Dodany: 23.09.2008 20:19|Autor: Anna 46
Piekło piekłu nierówne, albo uwierzcie w anioły
„Przy rogu Broad-Wayu i Alchemików wznosił się znajomy budynek. Miał ozdobną, ale pokrytą brudem fasadę. Dach skolonizowały gargulce.
Wykute nad wejściem motto głosiło pokruszonymi literami:
DESZCZ NI ŚNIEG, NI MROK NOCY NIE PSZESZKODZOM POSŁAŃCOM W WYPEŁNIENIU OBOWIONZKU.
W lepszych czasach mogło to być prawdą, ale ostatnio ktoś uznał za stosowne przybić do muru załącznik o treści:
ALE LEPIEJ NIE PYTAJ O:
skały
trolle z kijami
wszelkiego typu smoki
panią Cake
wjelkie zielone stwory z zembami
dowolne odmiany czarnych psów z pomarańczowymi brwiami
stada spanieli
mgłę
panią Cake
- Rozumiem - rzekł Marchewa. – Królewska Poczta.
- Urząd pocztowy – poprawił go Vimes. – Dziadek opowiadał, że kiedyś można było nadać tu list i w ciągu miesiąca docierał na miejsce bez opóźnienia. Nie trzeba było czekać na przejeżdżającego krasnoluda i mieć nadzieję, że mały drań nie zje przesyłki, zanim… - Tego. Przepraszam. Nie chciałem cię urazić[1]”[2].
Minęło sporo „dysków”[3].
Moist von Lipwig, „urodzony przestępca, oszust z powołania, notoryczny kłamca i absolutnie niegodny zaufania przewrotny geniusz”[4], wpada w tarapaty. Jako Albert Spangler zostaje schwytany, osądzony i po wygłoszeniu „ostatniego zdania” - publicznie stracony. Nie do końca. Albert Spangler umarł – niech żyje Moist von Lipwig. Tak to szło, albo jakoś podobnie...
Spotyka anioła. Anioł wygląda zupełnie jak Vetinari i proponuje Lipwigowi pracę. I kuratora – pana Pompę.
Istnieje oczywiście alternatywa, bo według Patrycjusza każdy powinien mieć wybór. Patrycjusz wierzy w wolność. Ale...
Moist von Lipwig otrzymuje propozycję, a jest ona pozornie prosta: Ankh-Morpork powinno mieć działającą pocztę, bo wieże sekarowe, od czasu wykupienia ich przez Wielki Pień, często się psują. Jasne, kto ma informacje – ma władzę.
Co w tym trudnego? Jest przecież budynek zaprojektowany do konkretnego celu, z kilkoma tanimi kolumnami przeciętymi na pół i doklejonymi do muru. W murze wydłubano kilka nisz dla rozmaitych kamiennych nimf. Hmm… ale nimf nie ma, a dumne motto nad wejściem, które niegdyś zachwyciło Marchewę, jest niekompletne, hol brudny i mroczny, i pełen gołębi, i czegoś, co gołębie zostawiają... Na wszystkich bogów Dysku!
Coś jeszcze czeka na nieszczęsnego Moista:
- ekscentryczny Personel, czyli młodszy listonosz Groat i listonosz praktykant Stanley,
- kot Pieszczoch,
- Tor Listonosza,
- Ankhmorporski Oddział Przyjaznego i Dobroczynnego Stowarzyszenia Pracowników Pocztowych,
- wielbiciele gołębi (i dzięciołów) na dachu,
- golemowi dama,
- pi – nie Π, bo Π = 3,14159265, a pi, według Bezdennie Głupiego Johnsona… nie powiem!
Jest jeszcze Reacher Gilt, człowiek z towarzystwa, prezes Kompanii Wielkiego Pnia. I dużo ludzi: uczciwych, trochę nieuczciwych i bardzo-bardzo nieuczciwych.
Kogo nie będzie zupełnie:
- wiedźm,
- JEGO,
- Rincewinda,
- Samuela Vimesa,
- Straży Miejskiej.
Cóż, powiem tylko, że Moist włoży złoty strój Poczmistrza ze skrzydlatą czapką i będziemy świadkami emisji pierwszej serii znaczków Świata Dysku.
Jak zwykle u Mistrza, rzeczywistość dyskowa bardzo przypomina naszą. Są wielkie przekręty i wielkie fortuny, drobni oszuści i pokrzywdzeni maluczcy.
Tylko że oni mają Lorda Vetinariego - my nie, niestety!
Więcej nie powiem, każdy sobie wyciągnie takie wnioski, jakie mu odpowiadają. Może jeszcze to, że „Piekło pocztowe” ma rozdziały i że tym razem raczej nie wybuchniemy głośnym śmiechem przy lekturze – najwyżej uśmiechniemy się od czasu do czasu.
Wobec tego, zapraszam do Piekła!
I co? Ci, którzy tu wejdziecie, macie porzucić wszelką nadzieję? Nic z tych rzeczy!
Tak będzie zdecydowanie lepiej: Arkę Noego zbudowali amatorzy, a Titanica profesjonaliści!
---
[1] Marchewa Żelaznywładsson jest formalnie krasnoludem.
[2] Terry Pratchett, „Zbrojni”, tłum. Piotr W. Cholewa, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2002, str. 60-61.
[3] „Dysk” jest teoretycznie książką z cyklu „Świat Dysku”, praktycznie to czas, jaki upływa między polskim tłumaczeniem (przez Piotra W. Cholewę - li i jedynie), wydaniem i dostępnością w odpowiednim sklepie.
[4] Terry Pratchett, „Piekło pocztowe”, tłum. Piotr W. Cholewa, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2008, str. 18-19.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.