezwykle przyjemny sposób. Przewracając kolejną stronę tej obrzydliwie grubej książki odkryłam, że już przeczytałam ostatnią stronę.

Niektórzy mówią, że książka zawiera makabryczne opisy (obozy, Żydzi, fizjologia człowieka), ale według mnie książka nie odstaję oś średniego poziomu książek które zawierają opisy ww. zjawisk i faktów.

To co bardzo podobało mi się w tej książce, to sposób opisu i przedstawienia głównego bohatera. Super rzetelny i pozbawiony "rozdmuchanego intelektu".

Ktoś zarzucił książce, że zawiera za dużo opisów związanych z polityką i wojną w Niemczech w II Wojnie Światowej, a za mało rozważań głównego bohatera. Ale prawda jest taka, że główny bohater z całych sił opychał od siebie możliwość zanurzenia się w swoim umyśle i próbował się skoncentrować na tu i teraz.

Dla mnie fascynujące jest stan, kiedy dr. Aue nigdy nie stawia sobie w prost pytania kim są bliźniacy których spotkał w domu matki, albo wkłada do kieszeni list, od kobiety która go kochała i chyba on też ją kochał, by nigdy już o nim nie wspomnieć(nie przeczytać).

Mogłabym jeszcze dużo pisać:D

Według mnie książka warta przeczytania!!



Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: