Dodany: 10.09.2008 12:54|Autor: Kalakirya

W domach z betonu...


[Uwaga: recenzja zdradza istotne szczegóły fabuły powieści]


„Betonowy ogród” nie jest książką nową – po raz pierwszy wydano go w 1978 roku. Polscy czytelnicy mogli się z nim zapoznać dopiero w 1994 roku. W 1993 roku został przeniesiony na ekrany kin, a w 2008 – na deski teatru. Debiutancka powieść zapewniła McEwanowi rozgłos, uznanie wśród krytyków, a także miano makabrysty. Nie bez powodu, bowiem nie brakuje tu fragmentów z trupem w roli głównej – za sprawą decyzji bohaterów, którzy postanawiają sami pochować niedawno zmarłą matkę. A to dlatego, by uchronić się przed pójściem do domu dziecka. Obserwujemy przemianę dzieci, które z dnia na dzień muszą przystosować się do nowych warunków. I jak się okazuje, całkiem dobrze sobie radzą w nowych rolach. Julia, Sue, Tom i Jack dojrzewają na kolejnych stronach. Dzięki Jackowi, który jest narratorem, poznajemy szczegóły i dowiadujemy się wszystkiego o tym, co dzieje się w domu mającym zapewnić im bezpieczeństwo i ochronę przed obcymi, którzy mogliby zburzyć ich szczęście.

Istotne znaczenie ma w powieści McEwana beton – wykorzystywany zarówno przez ojca rodziny, który podczas pracy przy tworzeniu skomplikowanego ogrodu dostaje ataku serca, jak i przez samego Jacka, który używa go do zrobienia grobu matki w piwnicy. W obu przypadkach beton symbolizuje bezpieczeństwo i ochronę. Ojciec chciał stworzyć ogród, który zapewniłby mu pewnego rodzaju odosobnienie. Jack chce ratować siebie i rodzeństwo przed ludźmi z zewnątrz, którzy po śmierci matki mogliby chcieć rozdzielić dzieci dla ich własnego dobra.

Oprócz śmierci i kilku makabrycznych opisów są tu również sceny erotyczne, dosyć śmiałe zresztą i kontrowersyjne, bo ukazujące intymne relacje między rodzeństwem. Coś, o czym nieczęsto się pisze i mówi, co jednak czyni tę książkę inną, oryginalną i w pewien sposób interesującą.

I chociaż pisarz, stawiając końcową kropkę, umożliwia nam swobodne snucie dalszego ciągu, lektura wywołała u mnie niedosyt. Ta historia mogłaby się toczyć dalej, zamiast zwyczajnie się skończyć, pozostawiając nas z pytaniami bez odpowiedzi i domysłami. Wybaczam jednak McEwanowi ten koniec, który nastąpił nieco zbyt szybko – emocje, dziwne uczucia rodzące się w sercach bohaterów, potęgowane przez upał i duszne powietrze, oraz napięcie rosnące przez całą powieść sprawiają, że mój niedosyt stawiam na drugim planie – istotniejsze jest bowiem zaskoczenie wywołane przez autora i fakt, że o „Betonowym ogrodzie” myślę do dnia dzisiejszego. Bo o tym, co w nim znajdujemy, nie tak łatwo zapomnieć.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2844
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: