Miłość - śmiesz się śmiać?
Śmieszne. Śmieszne miłości. Czy one mogą być... zabawne, irracjonalne, przerysowane, karykaturalne, śmieszne? Jak, kiedy, dlaczego?...
Mogą. Miarę śmieszności człowieka aż nader często wyznaczają uczucia - i te głęboko skrywane, i te, którym daje upust. Powodują one, że człowiek w oczach innych ludzi staje się umysłowo naiwnym, infantylnym dzieckiem.
Czynników bowiem jest mnóstwo - nadzieja bez jakichkolwiek podstaw, bariera, jaką stawia wyuzdaniu starzejące się ciało, błędne przekonanie o własnej atrakcyjności, ordynarność mająca na celu zakrycie tego, co pociągające nie jest, prowadzone pomiędzy dwojgiem ludzi gry-uniki, w zarodku zabijające rozwijające się uczucia, pragnienie przedłużenia własnej zmysłowości.
Bo fakt, że całe życie tkwi w nas dziecko, jakim byliśmy lata temu, nie zawsze jest pocieszający. To trochę przykre, że czterdziestoletni mężczyzna prowadzi uczuciowe gierki porównywalne z przedszkolnymi zabawami sześciolatków. Ale tak jest, niestety, i będzie... Życie dano nam jedno i akurat na tym jednym, najważniejszym bodajże, szczeblu - uczuciowym - często nie potrafimy należycie wykorzystać dawanych nam szans. Jak to już pisał Kundera w "Nieznośnej lekkości bytu": popełniamy głupstwa, mylimy się, ponieważ nie mamy odniesienia do analogicznych sytuacji w żadnym swoim poprzednim, ani nawet przyszłym, życiu. Każda sytuacja jest nowa dzięki swej niepowtarzalności i przemijalności. W próbach jak najlepszego rozwiązywania owych nowych sytuacji dla ludzi stojących z boku nierzadko, niestety, bywamy śmieszni.
Melancholijne anegdoty Kundery są zabawno-smutne. Trudno nie odnaleźć siebie w którymś z bohaterów. Próbowaliście? Ja znalazłam swe odbicie w niejednym. Nietrudno doszukać się analogii do naszych własnych życiowych przypadków w przygodzie brzydkiej pielęgniarki usiłującej za wszelką cenę zrobić w szpitalu striptiz, by pokazać, że odrażająca jej twarz nie świadczy jeszcze o nieładnym ciele; w przerażająco pozbawionej sensu zabawie pary młodych ludzi, którzy w ciągu wieczoru zmienili całkowicie swój obraz w oczach partnera z pociągającego, ukochanego, idealnego w koszmarnie obcy, banalnie powszedni, nienawistny; w śmiesznej i głupiutkiej do bólu Joannie, kochającej nie ojca swego ślicznego dziecka, a fałszywe o nim własne wyobrażenie; czy w zakochanym w niej po uszy mężczyźnie, który jednym nieprzemyślanym uczynkiem przekreśla wszystkie swe możliwe szanse. Tylko... czy ktoś się przyzna?
Kundera nie po raz pierwszy dowiódł mi, że świetnie radzi sobie z analizą psychiczną - przenika do głębi ludzką podświadomość. Poczytać naprawdę warto.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.