"Mijaj zdrów otwarte okna..."
Powyższy tytuł jest jednym z mott towarzyszących bohaterom książki i Czytelnikowi. Irving ukazuje losy pewnej rodzinki na przestrzeni lat 30., 40., 50. i 60. Jeden z bohaterów, snując sagę o własnej rodzinie, wtajemnicza nas w przeżycia, przygody, szczęśliwe chwile, przygnębiające zdarzenia, a nawet we wstydliwe sekrety członków rodziny. Jest miejsce na niejedną śmierć,ale i narodziny dziecka; pojawia się wątek emigracyjny i traumatyczne przeżycia młodych dziewcząt; niektórych dotknie kalectwo, inni wrócą do ojczyzny nietknięci, aby kontynuować rodzinną tradycję zakładania hoteli- Hoteli "New Hampshire"...
Powieść niebanalna, wciągająca, aczkolwiek zbyt wulgarna i nadmiernie epatująca erotyzmem. Irving stara się szokować i jakby zapomina o zasadzie złotego środka: zbyt duża dawka skandalu... nuży i odrealnia perypetie bohaterów. Elementy homoseksualne i kazirodcze oraz dość plugawy język, którym posługują się w miarę rozwoju akcji dziewczęta, chłopcy oraz starsze pokolenie razi i budzi niesmak. Odnosi się także wrażenie, że w świecie Berrych nie obowiązują żadne reguły moralne. Kwestię dowcipu Irvinga należy zdecydowanie pozostawić Czytelnikowi do oceny.
Książka jest dosyć obszerna i czytając ją, można z łatwością zgubić jedno z kilku przesłań; jednakże zawsze pamiętajmy, by w życiu mijać zdrowym otwarte okna...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.