Dodany: 17.09.2008 16:37|Autor: misiak297

Kronika zapowiedzianej śmierci Santiago Nasara


To nie jest zwyczajna powieść z początkiem i końcem. Te granice zostały rozmyte. Od pierwszego zdania narrator snuje opowieść o zaistniałym i niepodważalnym fakcie: Santiago Nasar został zamordowany. Nie, nie, to nie jest kryminał. Nie pojawi się tu żaden ibroamerykański Sherlock Holmes, choć opowiadający wykazuje się iście detektywistyczną dociekliwością. Zresztą od początku wiemy, kto zabił arabskiego lowelasa. Narzędzie zbrodni - dwa rzeźnickie noże - zdają się ociekać świeżą krwią.

Kto jest bohaterem tej krótkiej, bo zaledwie stustronicowej powiastki? Santiago Nasar, którego poznajemy z opowieści całego miasteczka? Bracia-bliźniacy z rzeźnickimi nożami? A może Angela Viccario, lokalna femme fatale? Piękny Bayardo San Roman, który przyjechał do miasteczka poszukać sobie żony i trafił najgorzej jak mógł? A może cała małomiasteczkowa społeczność, z którą rozmawia narrator? Czytanie "Kroniki zapowiedzianej śmierci" to właściwie takie bieganie z amatorską kamerą od osoby do osoby i słuchanie jej zwierzeń. Tyle że to biegu historii nie zmienia, może co najwyżej trochę ją rozjaśnia, nie pozbawiając głębokiego tragizmu.

To powieść pełna absurdów, przesycona groteską i również na tym polega jej urok. Wizyta biskupa, wielbiciela zupy z kogucich grzebieni, która miała się zapisać na trwałe w historii miasta, okazuje się szybka jak mgnienie oka. Małżeństwo trwa kilka godzin. Listy pisane od siedemnastu lat i wszystkie nierozpieczętowane leżą pogrupowane w walizce. Wszystko przesycone jest klimatem realizmu magicznego, tak charakterystycznego dla Márqueza. Człowiek bez krwi, ryby pływające po pokojach, nieboszczyk zbierający własne wnętrzności - to tylko niektóre z tych akcentów.

Jednak myślę, że głównym tematem "Kroniki zapowiedzianej śmierci" jest kpina ze starożytnego fatum. Całe społeczeństwo wie o planowanej zbrodni, gorąco przeciwko niej protestuje, nikt jednak nie robi ani kroku, aby ocalić Santiago Nasara. Następuje zbiorowe umycie rąk - pytanie tylko, czy wobec tego młodzieniec zginął z ręki swoich faktycznych zabójców, czy zabiła go również obojętność tych wszystkich, którzy umyli ręce? A może zabiła go jedna osoba, która:

"Odczekała tylko tyle, ile trzeba było, by wypowiedzieć imię. Odszukała je w mrokach, napotkała od razu pośród tylu mylących się imion z tego i tamtego świata i wbiła je w ścianę niczym jedną celną strzałą niczym bezwolnego motyla, na którego wyrok został już dawno wydany"*?

I tu kolejna groteska: Edypem czy Antygoną zawsze kierowały jakieś konflikty - którąkolwiek ścieżką by poszli, czekałby ich tragiczny koniec. W powieści Márqueza takiego konfliktu racji nie ma, wina również wzbudza wątpliwości, a jednak śmierć Santiago Nasara jest nieunikniona.

Santiago Nasar nie żyje - to wiemy. Zatem po pierwszym zdaniu można by odłożyć książkę. No dobra, zabili Santiago Nasara, zginął, co tu jeszcze zostało do powiedzenia? A jednak warto przeczytać następne zdanie, i kolejne, aż do końca, aby zagłębić się w historię miłości, honoru i zbrodni.

To lektura jak najbardziej godna polecenia.



---
* Gabriel García Márquez, "Kronika zapowiedzianej śmierci" , tłum. Carlos Marrodán Casas, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza S.A., s. 43.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7626
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: jolietjakeblues 18.09.2008 16:37 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie jest zwyczajna pow... | misiak297
Tak, bardzo warta polecenia.
Marques wbija się w senne, gorące miasteczko, jak nóż wbija się w ciało Nasara.
Czytałem to już dawno temu, ale zapamiętałem jako prawie, że teatralny dramat, w którym na scenę wchodzą po kolei jakieś postacie, opisywane przez jakiegoś narratora zza kulis.
Porównałbym to do "Dogville" von Triera w sensie charakterystyki postaci i pokazywania, czy opisywania poszczególnych scen.
Widzę rynek, dookoła jasne kamienice. Duże drewniane drzwi, okna z drewnianymi okiennicami. I w tym wszystkim nóż, kałuża krwi, których wyobrażenie tkwi w nas od początku powieści. I te szalone południowe postaci. Zrazu komiczne, potem dramatyczne.

Sądzę (biorąc pod uwagę, że dawno to czytałem i nie tyle zapamiętałem fragmenty, co raczej coś sobie wyobrażam), iż dobrze przedstawiasz w recenzji tę książkę. Tekst sam w sobie bardzo zachęcający. Gdybym nie znał Marqueza, nic jego nie czytał, to na pewno zwróciłbym uwagę.

Jeszcze jedno: ten realizm magiczny. Charakterystyczny dla Marqueza. Cóż to jest? Jak może być coś zarazem magiczne i realne? Oczywiście, znam to określenie, ale nigdy nie zdołałem zrozumieć, co krytycy i literaturoznawcy mieli na myśli nazywając tak prozę Marqueza. Zresztą nie czytam ich zazwyczaj. Tyle, co na okładkach lub trochę w prasie.
Użytkownik: misiak297 21.09.2008 21:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, bardzo warta polecen... | jolietjakeblues
Wiesz, wydaje mi się, że ten realizm magiczny... hm, to magia brana bardzo realnie. Na przykład deszcz żółtych kwiatków spadający z nieba na pogrzebie nestora rodu nie jest brany za nadprzyrodzone zjawisko. Nikt jakoś nie mówi "Ojejku, patrzcie, co się dzieje!". Biorą to za pewnik i po prostu odgarniają kwiaty. Albo wniebowstąpienie pięknej Remedios. Nikt się nad tym nie zastanawia, po prostu żyją dalej, a Fernanda prosi Stwórcę, żeby zwrócił jej prześcieradła. Moim zdaniem właśnie na tym polega realizm magiczny - branie rzeczy, które wszyscy uważają za nadprzyrodzone za coś oczywistego. Może się mylę, ale... tak to zawsze widziałem:)
Użytkownik: jolietjakeblues 22.09.2008 08:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Wiesz, wydaje mi się, że ... | misiak297
Jasne, to, co mówisz jest bardzo przekonujące. Aczkolwiek takie rzeczy znajdujemy też w literaturze, którą nie nazywano tym terminem.
Użytkownik: Bromden 09.04.2009 14:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, bardzo warta polecen... | jolietjakeblues
Spotkałem się z taką opinią, że ten cały realizm magiczny wymyślili wydawcy w celu rozreklamowania południowoamerykańskich pisarzy w Europie :)
Użytkownik: jolietjakeblues 09.04.2009 19:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Spotkałem się z taką opin... | Bromden
Czyżby kolejna teoria spisku? Być może, chociaż nie chce się wierzyć w takie rzeczy. A jeżeli tak, to w przypadku Cortazara i marqueza absolutnie im się udało, ku uciesze czytelników. A sam termin wszedł do obiegu, aczkolwiek ja nie lubię się nim posługiwać. A czy w przypadku na przykład Singera też nie mówi się o realiźmie magicznym?
Użytkownik: sotion 15.12.2010 22:49 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie jest zwyczajna pow... | misiak297
Pierwszy raz " Kronikę zapowiedzianej śmierci" przeczytałem ponad 20 lat temu i od tego czasu niezmiennie pozostaje nią oczarowany. Niezwykle trafna recenzja i piękna oraz ciekawa dyskusja na temat realizmu magicznego.
Użytkownik: margott 04.04.2012 23:31 napisał(a):
Odpowiedź na: To nie jest zwyczajna pow... | misiak297
Świetna narracja i trochę prawdy o nas samych...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: